| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn
W Polsce, a szczególnie w sporcie, nie znamy stanów pośrednich. Jednego dnia jesteś wspaniały, drugiego chcą cię wyrzucić na śmietnik. Podobnie wygląda to w przypadku Marcina Lijewskiego, selekcjonera reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych. W niecałe dwa lata nastąpił upadek. Przynajmniej w oczach kibiców.
Marcin Lijewski został wybrany selekcjonerem w marcu 2023 roku, a z jego wyborem wiązano ogromne nadzieje. Jego nazwisko kojarzyło się ze "złotymi" czasami polskiej piłki ręcznej (dwa medale MŚ). Miał też obiecujący start w karierze trenerskiej (Wybrzeże Gdańsk i Górnik Zabrze), gdzie dał się poznać jako ten, który dobrze współpracuje z młodymi zawodnikami.
A do tego znakomicie odnajdował się w świecie mediów. Nie unikał wywiadów, a dziennikarze darzyli go dużą sympatią. Głównie dlatego, że nawet po porażkach potrafił stanąć przed nimi i wytłumaczyć (czasami w zabawny sposób), dlaczego jego drużyna zagrała słabiej.
To też miało znaczenie przy wyborze następcy Patryka Rombla. Skoro takiego selekcjonera chcą kibice, większość dziennikarzy i sporo ludzi ze środowiska, to niech mają – z takiego założenia wyszedł ówczesny prezes związku, Henryk Szczepański. Nawiązałem do tego w rozmowie z Marcinem Lijewskim, którą przeprowadziłem w pierwszą rocznicę jego wyboru.
– Mam wrażenie, że twój wybór to trochę "vox populi". Miałeś duże poparcie wśród kibiców i mediów. Na pewno większe niż pozostali kandydaci.
– Moim zdaniem przesądziły względy sportowe, ale na pewno głos "środowiska" też miał znaczenie. Ty masz na myśli kibiców i dziennikarzy, ja bardziej ludzi pracujących w klubach, działaczy, trenerów, zawodników czy byłych reprezentantów Polski. Z różnych stron, od dłuższego czasu, otrzymywałem sygnały, że ci ludzie widzieliby mnie jako selekcjonera. Ale to chyba dobrze, że miałem poparcie z różnych stron, prawda?
– Zgoda, ale to też broń obosieczna. Kojarzysz się ludziom z sukcesami reprezentacji i tego samego, co dał im kiedyś Marcin Lijewski-zawodnik, oczekują teraz od Marcina Lijewskiego-trenera. A przecież nie jesteś czarodziejem.
– Mam tego świadomość. Żaden trener nie da gwarancji, że przyjdzie i jednego dnia wszystko zmieni się na lepsze. To jest proces. Musimy sobie zdawać sprawę, z jakiego materiału budujemy zespół. Mamy niewielu zawodników, a takich na światowym poziomie jeszcze mniej.
Minął jednak kolejny rok (prawie) jego pracy z reprezentacją i z zaskoczeniem zauważyłem, że to, co wydawało się mocną stroną Lijewskiego, stało się nagle jego problemem. Wahadło przesunęło się w drugą stronę. Szczególnie w drugim roku pracy. Po meczach potrafił "uciec" do szatni albo odpowiadać w nonszalancki sposób, jak po meczu ze Słowacją:
– Dlaczego nic nie wyszło z założeń, które były przed meczem?
– Idź do szatni i zapytaj chłopaków.
Ciąg dalszy mogliśmy zobaczyć po meczu ze Szwajcarią w MŚ:
– Może trzeba było spróbować zagrać na dwóch kołowych?
– Oczywiście. Można też było na dwóch bramkarzy.
Do tego Marcina Lijewskiego nie bronią wyniki. To nie było jedno potknięcie. Porażka ze Słowacją w eliminacjach MŚ, remis z Izraelem w eliminacjach Euro czy zwycięstwo dopiero po rzutach karnych z USA w walce o Puchar Prezydenta.
