Czerwona kartka dla Bartłomieja Drągowskiego broniącego w barwach Panathinaikosu Ateny i rzut karny dla Panseraikosu to były błędne i bardzo złe decyzje sędziowskie.
Cannavaro potwierdził plotki. Mógł pracować z polską kadrą
Była 69. minuta meczu, Panseraikos przegrywał u siebie 1:2, gdy Bartłomiej Drągowski złapał piłkę i trzymał ją oburącz w swoim polu karnym. Spóźniony i rozpędzony Hiszpan Jefte Betancor Sanchez z Panseraikosu najpierw delikatnie wpadł na Polaka i nieznacznie trącił go ciałem, a po krótkiej chwili zaczął odchodzić, lecz bardzo powoli. Wychodził z pola karnego, ale najwyraźniej przeszkadzał bramkarzowi drużyny gości.
W odpowiedzi na delikatne potrącenie przez Betancora Drągowski jedną ręką popchnął go podobnie delikatnie w łopatkę, jednak nie sposób uznać to za faul, bo ani nie było to nieostrożne, ani nierozważne, ani tym bardziej nie było to przewinienie poważne i rażące. Znaczenie gestu polskiego bramkarza było takie: "odczep się, przesuń, odejdź, bo przechodząc tuż przede mną przeszkadzasz mi w kontynuowaniu gry i wykopaniu lub wyrzuceniu piłki".
Warto tu podkreślić, że zgodnie z "Przepisami gry" bramkarz powinien pozbyć się piłki z rąk w ciągu sześciu sekund od jej opanowania, a w tym czasie żaden piłkarz drużyny przeciwnej nie ma prawa przeszkadzać bramkarzowi.
Betancor, który delikatnie popchnięty wyszedł z pola karnego nieco szybciej niż najwyraźniej zamierzał, zmienił kierunek i zaczął podchodzić do Drągowskiego. Polak dostrzegł to i w podobnym tempie zaczął się zbliżać do Hiszpana. Gdy zawodnik Panseraikosu przekroczył linię pola karnego, czyli znowu był już w polu karnym Panathinaikosu, obaj piłkarze zbliżyli się do siebie głowami i się nimi zetknęli. Wtedy – gdy konfrontacyjnie nadal dotykali się czołami – Drągowski swoją głowę przesunął do przodu w taki sposób, że jednocześnie pchnął też głowę rywala. Pchnął, ale nie popchnął ani nie uderzył.
W tym momencie, wykorzystując delikatny kontakt fizyczny, Betancor zaczął symulować. Hiszpan zaczął udawać, że został gwałtownie popchnięty lub uderzony i próbował w ten sposób wymusić na arbitrze wyciągnięcie konsekwencji przeciwko Drągowskiemu i jego drużynie.
Sędzia Petros Tsagarakis nie dostrzegł przewinienia. W powtórkach telewizyjnych widać wyraźnie, że kilka razy patrzył w kierunku sędziego asystenta. Najwyraźniej to właśnie z nim rozmawiał przez system komunikacji radiowej i na podstawie jego podpowiedzi arbiter główny podyktował rzut karny i ukarał Drągowskiego czerwoną kartką. Za co? Powodem było rzekome uderzenie rywala głową w głowę.
To bardzo zła decyzja sędziowska, gdyż jest absolutnie nieadekwatna do zdarzenia i całkowicie niezgodna z duchem gry. W tej sytuacji obaj piłkarze zawinili w podobnym stopniu. Zaczął Betancor, który pierwszy trącił Drągowskiego, a skończył Drągowski, który okazał się silniejszy i wygrał konfrontacyjny kontakt czołami. Nic więcej się nie stało. Żaden zawodnik w tej sytuacji nie zasłużył na czerwoną kartkę, obaj zasłużyli natomiast na żółtą.
Decyzja o rzucie karnym dla gospodarzy też była niesłuszna. Pchnięcie głowy głową było znacznie słabsze niż kontakt chwilę wcześniejszy, gdy Betancor wpadł na Drągowskiego i go delikatnie trącił ciałem. Jeżeli w ogóle sędzia powinien w tej sytuacji cokolwiek odgwizdać, to ewentualnie w pierwszej kolejności rzut wolny dla Panathinaikosu za to, co zrobił Betancor. Z rzutu karnego to właśnie on wyrównał wynik meczu na 2:2.