06 gru 2024 | Tenis / WTA (kobiety)

Iga Świątek o zawieszeniu: musiałam wykonać dużo pracy, żeby znów znaleźć przyjemność w tenisie

Jakub Ptak

Iga Świątek ma już za sobą miesięczne zawieszenie, spowodowane wykryciem w jej organizmie niedozwolonej substancji. Tenisistka w rozmowie z TVN 24 opowiedziała o kulisach całej sytuacji oraz kosztach, jakie poniosła w walce o udowodnienie niewinności.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

👉 To nie koniec sprawy Świątek! "Istnieje możliwość odwołania"

Słowa Linette wywołały poruszenie. Interweniowała szefowa WTA

Czytaj też

Słowa Linette wywołały poruszenie. Interweniowała szefowa WTA

W organizmie Świątek wykryto niedozwoloną substancję – trimetazydynę. Ustalono, że było to spowodowane zanieczyszczeniem leku – melatoniny – stosowanym przez tenisistkę na problemy ze snem. ITIA (Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa) nałożyła na Polkę miesięczną karę. Świątek została wymazana z listy zdyskwalifikowanych 4 grudnia.

Reakcja Igi Świątek na zawieszenie

Wiceliderka rankingu WTA opowiedziała o kulisach tej sytuacji w rozmowie z TVN 24. Świątek przyznała, że dowiedziała się o pozytywnym wyniku testu dopingowego w trakcie sesji zdjęciowej.

– Dostajemy powiadomienie, jeśli jest jakikolwiek problem albo musimy uzupełnić coś w dokumentach. Myślałam, że to automatyczne powiadomienie, ale tym razem okazało się, że był to mail o wiele bardziej poważny. Nie byłam w stanie doczytać go do końca, bo zalałam się łzami – powiedziała Świątek.

– Moja reakcja była bardzo gwałtowna – mieszanka niezrozumienia i paniki. (…) Myślałam, że to jakaś pomyłka. Bardzo nie rozumiałam, co się dzieje. Sama nazwa tej substancji była dla mnie kompletnie obca. Nigdy nie słyszałam o pochodzeniu tej substancji – dodała tenisistka.

Świątek wydała około 400 tysięcy złotych na prawnika i ekspertyzy

Cała sytuacja była skrupulatnie ukrywana i ogłoszona dopiero dwa miesiące po pozytywnym wyniku testu. Świątek ujawniła, jak wiele kosztowała jej walka o udowodnienie niewinności. – Na prawnika wydałam około 70 tys. dolarów, na ekspertyzy i testy – 15 tys. euro. Do tego dochodzi jeszcze strata nagrody finansowej za Cincinnati, ale szczerze mówiąc, nie miało to dla mnie znaczenia. Najważniejsze było to, by udowodnić swoją niewinność – przyznała w rozmowie z TVN 24.

Choć sprawa Świątek nie jest jeszcze w pełni zamknięta, Polka uważa, że nie ma podstaw do tego, aby WADA (Światowa Agencja Antydopingowa) złożyła odwołanie od decyzji ITIA. Samą karę przyjęła z pewną akceptacją.

– Wolałabym, żeby tam było napisane: "niewinna", ale przyznam, że dla mnie to już papierologia i biurokracja. Najważniejsze było dla mnie to, żebym mogła zacząć kolejny sezon z czystą kartą i skupić się po prostu na grze. Wiedziałam, że moje zawieszenie skończy się za ponad tydzień, więc w pewnym sensie zaakceptowałam taki stan rzeczy. To, że dostałam taką karę, to formalności – uważa Świątek.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Iga Świątek (@iga.swiatek)

Polka wypowiedziała się także o tym, jak poradziła sobie z całą sytuacją oraz różnymi komentarzami na jej temat. Podsumowując ostatnie miesiące, użyła słowa "horror".

– Kocham grać w tenisa, ale nie kocham go na tyle, żeby poświęcać swój honor i wartości. Zostałam postawiona w takiej sytuacji, że ludzie mogli bardzo negatywnie mnie oceniać. Nie miałam na to wpływu. W pewnym sensie to, że jestem sportowcem, wpakowało mnie w taką sytuację. Musiałam wykonać dużo pracy, żeby nie myśleć w ten sposób i znaleźć znowu przyjemność w tenisie – przyznała 23-latka.

Słowa Linette wywołały poruszenie. Interweniowała szefowa WTA