| Czytelnia VIP

Niezałatwione paszporty, wyjazdy "po znajomości" i… spóźnienie. 101 lat od olimpijskiego debiutu Polaków

Angielscy łyżwiarze szybcy podczas I Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix (fot. Getty Images)
Angielscy łyżwiarze szybcy podczas I Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix (fot. Getty Images)
Tomasz Sowa

Pierwszy start Polaków na zimowych igrzyskach olimpijskich miał miejsce 101 lat temu. W Chamonix biało-czerwoni wypadli słabo. I sportowo, i organizacyjnie. A i skandali i afer nie brakowało.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Arjen Robben. Skrzydłowy ze szkła?

Czytaj też

Arjen Robben (fot. Getty)

Arjen Robben. Skrzydłowy ze szkła?

Telegramy wskazują jasno. Narciarze mają wsiąść do pociągu w Krakowie 22 stycznia 1924 roku. Miejsc nie zajmują, bo wciąż czekają na paszporty i pieniądze. Wyjazd na Tydzień Sportów Zimowych w Chamonix, który patronatem objął MKOl, opóźnia się. Ceremonia otwarcia ma rozpocząć się 25 stycznia, a polska delegacja - nieliczna - do Francji wyjeżdża ledwie dzień wcześniej. To organizacyjna klapa - tak pisano w prasie. I przerzucano się odpowiedzialnością za taką kolej rzeczy. Polskie piekiełko rozgrzane jest do czerwoności. A "Przegląd Sportowy" opublikuje kilka dni później parę zdań podsumowania. Nie będą przychylne, ale celne (pisownia oryginalna):

"Przedstawiciele nasi na "Olimpjadę" sportów zimowych są już w Chamonix. Pomimo przeróżnych niedociągnięć i trudności, które do ostatniej chwili utrzymywały świat sportowy w niepewności, czy zawody w Chamonix zostaną przez Polskę obesłane – ekspedycja doszła do skutku, jak zwykle u nas bywa – w ostatniej godzinie. Nieśmiertelne nasze: "jakoś to będzie" – zadokumentowało znowu swoją żywotność. Oby nie zawiodło na samych zawodach".
 

Pieniądze wyrzucone w błoto?

Zimowe igrzyska olimpijskie rodzą się w bólach. Działacze długo rozmyślają, czy sporty zimowe zasługują na takie wyróżnienie. Nie pomagają Skandynawowie, którzy – jak Anglicy w futbolu – bronią wartości i interesów. Swoich interesów, warto zaznaczyć. Najmocniej walczy Szwed Victor Balck, człowiek szanowany w MKOl i zamknięty na zmiany. Bo Norwegowie, Finowie oraz Szwedzi mają już swoje Igrzyska Nordyckie. Organizują je regularnie. Nie chcą ich oddać. Negocjacje trwają długo, ale kończą się porozumieniem.

Pierwsze Zimowe Igrzyska Olimpijskie rozpoczynają się 25 stycznia, a kończą 5 lutego 1924. Francuskie Chamonix otrzymuje możliwość ich organizacji. W zawodach bierze udział 314 sportowców z 16 krajów. Rywalizują w 16 konkurencjach. W czasie skoków, biegów oraz wyścigów nie zdają sobie jeszcze sprawy, że przejdą do historii. Bo imprezę początkowo afiszowano jako Tydzień Sportów Zimowych, dopiero rok później zostaje formalnie uznana za I Zimowe Igrzyska Olimpijskie. I dopiero wtedy triumfatorzy poszczególnych konkurencji mogą o sobie mówić per "mistrz olimpijski".

Arjen Robben. Skrzydłowy ze szkła?

Czytaj też

Arjen Robben (fot. Getty)

Arjen Robben. Skrzydłowy ze szkła?

Wojownikiem się jest, a nie bywa. Urodziny polskiego twardziela

Czytaj też

Karol Bielecki (fot. Getty Images)

Wojownikiem się jest, a nie bywa. Urodziny polskiego twardziela

Polska, świeżo odzyskawszy niepodległość, debiutuje w tym zimowym wydarzeniu, wysyłając skromną reprezentację, liczącą jedenaście osób. Ta niewielka liczba delegowanych związana jest (a jakże!) z pieniędzmi. Konkretniej – z ich niewielką sumą. Na wyjazd sportowców Fundusz Olimpijski zebrał raptem 4250 franków i 50 dolarów. I niestety, sportowo, była to inwestycja mocno nietrafiona. Ze wspomnianej jedenastki aż trzech naszych olimpijczyków w ogóle nie wzięło udziału w zawodach! Przyczyny są różne, ale o nich później. Pozostali startują w trzech dyscyplinach: łyżwiarstwie szybkim, narciarstwie klasycznym oraz w biegu patrolowym, będącym prekursorem biathlonu.

