| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Czy mogłoby być lepiej? Pewnie tak. Wiemy, gdzie mamy braki, wiemy co nie działało dobrze i się nie udało w 2024 roku. Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości, nie jesteśmy z siebie wyłącznie zadowoleni i nie poklepujemy się po plecach. Korekty, które przeprowadzamy są po to, by z czwartego biegu przejść na piąty, a potem wrzucić "szóstkę". Rozumiem irytację kibiców, zamierzamy i musimy ją przekuć w sukces. – mówi zarządzający Legią wiceprezes klubu Marcin Herra.
Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Jakie pierwsze pytanie zadałby pan prezesowi Legii Warszawa?
– Marcin Herra (wiceprezes zarządzający Legii Warszawa): – Jako dziennikarz, który w pewnym sensie reprezentuje także kibiców, zapytałbym, czy zależy panu na mistrzostwie Polski.
– No to słucham.
– To jest oczywiście pytanie retoryczne, ale czasem warto spytać, by się dowiedzieć. Rozmawiamy na początku lutego na starcie rundy wiosennej, w momencie, w którym Legia wciąż walczy na trzech frontach, podczas spotkania z Koroną stadion znowu będzie pełny, za co dziękujemy kibicom, a największy polski klub jest w zupełnie innej rzeczywistości niż był choćby trzy lata temu. Hasło naszej przedmeczowej kampanii brzmiało "Rozgrzejmy Warszawę". I, choć celem było zachęcenie do wspólnej obecności w okresie zimowym na meczu, żeby atmosfera na trybunach była gorąca, to, jak czasem czytam internetowe fora gorąco jest także tam. Odnoszę wrażenie, że tych emocji przed meczem jest aż nadto. Rozumiem motywację i irytację kibiców. Musimy i zamierzamy ją przekuć w sukces. Zapewniam, że wszyscy mamy ten sam cel co kibice. Wygrywanie. I dlatego wszystkim w klubie zależy na trofeach, bo my też jesteśmy kibicami Legii. I pośród wielu mamy zawsze główny cel: mistrzostwo Polski. I kluczowe jest, żeby kolejny sezon grać w Europie. Jeden z moich kolegów zwykł mawiać: "Z każdego okna świat wygląda inaczej". I w tym przypadku to również ma znaczenie.
– To ja zadam swoje pytanie, które chciałem postawić na początku: gdzie te transfery i wzmocnienia?
– Za nami najlepsza runda jesienna od pięciu lat, jeśli chodzi o liczbę strzelonych goli i zdobytych punktów. Byliśmy na tyle skuteczni w Lidze Konferencji, że awansowaliśmy od razu do 1/8 finału. Dalej walczymy o Puchar Polski. Mieliśmy szczególnie dobrą drugą część rundy jesiennej, choć oczywiście pełnego zadowolenia nie ma. I nigdy nie będzie, jeśli Legia znajdować się będzie na miejscu innym niż pierwsze. Wierzę, że strata do lidera jest do odrobienia. Jeszcze w zeszłym roku z osobami odpowiedzialnymi za pion sportowy, po konsultacji i uzgodnieniu z trenerem Feio zdecydowaliśmy, że zimą sprowadzimy dwóch piłkarzy: prawoskrzydłowego i napastnika. Mieliśmy wielu kandydatów, ale finalnie na skrzydło wybraliśmy Vahana Biczachczjana z Pogoni – poszło szybko i sprawnie. To bardzo dobry piłkarz, świetny człowiek, który mówi po polsku i od razu wkomponował się do zespołu. Nie potrzebował ani chwili na aklimatyzację, co też jest ważne. Trener Feio też był zaangażowany w ten proces transferowy. Dziś wszystkich rozpala kwestia sprowadzenie napastnika.
– Kibice dopytują na każdym kroku.
– Zapewniam, że ich opinia jest dla nas ważna. Naprawdę wsłuchujemy się w ich głos. I, choć czasem słyszymy, że w klubie nikomu na niczym nie zależy, to chcę podkreślić, że to nieprawda. Tak jak podczas konferencji prasowej powiedział trener, tak ja też chcę podkreślić, że jesteśmy zmotywowani, by wybrać najlepszą możliwą opcję, czyli piłkarza, który pomoże nam od razu, ale też i będzie miał perspektywę dalszego rozwoju. Wiemy, jakie są terminy i pracujemy codziennie żeby zawodnik na pozycję nr 9 dołączył do nas.
– Dlaczego klub tak mało komunikował się z kibicami w styczniu?
– Byliśmy, będziemy i jesteśmy otwartym klubem, ale pod koniec poprzedniego roku za dużo było niepotrzebnych rozmów o Legii. Całkiem niezłe wyniki zeszły na dalszy plan. Postanowiliśmy skupić się na pracy i współpracy. I również tym, żeby mimo presji czasu i otoczenia nie podejmować decyzji tylko po to, żeby zrobić ogłoszenie. Podczas czwartkowej konferencji prasowej trener wspomniał o trzech napastnikach, których rozważaliśmy do Legii, ale do nas nie trafili. Wartość piłkarza musi być adekwatna do wydanej kwoty. Zdanie trenera Goncalo Feio jest kluczowe. Planując okno transferowe myśleliśmy o tym, kto odejdzie. I jesteśmy na końcu tego procesu, choć jeszcze może w tym zakresie będą podejmowane decyzje.
– Dokończmy kwestię napastnika. Kibic myśli w prosty sposób: Legia zarobiła kilkanaście milionów euro na sprzedaży Ernesta Muciego oraz Bartosza Slisza, więc dlaczego nie pojedzie do Krakowa i nie kupi Benjamina Kallmana za 1,5 mln euro.
– Rozumiem że duże liczby przemawiają, ale jak w każdej firmie oprócz przychodów mamy też koszty, całkiem potężne jak na ligę. Pracowaliśmy nad tym transferem, ale w życiu jak i biznesie jak ktoś się uprze, że nie sprzeda, to nie ma siły, żeby sprzedał. I co możemy zrobić? Każdy klub ma swoją perspektywę, szanuję to. Rozumiem i czasem być może woli nie sprzedać piłkarza przykładowo za ponad milion euro pomimo tego, że kontrakt kończy się za pół roku. Doceniamy Kallmana, ale tak czasem jest – nie zawsze o wszystkim decydują pieniądze. Nie mamy z nimi problemu. Rynek transferowy jest specyficzny. Doświadczenie uczy, że trzeba się jednak w nim umiejętnie poruszać. Także tu panuje zasada: raz przepłacisz, zawsze będziesz przepłacać. Raz wydasz o pół miliona, milion więcej niż należy, będzie o tym wiedziała cała Europa. Nie zamierzamy wydawać więcej niż piłkarz jest wart, ale płacić adekwatnie do jego umiejętności i możliwości. Pamiętajmy, że tak samo jak są dochody, tak i są wydatki. W Lidze Konferencji zarobiliśmy ponad 40 mln zł. Od tego trzeba odjąć kilka milionów na logistykę, organizację czy wynagrodzenia, bo piłkarze mają bonusy za wyniki w europejskich pucharach. Pamiętajmy też, że naszym, oczywiście umownym, "transferem" jest akademia, na którą od początku jej funkcjonowania wydajemy kilkadziesiąt milionów euro. Na obóz w Hiszpanii pojechało kilkunastu bardzo dobrych, utalentowanych, młodych piłkarzy chłopaków z akademii A, kolejni pracują i ich czas też przyjdzie. Z kluczowymi osobami z akademii, z trenerem pierwszego zespołu, sztabem, planujemy, jak wprowadzać ich do pierwszego zespołu: czy będą mieli szansę grać w pierwszej drużynie wprost, jak Janek Ziółkowski, Wojtek Urbański czy poprzez zaplanowaną drogę i granie czasowo w innym klubie na wypożyczeniu jak Kuba Adkonis, który wiosnę spędzi w Ruchu Chorzów. Kolejne wydatki są związane ze stadionem – czynsz płacony do miasta, media czy utrzymanie techniczne, które klub płaci to 20 mln zł rocznie. Cały czas inwestujemy i dbamy o wszelkie atrakcje dla kibiców przy okazji meczów i nie tylko. Po prostu pieniądze reinwestujemy w klub, drużynę, akademię, ofertę dla kibiców. Nikt nie jest bardziej przekonany ode mnie, że o kibica trzeba dbać szczególnie. To nie jest tak, że wyjdę przed stadion i krzyknę: "Hej, przyjdźcie tu i kibicujcie". Nie. Kibice oceniają poziom sportowy, ale i wymagają najlepszego serwisu, opieki, jakości usługi, za którą płacą. Chcą, by było czysto i smacznie. Szanujemy kibiców, bo sami nimi jesteśmy. Oglądając mecz, przeżywam go tak samo jak inni. Frekwencja w sezonie 2023/24 nie wzięła się znikąd. Rekordowa liczba meczów z wyprzedanym stadionem. Wiele osób wróciło na Legię, ale aż 116 tysięcy ludzi było na naszym stadionie po raz pierwszy. I zostają. W tym już teraz takich osób jest 64 tys. To ogromna wartość, którą budujemy. Bo naszym priorytetem jest, by największy w Polsce klub, był najsilniejszy dziś, jutro, za miesiąc, rok i za pięć.
– To jeszcze dopytam, ile Legia jest w stanie wydać na napastnika?
– Wymienienie kwoty byłoby mało roztropne z mojej strony. Na rynku transferowym toczy się walka o pieniądze. To są twarde, biznesowe negocjacje. Wszyscy chcą wygrać: piłkarz jak najwyższy kontrakt, agent jak najwyższą prowizję, klub sprzedający i kupujący najlepsze możliwe warunki ze swojej perspektywy. Jest też konkurencja, z która musimy się mierzyć. W mediach padają kwoty od kilkuset do 1,5 mln euro. I my bierzemy pod uwagę takie kwoty w zależności od piłkarza. Ale też uwzględniamy indywidualnie każdą sytuację i wszystkie dodatkowe koszty przy transferze plus warunki finansowe dla piłkarza.
– O której będzie pan w niedzielę na stadionie?
– Około południa.
– Przejdzie się pan, jak zwykle, po koronie obiektu, by sprawdzić, czy wszystko gotowe?
– Oczywiście. To nie jest mój obowiązek ani praca tylko pasja. Uwielbiam to. Czuję ogromną satysfakcję, kiedy zmieniane przez nas rzeczy zaczynają dobrze funkcjonować i sprawiać ludziom radość. Dzień meczowy zaczyna się w Legii, jak w drużynie piłkarskiej – od odprawy, gdzie potwierdzamy, że jesteśmy gotowi i to gdzie każdy zagra i jaką ma rolę. To kilkudziesięcioosobowy zespół ludzi, którzy organizują i odpowiadają za zorganizowanie wydarzenia. Dla nich murawą jest 25 obszarów, które zawsze powinny działać na najwyższym poziomie. Dla nas każdy mecz jest nowym zdarzeniem. A każdy z elementów musi wzmacniać, od systemu bezpieczeństwa przez jakość obsługi. Nie żyjemy przeszłością, tym że parę dni wcześniej wszystko działało jak należy, a obsługa była na najwyższym poziomie. Liczy się powtarzalność. Po odprawie, a przed meczem idę na stadion, do Legia Parku, sklepu, SportsBaru, Strefy Premium, itd. To rytuał i nawyk. Robię to przede wszystkim dla siebie. Przez te ostatnie lata wdrożyliśmy ponad 100 różnych projektów, zmian, inicjatyw żeby było lepiej. I oczywiście to ważne, że ludzie to doceniają i mamy więcej przychodów, ale nie chcemy się zatrzymywać. W przerwie zimowej znowu działo się bardzo dużo i mamy plan na kolejne miesiące. Dbamy o estetykę. Odnowiliśmy kolejne miejsce na stadionie – Player's Club, który w dniach meczowych będzie służyć piłkarzom, a w pozostałe odbywać się tam będą szkolenia albo będzie je można wynająć. Taka musi być nasza filozofia, żeby cały czas myśleć, co poprawić i jak usprawnić funkcjonowanie klubu w każdym obszarze. Bo Europa nie stoi w miejscu, dlatego musimy mądrze i intensywnie pracować, żeby w tej mistrzowskiej Europie być.
– Czyli wszystko jest dopięte na ostatni guzik? Można zaczynać.
