Przejdź do pełnej wersji artykułu

Co dalej z młodzieżowcami w PKO BP Ekstraklasie? Dariusz Mioduski wskazuje: to zmieni polską piłkę w wielu wymiarach

/ Dariusz Mioduski zabrał głos w sprawie przepisu o grze młodzieżowca. Zapowiada się rewolucja w sprawie kontraktów młodych zawodników? (fot: Getty) Dariusz Mioduski zabrał głos w sprawie przepisu o grze młodzieżowca. Zapowiada się rewolucja w sprawie kontraktów młodych zawodników? (fot: Getty)

W PKO BP Ekstraklasie kończy się era przepisu o grze młodzieżowca. Od przyszłego sezonu znikną kary za brak odpowiedniej liczby minut rozegranych przez juniorów. Kluby mają być nagradzane stawiając na młodzieżowców. Czy zanosi się na rewolucję? – Temat kontraktów takich zawodników to problem na poziomie FIFA. Trzeba to koniecznie zmienić! Kluczową kwestią jest też dla mnie ruch na rynku wewnętrznym – uważa Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii Warszawa, który jest też wiceprezesem ECA.

  • Przepis o grze młodzieżowca staje się historią. Jakie były wady i korzyści?
  • Do tej pory kluby PKO BP Ekstraklasy były karane za brak odpowiedniej liczby minut młodzieżowców. Teraz czas na nagrody? – To powinno być kilkadziesiąt milionów złotych w skali roku – uważa w rozmowie z TVPSPORT.PL Dariusz Mioduski, właściciel i prezes Legii Warszawa.
  • Mioduski podkreśla, że konieczne jest rozruszanie lokalnego rynku transferowego. – To wpłynie na wyższe kwoty, atrakcyjność ligi, a także pomoże samym zawodnikom – twierdzi Mioduski.
  • Będziemy zabiegali o zmiany w aspekcie kontraktów juniorskich, które powinny być dłuższe niż trzy lata – deklaruje właściciel Legii, który jest także wiceprezesem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA).
  • Wszystkie informacje dotyczące PKO BP Ekstraklasy i wydarzeń w klubach na TVPSPORT.PL!


Gwiazda odejdzie z Legii Warszawa? "Nie chcę czekać. Czas ucieka"

Korespondencja z Hiszpanii

W połowie stycznia zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej zdecydował, że przepis o grze młodzieżowca zostanie zmieniony po zakończeniu sezonu. Obecna forma obowiązywała od 2019 roku. Wprowadzony został system, który zakładał, że juniorzy do 22. roku życia muszą rozegrać w każdym klubie 3000 minut. Brak realizacji limitu wiązał się z karami finansowymi. 

Nowa forma zakłada, że kluby będą nagradzane za stawianie na młodych zawodników. Znikną kary, ale finalna koncepcja nie jest jeszcze ustalona. To kwestia pozostawiona na kolejne tygodnie.

Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Dyskusja dotycząca przepisu o grze młodzieżowca toczyła się od dłuższego czasu, ale ostatnio temat nabrał dynamiki i doszło do rezygnacji z tego punktu. Czy na całą sytuację miało także wpływ dość żywiołowe spotkanie PZPN z przedstawicielami klubów w Jachrance?
Dariusz Mioduski:– Nie robiłbym z tego zbyt dużej kwestii. Momentami w przestrzeni medialnej pojawiały się takie wieści, jakby doszło do wielkiego konfliktu, a tak nie było. Jasno przedstawiliśmy nasze stanowisko i oczekiwania, bo faktycznie od dłuższego czasu dużo rozmawialiśmy na ten temat. Wiosną pojawił się apel, by zmienić ten przepis i iść w stronę wynagradzania za stawianie na młodzież, a nie karania klubów.

Czytaj też:

Artur Jędrzejczyk znów stał się kapitanem Legii Warszawa przed startem obecnego sezonu (fot: PAP)

Nowy kontrakt dla legijnej ikony? Artur Jędrzejczyk mówi wprost. "Jestem otwarty"

Z różnych względów do zmiany nie doszło od początku obecnego sezonu. Teraz jednak sytuacja się zmieniła i przepis zostanie zmodyfikowany. Pozostaje dogranie odpowiedniego rozwiązania związanego z wynagradzaniem klubów za stawianie na juniorów. To klucz do systemu. Domyślam się, że stanie się to na bazie dokumentu stworzonego przez grupę roboczą, która nad tym pracowała. 

Pozostaje ostateczne ustalenie w jaki sposób mają być liczone minuty, kto będzie uznawany za wychowanka, a także o jaki wiek zawodników ma chodzić. Baza już jest, a wkrótce powinny zostać wypracowane detale. 

