{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Wiktor Głogowski chce zawalczyć o siebie w Rayo Vallecano. "Nie jestem człowiekiem, który się zatrzymuje" [WYWIAD]
Przemysław Chlebicki /
Niedawno kolejny Polak trafił do klubu z hiszpańskiej elity. 19-letni Wiktor Głogowski na razie trenuje w trzeciej drużynie Rayo Vallecano, jednak – jak zapewnia – jest ambitny i chce zrobić kolejne kroki w karierze. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o swoim wyjeździe do Hiszpanii i pierwszych miesiącach w kraju. Wyznał także, kogo najbardziej podziwiał w drużynie Wieczystej Kraków, gdy jako nastolatek trafił do ekipy pełnej znanych postaci.
Młody polski piłkarz zagra w Madrycie!
Czytaj też:

Robert Lewandowski: czuję się bardzo dobrze w Barcelonie i to nie tylko w klubie, ale także wśród kibiców
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Jak doszło do twoich przenosin do Hiszpanii?
Wiktor Głogowski, piłkarz Rayo Vallecano: – Zacznę od tego, że zawsze uwielbiałem Hiszpanię jako kraj oraz tamtejszą piłkę. Poza tym, wywodzę się z klubu, który korzystał metodologii hiszpańskiej – Escoli Varsovia. Spędziłem tam większość mojego piłkarskiego życia i nauczyłem się między innymi kreowania sytuacji oraz gry kombinacyjnej, która bardzo mi odpowiada. Chciałem już wcześniej wyjechać, ale wolałem najpierw ukończyć edukację, zdać maturę. Pewnego dnia dostałem informację od jednego zaprzyjaźnionego trenera o możliwości testów w Hiszpanii. Spodobałem się w Rayo, tutaj jestem i chcę się uczyć. A następne kroki podejmę w zależności od tego, jak będę tam wyglądał.
– Informacja o twoich przenosinach do Rayo pojawiła się dopiero niedawno. Ale od kiedy naprawdę trenujesz w tym klubie?
– Właściwie jestem tutaj od listopada. Początkowo przyleciałem na testy, zostałem zaproszony na dwa tygodnie, potem przedłużono ten czas o kolejne dwa. A po czterech tygodniach treningów powiedzieli, że mnie chcą.
– Co cię zaskoczyło w Hiszpanii?
– Poczułem ogromny przeskok, gdy pierwszy raz zobaczyłem bazę treningową. Mamy duże zaplecze, do wszystkiego jest dostęp – poza tym, z czego korzysta pierwsza drużyna, która jest odizolowana od akademii. Jesteśmy jedynie w tym samym budynku. A pod względem sportowym – tutaj jest dużo więcej wolności, jeśli chodzi o kreowanie. To mi bardzo odpowiada. Czuję, że to moje miejsce i mogę się rozwijać. Dążę do tego, żeby awansować do drużyny "B", co jest moim najbliższym celem.
– Opowiedz o swojej drużynie. Na portalu Transfermarkt może dostrzec, że w Rayo C gra dużo obcokrajowców, ale te dane nie zawsze są zgodne z rzeczywistością.
– Wydaje mi się, że nie jest to aktualizowane na bieżąco – sporo zawodników, którzy są tam podani w składzie, tak naprawdę u nas nie grają. Sam się o tym przekonałem. Gdy przed testami sprawdzałem skład – zobaczyłem wiele innych twarzy. Chociaż to prawda, że gra u nas kilku obcokrajowców, jest także wielu Hiszpanów. Co prawda, po hiszpańsku na razie więcej rozumiem niż mówię, ale staram się używać tego języka.
– Uczyłeś się wcześniej hiszpańskiego?
– Tak, przez trzy czwarte liceum miałem rozszerzony hiszpański i angielski. I wciąż się uczę tego języka, żeby jak najlepiej porozumiewać się nie tylko z piłkarzami i trenerami, ale także na co dzień. Jest duża różnica między hiszpańskim w szkole, a w codziennym życiu! Hiszpanie mówią bardzo szybko i niedokładnie – gdy tu przyleciałem, byłem zdezorientowany! Na początku prosiłem innych, żeby mówili wolniej. Dlatego początkowo więcej rozmawiałem po angielsku, który znam na wysokim poziomie.
– Na jakiej pozycji na boisku czujesz się najlepiej?
– Najczęściej gram jako "dziesiątka". U trenera Łobodzińskiego w Wieczystej graliśmy jednak w systemie 3-4-3, gdzie nie mieliśmy ofensywnego pomocnika i byłem ustawiany na lewym skrzydle. Za to jestem mu jednak wdzięczny, bo dawał mi szanse i nauczyłem się gry w innej roli.
– Co uważasz za swój atut? Wspomniałeś, że ważne dla ciebie jest kreowanie sytuacji.
