| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet
Polskie piłkarki po raz pierwszy w historii zagrają w wielkim turnieju. Na początku grudnia pokonały Austrię w finale baraży i awansowały na Euro 2025. – Warto było cierpieć dla tej jednej nocy w Wiedniu – mówi Ewelina Kamczyk, będąca jednym z kluczowych ogniw w składzie reprezentacji.
👉 To grupa śmierci. Na Euro zagramy z potęgami
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL – Mecz w Wiedniu pewnie na długo zapadnie w twojej pamięci?
Ewelina Kamczyk, reprezentantka Polski – Spełniłam największe marzenie. Wywalczyłam z seniorską kadrą awans na wielki turniej. Tam, w Szwajcarii, będą już tylko najlepsi w Europie. A wśród nich my, coś niesamowitego. Cieszę się bardzo, że dałyśmy radę, wszystkie razem. W Wiedniu zdecydowanie wygrałyśmy to serduchem.
– Jest w tym pewna symbolika: wygrana z Austrią, awans na turniej w Szwajcarii. Tak jak w czasach kadry do lat 17.
– Cały czas powtarzałam, że to nie przypadek, że na ostatnim etapie trafiłyśmy właśnie na Austrię. Napisałam nawet do Ewy Pajor, że historia się powtarza. I od początku, od czasu losowania, czułam, że będzie dobrze.
– Skoro już nawiązaliśmy do kadry U17, z którą w Szwajcarii właśnie wywalczyłaś mistrzostwo Europy, zapytam w tym kontekście: czy po meczu w Wiedniu kamień spadł z serca? Od czasu tamtego sukcesu to wy byłyście tym pokoleniem, od którego oczekiwano napisania historii. Odczuwałaś to?
– To mistrzostwo Europy do lat 17 było wielkim sukcesem. Ale juniorskim. Myśląc o dalszej historii trzeba brać pod uwagę, że piłka seniorska to zupełnie inna bajka. A mimo to większość z nas się w niej odnalazła, co potwierdziło tylko, że jesteśmy wyjątkową drużyną. Nadmiernych oczekiwań względem nas nigdy szczerze mówiąc nie odczuwałam. Jeśli już, to my same je nakładałyśmy. Bardzo chciałyśmy zrobić coś wielkiego. I dałyśmy radę. Mimo, że po drodze nie raz nas skreślano.
– W którym momencie poczułaś się skreślana?
– Gdy w dywizji A przegrywałyśmy mecz za meczem, pojawiło się naprawdę dużo krytyki. Oczekiwano od nas, że już w pierwszym zderzeniu z zespołami z najwyższej półki, będziemy w stanie z nimi wygrywać. Niestety, to tak nie działa. A porażki, których wtedy doświadczyłyśmy, były nam potrzebne do tego, żeby przygotować się możliwie najlepiej do decydujących spotkań. Z drugiej strony, w tamtym czasie zmagałyśmy się nie tylko z krytyką z zewnątrz, ale także tym, co czułyśmy wewnątrz siebie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zdarzyło się, żebyśmy tak długo po meczach nie miały z czego się cieszyć. Tej radości brakowało. Jednak miałyśmy świadomość, że to etap, który trzeba po prostu przetrwać.
– Myślę, że ta krytyka wynikała też z zestawienia was z innymi zespołami, które dopiero co awansowały do dywizji A. Niepokoiło, że Czeszki, Finki czy Irlandki punktują, a my nie.
– One lepiej punktowały, my lepiej wyciągałyśmy wnioski. Naprawdę, nam też nie było łatwo przyjąć, że przegrywamy mecz za meczem. Chciałyśmy wygrywać. Z takim nastawieniem zawsze wychodziłyśmy na boisko. Ale musiałyśmy do tego piłkarsko dojrzeć. I to się udało, bo na koniec to my byłyśmy górą.
– Nawiążę jeszcze do tej wewnętrznej presji, o której wspomniałaś. Ze względu na serię porażek w dywizji A, nie brakowało wam później nieco pewności siebie przed starciem z Rumunkami w półfinale baraży?
– Nie wydaje mi się, żeby to była kwestia pewności siebie. Przed meczem ktoś powiedział w szatni, że musimy zagrać tak, żeby znowu poczuć tę radość ze zdobywania bramek i z wygrania meczu. To było najważniejsze i to osiągnęłyśmy.
– Tę radość było widać w was przede wszystkim podczas meczu z Austriaczkami.
