| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Milion euro – dla wielu zagranicznych klubów drobnostka, a dla polskich "majątek". Często narzekamy, że ekstraklasowe zespoły powinny wydawać więcej na jakościowych zawodników, ale czasami nawet za przysłowiową bańkę trudno znaleźć kozaka. Najlepszym przykładem jest choćby Legia Warszawa, która tyle przeznaczyła na Migouela Alfarelę, które najbliższe miesiące spędzi na wypożyczeniu w Grecji.
Błąd w statystykach. Nie znaliśmy najlepszego polskiego strzelca
Do dziś rekordem transferowym w PKO BP Ekstraklasie jest zakup Lecha Poznań. Latem 2023 roku Kolejorz wydał rekordowe jak na polskie warunki 1,8 mln euro za Aliego Gholizadeha. To i tak nieporównywalnie niska kwota w stosunku do najwyższych klas rozgrywkowych z Danii (Kamil Grabara do Kopenhagi za 6 mln euro), Serbii (In-beom Hwang do Crveny Zvezdy 5,5 mln), Czech (Albion Rrahmani do Sparty Praga za 5 mln), Norwegii (Albert Gronbaek do Bodo/Glimt za 4,8 mln), Bułgarii (Kwadwo Duah do Łudogorca za 3,5 mln), czy Węgier (Matheus Saldanha do Ferencvarosa za 3 mln). Delikatnie niższy rekord transferowy od Polski ma... Łotwa (Hrvoje Babec do Ryga FC za 1,6 mln euro).
Do tej poro doszło do aż 22 transferów powyżej miliona euro w Ekstraklasie. Najczęściej tak drogich zakupów (aż sześciokrotnie) dokonywały czołowe kluby – Legia i Lech, oba ze słodko-gorzkim skutkiem.
Nie będziemy ukrywać, że pretekstem do napisania tego tekstu był przypadek Migouela Alfareli. 27-latek przychodził do Legii jako potencjalna gwiazda. Sam Francuz długo zabiegał o transfer do klubu z Łazienkowskiej, praktycznie wymuszając tę decyzję na swoim pracodawcy, SC Bastii. Alfarela miał jeden feler – tylko jeden sezon, w którym strzelił więcej niż dziesięć goli. W sezonie 2023/24 zanotował 12 bramek i dwie asysty, a Legia wydała na jego transfer aż milion euro.
W barwach Legii Francuz wystąpił w 22 meczach rundy jesiennej, w których zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty. Na boisku był anonimem, nie robił niczego pozytywnego. Najbardziej błyszczał w meczu wyjazdowym el. Ligi Konferencji z Broendby, ale poza tym nie pokazał nic, co mogłoby sugerować, że będzie kluczową postacią legionistów. Początek roku też nie należał dla niego do udanych. Rozpoczął okres przygotowawczy z problemami, nie trenując ze względu na infekcję. Później z opóźnieniem dołączył do drużyny trenującej na obozie w Hiszpanii, ale kilka dni później dostał zielone światło na wypożyczenie. Następne pół roku spędzi w greckiej GS Kalithea, która będzie broniła się przed spadkiem.
Alfarela ma z Legią kontrakt do 30 czerwca 2027 roku, ale na ten moment jest ogromnym niewypałem.
To nie pierwszy raz kiedy Legia wydaje milion euro na zawodnika z ofensywy i kończy się to katastrofalnie. We wrześniu 2021 roku stołeczni sprowadzili prosto z Dinama Zagrzeb Lirima Kastratiego za 1,3 mln euro. Więcej legioniści wydali tylko za Bartosza Slisza.
Reprezentant Kosowa miał wprowadzić dużo przebojowości na skrzydle. Prezes Dariusz Mioduski nie szczędził mu komplementów w mediach i chwalił się, że to najszybszy piłkarz w tej części Europy. Początek miał znakomity – fenomenalny rajd w meczu ze Spartakiem Moskwa w Lidze Europy, po którym strzelił gola na wagę zwycięstwa. Później Kastrati zapomniał, jak gra się w piłkę, a kibice przypięli mu łatkę "mema". Łącznie w 24 spotkaniach zdobył dwie bramki i asystę. Po roku został oddany bez żalu do węgierskiego Fehervaru, gdzie gra do dziś.
