Przejdź do pełnej wersji artykułu

W Ekstraklasie zadebiutował sędzia Piotr Rzucidło

/ Sędzia Piotr Rzucidło zadebiutował Sędzia Piotr Rzucidło zadebiutował w Ekstraklasie w meczu Lechia – Lech (fot. Unia Skierniewice/PAP)

Sędzia Piotr Rzucidło swoją pracą w meczu LechiaŚląsk udowodnił w sposób bezsporny, że w Polsce jest więcej niż garstka dobrych sędziów i że nie trzeba ich trzymać w I, II czy III lidze aż do następnej fali skandalicznych błędów arbitrów z Ekstraklasy.

Lider znów zatrzymany na Śląsku! Nie pomogła gra w przewadze

Czytaj też:

Płkarze Widzew Łódź (fot. PAP/Marian Zubrzycki)

Widzew Łódź wygrał ze Stalą Mielec. Przesądził gol w końcówce!

Tak wiele musiało się stać, żeby zadebiutował... jeden

Grudzień to w Ekstraklasie bardzo nietypowa pora na debiuty sędziowskie. A jednak właśnie teraz – dopiero po: wielu poważnych błędach sędziowskich wielu sędziów w wielu meczach wielu kolejek, po wielu publikacjach w wielu mediach opisujących pracę skostniałej grupki kilkunastu sędziów Ekstraklasy, wyznaczanych na mecze w kółko i często bez względu na jakość ich pracy, wyznaczanych na po dwa mecze w kolejce, wielokrotnie dzień po dniu, po kolejnych odsunięciach, urlopowaniach lub zawieszeniach sędziów z powodów merytorycznych i zupełnie niemerytorycznych – władze Kolegium Sędziów PZPN stwierdziły, że to jest odpowiedni czas, żeby wprowadzić do Ekstraklasy nowego arbitra. Jednego. Gwoli ścisłości: jednego nowego sędziego głównego. Wybór padł na 34-letniego Piotra Rzucidło z Warszawy.

Z kibicowskiego punktu widzenia pojedynki Lechii Gdańsk ze Śląskiej Wrocław to mecze przyjaźni, ale nie według kryteriów sędziowskich. Sytuacja obu klubów jest taka, że dla piłkarzy to absolutnie nie jest czas na okazywanie przyjaźni czy choćby pobłażliwości dla słabości rywali. Oba kluby zamykają tabelę, bronią się przed degradacją, więc dla arbitra to był potencjalnie mecz podwyższonego ryzyka. Tym bardziej dla debiutanta.

Najgorsza decyzja sędziego debiutanta: stroje drużyn

Tymczasem okazało się, że arbiter Piotr Rzucidło, który w w I lidze sędziuje od nieco ponad dwóch lat, poradził sobie w tym meczu bez najmniejszych trudności w ocenie i rozstrzyganiu różnych starć, kontaktów piłki z ręką czy wagi poszczególnych fauli. Mówiąc wprost: ogarnął ten mecz na dużym luzie, niczym Armand Duplantis kolejne rekordy świata w skoku o tyczce.

Najgorszy błąd sędzia popełnił jeszcze przed meczem, zgadzając się, żeby obie drużyny wystąpiły w bardzo jasnych strojach. Lechia zagrała w białych koszulkach w zielone poziome pasy z przodu i jednym pasem z tyłu, białych spodenkach i białych getrach. Śląsk – w jednolitych strojach jasnoseledynowych, choć zdecydowanie lepsze byłyby całe zielone, nawet gdyby odcień zieleni był podobny do pasów na koszulkach Lechii.

Dla widzów z dobrym wzrokiem i dla widzów siedzących na stadionie to zapewne nie był wielki problem, ale dla ludzi z niektórymi wadami wzroku lub oglądających mecz na niektórych telewizorach, monitorach, tabletach czy innych różnej jakości ekranach stroje w tak zbliżonych kolorach i tonacjach mogą stwarzać duży problem lub co najmniej powodować dyskomfort podczas oglądania meczu.

Sędziowie i inne osoby mające wpływ na wybór kolorów strojów drużyn powinny pamiętać, że znacznie lepiej ogląda się mecze, gdy piłkarze występują w strojach ze sobą kontrastujących, na przykład: jednej drużyny w jasnych, drugiej w ciemnych.

