Przez te wszystkie lata skoki bardzo mnie zraniły. Do decyzji, żeby to zakończyć, dojrzewałem kilka lat. I dziś jestem szczęśliwszym człowiekiem, uwolnionym – wyznaje Klemens Murańka, drużynowy medalista MŚ 2015. Były skoczek narciarski pożegnał się z kibicami jedynie w Internecie. W Betclic Podcast przyznał, że nie wyklucza jeszcze ostatniego skoku. Wybrał nawet termin.
Sensacyjny wynik Polki w PŚ! Czekaliśmy lata na taką lokatę w elicie
Klemens Murańka jako 10-latek skoczył na Wielkiej Krokwi tak daleko, że na fali małyszomanii określono go następcą Adama Małysza. W 2008 roku cały świat skoków narciarskich debatował, czy powołanie 13-latka na konkursy Pucharu Świata to aby nie za wcześnie. Za był wówczas sam Janne Ahonen. Wielkie nadzieje i rozgłos związany z talentem zakopiańczyka szybko przerodziły się w regularne starty w elicie, a po drodze także w medale mistrzostw świata juniorów. Jako 20-latek Murańka zajął siódme miejsce w PŚ w Engelbergu, a w 2015 znalazł się w seniorskiej drużynie, która na MŚ w Falun wywalczyła brązowe medale. Jednak pomimo kilku ikonicznych skoków, w tym tego na 153 metry w Willingen, ta kariera nie rozwinęła się adekwatnie do oczekiwań. Już nie tyle kibiców, ile samego Klemensa.
Jesienią tego roku Murańka w wieku 30 lat, będąc od dawna mężem i ojcem, ogłosił, że więcej w skokach nie zostanie. I że tej zimy ani żadnej następnej, już go na nartach nie zobaczymy.
– Nie miałem już sił. Zbierałem się do tego ruchu długo, pewnie ze cztery lata. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się zawodowe uprawianie sportu. Skoki są wyjątkowo wymagające zwłaszcza ze względu na pilnowanie wagi. To dzisiaj nadal temat tabu, a ja – odkąd się uwolniłem z tego rygoru – przytyłem 12 kilogramów. Tymczasem ludzie wciąż mówią mi, że mam sylwetkę skoczka. To dobrze pokazuje, jak daleko są w tym sporcie przesunięte granice. Nie każdy umie to wytrzymać. Ja w końcu przestałem – opowiada były reprezentant Polski w Betlic Podcast.
W szczerej rozmowie o blaskach i cieniach swojej kariery Klemens zaznacza, że nie żałuje decyzji o odejściu. Bo i tak podjął ją zbyt późno. Przyznaje zresztą, że mając na koncie tyle skoków w karierze, te przestały sprawiać mu radość.
– Jasne, kiedy odbijesz się z progu i wiesz, że poszło dobrze, a efektem tego jest zalecenie aż w dolinę, to jest super uczucie. Tylko że do tego trzeba mieć formę. Gdy nie masz, to nawet wiatr pod narty i wysoka belka nie pomogą. Męczysz się, szukasz, masz niepewność w głowie. Wątpliwości się mnożą. To przesłania całe piękno dyscypliny, w której zakochujesz się jako dziecko. To zostawia ślad w psychice. Tak wyglądały moje ostatnie lata w skokach. Ile tak można? – pyta retorycznie. Jednocześnie wymienia te skoki, które nie raniły go, lecz cieszyły: 221,5 m z Planicy, 153 m z Willingen czy 148 m uzyskane w Bischofshofen. I oczywiście aż 141,5 m na starcie Turnieju Czterech Skoczni, gdzie o mały włos wyrównałby kultowy rekord Sigurda Pettersena. – To było na niemieckiej ziemi. To smakowało podwójnie – puszcza oko.
Murańka uważa, że skoki jako dyscyplina poszły też w złym – jego zdaniem – kierunku. Przyznaje, że woli lot na rekord niż taki bliski, ale z telemarkiem. Że wolał skoki rozgrywane z jednej belki i bez przeliczników za wiatr, którym niełatwo zaufać i je w ogóle zrozumieć.
– Mimo to je oglądam. Zresztą, gdy już odpocznę, zjem wszystkie wspaniałe dania i odzyskam wigor, chciałbym pracować dalej przy tym sporcie. Może jako trener? Doradca dla młodszych talentów? Uważam, że z moim bagażem doświadczeń miałbym sporo do przekazania – można usłyszeć w odcinku Betclic Podcast z jego udziałem.
W rozmowie pojawia się też temat jego pożegnania z kibicami.
– Pierwotnie myślałem, żeby zgłosić się do mistrzostw Polski w październiku. Zakopane, moje miejsce, moje skocznie. Ale później uznałem, że tam chciałbym po prostu przyjść i nacieszyć się tym, że oglądam chłopaków w akcji. I wycofałem się z tego pomysłu – wspomina. Pada jednak pytanie o zbliżający się PŚ na Wielkiej Krokwi. Zaplanowano go na połowę stycznia, a organizatorzy z pewnością pozwoliliby na godne pożegnanie przy kilkunastotysięcznej widowni.
– Cały sprzęt sobie zostawiłem, bo to coś więcej niż tylko pamiątka. Tylko kombinezon pewnie musiałbym nowy uszyć – śmieje się. – Ryzyko jest takie, że spadłbym na bulę, bo każdy kilogram wagi odejmuje parę metrów na skoczni. Ale wysoka belka? Może to jest jakiś pomysł? Nie mówię nie. Nie wykluczam, że przemyślę taki wariant, tylko pewnie wcześniej trzeba by trochę się na to przygotować. Ostatnie, co chciałbym zrobić na pożegnanie, to wykręcić w locie salto.
Murańka w karierze skoczka zdobył łącznie 455 punktów Pucharu Świata. Nigdy nie stanął na podium. Ma w dorobku brąz MŚ seniorów, medale MŚ juniorów i podia mistrzostw Polski.
– Nigdy jednak nie zostałem olimpijczykiem. I to mnie najbardziej po tych wszystkich latach boli.