Nie boję się mówić odważnie o marzeniach. Lepiej jest mierzyć za wysoko niż za nisko. W pierwszym przypadku osiągniemy maksimum możliwości, w drugim nigdy się nie dowiemy, gdzie jest sufit. Chciałbym wygrywać w wielkich klubach, ale przede wszystkim dobrnąć do maksymalnego pułapu jako szkoleniowiec – mówi 38-letni Sławomir Cisakowski, który niedawno wprowadził litewskie FK Riteriai do litewskiej ekstraklasy.
Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Kiedy jakiś czas temu Marcin Papierz, redaktor naczelny ”Asystenta Trenera”, umawiał nas na wywiad, nie znaliśmy wyników losowania grup eliminacji MŚ. Nim więc porozmawiamy o awansie twojego FK Riteriai do najwyższej klasy rozgrywkowej na Litwie, zapytam o reprezentację rywala biało-czerwonych w drodze na mundial 2026. Pierwszy mecz o punkty zespół Michała Probierza rozegra 21 marca w Warszawie. Rywalem będzie Litwa.
Sławomir Cisakowski (polski trener pracujący na Litwie od lutego 2024 roku, w listopadzie wprowadził FK Riteriai do tamtejszej ekstraklasy): – Patrząc na ostatnie wyniki Litwinów, można dojść do wniosku, że drużyna jest pogrążona w głębokim kryzysie. Jesienią przegrała wszystkie sześć meczów w Dywizji C Ligi Narodów, mając za rywali Rumunię, Kosowo i Cypr. Ale aż pięć spotkań skończyło się porażką różnicą jednego gola, tylko w Bukareszcie było 1:3. Patrząc szerzej – widzę, że drużyna się rozwinęła, co wynika choćby z raportów statystycznych, które wskazywały, że zasłużyła na siedem punktów. Nawet jednak, mając wyższy współczynnik "spodziewanych goli", sama traciła bramki po błędach własnych. Od 2023 roku kadrę prowadzi Edgaras Jankauskas, były reprezentant Litwy, były zawodnik FC Porto, z którym pod wodzą trenera Jose Mourinho zdobył Puchar UEFA i Ligę Mistrzów. On zmienia mentalność zawodników – wcześniej Litwini głównie bronili nisko, na własnej połowie, nastawiając się na kontry. Nie próbowali grać otwartej piłki, teraz bardziej się otworzyli, wychodzą odważniej, z każdym chcą próbować rywalizować jak równy z równym. Wyzbyli się strachu przed rywalem, a Jankauskas wpaja im, że w piłce nie ma rzeczy niemożliwych. To już nie jest zespół czekający wyłącznie na kontry, czasem próbuje ataku pozycyjnego. Patrząc na wartości zawodników na portalu transfermarkt.de reprezentanci Rumunii czy Kosowa są wyceniani kilka razy więcej, ale mecze Litwinów z nimi były wyrównane. Z Kosowem u siebie, przy stanie 0:0, gospodarze mieli sytuację sam na sam z bramkarzem. Nie wykorzystali i zaraz potem sami stracili gola. Jankauskas stawia solidne fundamenty i może jego drużyna nie od razu będzie liczyła się w walce o najwyższe cele, ale nie powinna przegrywać wszystkich meczów jak leci.
– Mamy więc obawiać się powtórki z eliminacji EURO 2024, w których w dwumeczu z Mołdawią Polska zdobyła ledwie punkt?
– Aż tak to raczej nie, ale już mecze Litwy z Maltą czy z Finlandią powinny być wyrównane.
– Litwa to nie jest dla polskiego trenera wyjątkowo atrakcyjne miejsce pracy. Dekadę temu Marek Zub osiągał sukcesy z Żalgirisem Wilno, eliminując m.in. Lecha Poznań z europejskich pucharów. Jak się trafia do pracy w klubie z II ligi litewskiej?
– Dobro wróciło. Pracując kiedyś w Stanach Zjednoczonych pomagałem polskim szkoleniowcom przyjeżdżać tam na staże. I później jeden z nich, Krystian Skłodowski, obecnie asystent w Wiśle Płock, dostał pracę w FK Riteriai. Byliśmy w stałym kontakcie i w okolicach ubiegłorocznego Bożego Narodzenia Krystian wspomniał mi, że litewski klub, który jest świeżo po spadku z ekstraklasy, bo tam gra się systemem wiosna-jesień, szuka szkoleniowca na rok 2024. Poprosiłem, żeby zbadał sprawę. Właściciel się odezwał, zostałem zaproszony na długie i wyczerpujące spotkanie do Wilna, później miałem kilka kolejnych wideokonferencji i wideoprezentacji. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie przeszedłem tak dokładnej weryfikacji, ale widocznie mówiłem ciekawie, bo zostałem zatrudniony. To klub, który wcześniej przez dziesięć lat występował w litewskiej ekstraklasie, sześć razy grał w pucharach, ale w poprzednim sezonie coś nie zagrało i dzięki temu ja dostałem szansę.
