{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Juergen Elitim gotowy na wiosenny powrót w barwach Legii Warszawa. "Moja najlepsza wersja? To ta z przyszłości" [WYWIAD]
Piotr Kamieniecki /
Kiedy grasz w Legii, presja jest naturalnym czynnikiem. Lubię to. Czuję się komfortowo z dużymi oczekiwaniami. Mogę wziąć na siebie odpowiedzialność – zapewnia w rozmowie z TVPSPORT.PL Juergen Elitim, pomocnik Legii Warszawa. Kolumbijczyk stracił rundę jesienną na leczenie kontuzji. Teraz przyznaje, że nie może doczekać się powrotu na boisko.
Legia Warszawa ma nowego piłkarza. To 40-krotny reprezentant kraju!
- Juergen Elitim był typowany na jednego z liderów Legii Warszawa w obecnym sezonie, ale jesienią... nie zagrał w żadnym spotkaniu
- Kolumbijczyk tuż przed startem sezonu doznał urazu w sparingu z Jagiellonią Białystok. – Poczułem, że coś jest nie tak, ale nie sądziłem, że będzie to tak poważna kontuzja – przyznaje.
- Frustracja, zmiana sposobu myślenia, a teraz niecierpliwe oczekiwanie na wielką presję. Jak zmieniał się sposób myślenia Elitima przez czas rehabilitacji?
- Mistrzostwo Polski, krajowy puchar, a może Liga Konferencji? Elitim klarownie wskazuje cele Legii Warszawa
- Czy pojawiały się tematy transferu lub powołania do reprezentacji Kolumbii? Elitim mówi o tym wprost
- Korespondencje ze zgrupowań polskich klubów w Hiszpanii oraz Turcji dostępne są na TVPSPORT.PL
Korespondencja z Hiszpanii
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Juergen Elitim będzie najlepszym zimowym "transferem" Legii Warszawa?
Juergen Elitim: – Wiem wszystko o kolegach z zespołu, a także o ich zachowaniach. Jednocześnie w pewnym stopniu muszę od nowa dostosować się do drużyny, która nieco zmieniła system i styl gry. Nie zaczynam od zera, choć pewne rzeczy muszę nadrobić. Teoretycznie w pewnym stopniu mogę się poczuć jak świeżo wytransferowany zawodnik.
– Jak zmieni się twoja rola?
– System gry Legii zmienił się w trakcie rundy i sądzę, że była to dobra decyzja. To ma także wpływ na środkowych pomocników. Pozostaje mi się dostosować do nowych zadań i oczekiwań. Obecnie łatwiej nam dostawać się w pole karne większą grupą graczy. Odpowiedzialność jest inaczej rozłożona. Mnie można było nazwać połączeniem pomiędzy "szóstką" i "ósemką", ale teraz jednak ta druga opcja wygrywa. Zawsze będę jednak podkreślał, że zagram tam, gdzie jestem potrzebny.
– Poprzedni sezon sprawił, że oczekiwania zaczęły rosnąć. Przed startem rozgrywek można było widzieć w tobie jednego z potencjalnych liderów Legii.
– Poprzedni sezon był dla mnie udanym czasem. Wiosną czułem się komfortowo także dlatego, że zaadaptowałem się w Legii oraz w Warszawie. To był dobry moment, ale wciąż nie najlepszy. Ten dopiero nadejdzie. Mam poczucie, że najlepsza wersja Elitima będzie do zobaczenia w przyszłości.
– Można było liczyć na wiele w twoim wykonaniu, ale… tuż przed startem sezonu doznałeś kontuzji.
– Niestety. To był tylko sparing z Jagiellonią Białystok, ale w drugiej połowie doszło do pojedynku i od razu poczułem w kolanie, że coś jest nie tak. Potem był czas na badania i... okazało się, że jest źle. Nie spodziewałem się, że uraz będzie tak poważny i wykluczy mnie na całą rundę. Nie jestem jednak na nikogo zły. Taka jest piłka nożna. Czasami walczysz o piłkę i doznasz kontuzji. Tak było przy okazji sytuacji z Adrianem Dieguezem. Hiszpan nie odezwał się do mnie potem, ale ja skupiłem się na rehabilitacji i na tym, by jak najszybciej wrócić do pełni zdrowia.
