Reprezentacja Polski w kończącym się 2024 roku zagrała na mistrzostwach Europy, ale spadła też z dywizji A Ligi Narodów. O poczynaniach biało-czerwonych w minionych dwunastu miesiącach porozmawialiśmy z Markiem Koźmińskim. – W sporcie nic nie rodzi się z przypadku, a w kadrze cały czas trwa chaos, którym nie da się zarządzać – powiedział były kadrowicz i wiceprezes PZPN.
👉 Wstydliwy wyczyn kadry. Tak źle nie było od... 1938 roku!
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jaki dla reprezentacji Polski był 2024 rok?
Marek Koźmiński: – Na pewno był to słaby okres, po którym nasza drużyna narodowa spadła w hierarchii światowej piłki. Mamy słabsze pokolenie zawodników i da się to zauważyć, gdy spojrzymy na wyniki. Potencjał jest jednak większy niż to, co oglądaliśmy w ostatnim roku.
– Biało-czerwoni latem zagrali w mistrzostwach Europy. Sam udział w turnieju można postrzegać jako sukces?
– Oczywiście, że tak. Nie jesteśmy na tyle silni, by nie cieszyć się z tego, że kwalifikujemy się na duże imprezy. Grupa była piekielnie silna, chociaż można było marzyć o wyjściu z grupy z trzeciego miejsca. Występy w Niemczech nie były udane, ale nie mówiłbym też o blamażu.
– Jak ocenia pan dziś pracę, którą z reprezentacją wykonał Michał Probierz?
– Odnoszę wrażenie, że selekcjoner za wszelką cenę chce odkryć coś, czego nie ma. Probierz swoimi powołaniami chce pokazać nam, że dysponujemy wieloma ciekawymi młodymi zawodnikami, których tak naprawdę... nie mamy. Powołania z ostatnich miesięcy sprawiły, że gra w kadrze nie jest już zaszczytem czy wyróżnieniem. Paru piłkarzy dostało szansę występów w narodowych barwach po zaledwie kilku dobrych występach w klubie. Michał uparł się też na grę trzema obrońcami, a według mnie nie mamy do tego wykonawców. Nasi wahadłowi nieźle radzą sobie w grze ofensywnej, ale inaczej wygląda to jeśli chodzi o obronę. Wciąż nie znaleźliśmy też następcy Grzegorza Krychowiaka, a skoro nie mamy jednego następcy, musimy pomyśleć, czy nie trzeba postawić w środku na dwóch pomocników o bardziej defensywnej charakterystyce. To wszystko wpływa na słabą grę w obronie. Schemat, na który postawił selekcjoner, nie sprawdził się, ale słyszymy, że będzie kontynuowany.
– Jak odbierał pan wypowiedzi Michała Probierza i piłkarzy o tym, że mimo porażek zmierzamy w dobrym kierunku?
– To propaganda, ale na pewno nie sukcesu. Selekcjoner chce pokazać kibicom coś, czego nie widać. W sporcie nic nie rodzi się z przypadku, a w kadrze cały czas trwa chaos, którym nie da się zarządzać. Brakuje hierarchii na poszczególnych pozycjach, a to nazywa się stabilizacją. Wielokrotnie przegrywaliśmy mecze boleśnie, popełnialiśmy błędy w ustawieniu, nie było automatyzmów.
– Nie brakuje już głosów kwestionujących to, czy Michał Probierz powinien prowadzić reprezentację w eliminacjach mundialu. Jakie jest pana zdanie?
– Michał pozostanie selekcjonerem, a rozliczenia nadejdą po eliminacjach. Prawda jest taka, że żaden trener nie miał takiego komfortu jak obecny trener, który mógł sprawdzić zespół w wielu meczach przed eliminacjami. Uważam też, że w przyszłym roku... nie za bardzo mamy z kim przegrać. Czekają nas trzy wymagające spotkania. Dwa z Hiszpanią albo Holandią i "delikatny" wyjazd do Finlandii. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie wygrali któregoś z pozostałych starć.
– Uważa pan, że grę kadry da się jeszcze poukładać?