– Organizacyjnie – tak, jakość serwisu – zawsze ma być najwyższa. Ja nie akceptuję dziadostwa. W poprzednim sezonie frekwencja znowu urosła o kilkanaście procent. Złotówki są ważne, ale ważniejsze jest to, co mówią ludzie. A słyszę, że zaczęli chodzić na mecze całymi rodzinami, że odwiedzają Legia Park, że to dla nich okazja do emocji sportowych, ale też spotkania ze znajomymi i wspólnego spędzenia czasu. Oczywiście dla tysięcy to życie i doping, który buduje naszą Legię i atmosferę na stadionie. To wyróżnienie dla nas dbać o kibiców. Wiosną też będzie się działo. Przed następnym meczem w Warszawie, z Puszczą, kibice zobaczą kolejny, zupełnie nowy pokaz świetlny. Najważniejszy był, jest i zawsze będzie wynik na boisku, ale na całym świecie do sportu dodaje się rozrywkę. Nie przed każdym meczem zagramy muzykę na żywo muzyk czy będą lasery, ale cały czas wymyślamy nowe koncepty. Nie lubię wracać do przeszłości, ale trzy lata temu wszyscy dopytywali: "Gdzie ten SportsBar? Otwórzcie go". I to był temat. Od tamtego czasu wdrożyliśmy ponad 100 różnych projektów, zmian, usprawnień. Teraz SportsBar działa pełną parą przy okazji wydarzeń sportowych: meczów Legii, reprezentacji czy Ligi Mistrzów. Ale widzimy, że to już ten czas żeby pod koniec rundy, może między sezonami, otworzymy go w formie całodziennej restauracji, która będzie działała też w dni wolne oraz w soboty i niedziele. To będzie propozycja dla Warszawiaków, naszych kibiców czy rodziców. Jeśli w kwietniu lub maju będziemy grali w niedzielę po południu, to na jednym albo dwóch meczach chcemy przetestować wydłużenia dnia meczowego do dwóch dni. Legia Park będzie działał już od soboty i każdy znajdzie coś dla siebie. Szczegóły będziemy ogłaszali wkrótce. Po sezonie zmodernizujemy sklep. Odwiedza go mnóstwo osób, poprawiamy rekordy sprzedaży, nasze kolekcje są lubiane i popularne, trafiają w gusta klientów, współpracujemy też z modnymi markami. Każdy z nas jest klientem i odwiedzamy sklepy, które lubimy, które mają ciekawe oferty, kompetentną obsługę i odpowiednie ceny. Zamierzamy powiększyć nasz FanStore. Sprawić wspólnie z adidasem, że będzie to jeszcze bardziej atrakcyjne miejsce. Pracujemy też aby przygotować zmiany w klubowym muzeum – na nowoczesne, bardziej interaktywne, bardziej angażujące – dodamy światło i dźwięk, by pobudzić zmysły. Legia to jedna z najpopularniejszych marek Warszawy. Stadion Narodowy opowiada wspaniałą historię ostatnich kilkunastu lat, my opowiadamy historię osób, które tworzyły ten klub przez blisko 110 lat. Odwiedza nas mnóstwo obcokrajowców, co jest doskonałą reklamą Polski i Warszawy. Dlatego zamierzamy w to inwestować.
– Cały czas "frontem do klienta".
– Legia to duża organizacja. Wejście na wysoki poziom jest trudne i skomplikowane, ale utrzymanie się na szczycie wymaga jeszcze większego wysiłku. Kto nie jest powtarzalny, kto nie jest regularny, znika jak kometa. Nam zależy, by kibice cały czas zauważali coś nowego, byli czymś zauroczeni, pozytywnie zaskoczeni. Trener Feio powtarza piłkarzom, że na boisku cały czas muszą być najlepszą wersją siebie. My mówimy, że cały czas musimy być najlepszą wersją siebie jako serwis dla kibiców czy jako partnerzy dla naszych sponsorów i klientów. Przy każdym meczu pracuje około 900 osób! Każda z nich reprezentuje Legię.
– Organizacyjnie wszystko jest dopięte na ostatni guzik, ale czy klub zapewnił trenerowi Goncalo Feio narzędzia konieczne do skutecznej walki o mistrzostwo Polski, rywalizacji w Pucharze Polski oraz reprezentowania kraju w Lidze Konferencji?