– Frustracja?
– Oczywiście, że była. Trudno było jej uniknąć. Ekscytowała mnie myśl o nowym sezonie, bo wierzyłem, że stać nas na naprawdę wiele. Czekało na nas mnóstwo wyzwań, a zamiast tego kolejne miesiące spędzałem w gabinetach lekarskich i na rehabilitacji zamiast na boisku. Jedną z największych radości w moim życiu jest możliwość gry w piłkę nożną. W pewnym momencie miałem w głowie poczucie, że muszę wytrzymać te kilka miesięcy, by potem znów radować się futbolem. Trzeba radzić sobie z urazami, bo to po prostu część tego zawodu.
– W takich momentach kluczowe jest wsparcie bliskich?
– Zdecydowanie. Mogłem na nich liczyć w każdym momencie. Cały czas w Warszawie była ze mną żona oraz dziecko. Pojawił się też mój tata. To był trudny moment w karierze, ale dzięki nim łatwiej było znosić kolejne dni rehabilitacji. Zrozumiałem, że to po prostu część procesu, który trzeba zaakceptować, bo prowadzi do powrotu na boisko. Złe rzeczy się zdarzają i należy je odpowiednio rozumieć. Trzymałem się planu, przetrwałem i stopniowo wracałem do gry w piłkę.
Czytaj też:
Ruben Vinagre: wolałem Legię od Hiszpanii czy Niemiec. Nie byłem pod ścianą i robię krok w przód
– Najtrudniej jest oglądać kolegów z trybun czy sprzed telewizora?
– Najtrudniej było na samym początku. Gdy byłem już w stanie, pojawiałem się na trybunach na każdym meczu przy Łazienkowskiej. Widziałem, że koledzy mieli trudny początek, ale realizowali kolejne cele. Zespół wiedział też, że dynamika się zmienia. W pewnym momencie karta się odwróciła, a drużyna mogła cieszyć się z serii wygranych. Podobał mi się ten czas, bo dostrzegałem "flow" w grze, to wszystko płynęło we właściwym kierunku. Runda jesienna została zamknięta w dobry sposób. Awansowaliśmy w Lidze Konferencji, walczymy o mistrzostwo Polski i wciąż pozostajemy w grze o krajowy puchar.
– Goncalo Feio mówił na początku sezonu, że Legia musi awansować w Lidze Konferencji, żebyś mógł posmakować gry w tych rozgrywkach w rundzie wiosennej.
– Pamiętam, że pod koniec zeszłego sezonu rozmawialiśmy o grze w Europie. Nie byliśmy wówczas na miejscu dającym awans do pucharów. Naszym celem była jednak zmiana sytuacji i doprowadzenie do możliwości konfrontowania się z zagranicznymi rywalami. Udało się. Po kontuzji faktycznie powiedział mi, żebym się nie martwił, bo nie stracę szansy gry na arenie międzynarodowej. Doceniam takie słowa i fakt, że się sprawdziły.
– Już pod koniec poprzedniego roku zacząłeś trenować na sto procent. Podobnie jest na obozie w Hiszpanii. Czy możesz powiedzieć, że już wszystko jest w pełni w porządku?
– Kluczowe jest obecnie unikanie przeciążeń. Nasz sztab medyczny odpowiednio tym zarządza. To normalne, że na obecnym etapie trenujemy ciężko i mamy intensywne jednostki treningowe. Wszystko jest jednak po to, by rozpocząć ligę w jak najlepszej formie.
– Kontuzja miała wpływ na inne kwestie? Pojawiały się informacje, że latem nad ofertami zastanawiały się zagraniczne kluby.
– Kompletnie mnie to nie interesowało. Skupiałem się na Legii i ekscytował mnie nowy sezon. Nie czytałem żadnych doniesień, ale też nic do mnie nie docierało. Wolałem poświęcić się grze w Warszawie, bo to zakładał i zakłada mój plan. Sezon wciąż się nie skończył i najbardziej interesuje mnie spełnienie marzeń dotyczących sukcesów przy Łazienkowskiej.
– Nie pojawiał się też po drodze temat jakiegokolwiek kontaktu z reprezentacji Kolumbii?