– Zespół spadł z hukiem, ale wrócił z jeszcze większym przytupem. Wywalczył 74 punkty, najwięcej odkąd w II lidze rozgrywa się 30 spotkań w sezonie. Odnieśliście 24 zwycięstwa, strzeliliście 74 gole, straciliście 19. Średnia wieku zespołu wyniosła około 21 lat.
– To są fakty, które mnie także cieszą. Przejmując zespół wiedziałem, że w Riteriai dość często dochodzi do zmian szkoleniowców, a po spadku doszło do czystki w szatni, w wyniku której zostało ledwie trzech zawodników z wcześniejszych rozgrywek. Tylko jeden grał regularnie. Wiedziałem, że przyjęcie oferty jest obarczone sporym ryzykiem, ale nie obawiałem się tego projektu, mam doświadczenie w pracy z młodymi piłkarzami. Nabyłem je, będąc asystentem w rezerwach Legii, pracując w Stali Rzeszów czy w Zambii. Postanowiłem wykorzystać energię i ambicję drzemiącą w młodych chłopakach, dopasowaliśmy do tego intensywny model gry, który przyniósł nam 74 punkty.
– II liga litewska to niezłe peryferie futbolu.
– Tak może się wydawać, ale FK Riteriai spadło do niej po raz pierwszy w swojej historii. Klub powstał w 2005 roku jako FK Trakai z siedzibą w Trokach. Do ekstraklasy awansował na koniec 2013 roku. Od 2019 roku występuje pod obecną nazwą. Jeśli chodzi o poziom litewskiej ekstraklasy, to najlepsze zespoły, te z największymi budżetami grałyby w naszej Ekstraklasie o utrzymanie. Tam jest bardzo duży rozstrzał. Czołówka A Lygi ma budżet na poziomie klubów z dołu naszej Ekstraklasy, ale kluby z dołu tabeli na Litwie mają budżety na poziomie naszej II ligi, czyli trzeciego poziomu rozgrywkowego albo i niższych. Różnica między najlepszymi i najsłabszymi drużynami jest kolosalna. Przed sezonem łatwo wskazać faworytów i kandydatów do spadku. To samo dotyczy zaplecza litewskiej ekstraklasy. Może cztery z 16 klubów ma swoją strategię, kulturę gry, akademię, infrastrukturę, są poukładane organizacyjnie. Środek tabeli, to takie pół na pół. A dół? Stracić z nimi punkty było sztuką.
– Jest tam pełne zawodowstwo?
– Sztab szkoleniowy Riteriai liczył pięć osób: ja, dwóch asystentów, trener bramkarzy i trener od przygotowania motorycznego. I my mieliśmy kontrakty. W sztabie jest Polak, trzech Litwinów i kolega z RPA, z którym kiedyś studiowałem w Hiszpanii, a teraz jest moim asystentem. Większość zawodników ma kontrakty, z których się utrzymuje albo ma kontrakt plus zapewnione mieszkanie. Młodzi nie zarabiali wiele, ale u nas też tak jest – pierwszy kontrakt nie jest najwyższym w karierze. Zawodnicy z drużyn z dolnych rejonów tabeli łączyli granie w piłkę z pracą. FK Riteriai, jak wspomniałem, wywodzi się z Troków, potem klub został przeniesiony do Wilna, gdzie gramy i trenujemy. Podczas pierwszego spotkania właściciel klubu, Jan Nevoina, powiedział, że oficjalnym językiem w klubie i w szatni jest angielski, ponieważ mamy sporo zawodników z zagranicy. Na Litwie angielski jest na wysokim poziomie. Znam podstawy języka litewskiego, a naukę rozpocząłem od przekleństw. To normalne w światku piłkarskim (śmiech). Mieszkam w Wilnie, wspomniany przez ciebie na początku Marcin Papierz, był i potwierdzi, że jest tam wszystko, czego potrzeba do dobrego życia.
– Twoja droga na Litwę była wyboista.
