| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Śląsk Wrocław po raz pierwszy od siedemnastu lat może spaść z PKO BP Ekstraklasy. W taki scenariusz nie wierzy dyrektor sportowy WKS-u Rafał Grodzicki. – Utrzymanie jest możliwe, bo jeszcze jest dużo punktów do zdobycia. Mamy mocną kadrę, może nie na pierwsze cztery miejsca w przekroju sezonu, ale w mojej opinii te 28 "oczek" powinniśmy zdobyć – opowiada w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – Odkąd objąłeś stanowisko dyrektorskie, czy to najgorętsze tygodnie, miesiące w twojej przygodzie z futbolem?
Rafał Grodzicki, dyrektor sportowy Śląska Wrocław: – Na pewno jest gorąco ze względu na nasze miejsce w tabeli. Musieliśmy szybko podejmować decyzje, trudno jest w krótkim czasie wszystko spiąć, ale pracujemy ciężko każdego dnia, żeby poprawić naszą sytuację.
– Trudniej pracuje się na dyrektorskim stanowisku w Śląsku, czy w Warcie?
– To dwie inne sytuacje. Kiedy pojawiłem się w Śląsku, to klub był na ostatnim miejscu i trzeba było działać na "tu i teraz", żeby jak najszybciej wzmocnić drużynie mentalnie, a także jakościowo nowymi piłkarzami. We Wrocławiu wyzwanie jest zdecydowanie większe. Tu jestem na stanowisku dyrektora, a w Warcie na początku miałem tylko pomagać i być blisko dyrektora sportowego. Dopiero po pewnym czasie decyzje były uzależnione od mojej pracy.
– Już na samym początku pracy w Śląsku musiałeś podjąć decyzję na temat tego kto zastąpi Jacka Magierę. Czy nie żałujesz wyboru Michała Hetela? Czy nie lepiej było wówczas postawić na bardziej doświadczonego trenera zagranicznego?
– To nie był ten moment, w którym mogliśmy zatrudnić kogoś z zagranicy. Rozmawialiśmy z wieloma szkoleniowcami i każdy z nich był gotowy do podjęcia pracy, ale dopiero po rundzie. Musieliśmy szybko podjąć decyzję. Jeśli miałbym popatrzyć na to z perspektywy, co wtedy się wydarzyło, to mecz z Jagiellonią utwierdził nas w przekonaniu, że warto było postawić na kogoś nieoczywistego, kto był na miejscu i widział to wszystko z bliska. To spotkanie pokazało, że mieliśmy podstawy, by dokonać takiego wyboru. Kolejne mecze to niewykorzystane sytuacje i porażki, a w futbolu najważniejsze są wyniki, dlatego teraz mamy innego trenera. Nadal jednak wierzymy w Michała Hetela – uważam, że ma duży potencjał, dlatego wciąż pracuje w Śląsku, prowadzi drugą drużynę i staramy się wspierać jego dalszy rozwój.
– Marcin Dymkowski podkreślał w wielu wywiadach, że ma ambicje, żeby być pierwszym trenerem. Można było już wtedy wątpić, że duet z Michałem Hetelem może nie funkcjonować poprawnie.
– To nie był duet. Od początku mówiliśmy, że Michał Hetel był pierwszym trenerem. Panowie normalnie ze sobą rozmawiali i współpracowali. Oczywiście niewykluczone, że trenerzy z byłego sztabu Jacka Magiery myśleli, że będą "jedynką" i mogło to powodować problemy. Ostatecznie jednak, gdy nowy sztab rozpoczynał pracę, każdy znał swoją rolę i obowiązki. To był moment, w którym trzeba było pomóc Śląskowi, zostawić swoje ego na bok i skupić się na tym, żeby drużyna jak najlepiej funkcjonowała.
Wrócę do wcześniejszego pytania – do meczu z Jagiellonią wszystko naprawdę szło w dobrym kierunku. Spotkanie w Białymstoku pokazało, że to wszystko nieźle funkcjonuje. A później pojawiło się dużo nieścisłości, jeśli chodzi o konferencje. Nie jest łatwo wyjść na konferencję prasową po przegranym meczu i rozmawiać z dziennikarzami, kiedy pełnisz rolę asystenta trenera. Przez wypowiedzi na konferencjach wynikło to, że w mediach zaczęto mówić różne rzeczy, choć uważam, że często mocno wyolbrzymione, bo sztab pracował normalnie.