– Złośliwi powiedzą, że za zniesieniem przepisu były głównie Legia i Raków, bo próżno szukać ich na szczytach liczby minut rozegranych przez młodzieżowców.
– W momencie gdy uzgodniliśmy, że potrzebna jest zmiana, to chciała jej większość klubów. To nie wynika z kalkulacji dotyczących liczby rozegranych minut przez juniorów. Naszym celem w Legii jest posiadanie młodzieży, która realnie trenuje z pierwszą drużyną i może nam pomagać. Działamy w ten sposób, choć przez ostatnie miesiące mieliśmy nieco pecha z kontuzjami.

👉 Junior z kluczową interwencją! To sprawiło, że Legia wygrała z ligowym rywalem [ZOBACZ]

Akademia Legii jest na takim poziomie, że zaczynamy widzieć, że juniorzy nie odstają znacząco poziomem od pierwszego zespołu. Nie ma możliwości, by wkrótce nie było dwóch, trzech czy czterech graczy walczących o regularne występy. Pamiętajmy też, że mamy dwóch 22-letnich bramkarzy, którzy właśnie przestali się kwalifikować pod wspomniany przepis. Zakładam, że coraz częściej będziemy stawiali na wychowanków, a średni wiek naszego składu będzie się obniżał.

– Ten przepis w jakiś sposób pomógł w PKO BP Ekstraklasie? Można wskazać korzyści?
– Historycznie byłem zwolennikiem przepisu o grze młodzieżowca i on spełnił swoją rolę. Uważałem, że bez narzucenia takiego rygoru, większość polskich klubów nie będzie gotowa, by inwestować w szkolenie i posiadać własnych wychowanków. Przez ostatnie lata faktem stało się, że coraz większe grono młodych zawodników zaczęło grać. Inna sprawa, że nie unikniemy sporów dotyczących tego, czy występują przez wiek czy faktycznie przez swoje umiejętności. Tego nie da się jednak w prosty sposób rozstrzygnąć. Rzadko się zdarza, by junior wchodził do składu i od razu stawał się gwiazdą. Proces przejścia do seniorskiego futbolu jest jednym z najtrudniejszych. 

Przepis zrobił swoje, ale nadszedł czas, że trzeba zacząć myśleć w inny sposób. Wiele klubów zmieniło swoje założenia i inwestuje już w akademie oraz szkolenie młodzieży. Najważniejszą kwestią do rozwiązania w polskiej piłce, jeśli chodzi o relacje pomiędzy klubami i federacją, jest doprowadzenia do sytuacji, w której młodzi zawodnicy nie będą wyjeżdżali z kraju tak szybko.

To kwestia większego ruchu na wewnętrznym rynku transferowym.
– Dokładnie. Jeśli młodzi zawodnicy nie będą tak szybko wyjeżdżali z kraju, to będą mieli większą, realną szansę, by osiągnąć sukces poza Polską. Na dziś to możliwość teoretyczna. Zbyt wielu naszych graczy po prostu przepada, co jest związane z tym, że nie są przygotowani, by ruszyć do zagranicznych lig.

Czytaj też:

Juergen Elitim gotowy na wiosenny powrót w barwach Legii Warszawa. "Moja najlepsza wersja? To ta z przyszłości" [WYWIAD]

To dla mnie kluczowa kwestia na kolejne miesiące. W tym zakresie pracować muszą kluby PKO BP Ekstraklasy, 1. Ligi, PZPN oraz Ekstraklasa S.A. Ten aspekt zmieni polską piłkę w wielu wymiarach. To wpłynie na wyższe kwoty transferowe, a liga stanie się też bardziej atrakcyjna z punktu widzenia zagranicznych skautów. Dzięki temu powinno być więcej pieniędzy w systemie, bo rozgrywki będą ciekawsze dla sponsorów, a także z punktu widzenia praw mediowych. Sami gracze też będą wyżej wyceniani.

– Wierzy pan w rozwój tego wewnętrznego rynku? To musiałoby być powiązane z wyższymi kwotami płaconymi przez czołowe kluby.
– Bardzo lubimy porównywać się do zagranicznych lig, a potem mówić, że u nas jest źle, a gdzie indziej już lepiej. Jeśli spojrzymy choćby na czeski rynek, to wybijający się gracze z mniejszych czy średnich klubów rzadko odchodzą do zagranicznych lig bezpośrednio z nich. 

– Sparta czy Slavią są niczym filtr piłkarzy w Czechach.
– Do tego dochodzi Viktoria Pilzno, która ma swój własny model działania. Slavia ma świeży przykład w postaci transferu Antonina Kinsky'ego za ponad 16 milionów euro do Tottenhamu. Potwierdzają to też inne ruchy na rynku z udziałem Czechów czy też Słowaków. Nie jest jednak tak, że zarabia na tym tylko Slavia czy Sparta. Inne kluby otrzymują procenty zapisane w umowach, więc przy takich kwotach otrzymują więcej, niż gdyby sami wcześniej sprzedali tych zawodników. 