– Od 2012 roku mieszkałem i pracowałem w Anglii, USA, Hiszpanii, Polsce, Zambii, a teraz na Litwie. W Stanach byłem sześć lat i tam, i później zderzyłem się z różnymi kulturami, sposobami grania, coachingiem, ludźmi, mentalnością, co zapewniło mi rozwój jako trenera, ale i człowieka. Podróże kształcą – języki, kontakty – są bezcenne i zostają na całe życie. A jeszcze ja byłem i pracowałem w nieoczywistych miejscach. Afryka to było naprawdę silne wyjście ze strefy komfortu, jednak szybko się tam odnalazłem i zaadaptowałem. Przekonałem się, że poradzę sobie wszędzie, w każdej kulturze i mentalności.
– Co robiłeś w USA i w Hiszpanii?
– Pracowałem jako trener, zaczynając od najmłodszych grup "grassroots" aż do "Elite". Później byłem zatrudniony w filii Evertonu, a także w zespole uniwersyteckim i przy okazji ukończyłem studia wyższe z MBA. Będąc w Stanach dowiedziałem się o dobrej szkole trenerskiej w Barcelonie, więc postanowiłem przeprowadzić się na cztery miesiące do Katalonii i dzień w dzień do niej uczęszczałem, studiując taktykę, metodologię, analizę, przygotowanie mentalne, psychologiczne, itd. W Stanach byłem od 2013 do połowy 2019 roku. Następnie wyjechałem do Barcelony. Od stycznia 2020 pracowałem w Wigrach Suwałki, następnie przez chwilę w Olimpii Grudziądz, by jesienią 2020 roku trafić do rezerw Legii. 1 sierpnia 2022 roku zostałem trenerem i dyrektorem sportowym zambijskiej City of Lusaka FC, w której przepracowałem sezon. Celem było utrzymanie, a otarliśmy się o promocję. Gdyby się udało, zostałbym w Afryce, ale wróciłem do Polski, gdzie jesienią 2023 byłem asystentem Marka Zuba w Stali Rzeszów. Od lutego jestem na Litwie. To też ciekawy projekt, awansowaliśmy, teraz dostałem się na kurs UEFA PRO, więc w jeden sezon ogarnąłem dwa spore zagadnienia.
– Czy po awansie przedłużyłeś kontrakt z FK Riteriai?
– Tak, na dwa lata ale w minionym sezonie klub borykał się z problemami finansowymi i sytuacja nadal jest niestabilna, więc nie wiem co się wydarzy. Nie chciałbym teraz niczego zmieniać, bo dobrze mi się pracuje. Biura mamy w centrum Wilna, kwadrans od stadionu litewskiej federacji, który dzielimy z Żalgirisem. Kadra rozgrywa swoje spotkania na 15-tysięcznym obiekcie w Kownie. Nasz stadion ma pojemność 5 tysięcy kibiców, tam mamy szatnie, siłownię, odnowę, itd.
– To dla ciebie promocja i trampolina do silniejszej ligi i klubu?
– W profesjonalnej piłce nie znam szkoleniowca, który nie chciałby pójść dalej i wyżej. Moja ścieżka rozwoju własnego polega na sprawdzaniu się w różnych sytuacjach, wychodzeniu ze strefy komfortu, ciągłym próbowaniu czegoś nowego, żeby sprawdzić sufit możliwości. Droga nie ułożyła się przypadkowo, szukałem takich możliwości, by nie zasiedzieć się w jednym miejscu, tylko zmieniać, doświadczać różnych sytuacji – nie zawsze przyjemnych. Wtedy poznajemy siebie i wiemy, na co na stać. Liczę, że taka droga zaprowadzi mnie do klubu na dobrym poziomie, gdzie popracuję przez dłuższy czas.
– Najtrudniejsze wyjście ze strefy komfortu? Zamiana rezerw Legii, których mogłeś zostać, na klub w Zambii?
– Nie. W 2012 roku wyjechałem z Polski na Wyspy, by nauczyć się języka angielskiego. W Polsce miałem poukładaną sytuację, pracowałem w Śląsku, prowadziłem zespół w lidze okręgowej, a mimo to zdecydowałem się wyjechać do Anglii i pracować fizycznie. Wielokrotnie, wstając rano i idąc do pracy w magazynie, myślałem: "Co ja tu k…a robię"? . Miałem skończone studia, miałem skończony kurs trenerski UEFA A, a bladym świtem szedłem do magazynu, w którym byłem operatorem wózka widłowego. Nim nauczyłem się jego obsługi, narobiłem trochę strat na towarze (śmiech). Ale nauczyłem się angielskiego, byłem wolontariuszem w Ipswich Town, później prowadziłem zespół w Sunday League. No i tam znalazłem możliwość pracy w USA. Wyjechałem za ocean i od tamtej pory pracuję już tylko jako trener.
– Zbierasz owoce nieoczywistych decyzji?