W piątek 25 stycznia 1924 jest uroczysta defilada. Reprezentanci kolejnych państw prezentują się publice. W końcu pojawia się mężczyzna, którego "Przegląd Sportowy" nazwie "jakimś uproszonym sportsmenem" trzymającym tablicę z napisem "Pologne". Tuż za nim, z biało czerwoną flagą w ręku, kroczy korespondent "Gazety Warszawskiej", Kazimierz Smogorzewski. I na tym koniec! Nasi nadal bowiem nie dojechali na miejsce!

"Mimo, że Polaków zapowiedzianych jest jedenastu, żaden nie przyjechał na czas. Aby mimo to zapewnić obecność kolorów polskich w wielkiej defiladzie inauguracyjnej niosłem sam za zgodą komitetu urządzającego chorągiew polską, zaś jeden ze sportsmenów tablicę z napisem "Polska" – pisał Smogorzewski w "Gazecie Warszawskiej".

Wojownikiem się jest, a nie bywa. Urodziny polskiego twardziela

Czytaj też

Karol Bielecki (fot. Getty Images)

Wojownikiem się jest, a nie bywa. Urodziny polskiego twardziela

Sportowa gwiazda Ameryki kończy 23 lata

Czytaj też

Caitlin Clark musiała przebrnąć przez wiele w ubiegłym roku. Zawsze jednak zachowywała pogodę ducha (fot. Getty)

Sportowa gwiazda Ameryki kończy 23 lata

Chaos, chaos i… skandale

O ówczesnym poziomie organizacyjnym niech świadczy sytuacja Wacława Kuchara. Ten wszechstronny sportowiec, mistrz kraju w łyżwiarstwie szybkim, z początkiem stycznia 1924 wyjeżdża ze Lwowa do Warszawy, by dopełnić olimpijskich formalności. W stolicy dowiaduje się, że trzeba czekać na paszport. Mija dzień, potem drugi i trzeci. Po czterech Kuchar wsiada do pociągu do… Lwowa! PKOl nie zdążył z paszportem. Jest mu przykro. W "Sporcie" powie potem, że jego wyjazd nie doszedł do skutku, bo działacze nie mieli zamiaru wysyłać go na ostatnią chwilę. Chcieli uniknąć sytuacji, by wprost z peronu pędził na start. Czas pokaże, jak niekonsekwentni byli ci ludzie z komitetu.

Pozostali jadą przez Europę długo. Z przesiadkami i kontrolami. Na miejscu pojawiają się dopiero w sobotę rano. Wśród nich jest Leon Jucewicz, specjalista w szybkiej jeździe na łyżwach. Jest godzina 10:15, gdy wyskakuje z wagonu. Do startu na 500 metrów pozostał kwadrans, przynajmniej według olimpijskich programów. Z pomocą przychodzi mu redaktor Smogorzewski, który łapie go na peronie i wydaje instrukcje. "Stadjon" napisze potem w szczegółowej relacji:

"Jucewiczowi do przygotowania się na start zostało zaledwie 10 minut, w ciągu których trudno było już nawet obznajomić się z torem. I tak wylosowany w trzecią parę, staje Jucewicz wprost z szatni na start do biegu 500 m., witany głośnym kilkakrotnym okrzykiem "Polska czołem!".

W rywalizacji bierze udział 27 zawodników. Arena zmagań jest wypełniona po brzegi. Panczenista wpadł do szatni, by się przebrać i nieco rozgrzać. Czas naglił. Polak stanął w szranki z Brytyjczykiem. Francuska publiczność jest naszemu przychylna, być może wiedząc, co spotkało go wcześniej. Głośne "Vive la Pologne!" niesie Leona. W pewnym momencie jego przewaga nad rywalem wynosi blisko 150 metrów. Obserwatorów zachwyca styl jazdy tego 22-latka. Czas 49,6 s. daje mu siedemnaste miejsce i rekord Polski.