Można oczywiście wracać do nieszczęśliwego losowania i trudnych rywali w fazie wstępnej MS (Niemcy, Czechy, Szwajcaria), ale o tym wiedzieliśmy od wielu miesięcy. Mimo to wyjście z grupy (zdobycie minimum dwóch punktów) wydawało się realne. Niestety, punkt zdobyty w meczu z Czechami to było za mało, aby wykonać plan. W zapomnienie poszły świetne 45 minut w spotkaniu z Niemcami czy odrobienie 6-bramkowej straty ze Szwajcarami.
Udział w Pucharze Prezydenta był dla tej reprezentacji niepotrzebnym przedłużeniem tortur. Mecze z Algierią, Kuwejtem czy Gwineą (z całym szacunkiem dla tych rywali) trudno uznać za okazję do rozwoju. Biało-czerwoni byli wyraźnie lepsi, nawet uwzględniając przestoje w ich grze i kłopoty z mobilizacją.
W trakcie tego turnieju doszedł jeszcze jeden zgrzyt, związany z Kamilem Syprzakiem, który – zdaniem ZPRP – samowolnie opuścił zgrupowanie, a – zdaniem zawodnika PSG – wyjechał po konsultacji ze sztabem. To nie jest koniec tej sprawy, bo będzie jeszcze wyjaśniana po powrocie reprezentacji do kraju.
Bardziej dziwi jednak, że chodzi tutaj o Kamila Syprzaka, w którym obecny selekcjoner widział lidera i tak chciał układać grę, aby wreszcie lepiej wykorzystywać jego atuty. Tak mówił o nim kilka miesięcy po rozpoczęciu pracy z kadrą.
– Jaki masz pomysł na Kamila? Jest szansa, że będzie grał w reprezentacji tak, jak w PSG, gdzie ma fantastyczne statystyki?
– Nawet rozmawiałem z nim dziesięć minut temu. Myślę, że udało nam się już złapać dobrą chemię. Przypomnę, że Kamil pokazał się z pozytywnej strony w meczu z Włochami i między innymi dzięki niemu udało nam się tam wygrać.
– W waszej ostatniej rozmowie przypomniałeś mu, że bardzo na niego liczysz?
– Akurat tego nie musiałem robić. Kamil ma świadomość, że jest nam potrzebny. Jemu też zależy na tym, żeby być w kadrze. Jest bardzo mocną kartą w mojej talii.
– Wcześniej czuł się niedoceniany?
– Może bardziej niewykorzystany. Chciał na boisku dać z siebie więcej, ale nie bardzo miał taką możliwość. I tutaj postawię kropkę. Nie chcę się wypowiadać w jego imieniu.
W styczniu ich drogi chyba się rozeszły. W kadrze będzie albo Lijewski, albo Syprzak. Obecnie trudno sobie wyobrazić, aby po takiej "akcji" mogli jeszcze współpracować. Z drugiej strony, trudno też sobie wyobrazić, że reprezentacja mogłaby tak łatwo zrezygnować z zawodnika takiego formatu.
Przed Marcinem Lijewskim bolesny rachunek sumienia. Nie ucieknie od niego i to niezależnie, czy pozostanie na stanowisku, czy zostanie pożegnany przez Sławomira Szmala.
Na pewno nie jest gorszym trenerem niż był w marcu 2023 roku. Nie pokazał jednak też, że jest lepszym. No i na pewno nie jest nieomylny. Brakowało mu często odwagi, zagrania va banque. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy drużynie wyraźnie nie szło i nie było sensu trzymanie się uparcie wypracowanych schematów. Podobnie jak przywiązanie do niektórych nazwisk.
Jeśli Lijewski pozostanie na stanowisku, to musi zburzyć mur, który zaczął wokół siebie budować. Bo nie to było celem jego pracy. On miał zbudować silną reprezentację.