– Niestety nie. Mam nadzieję, że najlepiej będzie pasowało stwierdzenie, że jeszcze nie. To jedno z moich marzeń, o którym często myślę. Byłoby cudownie zagrać w narodowych barwach i reprezentować swój kraj. Zawsze oglądam mecze kadry i fajnie byłoby być kiedyś jej częścią. To mój cel, ale kontaktu od selekcjonera nie było.
– Kibice mocno liczą na twój powrót. To tworzy dodatkową presję?
– Może i tak, ale bardzo mnie to cieszy. Kiedy grasz w Legii to presja jest naturalnym czynnikiem. Lubię to. Czuję się komfortowo z dużymi oczekiwaniami. Mogę wziąć na siebie odpowiedzialność i patrzeć w przód. Trudno mi słowami opisać, jak bardzo nie mogę się doczekać wznowienia rozgrywek.
Mam poczucie, że wracam na kluczową fazę sezonu. Wciąż możemy osiągnąć nasze cele. Miła będzie też boiskowa współpraca z trenerem Feio. Wiem, że staję się lepszym zawodnikiem w trakcie treningów z nim. Dobrze nam się razem pracowało kilka miesięcy temu i nic nie zmienia się obecnie. Nie ma żadnych ograniczeń, często rozmawiamy i dobrze działamy pod jego wodzą jako zespół. Podoba mi się to, że dba o każdy szczegół.
– Zamierzasz odgrywać rolę w rozwoju młodych zawodników? Dawać im dodatkowe rady?
– W naszym zespole nie brakuje młodych zawodników. Są też tacy jak Wojciech Urbański, którego nie chcę już traktować jak juniora. Nie jest stary wiekiem, ale rozwinął się jesienią i pojawiał się dość regularnie na boisku. Są u nas gracze, którzy walczą o swoją pozycję, strzelają gole i mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Urbański dojrzewa, a jeśli ja mogę pomagać, to czemu nie? Staram się to robić, wspierać ich na murawie i ciężko wspólnie pracować. Miło jest dodać nieco od siebie, by juniorzy czuli nasz rytm i łatwiej radzili sobie z wyzwaniami.
– Kiedy uznasz ten sezon za udany?
– W momencie, w którym zdobędziemy mistrzostwo Polski. Pragnę sukcesów, bo tytuł przełoży się na szansę walki o Ligę Mistrzów. Tak, dobrze słyszycie. Jeśli wygramy w PKO BP Ekstraklasie, to czemu mamy o tym nie myśleć? Jesteśmy dobrym zespołem, w którym piłkarze ciągle rozwijają się pod względem indywidualnym. Obecnie mamy sześć punktów straty do Lecha Poznań, ale to nie jest wielka strata. To tylko dwa mecze i wszystko może się odmienić.
– Dodatkową ekscytację będzie wywoływała Liga Konferencji. Ruben Vinagre stwierdził, że chce grać z najlepszymi i czeka na Chelsea.
– To ja chcę grać z tymi, z którymi najłatwiej będzie przechodzić do kolejnej rundy. Chciałbym po prostu dotrzeć do finału. Kto będzie po drodze rywalem? Zobaczymy. Nie myślę o Shamrock, Molde, Jagiellonii czy TSC. Jeśli już, to powiem, że najlepiej byłoby spotkać Norwegów, bo moglibyśmy zrewanżować się za poprzedni sezon. Chelsea? Jeśli trzeba będzie z nimi zagrać, to to zrobimy. Wierzę, że byłoby to fantastyczne przeżycie.
Czytaj więcej o przygotowaniach polskich klubów w Hiszpanii oraz Turcji:
– Kolejne odejście z Pogoni Szczecin? "W świecie piłki wszystko jest możliwe"
– Legia jest krokiem w przód? "Wolałem ten klub od Niemiec czy Hiszpanii"
– Piast Gliwice lepszy od faworyta. Mecz oglądał piłkarz, za którego płacono... 60 mln euro!
– Decyzja zapadła! Legia oddała piłkarza do innego polskiego klubu
– Wątpliwości zostały rozwiane. Kiedy Kamil Glik wróci na polskie boiska?