– Myślę, że tak. Wyjazd do Zambii był projektem z Legii. Ambasadorem Unii Europejskiej w tamtym afrykańskim kraju był Jacek Jankowski, kibic Legii, który zna się z prezesem, Dariuszem Mioduskim. Właściciel jednego z bardziej zasłużonych lokalnych klubów szukał współpracy z kimś z Europy. Kropki się połączyły. Pojechałem do Afryki, by dograć warunki szerokiej współpracy City of Lusaka FC z Legią. Miałem tam zostać jako pracownik warszawskiego zespołu, ale na koniec kluby się nie dogadały i projekt upadł. Mimo to właściciel z Lusaki, którego poznałem, zadzwonił do mnie z propozycją, bym samodzielnie objął drużynę. W pierwszym odruchu odmówiłem – bez zaplecza Legii to jednak nie to. Po głębszym zastanowieniu postanowiłem się zdecydować – propozycje z Afryki nie pojawiają się często. Byłem ciekawy, dokąd mnie to zaprowadzi. Wyjeżdżając, chciałem mieć zapewnienie, że będę mógł realizować swoje pomysły, nie chodziło o to by wyjechać i zamiast pracować, walczyć o najdrobniejsze kwestie. Doszliśmy do porozumienia, przepracowałem sezon i klub zaproponował mi przedłużenie umowy. Niestety, nie udało się awansować, a propozycja Stali Rzeszów, w której zostałem asystentem Marka Zuba, wydawała się na tyle ciekawa, że wróciłem do Europy.
– Na Litwie gra się systemem wiosna-jesień. Inaczej się pracuje niż jesień-wiosna?
– Tak, choć przepaści nie ma. U nas są po około trzy tygodnie przerwy – w czerwcu i trzy tygodnie zimą. Na Litwie gra się bez przerwy – od początku marca do początku listopada, a sześciotygodniowa przerwa jest zimą. Nie miałem problemów z adaptacją, trzech moich współpracowników to Litwini, więc szybko się dostosowałem do wymogów. Na drugim poziomie rozgrywkowym mieliśmy tydzień przerwy latem.
– Tegoroczną sześciotygodniową, zimową przerwę wykorzystałeś na staże.
– Na kursie UEFA PRO, który zacząłem w listopadzie, jest 20 trenerów, ale tylko siedmiu z Litwy. Każdy szkoleniowiec dostał za zadanie wykonanie profilu jednej z lig europejskich. Mamy przygotować pracę i w efekcie każdy z kursantów dostanie na koniec profil kilkunastu lig w Europie. Idąc do pracy w którejś z nich, będzie znał zarys kulturowy, strukturę, ekonomię, styl gry, itd. Ja wybrałem Polskę ze względów logistycznych, poza tym tutaj zobaczę więcej i dotrę do większej liczby informacji niż gdzie indziej. Teraz byłem w Cracovii, ŁKS-ie, Zniczu Pruszków oraz Legii. Będę oglądał mecze Ekstraklasy i I ligi. Mam wielu znajomych trenerów na różnych poziomach, z którymi porozmawiam. Na podstawie wielu danych stworzę profil ligi polskiej.
– Staże zawsze wyglądają tak samo?
– Różnie, zależy, w którym momencie sezonu się przyjeżdża, jak bliska jest relacja z ludźmi pracującymi w odwiedzanych zespołach. W Legii znam wiele osób, wiec zobaczyłem wszystko, gdzie indziej miałem organizowane spotkania z pierwszym trenerem, działem skautingu czy motorycznym. W każdym klubie staż wyglądał inaczej, nie zawsze mogłem wejść wszędzie, ale mocnego blokowania nie było nigdzie. Raczej otwartość na wymianę poglądów.
– Wracamy na Litwę – jakie będą aspiracje Riteriai po powrocie do A Lygi? Utrzymanie, a może idziecie za ciosem i walczycie o górną część tabeli. O ile finanse pozwolą.
