| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Dawid Szulczek przejął Ruch pod koniec sierpnia po tym, jak zespół zaliczył rozczarowujący początek sezonu. Nowy trener szybko odmienił oblicze Niebieskich i sprawił, że ci zakończyli rok na czwartej pozycji w Betclic 1 Lidze. – Wiosną będziemy chcieli znaleźć się na pozycji dającej bezpośrednią promocję, a jeśli to się nie uda, spróbujemy awansować przez baraże – wyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL szkoleniowiec chorzowskiego zespołu.
👉 Zobacz aktualną tabelę Betclic 1 Ligi
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL – Jak ocenia pan dotychczasową pracę, którą udało się wykonać w Ruchu?
Dawid Szulczek: – Cieszę się, że udało się przerwać niekorzystną serię i Ruch zaczął regularnie punktować. Zastopowaliśmy trend remisów i zamieniliśmy wyrównane mecze na zwycięstwa. Uważam, że pod względem zdobyczy punktowej wygląda to korzystnie, ale wciąż jest trochę do poprawy. Będziemy nad tym pracować podczas zimowej przerwy.
– Gdzie widział pan największy problem zespołu, gdy obejmował go pan pod koniec sierpnia?
– Kluby zazwyczaj mają problem z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości po spadku i nie inaczej było w przypadku Ruchu. Spośród tegorocznych spadkowiczów najszybciej poradził sobie z tym ŁKS. W Ruchu kluczowe były kwestie mentalne, chciałem przywrócić drużynie radość z gry. Założeniem było to, by zespół grał ofensywnie i stwarzał jak najwięcej sytuacji. W znacznym stopniu udało się to zrobić.
– Długo zastanawiał się pan nad przyjęciem propozycji z Ruchu?
– Gdy pojawiła się oferta, to poprosiłem o czas do namysłu. Uznałem, że to coś, czego potrzebuję po spadku z Ekstraklasy z Wartą. Ruch to zespół, który w pierwszej lidze częściej wygrywa niż przegrywa. Mój poprzedni zespół musiał natomiast skupić się na walce o utrzymanie w Ekstraklasie. Do tego dochodzi m.in. większe zaplecze kibicowskie. Praca w Ruchu ma inną specyfikę niż to, co z czym mierzyłem się w Warcie.
– Skoro wspomnieliśmy już Wartę. Jak patrzy pan dziś na wasz spadek z Ekstraklasy w ubiegłym sezonie? Zabrakło niewiele, by pozostać w elicie…
– Gdy podpisywałem kontrakt, wiedziałem, że jest ryzyko, że spadniemy. Gdy spojrzymy na możliwości finansowe, Warta była na końcu stawki. Wiedzieliśmy, że w oparciu o pewien pomysł możemy być konkurencyjni i rywalizować na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, ale w moim trzecim sezonie w klubie to nie wystarczyło. Wpłynęły na to różne kwestie. Życie toczy się jednak dalej. Cieszę się z tego, gdzie jestem dziś i skupiam na czekających mnie wyzwaniach.
– Nie obawiał się pan, że spadek będzie poważną rysą na CV i na kolejne oferty będzie trzeba zaczekać?
– Nie, gdy żegnałem się z Wartą miałem świadomość, że inne kluby są zainteresowane nawiązaniem współpracy. Chciałem skupić się jednak na pracy w Warcie i z nikim nie podpisałem umowy. Walka o utrzymanie i okoliczności, w których spadliśmy z Ekstraklasy, były jednak dość męczące i potrzebowałem odpoczynku. Gdy liga wznowiła rozgrywki, zacząłem analizować, czego potrzebuję jako trener i chciałem wrócić do pracy, ale już w innej specyfice niż w poprzednim klubie. Dlatego cieszę się, że podjąłem się zadania, którym jest praca w Ruchu.
– W jakim aspekcie drużyna zrobiła największy progres przez ostatnie miesiące?
– W intensywności biegania. Bardzo poprawiliśmy też grę pod polem karnym rywali, co ma odzwierciedlenie w liczbie strzelonych goli. Trzeci element, w którym zrobiliśmy progres, to działania obronne związane z ograniczeniem dostępu do światła naszej bramki. Ograniczyliśmy przeciwnikom możliwość stwarzania sytuacji, co przełożyło się na liczbę straconych goli, których nie było dużo.
