| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Błąd sędziów w meczu Śląska Wrocław z Radomiakiem Radom to fatalne zakończenie fatalnego roku w wykonaniu polskich arbitrów. Na dodatek tym razem poważny błąd obciąża w równym stopniu zarówno sędziego głównego, jak i arbitra VAR. Ten błąd martwi szczególne mocno, bo świadczy o tym, że żaden z sędziów nie zauważył, że gdyby zawodnik Radomiaka nie został sfaulowany, byłby w wyraźnej sytuacji "sam na sam" z bramkarzem Śląska...
W 15. minucie ostatniego w tym roku meczu Ekstraklasy, przy wyniku 0:0, kluczowa faza fatalnej w wykonaniu sędziów akcji zaczęła się od błędu Petra Pokornego. Gdy piłka przekroczyła linię środkową boiska i odbiła się kozłem, zawodnik Śląska prawdopodobnie chciał ją podać do innego obrońcy lub do bramkarza, ale zrobił to w taki sposób, że zagrał… do nikogo. Piłka zaczęła odbijać się w kierunku pustej strefy boiska.
Kiks Pokornego postanowił wykorzystać biegnący kilka metrów za nim Rafał Wolski. Szybko zbliżył się do rywala. Pokorny zdołał pierwszy dobiec do piłki, ale wtedy popełnił kolejny błąd. Pozwolił Wolskiemu kopnąć piłkę i dał mu możliwość, aby ten go wyprzedził.
Gdy Wolski już go mijał i za chwilę mógłby oddać strzał do bramki lub ewentualnie w sytuacji "sam na sam" z bramkarzem kiwnąć go, minąć lub przelobować, Pokorny na krótką chwilę złapał lub objął Wolskiego w sposób krępujący ruchy w czasie biegu i być może delikatnie rywala trącił. Wolski przewrócił się naturalnie, w tempo, choć być może dodał w tej sytuacji trochę albo sporo od siebie.
Gdyby sędzia Łukasz Kuźma uznał, że w tym momencie nie było żadnego faulu, to byłby dużo mniejszy problem niż to, co arbiter zrobił po chwili. Otóż sędzia gwizdnął faul i pokazał Pokornemu żółtą kartkę, a protestującym zawodnikom Radomiaka starał się wytłumaczyć, że – tak to przynajmniej wyglądało w transmisji telewizyjnej – Wolski nie biegł w kierunku bramki Śląska, lecz w kierunku mniej więcej chorągiewki rożnej lub przecięcia linii bramkowej z linią pola karnego.
Otóż nie tak należy tę sytuację interpretować. Gdyby napastnik biegł z piłką w kierunku wyraźnie innym niż bramka, na przykład w kierunku chorągiewki rożnej czy przecięcia linii bocznej pola karnego z linią bramkową i nie miałby możliwości, żeby szybko zmienić kierunek biegu z piłką na atak w stronę bramki, wówczas kara indywidualna w postaci żółtej kartki byłaby decyzją słuszną.
Problem sędziów polega jednak na tym, że Wolski tylko chwilowo biegł za piłką w kierunku innym niż bramka Śląska, a wynikało to ze sposobu, w jaki przejął piłkę od Pokornego. Dla sędziów – na boisku i w wozie VAR – powinno być oczywiste, że w gruncie rzeczy to jest klasyczne DOGSO, czyli pozbawienie rywala oczywistej możliwości zdobycia gola. Pokornemu należała się więc czerwona kartka. Ewidentnie, bezspornie, bez żadnego słusznego argumentu na obronę. Bo sfaulował rywala, który w danym momencie już wygrał pojedynek o piłkę, miał przed sobą wolną przestrzeń i z chwilę mógłby oddać strzał.
Niestety również sędzia VAR Piotr Lasyk uznał, że gdyby nie faul, to Wolski wcale nie byłby w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem. Sędzia wideo nawet nie wezwał kolegi do monitora… Gdy dwóch sędziów w jednej takiej sytuacji, bardzo prostej do oceny, myli się tak bardzo, można się cieszyć tylko z tego, że sezon właśnie się skończył i arbitrzy mają kilka tygodni na poprawę formy.
Pokorny doczekał się czerwonej kartki dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy, gdy było już 1:2. Zawodnik Śląsk został wtedy ukarany drugą żółta kartką, tyle że do tej sytuacji nie powinno dojść, ponieważ chwilę wcześniej Radosław Cielemęcki z Radomiaka brzydko sfaulował Petra Schwarza, a sędzia to przewinienie przeoczył.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom