| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Pod koniec zeszłego roku trenerem Lechii Gdańsk został John Carver. Angielski trener obchodzi 16 stycznia 60. urodziny, a ma za sobą bardzo bogatą karierę. Przez lata był asystentem sir Bobby'ego Robsona, trenował Alana Shearera czy Patricka Kluiverta. A jako asystent reprezentacji Szkocji przyłożył rękę do pokonania Polski na Stadionie Narodowym co kosztowało nas spadek z dywizji A Ligi Narodów.
Mateusz Miga: – Jako piłkarz grał pan w obronie, tak?
John Carver: – Tak, byłem lewym obrońcą. W wieku 14 lat zacząłem trenować z Newcastle. Chciało mnie pewnie z 10 innych klubów, ale wybrałem Newcastle, bo to był mój klub, tam się urodziłem. W wieku 16 lat podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt, a niedługo potem doznałem poważnej kontuzji uda. Byłem o krok od debiutu w pierwszej drużynie Newcastle. Graham Taylor rozpatrywał mnie pod kątem młodzieżowej reprezentacji Anglii. I nagle wszystko prysło.
– Jak doszło do tej kontuzji?
– Rywale zaatakowali mnie z dwóch stron, mięsień uda został rozerwany, noga bardzo spuchła. To była moja lewa, wiodąca noga, więc sprawa była bardzo poważna. Przeszedłem operację i wkrótce wróciłem na boisko. Trenerem Newcastle był wtedy Jack Charlton. Pojechaliśmy do Szkocji na obóz przygotowawczy, rozegrałem kilka sparingów i wkrótce… doznałem tej samej kontuzji. Niedługo potem zmieniłem klub.
– Kolejny krok to był Cardiff.
– Tak. Sprowadził mnie tam Alan Durbin. Wystąpiłem we wszystkich pierwszych piętnastu meczach i… znów ta sama historia z udem. Dostawałem w tę nogę mnóstwo zastrzyków. Prawdopodobnie za dużo. Lekarze powiedzieli, że muszę być ostrożny, bo to może źle się skończyć.
– Nawet utratą nogi?
– Tego nie mogę powiedzieć, ale ostrzegali, że to wszystko może bardzo negatywnie odbić się na moim zdrowiu w przyszłości. I w zasadzie to był koniec mojej kariery. Wróciłem z Cardiff do domu.
– Pewnie rozbity psychicznie.
– Tak, to był dla mnie bardzo trudny czas. Wiedziałem, że muszę znaleźć nową drogę, ale chciałem zostać przy piłce. Postanowiłem, że zostanę trenerem. Podjąłem pracę w lokalnej szkole, gdzie zostałem trenerem tamtejszej drużyny. Zaliczyłem mnóstwo kursów i trenowałem coraz starsze dzieciaki – zacząłem od ośmiolatków, a skończyłem na szesnastolatkach. Szybko odnalazłem się w tej pracy i w wieku 26 lat miałem już najwyższą możliwą licencję. Pomyślałem, że to czas, by wrócić do Newcastle. Menedżerem pierwszej drużyny był wówczas Kevin Keegan.
– Kolejne duże nazwisko na pańskiej drodze.
– Kevin znał mnie z przeszłości. Wróciłem do klubu około roku 1991, by objąć stanowisko dyrektora centrum szkolenia. Nadzorowałem cały program młodzieżowy. Potem Kevin odszedł, w jego miejsce pojawił Kenny Dalglish i dał mi pracę w roli trenera drużyny młodzieżowej. To był kolejny krok do przodu. Gdy Dalglish odszedł, pojawił się Ruud Gullit.
– Oho, pojawia się Ruud Gullit. Ta opowieść jest jak piłkarska Wikipedia.
– Wraz z Gullitem przyszedł Steve Clarke i postanowili przenieść mnie do pracy z pierwszym zespołem. Kolejny awans! A przecież wciąż byłem dość młody jak na trenera. A gdy Gullit odszedł, menedżerem został sir Bobby Robson, który uczynił mnie swoim asystentem. Z każdym kolejnym menedżerem zaliczałem awans.
– Był pan asystentem sir Bobby'ego Robsona w 255 meczach.
– Newcastle było wtedy czołowym klubem Premier League. W sezonie 2003/04 dotarliśmy do półfinału Pucharu UEFA, gdzie przegraliśmy z Olympique Marsylia po dwóch bramkach Didiera Drogby. Graliśmy w Lidze Mistrzów. To był świetny czas dla Newcastle. Gdy sir Bobby Robson odszedł, wróciłem do pracy w akademii. Tam pracowałem do końca sezonu, aż moja droga zeszła się z Kevinem Blackwellem, z którym jesteśmy teraz wspólnie w Lechii. Kevin był menedżerem Leeds United i zaproponował mi posadę asystenta. Tak przepracowaliśmy dwa lata, a potem wspólnie trafiliśmy do Luton Town. Tam się rozeszliśmy, bo na początku 2008 roku trafiłem do Toronto.
– Do Major League Soccer, która wtedy wciąż była na etapie rozwoju.
– Dla Toronto to był dopiero drugi sezon. Do Kanady ściągnął mnie Mo Johnson, kolejny słynny szkocki piłkarz, który był wówczas menedżerem generalnym Toronto. W pierwszym sezonie, zanim tam trafiłem, skończyli rozgrywki na dnie tabeli, ledwo zdobyli kilka punktów. Skład nie zmienił się zbyt mocno, a mimo to za mojej kadencji do samego końca biliśmy się o fazę play-off. Ostatecznie zabrakło nam czterech punktów. To był niesamowity wynik. W kolejnym sezonie zaczęliśmy świetnie. Po sześciu kolejkach byliśmy na szczycie Dywizji Wschodniej, ale wtedy pojawiła się możliwość powrotu do Anglii. Zadzwonił do mnie Alan Shearer, który był wtedy tymczasowym menedżerem Newcastle.
– Pański były podopieczny z boiska.
– Tak jest. Kompletował sztab na nowy sezon i zaproponował mi pracę. Zrezygnowałem z posady w Toronto, wróciłem do Anglii, a Alan ostatecznie nie dostał kontraktu na nowy sezon. I nagle zostałem z niczym. Powinienem był zostać w Toronto. To jeden z moich wielkich błędów. Przez kilka miesięcy szukałem pracy, aż w końcu Paul Mariner zaprosił mnie do sztabu w Plymouth Argyle. Poznaliśmy się podczas pracy w MLS, gdzie był trenerem New England Revolution. A potem przeniosłem się do Sheffield United, bo zadzwonił do mnie kolejny były zawodnik, tym razem Gary Speed.
– Nie miał pan z tym problemu, by asystować swojemu byłemu piłkarzowi?
– Nie i bardzo doceniałem to, że moi byli piłkarze chcą mieć mnie przy sobie. Po kilku miesiącach Gary dostał propozycję pracy z reprezentacją Walii. Chciał wziąć mnie ze sobą, ale nie mogłem się zdecydować. Wróciłem do domu, a wtedy zadzwonił do mnie Alan Pardew, ówczesny trener Newcastle. I tak w styczniu 2011 roku wróciłem do mojego klubu. Niestety klub nie zgodził się, bym łączył pracę w Newcastle z reprezentacją Walii, więc musiałem odmówić Gary’emu. Z Newcastle zajęliśmy piąte miejsce, dostaliśmy się do Ligi Europy, tam dotarliśmy aż do ćwierćfinału, gdzie pokonała nas Benfica. Gdy Pardew odszedł do Crystal Palace przejąłem drużynę na 20 meczów.
– To była pańska najdłuższa praca w roli samodzielnego menedżera w Premier League.
– To był dla klubu bardzo trudny okres. Walczyliśmy o utrzymanie, a co chwilę pojawiały się nowe problemy, odpadali kluczowi zawodnicy. Steven Taylor zerwał ścięgno Achillesa, a bramkarz zwichnął bark. Cheik Tiote i Papiss Demba Cisse pojechali na Puchar Narodów Afryki, natomiast Jonas Gutierrez zmagał się w tym czasie z rakiem jąder! Spadały na nas wszystkie plagi. Byłem we właściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
– Tak, ale to wszystko schodzi na boczny plan, bo wszyscy pamiętają, że Newcastle zaliczyło wtedy historyczną serię ośmiu porażek z rzędu.
– Tak, jednak te mecze nie były takie złe. Z Arsenalem przegraliśmy 1:2. Z Manchesterem United 0:1. Kłopoty cały czas nas nie opuszczały. Na Anfield, na starcie z Liverpoolem, pojechaliśmy z następującą linią obrony. Z lewej strony zagrał Vurnon Anita, który był środkowym pomocnikiem. Ryan Taylor, a więc nominalny pomocnik zagrał na prawej obronie. A dopiero wrócił po kontuzji więzadeł krzyżowych. Daryl Janmaat, a więc prawy obrońca, zagrał na środku obrony. I o ile dobrze pamiętam Mike Williamson był drugim środkowym obrońcą. Z tą czwórką przegraliśmy na Anfield tylko 0:2. Więc na wszystko trzeba popatrzeć detalicznie. Na szczęście wygraliśmy ostatnie spotkanie z West Ham United, w którym ważył się los utrzymania. To był mecz o 120 milionów funtów.
– Tyle stracilibyście w przypadku spadku. Rozumiem, że ciśnienie było duże.
– Oczywiście. I dlatego, gdy wracam do Newcastle, ludzie doceniają to, co wtedy ostatecznie udało się osiągnąć. Kolejnym przystankiem był Cypr. W Omonii Nikozja czekał na mnie niewielki budżet, za to bardzo duże oczekiwania. Tam znów ściągnął mnie mój były piłkarz – Nikos Dabizas był dyrektorem sportowym. Zostałem tam kilka miesięcy. Byliśmy na piątym miejscu, ale strata do trzech drużyn powyżej była niewielka. Tak naprawdę odskoczył nam tylko APOEL, czyli największy klub na wyspie, wciąż jednak mogliśmy ich dogonić. Graliśmy w tym czasie mecz pucharowy. Kibice przerwali spotkanie, na murawę poleciały kamienie i race. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy tego potrzebuję.
– W mediach pojawiła się wersja, że kibice zrobili to przeciwko panu.
– Nie, fani do końca byli wspaniali wobec mnie i tak jest do dziś, gdy wybiorę się na Cypr na wakacje. Byli po prostu źli na właściciela za to, co się dzieje w klubie. Omonia to klub klasy robotniczej, a fani uratowali go przed bankructwem. Obeszli wyspę z wiadrem i powiedzieli: zbiórka. Jeśli miałeś 10 euro, wrzucałeś 10 euro. Jeśli miałeś 10 000 euro, wrzucałeś 10 000 euro. W ten sposób uratowali swój klub. A więc uznałem, że czas opuścić Cypr.
– Pan uznał czy został zwolniony?
– Po wspomnianym meczu wracaliśmy do domu pod eskortą policji. Tam czekała na mnie żona, również w towarzystwie policjantów. Usiadłem w domu i zacząłem się zastanawiać, czy tego potrzebuję. A wiedziałem, że nie będzie lepiej, bo nie mieliśmy pieniędzy na wzmocnienia. Poszedłem więc do zarządu, podziękowałem za współpracę i rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Zostałem jeszcze na chwilę na Cyprze, by wreszcie trochę pozwiedzać i wróciłem do Anglii. Ludzie mnie tam doceniają, bo wiedzą, że pracowałem w trudnych warunkach.
– Trudna praca czeka na pana także tutaj w Gdańsku.
– Nie mam nic przeciwko wyzwaniom. Dlatego tu jestem. Po przygodzie na Cyprze przez chwilę pracowałem w West Bromwich Albion, znów w towarzystwie Alana Pardewa. Wkrótce potem przyszła oferta z reprezentacji Szkocji i pracuję w niej do dziś. We wrześniu ubiegłego roku minęły cztery lata. Przez ten okres dwukrotnie awansowaliśmy do mistrzostw Europy, graliśmy w barażach do mistrzostw świata. Wygraliśmy też Ligę Narodów Dywizji B, a w tegorocznej edycji zajęliśmy trzecie miejsce.
– Tak, pamiętamy.
– Oczywiście. Szkocja zrobiła przez ten czas wyraźny postęp. Przecież wcześniej przez 20 lat nie zakwalifikowaliśmy się do żadnego dużego turnieju, a potem zrobiliśmy to dwukrotnie.
– W 2015 roku, gdy walczył pan z Newcastle o utrzymanie w Premier League, powiedział, że uważa się pan za najlepszego trenera w lidze. Prasa mocno wyciągnęła to zdanie.
– Tak. Oczywiście powiedziałem to z przymrużeniem oka. Chodziło mi o to, że zawodnik musi wierzyć, że jest lepszy od rywala. Tak samo ja muszę uważać, że jestem lepszy od Jose Mourinho, który w tamtym czasie prowadził Chelsea. Musisz wierzyć. Tak samo jest w każdym sporcie. Jeśli nie będziesz wierzył, możesz iść do domu. Nie zdołasz wyjść z kłopotów. Przed nami była ciężka walka i potrzebowałem ludzi pewnych siebie.
– Podobnie było w przypadku Michała Probierza. Gdy był trenerem Cracovii, powiedział, że na starcie sezonu wszyscy walczą o mistrzostwo, także jego drużyna. To też trochę się za nim ciągnęło.
– A jaki jest sens rozpoczynania sezonu, jeśli nie wierzysz, że możesz osiągnąć ten najważniejszy cel? Wiara w sporcie jest bardzo ważna.
– Sir Bobby Robson to legenda światowej piłki. Jak się panu z nim współpracowało?
– Był niesamowitym facetem. Kiedy dostałem możliwość pracy z nim, byłem bardzo podekscytowany. Bobby przyprowadził ze sobą swoich ludzi, więc początkowo nie wiedzieliśmy, czy znajdzie się dla nas miejsce w sztabie. Ja i Steve Clark byliśmy asystentami Gullita. Steve wrócił do Chelsea, by prowadzić tam drużynę młodzieżową. Moje szanse wzrosły. A potem facet, który przyszedł z Bobbym, odszedł do Southampton. Więc ja jeszcze bardziej zbliżyłem się do bossa i ten ostatecznie uznał, że na mnie postawi. Był fantastycznym mentorem. A najważniejsze, czego się od niego nauczyłem, to umiejętności radzenia sobie z ludźmi. Jak traktować ludzi? Musisz być stanowczy, musisz być silny, ale musisz być człowiekiem. A to jest coś, czego w piłce nożnej ludzie czasami nie rozumieją. Jest to ważniejsze niż praca wykonywana na murawie. I tego właśnie nauczyłem się od sir Bobby'ego. Pozwalał mi wykonywać dużo pracy na boisku podczas treningu. Chyba że pojawiała się telewizja. Wtedy sam wchodził na murawę i zajmował się trenowaniem. Zaakceptowałem to, więc pozwolił mi rozwijać się jako trener.
– A w drużynie Newcastle były wtedy wielkie nazwiska, choćby Alan Shearer.
– Alan nadal jest moim przyjacielem. Należymy do tego samego klubu golfowego, więc często widzimy się na polu. Mam dobry kontakt z wieloma moimi byłymi piłkarzami, ale Alan był wyjątkowy. Dzięki ciężkiej pracy osiągnął bardzo dużo i miał też bardzo pozytywny wpływ na młodszych graczy. Dziś widzę Alana w telewizji i muszę przyznać, że jako ekspert ma całkiem celne uwagi.
– Mieliście w drużynie także Patricka Kluiverta.
– Tak. Gdy zwolnili sir Bobby'ego Robsona i prowadziłem Newcastle w jednym meczu, Patrick siedział na ławce. Wygraliśmy tego dnia 3:0 z Blackburn. Patrick był świetnym piłkarzem, a teraz jego syn dobrze radzi sobie w Bournemouth. Co za talenty! Patricka pozyskaliśmy pod koniec kariery. Miło byłoby mieć go w drużynie w kwiecie wieku. Pamiętam, że jak był w Barcelonie, grał przeciwko nam w Lidze Mistrzów. W Newcastle mieliśmy wiele świetnych piłkarzy. Laurent Robert, Nolberto Solano, Kieron Dyer…
– ...Craig Bellamy, który był nieco szalony.
– Tak. Ale gdybym musiał iść na wojnę, chciałbym mieć go tuż obok siebie. Oczywiście, mieliśmy małe nieporozumienia, ale zawsze bardzo ciężko trenował. Potem zaprosił mnie na swój ślub. Rozmawiałem z nim kilka tygodni temu, kiedy dostał pracę w reprezentacji Walii. Nadal jesteśmy przyjaciółmi.
– Ten mecz w listopadzie zeszłego roku w Warszawie był szalony. Obie drużyny miały mnóstwo okazji.
– Tak, ale to było bardzo interesujące. My musieliśmy wygrać, a Polska potrzebowała tylko remisu, a czasami jest to niebezpieczne i ryzykowne. Strzelamy gola na początku spotkania i dynamika meczu się zmienia. Teraz to oni muszą strzelić gola i dlatego mecz nieco się otworzył. Doprowadzili do remisu i znów nieco siedli z tyłu. No i wreszcie nasz zwycięski gol w doliczonym czasie gry. Dlatego futbol jest tak szalony. A w Szkocji mamy kilku świetnych zawodników.
– Brak wam środkowego napastnika.
– Mamy Che Adamsa, Lyndona Dykesa. Radzą sobie całkiem nieźle. Oczywiście, moglibyśmy mieli Harry'ego Kane’a czy Alana Shearera, ale radzimy sobie z tym co mamy.
– Pozostał pan asystentem selekcjonera reprezentacji Szkocji i pojedzie jeszcze na dwa zgrupowania. To nie będzie kolidować z pracą w klubie?
– Nie. To będą maksymalnie 10-dniowe wyjazdy. Każdy klub ma przerwę reprezentacyjną. Na Wyspach to normalne, że członkowie sztabu reprezentacji łączą to z pracą w klubie. Gdy dostałem ofertę z Polski, myślałem, by wziąć ze sobą trenera z Wysp. Potem poznałem jednak sztab i uznałem, że nie potrzebuję nikogo więcej. Człowiek z zewnątrz potrzebowałby czasu, by zrozumieć klub i ligę. Gdy jadę na zgrupowanie reprezentacji Szkocji, będę mieć pewność, że zostawiam klub w dobrych rękach.
– Co pana skusiło, by podjąć pracę w Polsce?
– Jestem wielkim fanem rozwijania się. Zbliżam się do 60-tki, a ciągle myślę, że mogę się czegoś nauczyć. Jako trener reprezentacji Szkocji oglądałem mecze w różnych ligach. Choćby we Włoszech, bo mamy tam kilku zawodników. Zacząłem też oglądać polską piłkę. Dwa lata temu graliśmy w Polsce z Ukrainą. Padł bezbramkowy remis, ale podobała mi się atmosfera na stadionie. Zacząłem oglądać mecze polskiej ligi, miałem kilka wstępnych ofert z waszego kraju. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale pomyślałem wówczas, że mógłbym tu kiedyś pracować. I dlatego tu jestem. Podobne odczucia miałem podczas wspomnianego listopadowego meczu w Warszawie. Byłem zauroczony atmosferą i stadionem, a potem temat przenosin zaczął się rozwijać.
– Przed Lechią trudna walka o utrzymanie.
– Pomogła nam wygrana w moim pierwszym meczu. Zostałem zapytany, jak bardzo jestem zadowolony po tym meczu i uznałem, że to dwa na dziesięć. Po pierwsze wygraliśmy, a po drugie zachowaliśmy czyste konto. Wciąż długa droga przed nami. Początkowo chciałem grać od razu kolejny mecz, by pójść na fali, ale potem uznałem, że ta przerwa nam się przyda. Przed nami czas ciężkiej pracy, szansa na reset i rozwinięcie się pod kątem fizycznym. Chcemy podnieść standardy kondycyjne i przyjrzeć się, na jakim etapie jesteśmy pod względem taktycznym.
– Macie bardzo młody skład.
– Tak, i bardzo mi się to podoba. Chcę pomóc tym chłopakom w rozwoju. Robiłem to przez całą karierę. Chcę dać im impuls do rozwoju. Najbardziej będę się cieszył, jeśli zawodnicy indywidualnie będą rozwijać się wraz z drużyną.
– Jaka jest pańska filozofia piłki?
– Moja filozofia to wygrywanie. To najważniejsze w piłce. Oczywiście, chcę, by moja drużyna grała pressingiem i była w dobrej kondycji fizycznej. Chcę, byśmy mieli piłkę przy nodze, ale trzeba mieć ku temu powód. My chcemy iść do przodu, mieć ofensywne nastawienie. Ważne jest też to, co robimy bez piłki, a wtedy trzeba się mocno napracować, by utrudnić życie rywalom.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.