– Z trenerem Feio ściśle współpracuję, codziennie rozmawiamy. Mamy bardzo dobry kontakt, szanujemy się. Współpraca na profesjonalnym poziomie polega na tym, że jedna osoba wymaga, a druga realizuje wszystko w swoim zakresie. A kiedy trener wymaga ode mnie – robię wszystko z zespołem, by pomóc. Czasem to większe kwestie, a czasem mniejsze, ale też ważne. Parę dni temu późnym popołudniem trener napisał, że potrzebuje boiska z włączoną aparaturą zraszającą murawę, mimo niższych temperatur w nocy. Rano przyjechała ekipa, podłączyła instalację i było, jak trzeba. To często drobne rzeczy, ale pokazują, że się rozumiemy. To jest granie do jednej bramki, a nie wielkie słowa czy opowiadanie nośnych haseł. Trener i sztab potrzebuje dodatkowego analityka czy sprzętu do prezentacji. Działamy. Logistycznie wszystko jest poukładane na najwyższym poziomie. Mamy fantastycznych ludzi od przygotowania fizycznego, wsparcia medycznego, suplementacji, regeneracji. Wszyscy pracują na najwyższych obrotach, żeby zawodnicy byli dostępni dla trenera. Zrobiliśmy wiele, by zawodnicy, którzy byli kontuzjowani jesienią, byli gotowi do gry. Aktualnie mocno dbamy o bardzo dobrą komunikację i współpracę. Trener sam sobie nie wybiera piłkarzy, ale też i nie dostaje ich bez wcześniejszej wiedzy i akceptacji. To element wzajemnego szacunku. W żadnym klubie to nie jest "one man show", tylko bardziej sprawnie działający system, w którym jest przepływ informacji i każdy wie, jaki jest cel na ten rok i na przyszły. Nikt nikogo nie zaskakuje. Czy mogłoby być lepiej? Pewnie tak. Wiemy, gdzie mamy braki, wiemy co nie działało dobrze i się nie udało w 2024 roku. Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości, nie jesteśmy z siebie wyłącznie zadowoleni i nie poklepujemy się po plecach. Korekty, które przeprowadzamy są po to, by z czwartego biegu przejść na piąty, a potem wrzucić "szóstkę".
– Czy Jacek Zieliński przestał być dyrektorem sportowym z powodu kilku nietrafionych transferów w ostatnich oknach transferowych?
– Jacek wykonał w klubie ogromną pracę, pomijam już jego zasługi jako piłkarza, ale trzeba je cenić, szanować i o nich pamiętać. To wciąż bardzo cenna postać w klubie. Dziś nikt nie ma szans merytorycznie podyskutować o tym, ile dobrych rzeczy zrobił dla Legii. Trzy lata temu Jacek podjął bardzo duże wyzwanie i wziął na siebie ogromną odpowiedzialność, a potem w niezwykle ciężkim okresie miał swój duży udział w wychodzeniu z kryzysu sportowego. Wprowadził też razem z zespołem wiele dobrych zmian w funkcjonowaniu akademii czy rozwoju sportu. Jeśli chodzi o transfery mamy poczucie, że to najważniejszy obszar i musimy być jeszcze bardziej skuteczni. Żeby też było jasne, nikt z nas, na czele z samymi zainteresowanymi nie jest zadowolony, jak potoczyły się losy Miguela Alfareli i JP Nsame. W porozumieniu z nimi oraz ich agentami zostali wypożyczeni – to najlepsze rozwiązanie. Miguel to dobry piłkarz, ale w pierwszych miesiącach w Legii nie zafunkcjonował tak jak zakładaliśmy. Zapewniam, że nie przeszliśmy nad tym do porządku dziennego, ale świetny piłkarz w klubie A nie zawsze był znakomity także w klubie B. Blaż Kramer miał u nas różne momenty, ale pozytywnych opinii na jego temat było mniej niż negatywnych. W ostatnich pięciu meczach ligowych w Turcji zdobył sześć bramek i miał dwie asysty. W wielu kwestiach ufam trenerowi, który mówi: "Nie pokazujesz na treningach, nie pokażesz w meczu". Ustaliliśmy, że Miguel popracuje w innym środowisku. Mamy nadzieję, że trochę więcej pogra i latem wrócił silniejszy. W tym celu dogadaliśmy też kwestie finansowe, płatności pensji, ale ja akurat uważam, że to kwestie umowy pomiędzy klubami.