Czytaj też:

Piłkarze Lechii (fot. Getty)

Lechia Gdańsk znów nie płaci na czas. Powodem... choroba księgowej

Udany i optymistyczny debiut sędziego w Ekstraklasie

Pod względem ściśle merytorycznym, już podczas gry, sędzia spisał się bez zarzutu.

W 5. minucie Iwan Żelizko z Lechii wybił piłkę stopą w kierunku linii bramkowej, a bramkarz Bohdan Sarnawski wybiegł z bramki i złapał piłkę w ręce, żeby uniknąć rzutu rożnego. Dla sędziów sytuacja była jasna, dla piłkarzy też powinna, ale sędzia na wszelki wypadek – chyba przede wszystkim z myślą o kibicach – wykonał jasny gest rękami oznaczający, że do żadnego przewinienia w tej sytuacji nie doszło. Miał rację, bo to nie było podanie stopą do bramkarza, lecz tylko wybicie piłki w celu przerwania akcji.

W 34. minucie słusznie nie odgwizdał przypadkowego kontaktu piłki z ręką podpierającą. Chwilę później Anton Carenko ustawił piłkę poza polem rożnym, jakby chciał sobie ułatwić wykonanie rzutu rożnego. Po interwencji sędziego, choć chyba akurat interwencji w innej sprawie, piłkarz Lechii na wszelki wypadek ustawił piłkę prawidłowo.

Minutę później Rzucidło słusznie ukarał Carenkę żółtą kartką za podstawienie nogi Piotrowi Samcowi-Talarowi i przerwanie jego akcji.

W 39. minucie piłkarze Ślaska domagali się żółtej kartki dla Bohdana Wjunnyka za faul na Aleksandrze Paluszku, ale sędzia jasno i zdecydowanie dał im do zrozumienia, że o żadnej kartce w tej sytuacji nie może być mowy. Miał rację.

Bardzo wątpliwa była natomiast decyzja o podyktowaniu rzutu wolnego dla Lechii za rzekomy faul Mateusza Żukowskiego na Miłoszu Kałahurze. Na podstawie obrazu telewizyjnego, bez odpowiedniej powtórki, nie można stwierdzić, czy sędzia popełnił błąd.

Ewidentnie słusznie pokazał za to żółtą kartkę w 47. minucie dla Tudora Baluty za brzydki faul na Antonie Carenko. Rumun podstawił nogę i nadepnął na stopę rywala.

Bardzo dobra była współpraca sędziego Piotra Rzucidło z sędzią asystentem Tomaszem Listkiewiczem w 52. minucie, gdy Dominik Piła ciałem spychał Sylvestera Jaspera, ale… nie popchnął go w sposób, który należałoby uznać za faul. To była gra ciałem, więc pretensje Jaspera były niesłuszne.

Ewidentnie słuszne były też żółte kartki pokazane:

– w 55. minucie dla Petera Pokorny’ego za podstawienie nogi i przerwanie akcji korzystnej Antona Carenko,

– w 71. minucie dla Dominika Piły za złapanie Aleksandra Paluszka i przerwanie jego akcji korzystnej,

– w 79. minucie dla Tommasso Guercio za podstawienie nogi Kacprowi Sezonience i przerwanie jego akcji korzystnej oraz

– w 90. minucie dla Rifeta Kapicia za podstawienie nogi Arnauowi Ortizowi i przerwanie akcji korzystnej.

Sędzia dobry, awans zasłużony, tyle że kolejny z Warszawy

Dobrze, że sędzia Piotr Rzucidło zadebiutował w Ekstraklasie, bo mógł udowodnić, że tutaj jest jego miejsce i że tutaj jest potrzebny. Wiosną powinien być wyznaczany częściej na mecze w tych rozgrywkach.

Natomiast szkoda, że zadebiutował tylko sędzia z Warszawy. Tymczasem na szansę pracy w Ekstraklasie czeka wielu arbitrów z całej Polski. Nie tylko z Warszawy, nie tylko z Mazowsza, ale również między innymi z Poznania lub Wielkopolski, z Rzeszowa lub Podkarpacia, Kielc lub Świętokrzyskiego, również młodsi z Katowic lub ze Śląska i wielu z innych części Polski, z których jest może dalej do siedziby PZPN, ale bliżej do wielu stadionów w Ekstraklasie.  

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także