Nie zdobyła złota na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Ba, nawet się tam nie znalazła. Podobnie jak w finale WNBA. Nie wygrała też akademickich rozgrywek. Sławą przewyższa jednak wszystkie koszykarki oraz amerykańskie sportsmenki.
Gorączka sobotniej nocy
Program rozrywkowy "Saturday Night Live" ma w Stanach Zjednoczonych status instytucji. Od prawie pięćdziesięciu lat bawi, oburza i kreuje gwiazdy. Wybitne postacie popkultury, sportu i polityki nie zastanawiają się ani chwili, gdy otrzymują zaproszenie do wystąpienia w późny sobotni wieczór w NBC. Odcinek planowany na 13 kwietnia zeszłego roku również zapowiadał się hitowo. Poprowadził go Ryan Gosling, będący na szczycie popularności po roli Kena w Barbie, ale w SNL niespodziewanie pojawiła się inna postać, która skupiła na sobie całą uwagę. Caitlin Clark gościła na antenie na dwa dni przed draftem WNBA. Wiadomym było, że zostanie wybrana w nim jako pierwsza. Ta młoda koszykarka zachowała się w studiu tak, jakby występy satyryczne były jej drugą naturą. Przypomniała komikowi Michaelowi Che niewybredne żarty z kobiecego sportu, odgryzła się kilkoma trafnymi ripostami i co najważniejsze przypomniała Ameryce nazwiska koszykarek, które mimo talentu nie miały szans na tak ogromną sławę jak Clark. Szczególną uwagę poświęciła swojej idolce Mayi Moore. Ale po zakończeniu programu przyznała, że nigdy nie była tak zestresowana.
Niezależnie czy w nowojorskim studiu, czy na parkiecie - Clark znowu była na ustach wszystkich. Poczynając od Taylor Swift, poprzez polityków, a kończąc na codziennych, dyskusjach Amerykanów. Częściej nawet niż którykolwiek z amerykańskich medalistów olimpijskich z Paryża. Nie dziwi zatem, że magazyn Time dał jej miano sportsmenki 2024. To jej koszykówka, a szerzej kobiecy sport zawdzięczają niezwykły wzrost popularności, więc towarzyszą jej też zawistne komentarze. Media śledzą jej każdy krok, włącznie z polubieniami na Instagramie. Clark musiała borykać się też z niebezpiecznym stalkerem. Taka presja spadła na niewiastę, która 22 stycznia kończy dopiero 23 lata.
Po drabinie zainteresowań
Być może wynika to z tego, że Clark definiuje na nowo amerykańskie symbole. Niedługo przed jej występem w "Saturday Night Live" USA pochłonęło tzw. "marcowe szaleństwo". Nie było to niczym nadzwyczajnym, bo akademickie rozgrywki pełnią ważną rolę w sportowym krajobrazie tego państwa. Każdy ma faworyta w finałowym turnieju koszykarskim rozgrywanym na przełomie marca i kwietnia. Trzyma się wtedy kciuki za uczelnię swoją lub swoich rodziców, pochodzącą z rejonu, w którym się mieszka lub tą, którą wytypowało się w przyjacielskim typerze. Do 2023 roku gros uwagi koncentrowało się na męskim turnieju. Idealnie odzwierciedla to liczba wypełnionych drabinek, odpowiadająca zakładom. W 2022 blisko 60 milionów Amerykanów próbowało przewidzieć wyniki tej męskiej rywalizacji. Jeśli chodzi o kobiecą, to dotyczyło to półtora miliona obywateli.
Dwanaście miesięcy później niemal 10 milionów widzów oglądało finał kobiecego turnieju. Był chętniej wyszukiwany w Google niż postać prezydenta USA Joe Bidena. Co bardziej zdumiewające, tak samo było też w wyborczym roku 2024. Liczba śledzących aktywnie mecze kobiet pobiła wszelkie rekordy. Tegoroczny mecz finałowy był chętniej oglądany w Ameryce niż inne spotkania koszykarskie w latach postpandemicznych. Takiej średniej oglądalności, wynoszącej 18,7 milionów kibiców, mogło pozazdrościć nawet NBA.
