Łukasz Skorupski od jakiegoś czasu nie schodzi z pewnego poziomu. Gdy tylko wybiega na boisko, zazwyczaj jest na nim jednym z najlepszych graczy. Nie inaczej było w środowy wieczór, gdy jego Bologna zmierzyła się z Lille.
Polski bramkarz od pierwszych minut miał ręce pełne roboty. Lille od początku spotkania narzuciło swoje warunki, stwarzając przed przerwą mnóstwo sytuacji bramkowych. Jedną z nich – w 44. minucie – wykorzystało.
Przy trafieniu Ngalayela Mukau Skorupski nie miał jednak nic do powiedzenia. Podobnie zresztą jak przy jego drugim golu – z 66. minuty. W pozostałych sytuacjach pozostawał bezbłędny. Gdy tylko mógł pomóc swojej drużynie, robił to bez wahania.
"Polak spisywał się bez zarzutu i kilkoma świetnymi interwencjami uchronił swoją drużyną przed kompromitacją. W 73. minucie popisał się kapitalną podwójną paradą z bliskiej odległości. To tylko jeden przykład potwierdzający jego formę. W środowy wieczór bramkarz błyszczał na miarę Champions League, lecz przy nijakiej grze ofensywnej włoskich zawodników nie przełożyło się to na punkty." – można było przeczytać w pomeczowej relacji na stronie TVPSPORT.PL.
Podobnego zdania byli dziennikarze "La Gazzetty dello Sport", którzy przyznali Skorupskiemu notę "siedem", uznając go przy tym najlepszym graczem Bologni w środowym starciu. "Trzy jego obrony zasłużyły na aplauz" – napisali.
Dzięki wybitnej postawie polskiego bramkarza ekipa Vincenzo Italiano uległa Lille tylko 1:2. Bramkę dla gospodarzy zdobył Jhon Lucumi, a dla gości – dwukrotnie – trafił wspomniany już Mukau.
Skorupski rozegrał pełne dziewięćdziesiąt minut, a drugi z biało-czerwonych, Kacper Urbański, cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.