W kolejnych konkurencjach Jucewicz startuje już bez przygód. Na 1500 m jest piętnasty. Na 5000 m – szesnasty, a na dystansie dwukrotnie dłuższym – czternasty. W wieloboju, czyli sumie wszystkich konkurencji, Leon zajmuje zaszczytną, ósmą lokatę. To był najlepszy wynik Polaka w Chamonix.

Po igrzyskach Leon Jucewicz wraca do kraju. Kilka dni później jedzie na mistrzostwa Polski, gdzie mierzy się z Wacławem Kucharem. Obaj darzą się sympatią i szacunkiem. Potrafią oddzielić sportową rywalizację od prywatnej relacji. Ale dziennikarze podsycają negatywne nastroje, głównie wokół PKOl. W "Kurierze Lwowskim" pojawia się sprawozdanie z krajowego czempionatu:

"Wacek Kuchar mistrzem Polski. Zawody łyżwiarskie o mistrzostwo Polski, które odbyły się w sobotę i niedzielę 16 i 17 lutego b. r. w Warszawie, przyniosły wbrew wszelkim przewidywaniom i oczekiwaniom warszawiaków rozczarowanie. Mistrzostwo Polski zdobył ostatecznie Wacek Kuchar, którego z powodu zaściankowej polityki Warszawy na zawody do Chamonix nie wysłano, ze szkodą dla wyników Polski w Olimpjadzie zimowej w Chamonix. Można było bowiem obok Jucewicza wysłać także W. Kuchara, a wówczas nasza pozycja z pewnością inaczej przedstawiłaby się". 

Sportowa gwiazda Ameryki kończy 23 lata

Czytaj też

Caitlin Clark musiała przebrnąć przez wiele w ubiegłym roku. Zawsze jednak zachowywała pogodę ducha (fot. Getty)

Sportowa gwiazda Ameryki kończy 23 lata

Pęknięta rakieta? Za co 35 lat temu wyrzucono McEnroe?

Czytaj też

John McEnroe podczas Australian Open 1990 używał różnych smarowideł, by poradzić sobie z owadami. Nie poradził sobie jednak z nerwami (fot. Getty)

Pęknięta rakieta? Za co 35 lat temu wyrzucono McEnroe?

Pół roku później Jucewicz osiada na stałe w Brazylii. Działa w strukturach tamtejszej Polonii. Propaguje sport. Umiera w 1983 w wyniku powypadkowych obrażeń.

Miejsce w reprezentacji dla Wacka było przewidziane. Do Francji jedzie bowiem Elżbieta Michalewska-Ziętkiewiczowa. W środowisku narciarskim nie jest postacią anonimową. Wręcz przeciwnie! "Piękną Elę" doceniano i szanowano, gdyż na nartach potrafi jeździć i biegać, jak facet. Sztuki tej uczy się w Austrii, gdzie w młodości doskonali grę na fortepianie. W wolnej chwili, kiedy odchodzi od klawiatury i nut, zakłada na nogi narty i rusza na stoki. Regularność i kontakt z najlepszymi sprawiają, że w pewnym momencie jest tak samo dobra, jak jej koledzy. Na początku 1924 mówi redaktorowi Rudolfowi Wackowi:

"Na dużej odskoczni w Jaworzynce skakałam zeszłej zimy dosyć często, wydawała mi się ona nie trudna i bardzo przyjemna. Cztery dni przed wyjazdem na zawody w Pirenejach brałam udział na tej odskoczni w konkurencji męskiej seniorów II-ej klasy i mając trzy skoki stojące od 12-14,5 metrów, osiągnęłam miejsce 5-te w konkursie. Zawsze wydawała mi się ta odskocznia łatwiejsza do opanowania i przyjemniejsza od obok się znajdującej odskoczni juniorów".