W tej masie liczb jeszcze większe wrażenie robią pojedyncze historie. Wszystkie łączy jeden zespół - Iowa Hawkeyes. Koszykarki z tamtejszego uniwersytetu rywalizowały w sezonie 2023/24 przy pełnych trybunach. 15 tysięcy karnetów na mecze domowe rozeszło się błyskawicznie. Nagłe wzmożenie można było też zauważyć na innych uczelniach, które miały grać przeciw zespołowi Hawkeyes. Ceny biletów sięgnęły kilkuset dolarów, a chętni ustawiali się od wczesnych godzin porannych, by mieć jak najlepsze miejsca w hali. Niezainteresowani daną uczelnią kupowali karnety tylko po to, by pójść na zaledwie jeden mecz. Właśnie Iowy.
Magia zespołu dotknęła nawet Jill Biden. Ówczesna Pierwsza Dama chciała nawet zaprosić koszykarki po przegranym finale turnieju w 2023 roku. Skończyło się tylko na zapowiedziach. Hawkeyes poniosły porażkę też w tegorocznych rozgrywkach. Ale żadna koszykarska drużyna akademicka nie mogła liczyć na takie zainteresowanie.
A to wszystko było możliwe dzięki zawodniczce, którą najlepiej opisała czternastoletnia dziewczynka jadąca siedem godzin na jej mecz. "Kocham ją za to, jaka jest na boisku i poza nim oraz jak traktuje ludzi. Szaleństwem jest to, z jak daleka potrafi celnie rzucać".
Piłka jak po sznurku
Rzuty za trzy punkty to element, który wyróżnia Clark. Nie dość, że zachowuje znakomitą celność wahającą się od 35 do 40 procent w zależności od rozgrywek, to jeszcze lubi rzucać z większej odległości niż robią to koleżanki i koledzy. Widać to na przykładzie zeszłego sezonu WNBA, bo średnio rzucała ze strefy około dwóch metrów za linią gwarantującą trzy punkty. Ciekawostką jest, że nawet po uwzględnieniu różnicy między NBA a WNBA jest to większa odległość niż w przypadku koszykarzy, ale na ich usprawiedliwienie trzeba dodać, że w WNBA są mniejsze piłki. Publika szaleje, gdy Clark szykuje się do rzutu spod loga drużyny w środku boiska. W wywiadzie dla programu publicystycznego 60 Minutes zdradziła sekret tych imponujących wyczynów. Kilka kozłów, silne nogi i utrzymanie równowagi. Brzmi prosto, ale tylko Clark ma dopracowane te elementy do perfekcji.
Nie dziwi zatem, że nikt nie zdobył tylu punktów w karierze akademickiej co ona. Ostatecznie zatrzymała się na 3951, liczbie nieosiągalnej zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. Do tego dochodzi masa pojedynczych rekordów. Trudno znaleźć jakiś, który nie został pobity przez Clark podczas czteroletniej przygody w drużynie Uniwersytetu Iowa. W każdym sezonie starała się wykorzystać pełnię możliwości. I nie wiadomo, gdzie jest ich szczyt, bo 23-latka wciąż się rozwija. Po krytyce jej pierwszych występów w WNBA trenowała w przerwie olimpijskiej, by stać się jedną z czołowych zawodniczek ligi.
Suche statystyki, choć imponujące, nie oddają w pełni tego, co Caitlin robi na boisku. Owszem, porównania do Stephena Curry'ego są uzasadnione, ale koszykarka wytworzyła własną markę, bo jak inaczej opisać dalekie asysty i podania przez całe boisko? Wykorzystywanie dostępnej przestrzeni i tworzenie szans koleżankom. To w pełni oddają tylko urywki jej gry:
Niedoszła piłkarka
Dobre czucie gry i nadzwyczajna orientacja przestrzenna to pochodne młodzieżowej kariery Clark na dużo większych boiskach. Piłkarskich. Oglądając powtórki jej licealnych występów można zauważyć wiele podobieństw do obecnych koszykarskich popisów. Jako napastniczka stwarzała wiele okazji strzeleckich, zwinnie dryblowała i zdobywała bramki zewsząd. Były trener przypomniał niedawno sytuację, gdy poprosiła go o zgodę na strzał w kierunku bramki przeciwniczek zaraz po wznowieniu gry. Pewna siebie jedenastolatka po chwili cieszyła się już z gola. Kilka lat później jej licealny dorobek to było 26 trafień w sześciu meczach. Miłość do piłki nożnej przejawiła się też w inwestycjach. W listopadzie zeszłego roku stała się częścią grupy tworzącej zespół kobiecej ligi NWSL w Cincinnati.
