| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Dokładnie rok temu o tej porze Śląsk Wrocław był liderem tabeli PKO BP Ekstraklasy. Dziś jest znów na szczycie, ale tylko wtedy, gdy odwrócimy tabelę. Z dorobkiem zaledwie dziesięciu punktów wicemistrz Polski zamyka ligową stawkę. – Nie godzę się z sytuacją, jaka jest. Myślę, że moje zdanie podziela większość zawodników. Dopóki ja tutaj będę, to nie zaakceptuję takiej sytuacji i zrobię wszystko, żeby Śląsk był w takim miejscu, na które zasługuje – powiedział po meczu Serafin Szota, który zaapelował także do kibiców.
Takiej degrengolady w stolicy Dolnego Śląska nikt się nie spodziewał. Wicemistrzowie Polski wygrali w obecnym sezonie w PKO BP Ekstraklasie tylko jeden mecz. Zanotowali dziesięć porażek, a w sobotę ulegli Radomiakowi Radom 1:2. Do bezpiecznej strefy tracą już osiem "oczek". W 2025 roku przystąpią do rozgrywek z nowym trenerem, którego czeka nie lada wyzwanie.
– Nie chcę mówić, że dziś zabrakło koncentracji. Na pewno popełniliśmy błąd w wyprowadzeniu przy drugiej bramce. Jesteśmy w takim momencie, że praktycznie każdy nasz błąd odbija się straconym golem. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak trudna jest nasza sytuacja. Musimy bardzo dużo zrobić, żeby Śląsk był w miejscu, na które zasłużył. Uważam, że ta przerwa nam się przyda. Czas wolny chcemy jak najlepiej wykorzystać. Z tyłu głowy wiem, co przed nami, ale to dobry moment na zresetowanie głów przed startem kolejnej rundy – powiedział po meczu obrońca Śląska, Serafin Szota.
– Nie zastanawiałem się nad swoją przyszłością. Niezależnie, czy usiadłbym na ławce, czy znalazłbym się poza kadrą, zrobiłbym wszystko żeby Śląsk wygrał. Nie godzę się z sytuacją jaka jest. Myślę, że moje zdanie podziela większość zawodników. Dopóki ja tutaj będę, to nie zaakceptuję takiej sytuacji i zrobię wszystko, żeby Śląsk był w takim miejscu, na które zasługuje – dodał.
TVPSPORT.PL zapytało Szotę, czy odczuwa, że w Śląsku brakuje liderów. – W takiej sytuacji trudno jest wyłonić lidera. Każdy zawodnik musi wziąć odpowiedzialność za siebie. Sam w sobie muszę być liderem w tak trudnych sytuacjach. Fajnie jest wyjść przy piątym zwycięstwie z rzędu i grać w piłkę, a gorzej jest wyjść, kiedy przegrywasz piąty mecz z rzędu i odpowiedzialność spoczywa na tobie. Jestem tego zdania, że każdy w czasie świątecznym powinien spojrzeć sobie głęboko w lustro, sam wewnętrznie ze sobą porozmawiać i przyjechać z nową energią. Niech każdy będzie świadomy, ile nas czeka pracy na wiosnę – wyznał 25-latek.
Szota odniósł się także do naszego pytania, w którym zapytaliśmy go o zachowanie kibiców Śląska. Po meczu nie zostawili suchej nitki na swoich piłkarzach. Ironicznie skandowali, atakowali zarząd i prezydenta miasta, a pod koniec wygwizdali zawodników.
– To jest ciężki temat. Jest dużo rzeczy z którymi się nie zgodzę np. to, że nie dajemy z siebie wszystkiego i że się nie staramy – powiedział. – Nie widziałem w szatni zawodnika, który nie chce, który wychodzi na murawę i nie chce wygrać, Każdy musi wymagać jeszcze więcej o siebie. Kibice czasami reagują emocjonalnie. Ja też to rozumiem i nie mam o to pretensji, bo też czasami sam reaguję emocjonalnie. Wiem, że kibice będą mieli do nas pretensje, ale niezależnie, czy w nowej rundzie będzie na naszych meczach 3000-4000 kibiców, to będziemy potrzebować ich wsparcia. Może przyjść nawet sto osób, ale niech przyjdą tacy kibice, którzy w nas wierzą. My tej wiary potrzebujemy.