– Chciałbym, aby została wdrożona druga opcja, ale zobaczymy, jak klub odpowie na wyższe wyzwania, które niosą za sobą występy w A Lydze. Tam grają już zespoły lepiej zorganizowane i piłkarze o wyższych umiejętnościach. Wierzę w swój zespół, nie uważam, że trzeba wymienić połowę piłkarzy, raczej docenić młodzież za to, co zrobiła w 2024 roku. Nie mamy składzie "sytych kotów", to wciąż gracze, którzy nie osiągnęli maksymalnego poziomu i potencjału. Przestrzeń do rozwoju jest duża – nie chcemy tego zabijać, ale kilku zawodników by się przydało – choćby do rywalizacji na niektórych pozycjach. Przydałoby się też trochę doświadczenia, ale to nie znaczy, że chcę zawodników powyżej 30. roku życia. W poprzednim sezonie kimś takim był u nas Jakub Wawszczyk, który w styczniu skończy 27 lat. Dla mnie to jest zawodnik doświadczony: w Polsce był w kilku klubach, awansował z niższych lig do wyższych, zna kluby z problemami finansowymi – wszystko się zgadzało. I nam pomógł. Jednak, co nie jest tajemnicą, klub ma trochę problemów finansowych. Nie wiem, jak będzie teraz, czekam, co się wydarzy. Ale nie jesteśmy jedyni, którzy zmagają się z takimi kłopotami. Trzeba sobie radzić, odpowiednio zarządzić tą sytuacją i wycisnąć maksa.
– Na Litwie sportem numer jeden jest koszykówka.
– Piłka nożna zajmuje zdecydowanie drugą pozycję, wśród młodzieży wyprzedza nawet basket. Widzę spory potencjał i głód futbolu przede wszystkim w rywalizacji międzynarodowej. Mecze pucharowe Żalgirisu oglądało po pięć tysięcy ludzi, to sporo. Na meczu U19 Żalgirisu z Manchesterem United też był komplet, mimo że spotkanie było biletowane. Ludzie są spragnieni piłki na wyższym poziomie niż oferuje A Lyga.
– Jak na Litwie przyjęto fakt, że po raz pierwszy będą grać z Polską o punkty? Dotąd rozgrywaliśmy tylko mecze towarzyskie.
– Trener Jankauskas napisał mi SMS-a: "Losowanie było ok, mogliśmy trafić gorzej".
– W kwietniu 2026 roku skończysz 40 lat, będziesz miał już licencję UEFA PRO. Jak widzisz następne etapy swojej ścieżki rozwoju? Gdzie sięgają twoje ambicje trenerskie?
– Kiedy byłem początkującym trenerem, na szkoleniu z psychologii dostałem pytanie mniej więcej o to samo. Powiedziałem, że chcę wygrać Ligę Mistrzów. Wtedy miałem na myśli tę europejską, w tym momencie trochę to przewartościowałem. Chodzi o Ligę Mistrzów na każdym kontynencie, na świecie jest mnóstwo fantastycznych projektów. W Polsce jesteśmy trochę za bardzo zamknięci i zapatrzeni we własne podwórko. A rywalizacja w Azji, Afryce, Ameryce Południowej stoi na fantastycznym poziomie. Kiedyś byłem w Boliwii przy okazji finału Copa Libertadores. Grały kluby z Argentyny, ale kibice w Boliwii niesamowicie żyli tamtym spotkaniem. W Europie zatracamy niektóre rzeczy z powodu biznesowej części futbolu, a gdzieś dalej emocje nadal są ogromne, co wzbudza we mnie ogromną chęć pracy w tym środowisku. Miałem okazję być w RPA – duże kluby, ładne stadiony, wymagania – rewelacyjna liga do pracy.
– Polskiego szkoleniowca trudno dostrzec zagranicznym klubom.
– Skauting trenerski, choć wciąż zaniedbany, to jednak rozwija się dynamicznie. Pracowałem w różnych środowiskach, co otwierało przede mną nowe możliwości. Po pracy w Zambii, zwrócił się do mnie klub z tamtejszej ligi, będąc tam, odzywały się kluby z Botswany czy innych krajów afrykańskich. Prędzej czy później trafi się ciekawy projekt. Trener, który prowadził FK Rieriai jakiś czas przede mną, trafił do ligi portugalskiej, ostatnio pracował w chińskiej Superlidze. Z Litwy więc też można wyjechać do lepszej ligi. Nie boję się mówić odważnie o marzeniach. Moim zdaniem lepiej jest mierzyć za wysoko niż za nisko. W pierwszym przypadku osiągniemy maksimum, w drugim nigdy się nie dowiemy, gdzie jest sufit. Chciałbym wygrywać w wielkich klubach, ale przede wszystkim dobrnąć do swojego maksymalnego pułapu jako szkoleniowiec. Nie wiem, co to będzie, ale nie chcę kończyć na FK Riteriai, bo wciąż nie wiem, kim jestem pod kątem trenerskim i osobowościowym. Bo jeszcze nie przegrałem. Dopiero porażki są sprawdzianem, jak dobry jesteś.
6 - 1
Walia
2 - 5
Francja
1 - 3
Hiszpania
1 - 2
Belgia
1 - 1
Szwajcaria
4 - 3
Islandia
4 - 1
Walia
4 - 0
Holandia
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1028 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.