Możliwe, że Clark byłaby gwiazdą także w innych dyscyplinach. Wychowywała się z dwoma braćmi, ale dorównywała, a nawet przewyższała ich energią. Zauważyli to już opiekunowie w żłobku. Od wczesnych lat próbowała sił w golfie (niedawny występ w turnieju LPGA wywołał wiele emocji i pokazał, że jej umiejętności są przyzwoite), siatkówce i wspomnianej piłce nożnej. Poza tym w lekkoatletyce, tenisie ziemnym i softballu. Ten ostatni miał dla niej zbyt wolne tempo. Tak uwielbiała rywalizację, że w trzeciej klasie podstawówki została wyrzucona z lekcji wychowania fizycznego. Od początku było jednak wiadomo, na którą dyscyplinę się zdecyduje. Koszykówka była jej największą miłością. A jako najbardziej surową karę w dzieciństwie wspomina zakaz zobaczenia meczu licealnego zespołu. Musiała zadowolić się wtedy transmisją radiową.
Gdy pierwszy raz zobaczyła spotkanie WNBA, to poprosiła ojca o przygotowanie specjalnego miejsca na dojeździe do garażu, by mogła ćwiczyć rzuty za trzy punkty. To wtedy zobaczyła też Mayę Moore, koszykarkę, na której się wzorowała. Nastoletnia Caitlin gwarantowała kolejne trofea juniorskim kadrom USA. A Stany Zjednoczone usłyszały o niej po raz pierwszy, gdy zdobyła 60 punktów w jednym z licealnych spotkań, co przyciągnęło uwagę skautów z różnych uczelni.
Niewiele brakowało, by Clark została… Irlandką. Walczącą Irlandką, bo taki przydomek noszą sportowcy reprezentujący uniwersytet Notre Dame. Katolicka uczelnia ma wiele sukcesów w dyscyplinach zespołowych. Głęboko wierzący rodzice Caitlin byli pewni, że ich dziecko będzie rozwijać się właśnie tam, w miarę blisko domu. Oczywiście jak na amerykańskie standardy, bo droga z rodzinnego Des Moines do Notre Dame jest jak z Warszawy do Szczecina.
Z pierwszych deklaracji wyglądało na to, że wybierze Notre Dame. Trener tamtejszej drużyny chciał nawet odłożyć przejście na emeryturę. Muffet McGraw został jednak powiadomiony telefonicznie o zmianie decyzji koszykarki przed oficjalnymi ogłoszeniami. Tak pierwszy raz w życiu przeciwstawiła się rodzicom, wybierając Uniwersytet Iowa. Zdecydowała intuicja i charakter. Zapowiadała, że doprowadzi zespół Hawkeyes do czołowej czwórki w USA. Tam, gdzie nie byli od 30 lat. Towarzyszył temu śmiech.
Iowa Hawkeyes z Clark dwukrotnie grało w meczu o krajowe mistrzostwo. Nie udało się zdobyć tytułu, ale i tak były to imponujące wyniki jak na tę uczelnię. Ta, której to zawdzięczano, studiowała marketing. Uzyskała dyplom z wysoką średnią. Mogła pozostać jeszcze rok na uczelni ze względu na przepisy pandemiczne, ale przeszła do WNBA.
Ciosy słowne
Legendę wybitnej postaci tworzą też inni. Tak jak filmowy Ken nie byłby tak sławny bez Barbie, tak też o Clark nie byłoby głośno, gdyby nie świetne i niejednokrotnie kontrowersyjne przeciwniczki. Media początkowo próbowały przeciwstawiać jej Aliyah Boston, świetnie prezentującą się w obronie. Innej postury i o innej specyfice gry niż Clark. Obie wybrano z pierwszym numerem w drafcie WNBA, odpowiednio w 2023 i 2024 roku. Boston i Clark trafiły do jednej drużyny, Indiany Fever, a ta pierwsza miała duży wpływ na wybór niedawnej przeciwniczki. Zarówno w drużynach juniorskich, jak i w Indianie świetnie się dogadywały.
Nie zawsze tak sielankowo było z kolei między Caitlin Clark a Angel Reese. "Bayou Barbie" zaczęła mieć na pieńku z rówieśniczką od finału akademickich rozgrywek w 2023. Reese reprezentująca zwycięskie LSU pokazała Clark prowokujący gest podkreślający mistrzostwo. Spadła na nią krytyka, ale trzeba dodać, że rywalka zrobiła to samo wobec jednej ze przeciwniczek we wcześniejszej fazie turnieju. Clark usprawiedliwiła zachowanie Reese. Ta jednak wyśmiewała się potem z zapowiedzi zaproszenia przegranej drużyny Iowy Hawkeyes razem z Clark do Białego Domu.