– Co jeszcze trzeba poprawić w grze?
– Wciąż możemy wyglądać lepiej pod względem organizacji gry. Stać nas na to, by jeszcze mocniej dominować rywali i lepiej rozgrywać piłkę na połowie przeciwników. Kolejna kwestia, to działania związane z przerywaniem kontrataków, które musimy doskonalić. Jestem jednak zdania, że wiele elementów już teraz udało się wznieść na wyższy poziom.
– W ostatnim spotkaniu roku pokonaliście na wyjeździe Znicza Pruszków 3:2. Pana piłkarze pokazali charakter, bo dwukrotnie odrabiali straty.
– To spotkanie miało swoją specyfikę. Traciliśmy bramki w kuriozalnych okolicznościach, wpływ na grę miał fakt, że murawa początkowo była sucha. Gdy z czasem stawała się zroszona, grało nam się coraz lepiej, przez co coraz bardziej się nakręcaliśmy. Bardzo cieszy fakt, że potrafiliśmy dwukrotnie odwrócić losy spotkania i zakończyć rok zwycięstwem.
– Jak ocenia pan poziom pierwszej ligi?
– To rozgrywki, które cały czas robią ogromny progres w kwestii opakowania medialnego i rozwoju marketingowego. To istotne, bo przekłada się na zainteresowanie sponsorów i kibiców. Dzięki temu mamy więcej mocnych klubów w Polsce. Uważam, że górna połowa pierwszoligowych drużyn zarówno pod względem organizacyjnym jak i sposobu gry jest na poziomie kilku drużyn z Ekstraklasy. Świadczą o tym wyniki Motoru Lublin i GKS-u Katowice po awansie do elity. To już nie są czasy, w których wszyscy beniaminkowie żegnają się z Ekstraklasą w pierwszym sezonie po awansie.
– Przychodził pan do klubu w końcówce letniego okna transferowego, dlatego nie miał pan wielkiego wpływu na kształt kadry. Zimą możemy oczekiwać dużych zmian personalnych?
– Nie, roszad powinno być niewiele. Na pewno chcemy wzmocnić linię obrony, bo w tej formacji mamy niewielkie pole manewru. W innych przypadkach będą to raczej działania "jeden do jednego". Jeśli ktoś odejdzie, wtedy pozyskamy kogoś w jego miejsce.
– Dużym plusem pierwszej części sezonu w wykonaniu Ruchu są też występy w Pucharze Polski. Po meczu z Unią Skierniewice powiedział pan, że chcecie pójść śladami Wisły Kraków i również awansować do finału jako pierwszoligowiec. Występ na PGE Narodowym to jeden z priorytetów na wiosnę?
– Taki jest nasz cel. Trzeba wygrać z Koroną Kielce, a potem zmierzyć się z kolejnym przeciwnikiem. Dwa zwycięstwa dadzą nam awans do finału. Do rozgrywek zawsze przystępuje się po to, by je wygrać i nie inaczej jest w naszym przypadku. Chcemy zagrać w finale na PGE Narodowym.
– Jest bardzo realne, że po przejściu Korony także w półfinale zagracie u siebie, bo jesteście pierwszoligowcem. Jak duże ma to znaczenie?
– Wyniki pokazują, że przed własną publicznością prezentujemy się dobrze. Lubimy grać na Stadionie Śląskim, a nasza skuteczność w domowych meczach może mieć znaczenie także w kontekście spotkań w Pucharze Polski.
– Obecnie do zajmującej drugie miejsce Arki Gdynia tracicie sześć punktów. Wiosną waszym celem będzie bezpośredni awans?
– Tak, będziemy chcieli znaleźć się na pozycji dającej bezpośrednią promocję, a jeśli to się nie uda, spróbujemy awansować przez baraże. Zawsze jestem ambitny i mierzę wysoko. Dla Warty ambitnym celem było utrzymanie w Ekstraklasie, a dla Ruchu jest nim obecnie bezpośredni awans. Wierzę, że możemy go osiągnąć, a ja wrócę na najwyższy szczebel rozgrywkowy z tym zespołem.
Następne