– Absolutnie mamy potencjał na to, by awansować na mundial poprzez baraże, bo o wygranie grupy będzie niezwykle trudno. Mówię jednak o potencjale, który trzeba jeszcze wykorzystać.
– Co zatem należy zrobić?
– Dokonać wreszcie konkretnych wyborów co do obsady poszczególnych pozycji, wrócić do gry czterema obrońcami. Przestać grymasić i korzystać ze wszystkich najlepszych piłkarzy. Mam tutaj na myśli chociażby brak powołań dla Matty'ego Casha. Musimy skończyć też z tym, że reprezentacja to drużyna, do której łatwo się dostać.
– Podczas listopadowego zgrupowania pojawiły się również problemy organizacyjne, jak niezgłoszenie do gry w meczu z Portugalią Karola Świderskiego...
– Oczywiście, to nie powinno się wydarzyć, ale nie jest też tak, że to wpływa na grę zespołu. Takie sytuacje nie wydarzają się regularnie, inaczej mówilibyśmy, gdyby powtarzało się to często. Miejmy nadzieję, że więcej do tego nie dojdzie. Nie łączyłbym tego jednak z porażkami drużyny.
– Piotrowi Zielińskiemu dostało się od kibiców i ekspertów za zdjęcie z Cristiano Ronaldo. Co pan sądzi o zachowaniu wicekapitana reprezentacji?
– Mówimy o innym pokoleniu, które pewne sprawy postrzega inaczej. Myślę, że nikt nie przejąłby się tą sytuacją, gdyby zrobił to 18-letni zawodnik. Mówimy jednak o człowieku, który ma na koncie kilkadziesiąt występów w kadrze, zakładał kapitańską opaskę pod nieobecność Roberta Lewandowskiego i musimy oczekiwać od niego więcej. Zieliński to wybitny piłkarz, ale nie wybitny reprezentant. To też pokazuje, że zespołowi brakuje charakteru. To grzeczni chłopcy, którzy nie potrafią odmienić losów spotkania, gdy przegrywają.
– Brak liderów to coś, na co zwracają uwagę także sami reprezentanci. Czy da się w jakiś sposób wykreować takie postaci?
– Trudno stworzyć kogoś takiego, bo niezbędne są do tego odpowiednie predyspozycje. Są dwa rodzaje liderów. Pierwsi, to tacy, którzy są liderami poprzez robienie różnicy na boisku. Takim kimś był Robert Lewandowski. Inny typ, to piłkarz, który jest liderem dzięki cechom przywódczym, tak jak Kamil Glik. Dziś takich osób brakuje. Wydaje mi się, że kimś takim jest Łukasz Skorupski, ale mówimy o bramkarzu, który w trakcie spotkania ma ograniczone możliwości komunikowania się z całym zespołem, bo nie biega po całym boisku. Trzeba wierzyć w to, że w najbliższym czasie pojawią się nowi liderzy.
– Od Euro 2016 roku uczestniczymy we wszystkich wielkich imprezach. Obawia się pan, że to może się zmienić?
– Mówi się, że idą chude lata, ale one już się pojawiły. Nie będzie nam łatwo pojechać na mistrzostwa świata, ale jest to jak najbardziej do zrobienia. Najlepszym momentem reprezentacji była gra w mistrzostwach Europy we Francji, potem wyglądało to gorzej. Odchodzi generacja Lewandowskiego, Glika, Krychowiaka czy Kamila Grosickiego, a następców nie ma. Gdy spojrzymy na potencjał, to jest dużo gorzej. W turniejach uczestniczy jednak tak wiele drużyn, że nasz awans pozostaje obowiązkiem.
– Zakwalifikujemy się na mistrzostwa świata?
– Obecnie trudno o optymizm, ale wierzę w to, że polecimy do USA. Najpierw trzeba skupić się na zajęciu drugiego miejsca w grupie. Wiele będzie zależało też od tego, na kogo trafimy w losowaniu par barażowych. Jesteśmy teraz w takiej sytuacji, że musimy zwracać uwagę na to, kto znajduje się po drugiej stronie boiska.
Następne