Efektem ubocznym nagłego wzrostu zainteresowania kobiecą koszykówką akademicką było to, że ten z pozoru incydent urósł do kolejnej sprawy dzielącej amerykańskie społeczeństwo. Tym razem na tle rasowym. Reese i Clark podkreślają, że nie są koleżankami, ale darzą się ogromnym szacunkiem. Jeszcze przed rozpoczęciem kariery zawodowej Reese mówiła, że chciałby zagrać kiedyś z Clark w jednej drużynie. Ostatecznie trafiła do Chicago Sky.
Debiut Clark w WNBA wzbudził więcej emocji. Miał miejsce nieco ponad miesiąc po akademickim finale, zatem koszykarka nie miała zbyt dużo czasu na adaptację do nowego środowiska. W tym czasie podpisała intratną, jak na kobiecą koszykówkę, umowę z Nike. W osiem lat wzbogaci się o 28 milionów dolarów. Eksperci twierdzą, że mogła dostać znacznie więcej.
Wraz z Clark dołączyła do ligi nowa grupa kibiców, wypełniająca chętnie trybuny i zasiadająca tak licznie przed telewizorami. Pierwszy miesiąc sezonu nowej akademickiej gwiazdy nie był zły, ale nie wyróżniała się na parkiecie tak jak w Iowa. Poznanie zawodowej ligi wymaga czasu i długotrwałego wysiłku. Z dziewięciu spotkań inaugurujących sezon Indiana Fever wygrała zaledwie jedno. Niektórzy udający "kibiców Clark" próbowali obarczyć winą jej koleżanki oraz trenera. Fala nienawiści przybrała na sile po tym, jak Clark stwierdziła, że nie dostaje żadnych rad od starszych, mimo że bardzo by tego chciała. Grająca z nią Aliyah Boston musiała usunąć wszystkie konta w mediach społecznościowych, by nie mierzyć się z obraźliwymi wiadomościami. W tej sprawie wypowiedzieli się również LeBron James i Charles Barkley, zwracając uwagę, że w WNBA odczuwalna jest nienawiść do debiutantki.
To jednak nic w porównaniu z tym, co działo się w czerwcu. Indiana Fever trzykrotnie mierzyła się z Chicago Sky z Reese w składzie. Fever wygrały dwa razy, a w ostatnim spotkaniu zwyciężyła ekipa Sky. Zamiast o wynikach mówiono o faulowanej Clark. W pierwszym meczu Chennedy Carter pchnęła ją, mimo że piłka znajdowała się daleko od nich. Siedząca na ławce Reese zareagowała na to entuzjastycznie, a w następnym meczu uderzyła Clark w głowę. Podczas konferencji prasowej stwierdziła, że zwiększona popularność ligi i kobiecej koszykówki nie jest zasługą jednej pani. Nie powiedziała dokładnie, o kogo chodzi, ale wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Clark wypowiedziała się z kolei o hejcie na tle rasistowskim i homofobicznym, jaki dotyka inne koszykarki. Potępiła jego wszystkie przejawy.
Po drodze zapadła decyzja, że Caitlin nie znajdzie się w kadrze olimpijskiej. Jej brak nie wpłynął na wynik reprezentacji, która dziewiąty raz z rzędu zdobyła złoto (choć losy tytułu ważyły się do ostatniego rzutu). Sama zainteresowana podeszła do tego z wyrozumiałością. Kilka miesięcy po igrzyskach stwierdziła, że odpoczynek od rytmu meczowego był jej potrzebny. Tuż przed nią wystąpiła w Meczu Gwiazd, gdzie zagrała w jednym zespole z Reese. Ich dobra współpraca na parkiecie sprawiła, że zaczęto już sobie wyobrażać ten duet w olimpijskiej ekipie w 2028 roku. Historia potoczyłaby się więc podobnie jak w przypadku Larry'ego Birda i Magic'a Johnsona, dwóch gwiazd NBA, do których porównuje się teraz Clark i Reese. Czyni to nawet komisarz ligi, Cathy Engelbert.