Później jedzie do Francji, lecz nie zostaje dopuszczona do zawodów. MKOl nie zezwala kobietom na rywalizację na skoczniach i trasach. Ela ogląda więc zawody z boku. I już po igrzyskach w kraju znów wybuchnie afera. Ziętkiewiczowa jest bowiem żoną kapitana związkowego Władysława… Ziętkiewicza. Na igrzyska wyjeżdżają razem, choć wiele osób wie, że nie ma możliwości, by wystartowała. Redaktorzy zarzucają, że zabrała miejsce jednemu z narciarzy. "Przegląd Sportowy" pisze, że PZN:

"Miał prawdopodobnie poważne, sportowe powody do wysłania p. Ziętkiewiczowej mimo, że program zawodów biegu pań nie obejmował. Liczymy, że wystąpi z nimi na światło dzienne. Jeżeli jednak nic miał wystarczających sportowych powodów, to ponosi odpowiedzialność bardzo ciężką, bo wysłanie p. Ziętkiewiczowej do Chamonix w miejsce zawodnika, któryby mógł wziąć udział w zawodach, było ogromnem osłabieniem drużyny polskiej".

Tym zawodnikiem mógł być Henryk Mückenbrunn. Zakopiańczyk znajduje się na liście skoczków, którzy mają walczyć o olimpijskie laury. Ale nie bierze udziału w zawodach. Jedna z wersji mówi, że przed zawodami łamie nogę. Inna, przytoczona przez Wojciecha Bajaka w "Opowieściach z dwóch desek" jest bardziej prawdopodobna i lepiej udokumentowana. Otóż Henryk… nie wsiadł do pociągu do Francji. Ba, nie był nawet kontuzjowany! W czasie igrzysk regularnie startował w krajowych zawodach, o czym donosiła prasa...

Ziętkiewiczowa i Mückenbrunn nie są jedynymi przedstawicielami naszej kadry, którzy nie przystępują do zawodów. 4 lutego na Tremplin aux Bossons pojawiają się skoczkowie. Jest ich 27. Wśród nich: Andrzej Krzeptowski i Franciszek Bujak. We wcześniejszym biegu na 18 kilometrów finiszują jeden po drugim, odpowiednio na 27. i 28. miejscu. Ale chwilę przed skokami próbnymi Bujak wycofuje się jednak z zawodów. Obawia się, że nie poradzi sobie na tak dużym obiekcie.

"Łatwo zrozumieć, że Bujak nie chciał skakać w Chamonix na skoczni, na której osiągano 57 m., a przeciętnie 40 m., jeżeli nigdy w życiu nie skakał na innej skoczni jak w Jaworzynce, łatwo też zrozumieć, że Krzeptowski, który już kilka razy skakał na wielkich skoczniach, nie trenując na takiej skoczni, nie mógł dojść nawet do 35 m., mimo, że skakał dobrze i pewnie" – przekonywano w relacjach.

W olimpijskim konkursie Krzeptowski skacze dobrze technicznie. Ale ostrożnie i krótko. Skoki na 33 i 32 metrów dają mu 21. miejsce. W kombinacji, na którą składają się skoki i bieg, zakopiańczyk jest dziewiętnasty. Pozostali biało-czerwoni, w tym Bujak, nie są klasyfikowani. Mistrzem olimpijskim w skokach zostaje Norweg Jacob Tullin Thams, srebrny medal zdobywa Narve Bonna, a brązowy Anders Haugen.

Pęknięta rakieta? Za co 35 lat temu wyrzucono McEnroe?

Czytaj też

John McEnroe podczas Australian Open 1990 używał różnych smarowideł, by poradzić sobie z owadami. Nie poradził sobie jednak z nerwami (fot. Getty)

Pęknięta rakieta? Za co 35 lat temu wyrzucono McEnroe?

Mistrz został... pastorem. Po co nawrócił się legendarny pięściarz?

Czytaj też

George Foreman (fot. Getty)

Mistrz został... pastorem. Po co nawrócił się legendarny pięściarz?

Sprzętowe niedostatki, zniknięcie i gorzkie osądy

Niezwykle wymagający bieg na 50 kilometrów przyciąga ponad trzydziestu śmiałków. Jest wśród nich Polak. To Szczepan Witkowski. W kraju uchodzi za jedynego sensownego narciarza, który może mierzyć się z takim dystansem. Francuskie powietrze i trasa jednak mu nie służą. Na metę dociera ostatni. Do zwycięzcy, Norwega Hauga, traci blisko dwie godziny.

"Ostatecznie jednak wynik biegu 50 km nie jest dla nas niespodzianką, nie jest też klęską. Obstawiliśmy konkurencję u nas nieurządzaną, nie mieliśmy widoków ani pretensyj, nie mamy też rozczarowań na tym punkcie" – podsumowuje sprawozdawca "Przeglądu Sportowego". 