– Jaka jest przyszłość Marcina Dymkowskiego w Śląsku Wrocław? Wiemy, że nie znalazł się w sztabie Ante Simundzy.
– Sztab szkoleniowy jest zamknięty. Marcin Dymkowski ma ważny kontrakt ze Śląskiem, ale jego w tym sztabie nie będzie. Ante Simundza wybrał swoich współpracowników, my uzupełniliśmy sztab o swoich ludzi. To było dla mnie kluczowe, żeby nowy trener nie wybierał całego sztabu. Postawiliśmy na jednego z najbardziej utalentowanych trenerów w naszej akademii, czyli Pawła Dziakowicza. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jego pracą w sztabie szkoleniowym, którego jest ważną częścią. Rozmawiam z trenerem Simundzą, że chcielibyśmy być otwarci na pozostałych szkoleniowców w naszym klubie, czy akademii, żeby mogli uczyć się od tak doświadczonego fachowca. Jesteśmy otwarci na to, żeby przychodzili na treningi i podpatrywali na to jak pracuje.
– Jak wygląda proces transferowy z Ante Simundzą? Poprzedni trener Jacek Magiera miał decydujący głos w kwestii transferów, często zatwierdzał kandydatury poszczególnych graczy.
– Generalnie funkcjonujemy na takiej zasadzie, na jakiej powinno to wyglądać. Skauting pracuje nad zawodnikami, którzy mają określone profile, jakich szukamy. Oni muszą przedstawić konkretnych piłkarzy, których ustawiamy w rankingu, najbardziej pasującym do naszej gry. Trzy najciekawsze profile staramy się pokazać sztabowi szkoleniowemu i trenerowi. Później siadamy i dyskutujemy, który będzie dla nas najbardziej optymalny. Głos trenera Simundzy jest bardzo ważny. Nie wyobrażam sobie wsadzić trenerowi zawodnika, którego ja chcę, a on nie potrzebuje. Trener jest w stanie udowodnić w tydzień, że ten zawodnik nie będzie się nadawał, a my nie mamy czasu, żeby się przepychać. Cieszę się, że z Markiem i Assadem doszliśmy szybko do porozumienia i mogli z nami pracować już na obozie.
– Obóz w Hiszpanii był dla nowego trenera idealnym przeglądem wojsk. Jakie wnioski wyciągnąłeś po tym okresie?
– Jako klub nie podjęliśmy żadnych kroków przed urlopami, mimo tego, co pojawiało się w Internecie. Takie informacje nie wyszły do mediów z klubu, więc byłem zdziwiony niektórymi doniesieniami dotyczącymi przyszłości danych zawodników. Chcieliśmy z trenerem Simundzą poczekać na to, co wydarzy się w pierwszym tygodniu, a później na obozie. W 90 procent zgadzamy się z moim planem, który przedstawiłem trenerowi, kiedy podpisywaliśmy kontrakt. W poniedziałek (27 stycznia – przyp. red.) postaramy się wszystkie informacje przekazać zawodnikom.
– Niespodziewanym zwycięzcą obozu był krytykowany w ostatnich miesiącach był Jakub Świerczok, który został mianowany wicekapitanem Śląska.
– Pracujemy mocno nad mentalem naszej drużyny. Trener Ante bardzo lubi współpracować z graczami, którzy mają mocny charakter. Nie ukrywam, że Kuba bardzo dobrze przepracował okres przygotowawczy. Oprócz tego, że wkładał sporo energii do każdej jednostki treningowej, to bardzo może podobać się jego mentalność, to jak podchodzi do funkcjonowania w szatni. My takich ludzi potrzebujemy, bo zdajemy sobie sprawę, jaką mamy trudną sytuację. W tych krytycznych momentach musimy pokazać charakter.
Pamiętam jedną rozmowę z trenerem Simundzą, który powiedział, że on Kubę "podkręci" i sprawi, że da nam dużo dobrego w tej rundzie.
– Priorytetem na zimowe okienko było sprowadzenie napastnika. Jak wyglądał proces związany ze sprowadzeniem Assada Al Hamlawiego? Czy nie obawiacie się, że to "one season wonder", czyli piłkarz, który wystrzelił z formą tylko w jednym sezonie?
– Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy tylko posiłkowali się statystykami bramkowymi. W poprzednim sezonie strzelił 14 goli, ale to nie był jedyny powód, dla którego go ściągnęliśmy. Obserwowaliśmy go pod każdym względem, przeprowadziliśmy wywiad środowiskowy. Nie skupiamy się tylko na poprzednim sezonie w jego wykonaniu. Ma dużo cech, które są nam absolutnie potrzebne, żeby Śląsk wyglądał lepiej w ofensywie. To piłkarz wielowymiarowy – świetnie czuje się w polu karnym, bardzo dobrze gra głową, lubi cofnąć się po piłkę, ma dobre jeden na jeden, bazuje na wyszkoleniu technicznym. Ma dużo cech motorycznych i taktycznych, które pasują pod naszą ideę. Ma 24 lata, ale w Śląsku może rozwinąć się jeszcze bardziej i poczynić kolejne kroki w karierze. Wierzę, że pod skrzydłami Ante szybko wkomponuje się w drużynę i będzie nam dużo dawał, jeśli chodzi o sposób gry.
Uśmiechałem się, słysząc niektóre opinie ludzi blisko klubu, którzy uważali, że z wyglądu przypomina Erika Exposito. Jeśli ktokolwiek go zobaczy w grze, to stylem gry przypomina właśnie Hiszpana.
– To może być najważniejszy transfer tej rundy? Nikt nie oczekuje, że będzie Erikiem, ale jego bramki mogą okazać się bardzo ważne w kontekście uniknięcia spadku. Czy myśleliście też nad dołożeniem kolejnego napastnika do ataku?
– Nie zamknęliśmy jeszcze okienka, choć pozycja w tabeli nie ułatwia nam rozmów. Assad mógł dołączyć do nas dużo wcześniej, ale nie jest łatwo w naszej pozycji rozmawiać z piłkarzami. Trzeba nakreślić mocny plan, osoba Ante Simundzy też pomaga nam w wielu aspektach. Działamy nad jednym zawodnikiem, który poprawi nam jeszcze bardziej grę w ofensywie, bo zdobywanie bramek zdecydowanie pomoże nam się utrzymać w Ekstraklasie.
– Czy tym piłkarzem będzie Umut Gunes z Trabzonsporu?
– Bardzo wcześnie zajęliśmy się tematem Umuta. Zweryfikowaliśmy go najszybciej ze wszystkich zawodników. Uważaliśmy, że da nam bardzo dużo i że to będzie jeden z ciekawszych graczy w Ekstraklasie. Śmiejemy się, że zainteresowanie Śląska sprawiło, że Trabzonspor otworzył oczy. Kiedy byliśmy bardzo blisko wypożyczenia tego piłkarza, on nagle zaczął częściej grać. Myślę, że tego tematu już nie będzie.
– Czyli sprawa zakończyła się podobnie jak z Archange'm Bintsouką z Partizani? Nie jest tajemnicą, że jego klub walczy o mistrzostwo Albanii.
– Myślę, że Bintsoukę każdy klub miałby problem wyciągnąć. Podeszliśmy do "dziewiątek" w fajny sposób. Posprowadzaliśmy kilka nazwisk i wiedzieliśmy, że każdy jest na określonym poziomie i daje nam bardzo dużo, jeśli chodzi o nasz zespół. Wielkiego zmartwienia więc nie mieliśmy. Z drugiej strony szkoda, bo Bintsouka to ciekawy piłkarz, który nie tylko “ma gola”, ale też niesamowitą motorykę i siłę. Partizani zrobili już dwa ciekawe transfery, więc pieniądze nie są dla nich najważniejsze.
– Al Hamlawi i Llinares to piłkarze sprowadzeni ze szwedzkich klubów. Dlaczego akurat szwedzki kierunek? Pamiętam jak w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkąłą wspominałeś, że jako dyrektor sportowy ekstraklasowego klubu chciałbyś postawić na Polaków z 1. i 2. ligi.
