| Piłka nożna / Liga Konferencji
Jagiellonia Białystok jest blisko zapewnienia sobie gry w 1/8 finału Ligi Konferencji, ale zanim to się wydarzy, czeka ją trudne wyjazdowe starcie z Mladą Boleslav. Dobrej myśli jest były piłkarz mistrza Polski, Martin Pospisil. – Zawsze wierzyłem w warsztat trenera Siemieńca. To nie jest taka prosta rzecz prezentować dobry styl i przy tym zdobywać punkty – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL
Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – Od 14 września Jagiellonia nie zaznała jeszcze porażki. Jesteś zaskoczony tym stanem rzeczy?
Martin Pospisil, były piłkarz Jagiellonii Białystok: – To nie jest dla mnie niespodzianka. Zawsze wierzyłem w warsztat trenera Siemieńca. Jestem bardziej zaskoczony, że potrafią przy tym ładnie grać w piłkę. To nie jest taka prosta rzecz prezentować dobry styl i zdobywać punkty. Najlepszy przykład – Śląsk Wrocław, który w poprzednich rozgrywkach świetnie punktował, ale ich gra nie wyglądała już tak dobrze, co potwierdziło się w tym sezonie. Jagiellonia zaś cały czas gra na dobrym poziomie i do tego zdobywa punkty. Wyglądają tak, jakby gra w piłkę sprawiała im przyjemność.
– Co i kto najbardziej podoba się tobie w Jagiellonii?
– Najbardziej podoba mi się to, jak grają. Grają od tyłu, szybko, po ziemi. Gdy ja byłem w Jagiellonii, to piłka najczęściej latała mi nad głową (śmiech). Zawsze chciałem grać w takiej drużynie, jak obecna Jagiellonia, która konstruuje akcje po ziemi. Bramkarz, czy stoperzy gdy rozgrywają piłkę, nie panikują, dysponują spokojem. I między innymi później dlatego zdobywają punkty.
– A w Europie czarują indywidualności: Jesus Imaz, który w Jagiellonii pokazuje swoją wielkość od lat i Afimico Pululu, który jest najlepszym strzelcem Ligi Konferencji.
– Dyrektor sportowy Łukasz Masłowski wykonuje fantastyczną pracę. Ściągnął zawodników, którzy od razu robią różnicę. To nie jest wcale takie łatwe wyszukać tak kluczowych piłkarzy, jak Adrian Dieguez, czy Afimico Pululu. Długo szukali wymarzonego napastnika i w końcu go znaleźli. Pululu bardzo dobrze sobie radzi tyłem do bramki, a do tego regularnie strzela gole. Ma wszystko, co może mieć napastnik.
– Miałeś okazję współpracować z Adrianem Siemieńcem, gdy był w sztabie Ireneusza Mamrota. Czy już wtedy zapowiadał się na świetnego trenera?
– Tak, dlatego nie jestem zaskoczony wynikami Jagiellonii. Choć był wtedy bardzo młody, to już wtedy było widać, że ma bardzo dobry pomysł na grę i że w przyszłości może stać się dobrym trenerem. Zawsze ciekawie rozmawiało się z nim o piłce. Może jedynie nie przewidziałem, że tak szybko zostanie pierwszym szkoleniowcem i że w szybkim tempie zacznie osiągać takie sukcesy. Rzadko się zdarza, żeby trener w pierwszym pełnym sezonie od razu zdobył mistrzostwo kraju. Chyba jest pierwszym takim szkoleniowcem w historii Ekstraklasy.
– I co ciekawe, to trener, który jest młodszy od ciebie o rok. To taka ciekawostka, ale jak widać, nie liczy się wiek, a umiejętności.
– Faktycznie ciekawostka (śmiech). Już gdy był asystentem, było widać, że ma duże umiejętności. Jego analizy wideo zawsze były fachowe. Zawsze jak najbardziej starał się pomóc piłkarzom. Wiedziałem, że w przyszłości będzie bardzo dobrym trenerem, ale nie wiedziałem, że to stanie się aż tak szybko.
– Przez sześć lat broniłeś barw Jagiellonii. Jesteś czwarty w kwalifikacji występów zawodników Jagi w Ekstraklasie. Jak wspominasz ten czas w Białymstoku?
– Będę wspominał ten okres do końca życia. To był mój najlepszy etap w karierze. Może zostałbym tam dłużej, gdyby nie to, że musiałem wrócić do Czech z powodów rodzinnych. Białystok był naszym drugim domem. Z moją rodziną czuliśmy się tam świetnie i było nam ciężko odejść, ale zdecydowaliśmy, że trzeba wracać do Czech. Moja córka zaczęła chodzić do szkoły. My przez prawie dziesięć lat byliśmy poza naszym domem i był to najlepszy moment na taki krok. Zresztą w Jagiellonii wtedy nie było tak dobrze, jak jest teraz. Nie czułem wsparcia od trenera Macieja Stolarczyka. Podjąłem wówczas decyzję, żeby opuścić Jagiellonię i wrócić do Czech.
