Michał Niewiński był o okrążenie od mistrzostwa Europy. "Może wizja złota przysłoniła mi oczy"

Michał Niewiński (fot. Rafał Oleksiewicz)

Jedno okrążenie dzieliło Michała Niewińskiego od mistrzostwa Europy w short tracku na dystansie 500 metrów. Szyki pokrzyżował błąd i w rezultacie upadek kilkadziesiąt metrów przed metą. – Może wizja złota przysłoniła mi oczy – dywagował po fakcie.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Polak jechał po złoto ME i... upadł przed metą!

Czytaj też

Polak jechał po złoto ME i... upadł przed metą!

👉 Mamy medal mistrzostw Europy!

Korespondencja z Drezna

Choć bez medalu, Niewiński wyszedł do dziennikarzy z uśmiechem na ustach. – Pytajcie śmiało. Nic mnie nie boli, jest okej – mówił na wstępie. A po czasie przyznał: – Ten dzień, pod względem mojej jazdy, techniki, progresu, oceniam naprawdę bardzo dobrze. Zabrakło wisienki na torcie w postaci medalu. Ale w niedzielę będę miał jeszcze trzy szanse.

Niewińskiego czekają biegi finałowe w sztafetach męskiej i mieszanej oraz indywidualna rywalizacja na 1000 metrów – dystansie, który już w tym sezonie dał mu dwa krążki World Touru. Nie można wykluczać więc, że to, co najlepsze na tych mistrzostwach, jest dopiero przed nim. Niemniej, już w sobotnie popołudnie sukces był na wyciągnięcie ręki.

– Może to jakaś klątwa mistrzostw Europy? Nie wiem. Długo czekamy na ten indywidualny medal. U kobiet ostatnim był ten Natalii [Maliszewskiej] z 2023 roku, ale u mężczyzn nie mieliśmy jeszcze żadnego. Dziś prawie udało mi się go wywalczyć. No ale niestety, zbyt bardzo się połasiłem. Może wizja złota przysłoniła mi oczy – opowiadał.

Niewiński wyśmienicie spisał się zarówno w ćwierćfinale, jak i półfinale. Do finału awansował z najlepszym czasem. Mógł być uznawany za faworyta. Startował z pierwszego pola i od startu prowadził, aż do ostatniego okrążenia. – Holender zrobił to, co ja lubię robić. Wypuścił mnie trochę do przodu, zostawił sobie miejsce i zaczął mocno gonić. Być może nawet nieco przekalkulował, bo długo mu zajęło zanim mnie złapał – relacjonował Niewiński.

Jens van 't Wout przypuścił atak na początku ostatniego kółka. Nasz reprezentant próbował się bronić, ale zrobił to niezgodnie z przepisami. Sam upadł, a później został jeszcze karnie wykluczony przez sędziów. Rywalizację zakończył na piątym miejscu. – Walczyłem o złoto. Gdybym miał zrobić to po raz drugi, wybrałbym tak samo. Wiadomo, szkoda medalu, bo gdybym go puścił, dojechałbym na drugim miejscu, ale i tak nic bym nie zmienił. Po wszystkim cieszę się, że odblokowałem się wreszcie na "pięćsetkę" – mówił.

I dodał, że po takich startach mimo wszystko przybywa pewności siebie. Ta przyda się z kolei w niedzielę. Szanse na medale pozostają trzy. Na pierwszy w historii indywidualny męski medal mistrzostw Europy dla Polski – jedna.