– Szczerze mówiąc każdą akcją tego meczu cieszyłam się jak mała dziewczynka. To było coś niesamowitego.
– Nie "zjadła" was presja, co wcale nie było oczywiste. Co powiedziałyście sobie przed meczem, żeby się z tej presji uwolnić?
– Powiem ci całkiem szczerze, że nie pamiętam. Emocje, które przeżywałam po meczu były tak intensywne, że wyparły z pamięci praktycznie wszystko, co działo się przed pierwszym gwizdkiem. Ale ja na ogół podchodzę do życia bez presji. Staram się zamieniać ją w pozytywny stres. Mówię sobie: "mam super robotę, mogę spełniać marzenia zdobywając bramki. Nie ratuję życia czy zdrowia ludzi. Więc dlaczego miałabym się bać? Powinnam się raczej starać tym bawić". Wypracowałam w sobie silną psychikę i ciężko mnie złamać. Mam mocny charakter.
– Przed meczem w Wiedniu miałaś choć przez chwilę myśl typu "teraz albo nigdy"? Że jesteśmy tak blisko, że trzeba tę szansę wykorzystać, bo może być ona ostatnią w karierze?
– Nie no, nie przesadzajmy, że to ostatnia szansa. Chciałabym pojechać z reprezentacją jeszcze na dwa czy trzy duże turnieje. Jedyne co, to przemykało mi czasem przez myśl, że jeszcze nigdy nie byłyśmy tak blisko. I że mamy doskonałą szansę, której nie możemy zaprzepaścić.
– A w którym momencie poczułaś już na sto procent: "mamy to"?
– Przed meczem powiedziałyśmy sobie z dziewczynami, że to zrobimy. Rozmawiałyśmy długo, wymieniałyśmy się wiadomościami. Wiedziałyśmy, że jesteśmy razem, jedna za wszystkie i wszystkie za jedną. Więc w zasadzie nie było chyba jednego takiego konkretnego momentu, a cały ciąg. Ale już przed pierwszym gwizdkiem wiedziałam, ze będzie dobrze.
– Dziś, po tym wszystkim, masz takie poczucie, że wasze pokolenie od samego początku otwiera drzwi kolejnym? To wy jako pierwsze pokazałyście, że można odnieść sukces. Wy jako pierwsze zaczęłyście masowo wyjeżdżać do najlepszych lig. Wy jako pierwsze awansowałyście na duży turniej.
– Tak. I to bardzo przyjemna myśl. Jestem świadoma, że dajemy przykład młodszym koleżankom, które mogą się na nas wzorować i korzystać z naszych doświadczeń. Myślę, że dzięki nam te piłkarki, które dziś zaczynają swoją przygodę, będą miały łatwiej. To mega fajne. Szczególnie, że widzimy, jak utalentowane są te młode zawodniczki. My też możemy już być z nich dumne. Oglądałyśmy, jak kadra U17 awansowała na mistrzostwa świata, a później doszła w nich do ćwierćfinału. Mam nadzieję, że dziewczyny z tej drużyny też już niedługo dołączą do seniorskiej reprezentacji.
– Spojrzałem ostatnio na skład reprezentacji sprzed zaledwie trzech lat i ten, który mierzył się z Austrią. Największa różnica była nie w nazwiskach, a w klubach. Jeszcze niedawno zdecydowana większość z was grała na co dzień w Ekstralidze. Teraz gracie w najlepszych ligach Europy. Myślisz, że rzeczywiście trzeba wyjechać, żeby wskoczyć na wyższy poziom?
– Myślę, że warto wyjechać, pomimo, że to czasem niełatwe. Szczególnie, że właściwie przed nami te szlaki przetarło zaledwie kilka piłkarek. Teraz coraz więcej dziewczyn znajduje w sobie tę odwagę, żeby spróbować na zachodzie. Ale to nie tak, że tylko tam można się rozwijać. Każdą z decyzji trzeba przemyśleć. Nie wystarczy wyjechać gdziekolwiek. Jest wiele klubów, które nie będą wcale lepsze dla rozwoju niż czołowe kluby Ekstraligi. Poza tym trzeba znaleźć odpowiedni moment do wyjazdu. I być pewnym, że się tego chce, bo nie ma sensu jechać gdzieś i jednocześnie tracić radość z gry.
– Sama bardzo długo przekonywałaś się do wyjazdu.