– Miałeś poczucie niedosytu w przygodzie z Jagiellonią? Zdobyłeś wicemistrzostwo Polski, grałeś w eliminacjach europejskich pucharów, ale zabrakło tego, czego dokonali piłkarze Adriana Siemieńca kilka miesięcy temu, czyli mistrzostwa kraju.
– Musi być niedosyt. Odszedłem po sześciu latach i w następnym sezonie zdobyli mistrzostwo (śmiech). Być może gdybym tam wytrzymał rok dłużej, to dostąpiłbym tego historycznego momentu, ale taka jest piłka i nie wszystko da się zaplanować. Na pewno gdy oglądałem mecze Jagiellonii i widziałem, jak świętuje mistrzostwo, to chciałem też być częścią tego, ale czasu nie można zawrócić.
– Czego wtedy zabrakło w czasach, kiedy grałeś dla Jagiellonii żeby być w miejscu, w którym jest teraz?
– Nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu. Ciągle zmieniali się trenerzy, zawodnicy. Każda zmiana szkoleniowca powodowała zmianę sposobu gry. Przez pierwsze dwa-trzy lata wszystko funkcjonowało prawidłowo, ale później nie było już tak dobrze. Gdy odchodziłem z Jagiellonii, to nie miałem radości z piłki. Wychodziliśmy na mecz i nie byliśmy przekonani, że go wygramy. Myślę, że teraz jest zupełnie odwrotnie. Bardzo dobrym ruchem było przyjście dyrektora Masłowskiego, który sprowadził kilku piłkarzy, którzy okazali się cennymi wzmocnieniami, dzięki czemu Jagiellonia sięgnęła po mistrzostwo.
– Rok temu wróciłeś do Sigmy Ołomuniec, ale obecnie jesteś piłkarzem drugoligowych rezerw tego klubu. Rozważałeś powrót do Polski? W Ekstraklasie byłeś uznanym zawodnikiem na swojej pozycji.
– Obecnie w klubie chcą stawiać na młodszych piłkarzy. Dostałem zielone światło na opuszczenie Sigmy, ale uznałem, że przez kilka miesięcy pomogę jeszcze rezerwom. Zimą będę decydował, co dalej i na pewno będę myślał nad powrotem do Polski. Świetnie się tu czułem, dobrze mi się grało, a do tego swoje nazwisko zdążyłem tu wyrobić. Gdyby pojawiła się oferta od polskiego klubu, który ma ambicje, to na pewno rozważyłbym taką opcję.
– Jakim zespołem jest Mlada Boleslav, z którym Jagiellonia zmierzy się w Lidze Konferencji?
– To jeden z lepszych zespołów w lidze czeskiej. Mają na papierze dobrą drużynę i zawodników. Zawsze grają na miarę swoich możliwości. Celują co roku w Top 6. Dopiero teraz odpalili z formą, bo nie przegrali ostatnich jedenastu spotkań w lidze. Trochę są nieprzewidywalni.
– Jakie są mocne i słabe strony Mlady Boleslav?
– Najmocniejszym punktem jest atak. Vasil Kusej i Tomas Ladra robią największą różnicę w ofensywie. Do tego mocną stroną Mlady Boleslav są stałe fragmenty gry, na które Jagiellonia musi uważać. Najsłabszym punktem jest defensywa. Jeśli Jagiellonia będzie tak grać, jak do tej pory, to na pewno w Czechach stworzy wiele sytuacji bramkowych.
– To może być równie szalony i wesoły futbol jak w Celje?
– Nie sądzę. Myślę, że Mlada Boleslav będzie bardziej nastawiona na kontrataki. Cofną się na własną połowę i będą próbowali wyprowadzić szybki atak po odbiorze piłki.
– Wciąż błyszczy 43-letni Marek Matejovsky, który ostatnio zdobył hat-tricka w czeskiej ekstraklasie.
– Znam go od wielu lat. To bardzo dobry zawodnik. Za dużo bramek nie strzela, choć teraz zdobył aż trzy w jednym meczu. Nie tego od niego wymagają w trakcie spotkania. Bardzo dobrze sobie radzi, gdy ma piłkę przy nodze. Wykonuje dużo kluczowych, prostopadłych podań. W tym wieku jest jednym z najlepszych w tym aspekcie w lidze. Jagiellonia będzie musiała na niego uważać. Gdy ma trochę czasu, to jest w stanie wyprowadzić kluczowe podanie.
– Jagiellonia jest faworytem w starciu z Mladą Boleslav?
– Gdybyś zapytał mnie o to trzy tygodnie temu, to na pewno odpowiedziałbym, że tak. Teraz Mlada Boleslav złapała dobrą dyspozycję. Nie powiem, że jest 50/50, Jagiellonia wciąż jest faworytem, ale nie stuprocentowym.
5 - 4
NK Celje
1 - 0
Lugano
2 - 0
Vikingur Reykjavik
0 - 2
NK Celje
0 - 0
Borac Banja Luka
19:00
NK Celje/Fiorentina
19:00
Djurgaarden/Rapid Wien
19:00
Real Betis/Jagiellonia Bialystok
19:00
Chelsea/Legia Warszawa
19:00
Zwycięzca SF 2