– Jesteśmy w takim momencie, że trudno nam przeprowadzać transfery w grudniu. Potrzebujemy piłkarzy na "tu i teraz", żeby jak najszybciej wzmocnić zespół. Nie zmieniam zdania, że mamy ciekawych graczy na poziomie 1. i 2. ligi, którzy są warci sprowadzenia do Ekstraklasy, ale trzeba do nich odpowiednio wcześniej podejść, żeby ich pozyskać. Dlaczego Szwecja? Bo skończył tam się sezon (system wiosna-jesień – przyp. red.) i dużo łatwiej jest rozmawiać z klubami i zawodnikami, którzy w grudniu zakończyli już całe rozgrywki. Tam jest bardzo ciekawy rynek, z którego można korzystać. Jest tam wielu piłkarzy głodnych sukcesów i przygody. Dla nich naturalne jest przyjście do Ekstraklasy, żeby zrobić kolejny krok w karierze.
Mocno chciałbym skupić się na Polakach. Jeśli zamkniemy zimowe okienko i będziemy z niego naprawdę zadowoleni, a myślę, że tak się stanie, to chciałbym pracować już nad tym, co wydarzy się latem. Nie ukrywam, że chciałbym przede wszystkim patrzeć na Polaków. Mamy ciekawych zawodników, tylko nie jest łatwo na ten moment wyciągnąć kogoś z niższej ligi. To okienko jest wyjątkowe jak na nas, bo walczymy o "być albo nie być" w Ekstraklasie. Myślę, że po tym okienku będziemy pracować nad kolejnym i pierwsze co, to skupimy się na polskich piłkarzach, a potem będziemy skupiać się na innych kierunkach. Nie zamykamy się na jeden z nich. Szukamy przede wszystkim zawodników, którzy podniosą poziom piłkarski w Śląsku Wrocław.
– Czy jesteś zadowolony z młodzieży, która jest w Śląsku Wrocław? W ostatnich latach tylko dwóch wychowanków na poważnie zaistniało w seniorskim zespole w Ekstraklasie – Piotr Samiec-Talar i Aleksander Paluszek.
– Wczoraj (sobota, 25.01 – przyp. red.) byłem na sparingu drugiej drużyny z ŁKS-em II i już widzę co najmniej trzech zawodników, którym bardzo chciałbym się przyglądać, bo są ciekawi i stale robią postępy. Myślę, że są w stanie zapukać do bram pierwszej drużyny i być może zacząć w niej trenować. Na dzień dzisiejszy w kadrze pierwszego zespołu mamy ciekawych, młodych zdolnych graczy. Aleksander Wołczek zrobił spory postęp na zgrupowaniu w Hiszpanii i jestem bardzo zadowolony z jego postawy. Równie ciekawie prezentował się Jehor Szarabura. Duże predyspozycje ma Krzysztof Kurowski, który może mocno naciskać na miejsce w podstawowym składzie. Ta akademia Śląska już przygotowuje sporo utalentowanych zawodników i nawet przyjście Pawła Dziakowicza do sztabu ma usprawnić przypływ młodych piłkarzy do pierwszej drużyny. Chcemy, aby Śląsk częściej sięgał po wychowanków, bo w akademii wykonywana jest naprawdę dobra praca.
– Sądząc po twoich wypowiedziach, nie bez powodu wskazałeś tę trójkę. Mogą okazać się przydatni w kontekście całego sezonu.
– Myślę, że tak, ale przed nimi taka runda, gdzie wiele mogą się nauczyć, będąc przy drużynie. Liczę, że w kilku meczach nam pomogą, bo to bardzo zdolni chłopcy. Jeśli chodzi o młodzież, to nie ma co rozglądać się tylko za zawodnikami w Polsce, trzeba częściej zaglądać do naszej akademii i stawiać na tych zawodników. Oczywiście, mamy plan też na drugi zespół. Absolutnie nie chciałbym wrzucać tam bardzo doświadczonych graczy, którzy mieliby zajmować miejsce wychowankom w meczach mistrzowskich.
– Dlaczego nie udało się podpisać kontraktu z Conrado?
– Mógłbym długo opowiadać, ale dla mnie niejasna była jego sytuacja przynależności klubowej. Jako klub PKO BP Ekstraklasy musimy skupić się na tym, jak PZPN jest w stanie odpowiedzieć na takie zagadnienie, a tego nie było nawet w związku, więc szybko zrezygnowaliśmy.
– Byliście w kontakcie z Lechią Gdańsk?
– Tak, ale mieliśmy niejasne informacje. Uznaliśmy, że nie ma sensu ryzykować. Nie mieliśmy czasu, żeby czekać na decyzję FIFA, czy PZPN. Potrzebowaliśmy bardzo szybko piłkarza na tę pozycję, który będzie do dyspozycji trenera. Szybko odpuściliśmy temat.