Kompletnie nieudany był transfer Dominika Nagya, za którego Legia zapłaciła Ferencvarosowi latem 2016 roku milion euro. Ofensywny pomocnik był uważany za nadzieję węgierskiej piłki. Z drugiej strony na Węgrzech krążyły spekulacje, że to piłkarz wyjątkowo arogancki i kłótliwy. Na początku przygody na Łazienkowskiej zdobył cztery bramki i przyczynił się do mistrzostwa Polski, ale później nie potrafił już ustabilizować swoje formy. Ze względu na problemy wychowawcze został odesłany na wypożyczenie do Ferencvarosu, a dwa lata później do Panathinaikosu. W 84 występach dla Legii zdobył 13 bramek i zaliczył 10 asyst. W październiku 2020 roku rozwiązał kontrakt ze stołecznymi i zaczął się tułać po węgierskich klubach: Honvedzie, Mezokovesd Zsory, a od lipca 2023 roku gra dla Spartacusa Nyíregyhaza.
Nie tylko Legia dała się nabrać na "milionowe" transfery. Lech nie był gorszy, o czym świadczy przypadek Adriela Ba Loui. Iworyjczyk wyróżniał się w Viktorii Pilzno i wydawało się, że będzie materiałem na gwiazdę Ekstraklasy. Władze Kolejorza wyłożyły na jego transfer 1,2 mln euro. Miał być hit, a wyszedł kit. Ba Loua w ciągu trzech lat w 91 spotkaniach strzelił sześć goli i zaliczył siedem asyst, ale zamiast stać się idolem poznańskich trybun, stał się obiektem drwin i żartów. Zamiast czarować, często rozśmieszał swoimi kiksami. Długo w Lechu liczyli na to, że Iworyjczyk w końcu się przebudzi, ale miarka przebrała się na początku tego roku, kiedy Nils Frederiksen nie zabrał go na obóz do Turcji. 28-latek jest na wylocie z Lecha i usilnie szuka klubu. Ostatnio mówiło się o tym, że jest na celowniku SM Caen, którego właścicielem jest... Kylian Mbappe.
Jeszcze kilka miesięcy temu można było śmiało postawić tezę, że Ali Gholizadeh jest najbardziej kosztowna pomyłka w dziejach Lecha Poznań. Był rekordowym transferem w historii klubu – kosztował 1,8 mln euro. Wydawało się, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Lech zaryzykował, bo Irańczyk przychodził z zerwaną łąkotką i długo się kurował. W poprzednim sezonie zaliczył tylko 10 występów w lidze (630 minut), w większości nieudanych. Dopiero po przyjściu Nilsa Frederiksena wrócił do żywych. Nie można powiedzieć, że się spłacił, ale trzy gole i trzy asysty w siedemnastu meczach, to na razie obiecujący rezultat. W stolicy Wielkopolski czekają na jeszcze lepsze występy w wykonaniu reprezentanta Iranu.
Dopiero teraz rozbłysła gwiazda Afonso Sousy. W lipcu 2022 roku Lech przeznaczył na transfer Portugalczyka aż 1,2 mln euro. Przez pierwsze dwa lata Sousa rozczarowywał, lepiej pokazując się w reprezentacji młodzieżowej. W tym sezonie w końcu "odpalił" i zaczął spełniać oczekiwania, które w nim pokładano. Sześć goli i pięć asyst, w tym dublet w hicie z Legią, gdzie jego gwiazda błyszczała najbardziej na placu gry.
Na Łazienkowskiej długo czekano na przełom ze strony Bartosza Slisza, który był sprowadzany jako najdroższy transfer w historii ligi (1,75 mln euro). Początki były w jego wykonaniu trudne, ale z czasem odgrywał coraz ważniejszą rolę w zespole, a i Legia wyszła na transakcji zwycięsko, bo za reprezentanta Polski dostała od Atlanty United 3,20 mln euro. Cierpliwość popłaca.
Na dwadzieścia dwa transfery powyżej miliona euro aż czternaście można uznać za udanych. Niezłą przebitkę transferową zanotował choćby Raków na sprowadzeniu Vladana Kovacevicia i Ante Crnaca (wydali w sumie dwa miliony euro, otrzymają ponad 17), Lech na Kristofferze Velde (wydali milion euro, dostali cztery), a Legia na Maiku Nawrockim i Luquinhasie (wydali dwa miliony euro, dostali osiem). Na milionowych transferach swoją potęgę budowała Wisła Kraków, która na początku wieku dzięki Kamilowi Kosowskiemu i Maciejowi Żurawskiemu przeżyła wiele pięknych chwil w kraju i w Europie.
W tym sezonie byliśmy świadkami dwóch milionowych transferów w Ekstraklasie – tyle zapłacił Raków Częstochowa za transfery Patryka Makucha z Cracovii i Michaela Ameyawa z Piasta Gliwice. Zobaczymy, czy za jakiś czas dopiszemy ich do listy hitów, a może kitów.