– Uważam że moimi zaletami są gra na małej przestrzeni oraz technika użytkowa. Dobrze sobie radzę także ze stałymi fragmentami gry i strzałami z daleka. W Wieczystej chwalono mnie za to.
– Czyli umiesz uderzyć z dystansu.
– Nieskromnie mówiąc, tak!
– A jak sądzisz – nad czym powinieneś najbardziej popracować?
– Od kiedy trafiłem do Rayo, bardzo dużo pracuję z trenerem od przygotowania motorycznego. Pod względem motoryki zawsze były do mnie zastrzeżenia, ale staram się poprawić swoje mankamenty. Poza tym, wydaje mi się, że za mało dawałem w defensywie. Trenerzy w Hiszpanii wzięli się jednak za mnie, żebym nie miał braków w obronie.
– Jakie postępy zrobiłeś, od kiedy trenujesz w Rayo?
– Nawet na poziomie Rayo C, gra się tutaj bardzo intensywnie. Potrzebowałem trochę czasu, ale się już do tego przyzwyczaiłem. Poza tym, przejścia z obrony do ataku i odwrotnie były dla mnie w trakcie meczów wyczerpujące, jednak je też już opanowałem. I wspomniana gra w obronie wychodzi mi coraz lepiej. Na pewno jestem ambitny i gdy coś mi nie wychodzi, od razu proszę trenera o pomoc, bo chcę szybko się poprawić.
– Wasz trener jest otwartym człowiekiem?
– Bardzo! Zawsze z nami rozmawia. Pyta się, co u nas, interesuje się nami i naszym życiem. Chce mieć z nami dobry kontakt – bez względu na to czy ktoś gra w pierwszym składzie, czy jest rezerwowym.
– Odejdźmy na moment od Rayo Vallecano. W profesjonalnej piłce debiutowałeś na poziomie III ligi, w Wieczystej. Jako nastolatek miałeś styczność z doświadczonymi zawodnikami. Od kogo nauczyłeś się najwięcej?
– Thibault Moulin jest jednym z najlepszych zawodników, z którym miałem okazję grać. To naprawdę piłkarz topowy! Niestety w dalszej grze przeszkodziły mu kontuzje... Ale gdy mieliśmy możliwość razem grać i trenować – nauczyłem się od niego boiskowej inteligencji oraz poruszania się po boisku. Pamiętam jak na pierwszym treningu mnie przeszedł jednym zwodem. Nauczyłem się też sporo od Patryka Misaka, który z piłką potrafił zrobić wszystko. Ale też od Radka Majewskiego – dla mnie był to piłkarz z innego świata i z przyjemnością patrzyłem oraz analizowałem jego sposób rozgrywania.
– Dlaczego twoja przygoda w Wieczystej zakończyła się w trakcie ubiegłego sezonu?
– W drużynie zmieniło się wszystko po braku awansu do 2. Ligi. Doszło do rewolucji w składzie i musiałem odejść. Szukałem testów i wypożyczeni w trzecich ligach. Z różnych względów się to nie ułożyło i wróciłem do Escoli, aby się odbudować.
– Odbudowałeś się?
– Tak, i poczułem, że potrzebuję rozwoju – już w piłce seniorskiej, a nie juniorskiej.
– Przed Wieczystą, trenowałeś w akademii Miedzi Legnica. Czego tam się nauczyłeś?
– Najbardziej taktyki i poruszania się między liniami. Na treningach często zmienialiśmy pozycje, żeby wiedzieć, co muszą robić zawodnicy, którzy grają w innych miejscach. Nie ukrywam, że to mi pomogło spojrzeć inaczej na grę.
– Powiedziałeś o swoim celu, którym jest awans do drużyny "B". A zdarza ci się patrzeć długofalowo?
– Dalszym moim celem będzie debiut w La Lidze. Jestem ambitny i uparty – zrobię wszystko, żeby to osiągnąć, jeśli oczywiście zbliżę się do takiej szansy. Ale na razie najważniejsze jest, aby przebić się do drugiej drużyny. A potem będą kolejne cele, bo nie jestem człowiekiem, który się zatrzymuje.
– Kto cię inspiruje? I mam na myśli nie tylko piłkarski świat.
– Motywacją życiową są moi rodzice – jestem im ogromnie wdzięczny za to, ile dla mnie poświęcili. Tata też był sportowcem i wie, ile trzeba zrobić i jak harować. A pod względem piłkarskim – jest to Paulo Dybala. Nie jest to oczywisty wybór, ale gdy miał swój najlepszy czas w Juventusie, zachwycałem się nim. I wciąż uważam, że obok Messiego, jest najlepszy. Chociaż nie jest teraz w szczytowej formie, zawsze patrzę na niego z uznaniem.