| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Emmanuel Olisadebe był jedną z najbarwniejszych postaci polskiej piłki nożnej na przełomie XX i XXI wieku. Dzisiaj, w niedzielę 22 grudnia, były reprezentant Polski obchodzi swoje 46. urodziny. – Był nie do zatrzymania dla przeciwników – wspomina napastnika w rozmowie z TVPSPORT.PL Igor Gołaszewski, który dzielił z nim szatnię w Polonii Warszawa.
Był taki moment w historii piłki nożnej w naszym kraju, kiedy to karty na ligowym podwórku rozdawała Polonia Warszawa. Stołeczny klub w sezonie 1999/2000 sięgnął po mistrzostwo Polski, a jedną z najważniejszych postaci w zespole Czarnych Koszul był Emmanuel Olisadebe.
Środkowy napastnik stanowił także kluczowy element układanki Jerzego Engela w reprezentacji Polski. Po tym, jak w lipcu 2000 roku uzyskał polskie obywatelstwo, regularnie otrzymywał powołania do kadry. Bez jego bramek nie byłoby awansu na MŚ w 2002 roku. Awansu niezwykle wyczekanego, bo po długich 16 latach przerwy.
Olisadebe trafił do Polski w 1997 roku. Na początku był testowany przez Wisłę Kraków, później możliwość jego sprowadzenia sondował Ruch Chorzów, ale działacze Niebieskich nie dogadali się z menedżerem zawodnika. Ostatecznie najbardziej na współpracy z pochodzącym z Nigerii snajperem zależało trenerowi Engelowi, który ściągnął go na Konwiktorską.
W mistrzowskiej kampanii Olisadebe zdobył łącznie dla Dumy Stolicy 12 ligowych bramek. W reprezentacji Polski jego licznik zatrzymał się na 11 trafieniach w 25 występach. Dziś popularny "Emmsi" obchodzi 46. urodziny.
– Zawsze był cichy, spokojny. Mało mówił, ale dużo dawał na boisku. Nie można powiedzieć, że był złym kolegą, bo przebywał z nami i bawił się. Co prawda miał słabszą głowę, ale... dobrze go wspominamy, bo dał nam bardzo dużo. Był bardzo przydatny i nie do zatrzymania dla przeciwników – opowiada o wspólnej grze z Olisadebe Igor Gołaszewski w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Gołaszewski to prawdziwa ikona warszawskiego klubu. Jego barw bronił w latach 1997-2006, dla Czarnych Koszul rozegrał ponad 200 meczów. Z Olisadebe dzielił szatnię przez trzy i pół sezonu. Co jego zdaniem wyróżniało urodzonego w Warri napastnika na tle innych piłkarzy?
– Przede wszystkim szybkość i w tej szybkości drybling. Piłka mu w tym nie przeszkadzała. Na pierwszych metrach uciekał obrońcom i nie dawał się dogonić. Strzelał dużo bramek. Mi osobiście bardzo dobrze grało się z nim w linii ataku. Zawsze mu mówiłem: "ty stój, ja będę biegał, a ty czekaj tylko na to, żeby uciec i strzelić bramkę". Żeby się nie męczył – zdradził Gołaszewski.
Grze Olisadebe w naszym kraju towarzyszyły liczne plotki i spekulacje dotyczące jego wieku. Nie wszyscy wierzyli, że reprezentant Polski ma tyle lat, ile wskazuje jego paszport. Czy do szatni Polonii dochodziły w ogóle z zewnątrz takie informacje?
– My nie braliśmy tego pod uwagę. Ja nawet przyznam, że gdzieś mi to na tyle umknęło, że nawet o tym nie myślałem. Teraz o tym wspomniałeś, a ja tego nie pamiętam. Traktowaliśmy go jak kolegę i nie zastanawialiśmy się, ile faktycznie ma lat. Do niczego nam to nie było potrzebne. I tak nie byliśmy w stanie tego zweryfikować, nawet jeżeli byśmy chcieli. Nie było w drużynie rozmyślania na ten temat – powiedział były kapitan Dumy Stolicy.
Najzabawniejsza sytuacja z udziałem Olisadebe? Tutaj odpowiedź mogła być tylko jedna. – Po jednym wygranym spotkaniu chcieliśmy "skonsumować" triumf. Wracaliśmy busem z meczu i wiadomo – zawsze było tam piwko, piwko... Z tyłu była toaleta i Emmanuel... zasnął na ubikacji. Miał bardzo słabą głowę – śmieje się Gołaszewski.
"Emmsi" zrobił dla reprezentacji Polski wiele. Nadal znaleźli się jednak w kraju pseudokibice, którzy z trybun obrażali go na tle rasistowskim. Do smutnej historii polskiego futbolu przeszedł mecz w Lubinie, gdzie podczas meczu Zagłębia z Polonią Olisadebe był obrzucany przez "fanów" Miedziowych bananami.
– To przede wszystkim było niedopuszczalne. Trudno powiedzieć, co działo się u niego wewnątrz. My klepaliśmy go po plecach i tłumaczyliśmy, że nie wszyscy tak się zachowują. Zawsze gdzieś znajdzie się jakaś grupa czy osoba, która coś takiego zrobi. Szczególnie w tamtych czasach było to bardzo przykre. Teraz mamy różnego rodzaju przepisy i regulacje, dzięki którym takie zachowania są karane. Kiedyś tego nie było. Dla nas, jako drużyny, to było nie do przyjęcia, nie do zaakceptowania. Stanęliśmy murem za "Emmsim" i wspieraliśmy go, jak tylko mogliśmy. Na ile to pomogło? To tylko on sam może powiedzieć. Trudno było wejść w jego skórę i na 100 procent poczuć, jak on się naprawdę czuł – dodała legenda Polonii.
Olisadebe opuścił Warszawę w styczniu 2001 roku. Przeniósł się wtedy do greckiego Panathinaikosu. Podczas swojej bogatej kariery grał jeszcze w Anglii, na Cyprze oraz w Chinach. Na zawsze zapisał się w historii polskiej piłki nożnej. Pan Napastnik.