– Rozumiem, że Nsame jest zawodnikiem Legii?
– Tak. Ma umowę do 2026 roku. Chcemy, by w Szwajcarii, w której przeżył najlepsze momenty w karierze, odbudował się i odzyskał skuteczność. Sankt Gallen ma wpisaną w kontrakcie opcję i określoną kwotę wykupu piłkarza. Kibice mogą być sfrustrowani, że ci piłkarze nie pokazali wszystkiego, na co ich stać. Każdy transfer i wydanie milionów zł to ogromna odpowiedzialność. Pracujemy, by też poprawić to, co może i musi w przyszłości działać lepiej.
– Na polu organizacyjno-biznesowym klub działa o wiele sprawniej niż w pionie sportowym.
– Jako klub jesteśmy dużo lepszą organizacją. W poprzednim tygodniu mieliśmy zaległe spotkanie świąteczne z udziałem kilkuset osób ze wszystkich sekcji. W filmie podsumowującym rok 2024 było widać, ile zrobiliśmy przez dwanaście miesięcy. Wiemy, że pomimo sukcesów sportowych boli nas brak mistrzostwa w ostatnich sezonach. O to walczymy każdego dnia. Legia to bardzo duża organizacja. Zrobiliśmy duży postęp i wydaje się, że dobrze funkcjonujemy dla Warszawy i ludzi. Uwielbiam pracę pod presją, wszystkim powtarzam, że to ogromny przywilej, a Legia to idealne miejsce, by się realizować. Od października zeszłego roku jestem mocniej zaangażowany w pracę w obszarze sportu. Mam takie życiowe "hobby", potwierdzone wynikami, że z reguły trafiałem do projektów znajdujących się w trudnym momencie, a po jakimś czasie zaczęło dziać się lepiej. Z ludźmi i dzięki ludziom. Jeśli każde ogniwo staje się lepsze, to cały system działa sprawniej. Arsene Wenger mówił, że piłka jest jak orkiestra, w której każdy muzyk musi zagrać znakomicie, by symfonia wybrzmiała fenomenalnie. To dotyczy każdej organizacji. Ludzie muszą wiedzieć, co chcą zrobić i jak należy to zrobić. To da się zrealizować tylko poprzez codzienną działalność. Teraz mocniej działam i pomagam w aspekcie zarządzania działowi sportu. W Legii naprawdę wiele elementów funkcjonuje na wysokim poziomie. Trener Goncalo jest mistrzem świata pracowitości, wiedzy, przywództwa, jego sztab też działa świetnie. Lubię przekuwać słowa w czyny, być skuteczny, a moje zaangażowanie w pion sportowy będzie polegało na jeszcze większym wsparciu w życiu codziennym na poziomie decyzyjnym i organizacyjnym. Ktoś powie, że nigdy nie grałem w piłkę, że wchodzę w kompetencje dyrektora sportowego, którego oczywiście Legia będzie niedługo miała. Składając życzenia z różnych okazji, często słyszymy: "Niech szczęście ci sprzyja". Ja wolę mówić: "Sprzyjaj szczęściu". To oznacza, że kiedy szykujemy plan dla zespołu, to zróbmy go z dużym wyprzedzeniem, a kiedy szukamy piłkarzy, to jeszcze precyzyjniej zdefiniujmy rynki naszych działań. Chodzi o jeszcze większą konsekwencję w tym, co się robi. Na rynku transferowym nie spotykają się wyłącznie byli piłkarze czy byli trenerzy. To skuteczni biznesmeni, mający kompetencje negocjacyjne, potrafiący rozpisać plan na kilka kroków do przodu i skutecznie go zrealizować. Ja się na tym znam, ale nie jestem solistą. Pracuję z orkiestrą. Kiedyś Legia też organizowała dzień meczowy, ale dziś są one zupełnie inne. Sklep ma te same drzwi i tę samą kasę, ale obroty są zupełnie jest inne. Trzy lata temu były wycieczki po stadionie i dziś też są, ale inne. Podobnie chcemy by zadziało się w pionie sportowym. Tak żeby być skutecznym i przekuwać słowa w czyny.
