Na początku przeraziła, a na końcu zaintrygowała. Tak na razie można podsumować nowy format Ligi Mistrzów. Fakt, że czasami trudno zrozumieć niektóre zasady, ale z perspektywy przeciętnego kibica, który oczekuje goli i emocji, mogło się to podobać.
Za nami 144 unikalne starcia fazy ligowej Ligi Mistrzów. Jest to trzykrotny wzrost w porównaniu z poprzednią formułą. Poszła za tym też wyższa średnia zdobywanych bramek, która przekroczyła grubo trzy na mecz. Ostatnia kolejka, gdy jednocześnie gry toczyły się na 18 stadionach, była nowym doświadczeniem. Patrząc po komentarzach, przypadła do gustu szczególnie młodemu pokoleniu. W końcu co chwilę rozbrzmiewał dzwonek oznaczający strzelonego gola. W erze miliona bodźców na minutę, to idealny sposób, by utrzymać uwagę widza.
UEFA w swojej koncepcji, którą jak twierdzi, przygotowywała sześć lat, stawiała na dwa ważne fundamenty – konkurencyjność i emocje. Federacja podkreślała, że każdy mecz będzie miał znaczenie i nie będzie można pozwolić sobie na odpuszczanie. Choć nie zarzucamy Manchesterowi City specjalnych porażek, to jednak przy stracie punktów w aż pięciu potyczkach wciąż ten zespół liczy się w grze o tytuł. Więc argument z dużą wagą każdego spotkania nie do końca ma przełożenie.
Nowy format miał otworzyć europejskim kopciuszkom drzwi do wielkiej piłki. Tak się stało, bo Brest czy Slovan Bratysława pokazały się szerszej publiczności, a Francuzi nawet zakwalifikowali do fazy play-off. Nie brakowało głosów, że takie rozgrywki powinny być dla elit, żeby nie dochodziło do podobnych wyników jak przy okazji starcia Bayernu Monachium z Dinamem Zagrzeb (9:2) czy Borussii Dortmund z Celtikiem Glasgow (7:1). Natomiast jeśli spojrzymy na stary format, to również nie brakowało wysokich rezultatów i to nawet w ostatnich latach: PSG – Maccabi Haifa 7:2 (2022/2023), Manchester City – RB Lipsk 6:3 (2021/22), Tottenham – Bayern Monachium 2:7 (2019/2020).
W tym przypadku trzeba by więc podnieść argument o zbyt dużej liczbie drużyn. Gdyby doszło do zmniejszenia liczby uczestników, to oczywiście ucierpiałyby na tym finanse. A to raczej nikomu nie jest na rękę. W tej edycji za sam awans do fazy ligowej kluby dostają 18,6 mln euro. Za każdą wygraną dodatkowe 2,1 mln i remis 700 tysięcy. Można więc założyć, że 20 mln jest gwarantowane. To niewiele mniej niż aktualna wartość mistrza Polski Jagiellonii Białystok według portalu Transfermarkt.com.
Kolejnym ważnym czynnikiem są emocje. Przed ostatnią kolejką aż 27 z 36 drużyn grało "o coś". Co prawda niektórzy mieli znikome szanse, ale nie zmienia to faktu, że pozostawali w grze. Jakby nie patrzeć UEFA swój cel osiągnęła, aczkolwiek sporo do życzenia może pozostawiać terminarz ostatniej kolejki. Jej jakość dobrze oddał wpis Marcina Sikory z TVP Sport.
"Przecież jak się nie kibicuje którejś z drużyn, to tu nie ma pół meczu, na który by się czekało" – napisał na portalu X (dawniej Twitter).
Rozstrzygnięcia fazy ligowej sprawiły, że niezwykle ciekawie zapowiada się 1/16 finału. W niej Manchester City zmierzy się z Realem Madryt lub Bayernem Monachium, a AC Milan może trafić na Juventus. Drabinka więc ułożyła się idealnie dla postronnego widza.
Nowością jest też brak spadków do Ligi Europy i Ligi Konferencji, co jest pozytywną informacją dla polskich przedstawicieli. Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa unikną meczów z większymi markami zdegradowanymi z bardziej prestiżowych rozgrywek. To uczciwe podejście, które nie wypacza rywalizacji. W poprzednich latach bywało z tym gorzej.
Do nowości też możemy wpisać nieprzewidywalność, bo ta faktycznie miała miejsce. Choćby Borussia Dortmund, która po 2. kolejce była liderem, finalnie skończyła poza TOP 8. Tabela w ostatniej serii gier zmieniała się w zasadzie po każdym golu. Decydowało wiele czynników. I choć nie było to do końca czytelne, to jednak dostarczyło sporo emocji. A oto w tym wszystkim chodzi.
Podsumowując, nowy format Ligi Mistrzów na razie zdaje egzamin. Dostarczył emocji, nieprzewidywalności i większych pieniędzy dla klubów. Te narzekają na zbyt duże obciążenia, ale idą za tym odpowiednie benefity. Na ostateczną ocenę jeszcze przyjdzie czas, bo przed nami faza pucharowa. Dotychczas wygląda to obiecująco.
5 - 0
Inter Mediolan
2 - 1
Arsenal Londyn
4 - 3
FC Barcelona
3 - 3
Inter Mediolan
0 - 1
Paris Saint-Germain
2 - 2
Bayern Munchen
1 - 2
Arsenal Londyn
3 - 2
Paris Saint-Germain
3 - 1
FC Barcelona
4 - 0
Borussia Dortmund