Druga połowa sezonu pokazała, że Caitlin znalazła miejsce w lidze. Wybrano ją jako najlepszą debiutantkę, znalazła się też w drużynie sezonu WNBA. Zespół Indiana Fever odpadł jednak w pierwszej rundzie play-offów. Niestety, meczom z Connecticut Sun ponownie towarzyszyły rasistowskie komentarze. Clark była ofiarą częstych fauli, ale sama też nie stroniła od nieczystych zagrań, zarówno w akademickich meczach, jak i ligowych.
Jej wpływ na amerykański sport został doceniony przez magazyn Time oraz agencję Associated Press. Oba podmioty medialne przyznały jej tytuł sportsmenki roku. W wywiadzie dla Time'a podzieliła się tym, przez co przeszła w 2024. A było tego aż nadto.
Look What You Made Me Do czy Wildest Dreams?
W dzisiejszej Ameryce wszystko ma charakter polityczny. Z perypetiami Clark nie mogło być inaczej. Prawicowi politycy i dziennikarze próbowali mówić o rzekomej nienawiści środowiska do koszykarki, a wszystkiemu miał być winny kolor skóry. Kongesmeni słali listy do władz WNBA, by surowiej ukarać panie dopuszczające się fauli na Clark. Ta zachowywała pokorę, krytykowała tylko używających jej nazwiska do szerzenia ekstremistycznych poglądów. Sama nie angażowała się w spory światopoglądowe. Michael Jordan robił podobnie, ale inne koszykarki WNBA nie są obojętne na wydarzenia polityczne, a najczęściej mają lewicowe poglądy.
Jest jedno, co łączy Clark i inne młode Amerykanki. Podziw do Taylor Swift. Podczas koncertów piosenkarki miała okazję spotkać się z wokalistką, jej chłopakiem i jej matką. Tego ostatniego, futbolistę Travisa Kelce, Caitlin oraz Swift oglądały wspólnie w loży stadionu Arrowhead podczas meczu Kansas City Chiefs. Clark była nim zachwycona, ale jak zwykle w sieci pojawiły się krytyczne komentarze.
Republikanie, rzekomo broniący Clark, byli w kropce, gdy ta polajkowała post Taylor Swift na Instagramie, w którym piosenkarka poparła Kamalę Harris, kandydatkę Demokratów. Oczywiście wychwyciły to media, a koszykarka nie tylko nie zaprzeczyła, ale zachęciła wszystkich do wzięcia udziału w wyborach. Jej chłopak też ogłosił poparcie dla Demokratów.
Popularność Swift i Clark jest tak znacząca, że i w przypadku piosenkarki, i w przypadku koszykarki mówi się o "efektach". Efekt Taylor Swift po jej ponad półtorarocznej trasie koncertowej jest widoczny w skali światowej. Ten związany z Caitlin na razie ograniczył się tylko do Stanów Zjednoczonych, ale i tak przekracza oczekiwania. Klub Iowa Hawkeyes, nawet bez niej, sprzedaje wszystkie bilety na domowe mecze. A kobiece drużyny akademickie po marcowym turnieju dostaną w końcu odpowiednie wynagrodzenie finansowe. Na dobre skończą się różnice w dostępie do infrastruktury. Clark będzie mogła również trenować w godnych warunkach. Indiana Fever planuje bowiem budowę odpowiedniego ośrodka. Inwestycja pochłonie 78 milionów dolarów i ma zostać ukończona w 2027 roku.
Wszystkie koszykarki mogą liczyć na dodatkowe źródło dochodów pośrednio dzięki Clark. Powstały nowe rozgrywki. Średnie zarobki w lidze Unrivaled to nieco ponad 220 tysięcy dolarów. W WNBA tylko najlepsze koszykarki mogą liczyć na takie apanaże. Caitlin otrzymała ofertę rzędu miliona dolarów, jednak uznała, że bardziej przyda się jej odpoczynek, a to inne powinny dostać szansę. Po pierwszej kolejce można powiedzieć, że liga 3x3 o nietypowych zasadach ma też szanse na odniesienie marketingowego sukcesu.
To, co robi Clark, służy całemu kobiecemu sportowi. Dzięki takim postaciom buduje markę, wybija argumenty z rąk wszelkim krytykom oraz pozwala przyciągać nowe grupy społeczne. I to właśnie Caitlin, Angel Reese, rugbystka Ilona Maher (brązowa medalistka z Paryża, która zdobyła ogromną popularność na Tiktoku i doszła do finału "Tańca z Gwiazdami") oraz futbolistka flagowa Ashlea Klam zdefiniują na dobre amerykański sport przed igrzyskami w Los Angeles.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.