– Ilu zawodników chciałbyś sprowadzić do meczu z Piastem (03.02, 19:00 – przyp. red.)? W waszym kontekście mówi się o środkowym pomocniku i środkowym obrońcy.
– Robimy wszystko, żeby sprowadzić tych wspomnianych dwóch zawodników jak najszybciej. To nie jest łatwe ze względu na naszą sytuację w tabeli, ale tym się nie przejmuję, bo ze sztabem pracujemy ciężko, żeby dopiąć każdy temat. Mocno pracujemy nad sprowadzeniem ofensywnego i defensywnego zawodnika. Każdy dzień przynosi wiele pracy i wierzę w to, że na początku tygodnia będziemy mieć dobre informacje.
– Pracujecie nad wypożyczeniami?
– Umut Gunes był taką opcją, ale działamy w taki sposób, aby też dla budżetu Śląska było to zrobione w normalny sposób. Staramy się funkcjonować w określonym budżecie. Nie zamknąłem się na takie opcje, ale ten moment nie musieliśmy tego robić.
– To teraz przejdźmy do transferów out. Który z czwórki środkowych pomocników: Simon Schierack, Jakub Jezierski, Aleksander Wołczek, Filip Rejczyk – jest bliżej opuszczenia Śląska na wypożyczenie?
– Musimy to jeszcze przedyskutować ze sztabem szkoleniowym. Mamy oczywiście pierwsze przemyślenia, wiemy, co chcemy zrobić, ale nie wszystko jest uzależnione od nas. Każdy z tej czwórki dobrze przepracował okres przygotowawczy, ale zdajemy sobie sprawę, jak mocny musi być nasz środek pola. Roszady na pewno będą, ale nie każda jest uzależniona od nas, bo musi też znaleźć się klub, który chciałby pozyskać naszego gracza.
– Serbskie media wspominały, że Partizan Belgrad chciałby przeznaczyć na Tudora Balutę 200 tys. euro. Czy w ogóle taka oferta wpłynęła do Śląska?
– Absolutnie nie. Z nikim nie rozmawiałem na temat tego transferu. Co najwyżej jeden z agentów mógł spróbować zrobić taki ruch, ale od pomysłu do zapytania jest daleka droga.
– Co uważasz na temat Baluty? Wielu kwestionuje jego brak intensywności.
– Od momentu przyjścia do klubu trener Simundza mocno pracuje nad poprawą intensywności naszego całego zespołu. Zaczęliśmy inaczej pracować. Intensywność w środku pola jest na wyższym poziomie. Tudor na pewno ten aspekt zdecydowanie poprawił. Co do zainteresowania jego osobą, nie było żadnych konkretów. Normalnie przygotowuje się z drużyną i jest jednym z graczy, których trener na tę chwilę bierze pod uwagę.
– Co z wygasającymi kontraktami? Wiemy, że kończą się umowy Petera Pokornego, Aleksandra Paluszka, Buraka Ince. Tych dwóch piłkarzy ma klauzulę minutową.
– Do każdego z zawodników podchodzimy dwutorowo. Każdy z piłkarzy ma opcję automatycznego przedłużenia, jesteśmy zabezpieczeni, więc pośpiechu nie ma. Generalnie chcę zmienić pewne rzeczy w Śląsku, bo miejsce w tabeli pokazuje, że nie możemy podchodzić do rozmów, jak byśmy byli na pozycji 1-7. Musimy twardo stąpać po ziemi. Każdy musi być świadomi tego, gdzie jesteśmy.
– W przypadku Pokornego i Paluszka to kilka spotkań?
– Nie chcę zdradzać zapisów kontraktowych, ale i jeden i drugi jest w stanie to zrobić. Jestem spokojny o te aspekty.
– Czy rozmawiałeś z Konradem Poprawą? Były kapitan Śląska od lipca 2023 roku nie gra w piłkę i walczy z depresją.
– Nie miałem z nim okazji porozmawiać. W stałym kontakcie z Konradem jest kierownik Śląska, Szymon Mikołajczak. Wiem, że zmaga się z dużym problemem, a sytuacja nie jest łatwa. Jako klub staramy się jak najbardziej mu pomóc i wspieramy go na każdym kroku. Robimy to w taki sposób, żeby to wszystko sobie poukładał, choć wiem, że nie wszystko jest od nas uzależnione. Jesteśmy na takim etapie, że bardzo często na ten temat rozmawiam z jego agentem i trzymamy rękę na pulsie.