– Często ludzie pytają, czy nie żałuję, że tak długo. A ja odpowiadam, że nie. Gdybym wyjechała wcześniej, nie osiągnęłabym tyle w Ekstralidze. A i na miejscu byłoby mi pewnie trudniej się odnaleźć. Nie byłam gotowa na taki ruch. Dopiero, gdy poczułam, że naprawdę tego chcę i że czuję się na siłach, wyjechałam.
– A propos, problemy z migrenami, które miałaś przed wyjazdem, trwają nadal czy udało się ich pozbyć?
– Trwają. Staram sobie z tym radzić, ale bywają lepsze i gorsze dni. Tych gorszych jest na szczęście znacznie mniej niż w końcówce mojej gry w Ekstralidze. W zasadzie wtedy potrafiłam dzień w dzień być na lekach przeciwbólowych. Teraz raz na jakiś czas zdarzają się te złe momenty. Ostatnio bardzo niedawno. W pierwszy dzień świąt skończyłam z bólem głowy i tabletką, a w drugi obudziłam się z wymiotami i czopkami. Więc tak, wciąż jest ciężko, ale sobie radzę. Zdarza się i tak, że trzeba wziąć zastrzyk i wyjść na mecz.
– Gdybyś miała wymienić najważniejszą rzecz, jaką nabyłaś będąc za granicą, co by to było?
– Zawsze powtarzałam, że rodzina jest dla mnie najważniejsza, ale dopiero tu zrozumiałam, jak bardzo. W momencie, gdy jestem sama z moim pieskiem, dostrzegam mocniej to, że omijają mnie wszystkie chwile z rodziną. I jasne, oni są ze mnie dumni, cieszą się z moich wyników, starają się być ze mną. Ale jednak takich momentów bliskości jest niewiele. Natomiast jeśli chodzi o czynnik sportowy, to na pewno przybyło mi pewności siebie. Pierwszy rok tutaj był trudny. Po latach w Górniku Łęczna, gdzie strzelałam po 20-30 goli na rok, tu trafił się sezon bez bramki. Dostałam lekcję od życia, że jakkolwiek źle by nie było, trzeba robić swoje, a rozwiązanie w końcu się znajdzie. Nabyłam też dużo czysto piłkarskich umiejętności: szybkości gry, podejmowania szybszych decyzji czy gry w defensywie.
– Ten pierwszy rok we Francji, gdy nie byłaś też powoływana do kadry, możesz nazwać najtrudniejszym rokiem w karierze?
– Swój najgorszy rok przeżyłam jeszcze za czasów gry w Górniku Łęczna. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że byłam w depresji. Dużo czasu spędziłam na zwolnieniu lekarskim. Nie chciało mi się grać. Bardzo mocno myślałam o rezygnacji z piłki. Rozmawiałam z mamą i najlepszą przyjaciółką o tym, co dalej. Pytałam, jak dostać się do wojska czy policji, bo nie chciałam już dłużej trenować. Odrzuciłam nawet powołanie do reprezentacji. Zadzwoniłam do selekcjonera, jeszcze wtedy Miłosza Stępińskiego, i powiedziałam, że nie jestem gotowa psychicznie do gry. To było dla mnie ciężkie. Pamiętam, że ten mecz, z Włoszkami w Lublinie, obejrzałam ostatecznie z trybun.
Dlatego chciałabym tu zaznaczyć, jak ważne jest dbanie o zdrowie psychiczne. Bo wtedy nie do końca sobie z tym radziłam. Te problemy się nawarstwiały. Moje migreny stały się tak silne, że cały czas lądowałam czy to na zastrzykach, czy w szpitalu. Podłączali mi kroplówki. Chociaż nie czułam się piłkarsko gorsza, straciłam miejsce w składzie. Miałam zawirowania z trenerem, a z całego tego stresu mocno schudłam.
– Patrząc na zakończenie tej historii, z dzisiejszej perspektywy chyba warto było przejść przez to cierpienie i mimo wszystko grać dalej?
– Warto było cierpieć dla tej jednej nocy w Wiedniu. To, że mogłam wrócić do kadry i spełnić największe marzenie, jest wielką rzeczą. Tamte chwile z Wiednia zostaną ze mną na długo. Łzy szczęścia, wspólna radość, euforia w szatni. My się nawet nie wykąpałyśmy, bo w całym tym szale szczęścia nie miałyśmy na to czasu. Coś niesamowitego.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.