Jesteśmy większym krajem i nie musimy myśleć, że w tę rolę mają wcielać się jeden czy dwa kluby. Może być ich więcej. To jednak powinny być drużyny, które potem walczą o ranking i występy w europejskich pucharach. Zaczyna się to wykształcać, co widać po walce o mistrzostwo czy grę na arenie międzynarodowej. Rozwój wewnętrznego rynku wiele nam doda i pozwoli na dalszy rozwój piłki. To przełoży się też na kadrę. Tak dzieje się w Portugalii, Belgii czy Holandii, nie tylko w topowych ligach. Rozumiem, że wszędzie jest konkurencja, ale czasami z różnych względów warto pozwolić młodemu zawodnikowi na kolejny krajowy ruch, a dopiero potem patrzeć w kierunku zagranicznym.

– Przepis o młodzieżowcu nie sprawił pośrednio, że w chorym kierunku poszły pensje juniorów, o których walczyły kluby? Te kwoty momentami naprawdę porażały.
– Wszyscy walczą o młodzieżowców, choć na ogół robią to w momentach kończących się kontraktów. Zyskują na tym przede wszystkim agenci. Kwestionowałbym, czy to też zysk dla samych młodych zawodników. Na pewno otrzymają większe pensje, ale… często to dla nich ostatnie takie pieniądze, bo potem ci gracze znikają. Nie o to powinno chodzić na tym etapie kariery, bo gdyby ta rozwijała się we właściwy sposób, to pojawiałyby się też odpowiednie kwoty.

Czytaj też:

Ekstraklasowa rewolucja w kwestii młodzieżowca? Te słowa mówią wiele!

Przepisy dotyczące kontraktów młodzieżowych to problem na poziomie FIFA i to trzeba koniecznie zmienić. Będziemy o to zabiegali i mówię tu o perspektywie międzynarodowej na poziomie ECA. Myślę, że powinno się pozwolić na podpisywanie dłuższych kontraktów juniorskich niż trzy lata. Pierwsze umowy są zawierane w wieku 15 lat i mają właśnie taki czas obowiązywania. Często w wieku 18 lat bardziej realnie widzimy już potencjał zawodnika, a wtedy właśnie kończy się kontrakt. Do gry wchodzą pieniądze i nie te motywacje, które powinny towarzyszyć młodym piłkarzom. Wtedy dochodzi do wyrywania graczy za małe kwoty, choćby przez mniejsze kluby z Włoch czy innych krajów. Pojawia się pokusa gry w Primaverze, występów w wielkich ligach, a wielu graczy odbija się od tych krajów. Juniorom ciężko funkcjonować za granicą, a lokalne środowisko jednak bardziej dba o tych piłkarzy. 

– Jak temat młodzieżowców powinien wyglądać w najbliższej przyszłości? Jaka jest pana wersja nagradzania klubów za stawianie na juniorów?
– Sądzę, że wszyscy będą kierowali się rachunkiem ekonomicznym. Można rozmawiać o filozofii i idei, ale na koniec każdy spojrzy na swój interes. Trzeba ustalić system w ten sposób, by ten interes wciąż funkcjonował, doprowadzając do tego, by kwoty finansowe dla klubów stawiających na juniorów były wyższe. 

W kontekście systemu wynagradzającego za stawianie na młodzież nie powinniśmy mówić o łącznej kwocie na poziomie kilkunastu milionów złotych. W skali roku to powinno być kilkadziesiąt milionów. Wtedy drużynom nie opłacałoby się zbyt wcześnie sprzedawać takich zawodników. Taki system w pewnym stopniu zapewniałby subsydiowanie pensji. W Polsce jest coraz więcej akademii i trenerów, nie powinniśmy narzekać na brak talentów. Pozostaje kwestia poprowadzenia ich w odpowiedni sposób i stworzenia systemu, który będzie ten proces wspierał. 

Czytaj więcej o przygotowaniach drużyn PKO BP Ekstraklasy:
Lider Piasta kontuzjowany! Pojawiła się krew...
Nowy piłkarz Legii Warszawa jest już po debiucie. Jak się zaprezentował?
Wychowanek Legii wprost: trafiają tu jako gwiazdy, zarabiają 10 razy więcej, a potem...
Kolejne transfery w polskim klubie? "Sprawa jest otwarta"
Gwiazda pożegna się z Legią? Wymowne słowa! "Czas ucieka..."

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także