– Mówiłeś, że 28 punktów uzbieranych na wiosnę może zapewnić utrzymanie. Wierzysz, że jest to możliwe?
– Najważniejszy jest przede wszystkim start w rozgrywkach. Jeśli dobrze wystartujemy, to będziemy mocniejsi, nasz mental się poprawi, obróci się sytuacja i będziemy mieli w każdym meczu "dwunastego zawodnika" w postaci kibiców. Utrzymanie jest możliwe, bo jeszcze jest dużo punktów do zdobycia. Mamy mocną kadrę, może nie na pierwsze cztery miejsca w przekroju sezonu, ale w mojej opinii te 28 punktów powinniśmy zdobyć. Jest tam miejsce, żeby od czasu do czasu potknąć się, ale najważniejsze dla nas będą te pierwsze mecze, które mogą zbudować w drużynie wiarę, że wszystko jest do zrobienia.
– Te cztery mecze w lutym mogą ustawić wam sezon. Gdyby wszystko nie poszło tak, jak planujecie, to czy jeszcze przed końcem okienka sprowadzicie więcej niż tych dwóch zakładanych piłkarzy?
– Co nam da, że ściągniemy jeszcze więcej zawodników, którzy nie grają w swoich klubach, odbyli przeróżny okres przygotowawczy? Oni będą potrzebowali czasu. Już teraz wiem, że musimy szukać piłkarzy, którzy są w klubach, przechodzą okres przygotowawczy, pracują w taki sposób, jak nasi piłkarze. Jak nawet już do nas przyjdą, to mają być na takim samym poziomie. Za miesiąc ściągać piłkarza, który nie jest w rytmie meczowym? To kolejne oczekiwanie, że musi znaleźć odpowiednią dyspozycję. Już dziś sprowadziliśmy dwóch graczy, którzy dadzą odpowiednią jakość. Ściągniemy kolejnych dwóch i na tym powinniśmy zakończyć okienko. Klub ma w swojej kadrze jakościowych graczy nad którymi trzeba było mocno popracować i zbudować formę. Mamy zawodników, którzy są w stanie pokazać jakość i wyciągnąć Śląsk z dołka.
– Jeden z liderów Śląska w poprzednim sezonie, Aleks Petkow, opuścił okres przygotowawczy z powodu kontuzji. Jak poważny jest uraz i kiedy będzie gotowy do gry?
– Liczę na to, że w przyszłym tygodniu wróci do treningów z drużyną i szybko nadrobi zaległości treningowe.
– Będzie gotowy na mecz z Piastem Gliwice?
– Jeśli nie był na zgrupowaniu, to myślę, że zrobilibyśmy mu krzywdę szybko wprowadzając go do gry, ale różne rzeczy dzieją się w piłce nożnej.
– Niezależnie od spadku, podjąłbyś się misji ratunkowej Śląska w 1. lidze?
– Nie myślę o tym, żeby Śląsk mógł spaść. Bardzo mocno wierzę w nasze utrzymanie i cieszę się, że praktycznie wszyscy zaczęli w to wierzyć. Nasze miejsce jest w Ekstraklasie i robimy wszystko, żeby pomyśleć pozytywnie.
– Historia nie jest po waszej stronie. Tylko pięciu z 23 drużyn, które zamykały tabelę w danym roku w Ekstraklasie, udało się wywalczyć utrzymanie.
– Zdaję sobie tego sprawę, ale wierzymy, że Śląsk nie pasuje do tej historii i będziemy tym szóstym zespołem, który da radę. Posiadamy odpowiednią jakość, trzeba było tylko ją zbudować. Myślę, że Ante Simundzy to się udało. Kluczem jego zatrudnienia było to, jak pracuje pod względem mentalnym z piłkarzami. Nie ukrywam, że proces trafienia na tego szkoleniowca nie był łatwy, ale będę miał dużą satysfakcję, jeśli się utrzymamy i będzie to jeszcze bardziej doceniona przez nas praca, którą zrobiliśmy.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
18:15
Pogoń Szczecin
16:00
Bruk-Bet Termalica