Witkowski jest również bohaterem innej konkurencji. W wojskowym biegu patrolowym na 30 kilometrów z elementami strzelania Polakom nie sprzyja szczęście. Szczepan Witkowski, Stanisław Chrobak, Stanisław Kądziołka oraz porucznik Zbigniew Woycicki debiutują w zawodach tej rangi. Bieg nie ma oficjalnego charakteru. Jest konkurencją "pokazową".

Warunki na trasie są trudne. Komunikacja między zawodnikami wręcz niemożliwa. Jest 29 stycznia 1924 roku, kiedy stają na starcie. Szwajcarzy, Finowie i Francuzi od początku radzą sobie dobrze. A Polacy? Woycicki łamie nartę. Chrobak zmaga się z bólem nogi, a Szczepan Witkowski... znika bez śladu. Minie trochę czasu, nim do polskiego obozu dotrze wiadomość, że Witkowski zasłabł i zajmują się nim lekarze. Niestety, polska drużyna nie kończy zawodów.

Rywalizacja olimpijska skończona. Sportowcy wracają nad Wisłę. Nadszedł czas osądów. Nasi nie dostają wielkiej, medialnej bury. Prasa traktuje ich łagodniej niż działaczy. W "Stadjonie" pojawia się subiektywne podsumowanie. Zostawię go na koniec:

"Potrzeba charakteru - oto nauka, którą wynieśliśmy z Chamonix. Zestawmy bodaj w pobieżnym szkicu nasze przygotowania do Olimpjady. Wrażeniem najbardziej dominującem jest chaos. Ataki i polemiki prasowe, spór o wioskę olimpijską, spór o zgłoszenia, o terminy, paszporty, zbiórkę - spóźnianie się na pociąg, niemożność przejazdu przez granicę czesko-austrjacką, nie obliczenie potrzebnych pieniędzy, a nade wszystko brak pracy przygotowawczej przez współzawodników. Nie wątpię, że po przeczytaniu tego wykazu wielu powie, oto akt oskarżenia przeciw Komitetowi Olimpijskiemu. Nie chcemy wywoływać polemiki, ale sądzimy, że nie ma ani jednego zrzeszenia i prawie ani jednej jednostki w społeczeństwie sportowem, któraby za ten stan nie ponosiła winy. Nie bawmy się w obrońców i prokuratorów – jasno, szczerze i otwarcie powiedzmy: brak nam charakteru".

Ten kształtuje się bowiem latami. Miną dekady, nim polski sportowiec zdobędzie olimpijskie złoto w zimowym wydaniu. Cóż, nawet najdłuższa i najpiękniejsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Zgodnie z olimpijską ideą w Chamonix liczyło się jednak uczestnictwo, a nie medale…

Mistrz został... pastorem. Po co nawrócił się legendarny pięściarz?

Czytaj też

George Foreman (fot. Getty)

Mistrz został... pastorem. Po co nawrócił się legendarny pięściarz?

Z kart historii zimowych IO: Chamonix i Sankt Moritz
Z kart historii zimowych igrzysk olimpijskich (fot. TVP)
Z kart historii zimowych IO: Chamonix i Sankt Moritz

Polecane
Najnowsze
Straty w szatni i rozbite lustro? Marcin Sasal pożegnany w beniaminku Betclic 1 Ligi [WIDEO]
Straty w szatni i rozbite lustro? Marcin Sasal pożegnany w beniaminku Betclic 1 Ligi [WIDEO]
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Marcin Sasal (fot. TVP)
Sportowy wieczór (03.06.2025)
Sportowy wieczór (03.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (03.06.2025)
| Sportowy wieczór 
Demolka w meczu rywalek Polek na Euro
szwecja
Demolka w meczu rywalek Polek na Euro
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Deklasacja we French Open. Trzy sety w półtorej godziny!
Carlos Alcaraz (fot. Getty Images)
Deklasacja we French Open. Trzy sety w półtorej godziny!
| Tenis / Wielki Szlem 
Pożegnanie Piszczka i Błaszczykowskiego. Przypominamy na urodziny "Piszcza" [SKRÓT]
(fot. Getty Images)
Pożegnanie Piszczka i Błaszczykowskiego. Przypominamy na urodziny "Piszcza" [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Do góry