Sprinterka Ewa Swoboda zmieniła klub. Lekkoatletka została zawodniczką KS Podlasia Białystok. Jak doszło do tego transferu? Jakie cele stawia przed sobą w nadchodzącym sezonie? Czy zostawi biegi na rzecz skoku w dal? O tym zawodniczka mówi w specjalnej rozmowie z TVPSPORT.PL.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Kiedy zapadła decyzja o tym, że zmieniasz klub?
Ewa Swoboda: – To ja z menedżerem Marcinem Rosengartenem zaproponowaliśmy ten transfer. Chcieliśmy po prostu coś zmienić w moim sportowym życiu. Marcin zrobił rozeznanie na rynku i doszliśmy do wniosku, że najlepsze dla rozwoju mojej kariery będzie dołączenie właśnie do KS Podlasia Białystok.
– Dlaczego Białystok?
– Odpowiedź jest bardzo prosta. Jeśli chce się być najlepszym, to po prostu trzeba trenować z najlepszymi, a takie warunki gwarantuje mi KS Podlasie. Jest tu przede wszystkim Natalia Bukowiecka, jest Wojciech Nowicki, trenuje tu też Damian Czykier. W Białymstoku jest śmietanka polskiej lekkiej atletyki. Do tego przekonało mnie też podejście ludzi, którzy bardzo zainteresowali się tym, bym trafiła do stolicy województwa podlaskiego. Zostałam tu bardzo ciepło przyjęta. Przekonało mnie też to, jak wspiera się w tym mieście sport. To jest najważniejsze.
– To kolejny duży krok w karierze?
– No mam nadzieję, że transfer do KS Podlasia Białystok jest krokiem w dobrą stronę. Liczę na to, że dzięki temu spokojnie będę mogła dalej się rozwijać, a to w konsekwencji przyniesie kolejne medale, z których będą mogli być też dumni białostoczanie.
– To też dobra okazja do promocji sportu na Podlasiu?
– Trzeba promować lekką atletykę. Chcemy, żeby jak najwięcej młodych osób włożyło sportowe buty i ruszało na treningi. Może zabrzmię nieskromnie, ale wierzę w to, że jestem dobrą osobą do tego, by promować sport, czego konsekwencją będzie to, że najmłodsi wstaną od komputerów i zaczną trenować.
– Jak to jest z tym skokiem w dal, który zapowiadałaś po igrzyskach?
– Nie no, wówczas roześmiałam się z tego, że może zacznę to trenować. Zostałam źle zrozumiana przez dziennikarzy. Gwarantuję, że Ewa Swoboda ma jeszcze wiele do udowodnienia na bieżni na dystansie stu metrów. Nie spodziewajcie się tego, że zacznę nagle skakać w dal. Usłyszałam, że mam do tego predyspozycje, niemniej na razie jest na to zbyt wcześnie. Skok w dal… No może za jakieś cztery lata, ale nie wcześniej! Choć przyznam, że jest to moje marzenie, żeby w zawodach skoczyć w dal. Ale tylko dla dobrej zabawy, a nie żeby rywalizować o sukcesy na arenach sportowych.
– A na treningu zdarzyło ci się już skakać w dal?
– Nie, nie próbowałam. Na treningach skaczemy natomiast z miejsca i stąd wiem, że mam dobre parametry do tego, by stać się skoczkinią, ale trochę za późno na to, żeby być zawodowcem w tej dyscyplinie. Liczy się dla mnie przede wszystkim sprint na bieżni. Tak będzie na pewno przez kolejne kilka lat.
– Plany na 2025 rok skupiają się przede wszystkim na mistrzostwach świata w Tokio?
– To będzie ostatni przystanek naszej drogi. Najpierw liczę na dobry rezultat podczas mistrzostw Europy w Holandii w Apeldoorn, następnie będą halowe mistrzostwa świata i dopiero na końcu Tokio. W międzyczasie będą też zawody drużynowe.
– Czyli forma szlifowana będzie pod tę główną imprezę, czyli zawody w Tokio?
– Tak. Jestem już po pierwszym zgrupowaniu w Szczyrku. W grudniu będę trenowała na Teneryfie. Starty rozpocznę w lutym 2025 roku.
– Stawiasz sobie jakiś cel? Jakiego koloru krążek?
– Aż tak nie wybiegam, bo wiele zależeć będzie jednak od tego, jak spędzę przygotowania do sezonu. Moje postrzeganie się nieco zmieniło. Dziś najważniejsze jest dla mnie to, by być zdrową. Chciałabym na mistrzostwach świata bronić srebrnego medalu. Chciałabym też wygrać na mistrzostwach Europy, choć mogę bronić też srebrnego krążka. Najpierw jednak zgrupowania. Mogę powiedzieć, że wprowadzamy nieco zmian w treningach, ale raczej jest to ewolucja, a nie rewolucja. W moim wieku nie wypada wprowadzać drastycznych zmian w przygotowaniach, bo to później nie daje wymiernych efektów. Miejmy nadzieję, że to poskutkuje kolejnymi sukcesami.