| Piłka ręczna / Pozostałe rozgrywki
Reprezentacja Chorwacji pokonała w Zagrzebiu Francję 31:28 i awansowała do finału mistrzostw świata w piłce ręcznej. Chorwaci powalczą o złoto światowego czempionatu po raz pierwszy od 2009 roku, a będą mieli na to szansę po jednym z najlepszych meczów całych mistrzostw.
Był taki moment w historii światowej piłki ręcznej, kiedy spotkania Francji z Chorwacją elektryzowały wszystkich – nawet tych, którzy na co dzień szczypiorniaka nie oglądają. Finał mistrzostw świata 2009 przeszedł do historii dyscypliny, a zdjęcie ścierających się w końcówce legend – Nikoli Karabaticia i Ivano Balicia – jest jednym z najbardziej znanych momentów z turniejów mistrzowskich.
Od tamtej pory nieco się jednak zmieniło – na niekorzyść Chorwatów. Francuzi to mistrzowie olimpijscy z Tokio (2021) i wciąż aktualni wicemistrzowie świata (2023), podczas gdy ekipa z Bałkanów do finału żadnej światowej imprezy już nie wróciła. Najlepszymi rezultatami w tym czasie są dwa brązowe medale – igrzysk olimpijskich (2012) i mistrzostw świata (2013) oraz pojedynczy finał mistrzostw Europy (2020).
Mimo to Chorwaci mieli po swojej stronie halę w Zagrzebiu oraz charakter, który pokazali już w ćwierćfinale, wygrywając z Węgrami w ostatnich sekundach.
Oba te atuty pokazały się na początku meczu półfinałowego. Niesieni znakomitym dopingiem gospodarze szybko wyszli na niewielkie prowadzenie 2-3 bramkami i o ile tak nakręconych Chorwatów na początku meczu można było się spodziewać, o tyle tego, co wydarzyło się później, już nie. Francuzi zagrali być może najgorsze 20-25 minut w najnowszej historii startów na imprezach mistrzowskich. Mylili się na potęgę – nie tylko przy rzutach, bo do nich... często nie dochodziło. W samej pierwszej połowie Trójkolorowi zaliczyli bowiem aż 9 strat. Co gorsze dla nich, szczypiorniści z Bałkanów nie mylili się wcale. Byli skuteczni w ataku, a każda strata i kontra sprawiała, że hala w Zagrzebiu stawała się coraz głośniejsza i coraz bardziej niosła swoich szczypiornistów. Bardzo skuteczny był m.in. Marin Jelinić. W ten sposób na kilka chwil przed końcem pierwszej połowy było... 18:9 dla gospodarzy.
Trójkolorowi zdołali jeszcze odrobić dwa gole straty przed przerwą, a chwilę po niej rzucili się do ataku. W pierwszych pięciu minutach szło im naprawdę dobrze – z dziewięciu bramek na minuty przed syreną oznajmiającą koniec pierwszej połowy zrobiło się zaledwie cztery kilka minut po wznowieniu gry. Na tym jednak pogoń się zatrzymała – Chorwaci szybko się otrząsnęli, a oba zespoły dały nam od tej pory znakomite i niezwykle emocjonujące widowisko. Fantastyczne bramki z trudnych pozycji, znakomite parady i obronione rzuty karne z obu stron, ale również błędy i łatwe straty – a to wszystko w tempie niepozwalającym na chwilę oddechu. Dodatkowo na samym początku drugiej połowy po dość kontrowersyjnej decyzji sędziów boisko po czerwonej kartce musiał opuścić Aymeric Minne, wydatnie pomagający Francuzom w odrabianiu strat.
To Chorwacja miała jednak w tym meczu swoich wielkich bohaterów. W drugiej połowie okazali się nimi Zvonimir Srna i Ivan Martinović. To oni trafiali do siatki w absolutnie najważniejszych momentach – z trudnych pozycji, kiedy atak ich zespołu nie miał pomysłu na doprowadzenie do sytuacji podbramkowych.
W tak emocjonujących meczach liczą się również momenty – tym być może najważniejszym była sytuacja na niespełna siedem minut przed końcem meczu. Francuzi zmniejszyli stratę do trzech goli, a w ciągu następnych 20 sekund Chorwaci otrzymali aż dwie dwuminutowe kary. Podwójne osłabienie było ogromną szansą dla Trójkolorowych. Mimo to stracili bramkę, a dosłownie sekundy później, przy próbie rzutu na pustą bramkę, idealną interwencję zaliczył fantastyczny dzisiaj bramkarz Dominik Kuzmanović. Ten moment podciął skrzydła goniącym i do samego końca przewaga reprezentacji Chorwacji była już bezpieczna. Ostateczny wynik to 31:28 i sensacyjny finalista tegorocznego czempionatu!
Dla Chorwatów to pierwszy od 2013 roku medal i pierwszy od 2009 roku finał mistrzostw świata. Poprowadzili ich do niego liderzy – Srna (siedem goli), Jelinić (siedem), Martinović (sześć) i fantastyczny w bramce Kuzmanović. U Francuzów prym wiedli Dika Mem (osiem goli, najwięcej w meczu) i Ludovic Fabregas, jednak w kluczowych momentach zabrakło pomocy kolegów.
MŚ 2025 piłkarzy ręcznych, półfinał:
Francja – Chorwacja 28:31 (11:18)
Francja: Desbonnet (6/26 – 23 proc.), Bolzinger (5/15 – 33 proc.) – Minne 3, Remili 1 (0/1), Bos, Prandi 1, Richardson 1 (1/2), Mem 8, Tournat 2, Grebille 1, Karabatić, Fabregas 4, Kounkoud 3, Nahi 2, Konan oraz Briet 2
Karne: 1/3
Kary: 8 minut (Remili, Prandi, Nahi i Konan – po 2 minuty)
Czerwona kartka: Minne w 32. minucie (za faul)
Chorwacja: Kuzmanović (15/43 – 35 proc.), Pesić – Duvnjak, Sostarić, Klarica, Simić, Srna 7, Karacić 1, Maras 4, Mamić, Lucin 1, Martinović 6, Susnja, Sipić 2, Glavas 3 (1/2) oraz Jelinić 7
Karne: 1/2
Kary: 8 minut (Jelinić, Mamić, Maras i Lucin – po 2 minuty)
W finale podopieczni Dagura Sigurdssona zmierzą się z Danią lub Portugalią. Niezależnie od wyniku, będzie to największy sukces tej kadry od kilkunastu lat.