– Kiedy kibice Legii poznają nazwisko nowego dyrektora sportowego? Czy będzie nim ktoś z czwórki: Marcel Klos, Jiri Bilek, Mindaugas Nikolicius, Stuart Webber, o których pisał Piotr Koźmiński z goal.pl?
– Rozmawialiśmy z szeroką grupą osób, na liście zostało mniej niż pięciu kandydatów. Nazwisk w ogóle nie komentuję. Przepraszam przedstawicieli mediów, że nie odpisywałem na wiadomości, ale liczę na zrozumienie. Nie wypada wymieniać nazwisk – ktoś ma pracę i nie chce, by o nim rozmawiano publicznie, a część prosi o dyskrecję. Rozmowy trwają. Nie ma terminu, w którym muszą się skończyć. Kiedy podjęliśmy decyzję, że nie przedłużymy kontraktu i zmieniamy rolę Jacka Zielińskiego, postanowiliśmy, że od grudnia do końca lutego pracujemy w innej formule podczas okienka zimowego, która – mam nadzieję jako forma działania i sposób podejmowania decyzji – zostanie.
– To znaczy?
– Jest grupa zarządzająca, która na kwestie transferów patrzy z różnej perspektywy. Bo tak się robi w liczących klubach. Znajdują się w niej właściciel, Dariusz Mioduski, trener Goncalo, którego głos jest kluczowy i bardzo ważny, Radek Mozyrko, Jacek, ja oraz Jarosław Jurczak, patrzący na sprawę z punktu widzenia finansów Legii. Decyzje dotyczące zimowego okna transferowego: zarówno przychodzące jak i wychodzące robimy w tym składzie. Transfery to kwestie sportowe przede wszystkim ale też finansowe, biznesowe czy prawne. Każdy wyraża opinię ze swojej perspektywy. Oczywiście dyrektor sportowy, po zakończeniu procesu wyboru, dołączy i wzmocni ten i inne kluczowe w sporcie procesy.
– Kto go wybierze?
– Zarząd Legii.
– Co z kontraktem Goncalo Feio? Umowa trenera kończy się 30 czerwca 2024 roku.
– Rozmawialiśmy podczas obozu w Hiszpanii. Omówiliśmy we dwóch, jaki jest plan działań. Mamy uzgodniony harmonogram, zaakceptowany przez właściciela. U każdego trenera na świecie zawsze na pierwszym miejscu są wyniki. Drugi punkt to sposób, w który pracuje. I trzeci – osobowość i pełniona rola z racji tego, że jest jedną z najważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych osób w klubie. Można nie znać nazwiska dyrektora sportowego czy wiceprezesa ds. zarządzania, ale trenera zna każdy. Trener wypełnia rolę sportową, zarządza drużyną, ale też jest też przykładem w relacjach z ludźmi i otoczeniem. I to ważne, by w każdym z tych elementów był najlepszą wersją siebie.
– Okiełznał pan temperament trenera?
– Uwielbiam go za jego pasję do wygrywania, za to, że nie znosi przeciętniactwa, że jest bardzo wymagający i każdego dnia ze swoim sztabem i zespołem chce coś robić lepiej. Znajduję wiele tych cech i postaw u siebie i to nas na pewno łączy. Mając ogromną pasję, trzeba umieć odpowiednio i swobodnie przepracować emocje i też w tym aspekcie staramy się być dla siebie wsparciem, także poprzez szczerą komunikację. Wydarzenia z roku 2024 zamknęliśmy na cztery spusty i koncentrujemy się na 2025. Wszystko w głowie, rękach i nogach trenera.
– Kiedy decyzja?
– Trzeba działać rozsądnie. Pod koniec marca będzie przerwa na spotkania reprezentacyjne. Z trenerem Goncalo działamy profesjonalnie i po partnersku. Dlatego skoncentrujmy się na każdym kolejnym dniu i meczu, bo one prowadzą do kluczowych sukcesów w tym sezonie.
– Jak duża jest pana wiara w mistrzostwo?
– Bardzo duża. Trzeba jednak powiedzieć sobie jasno, że nie wszystko zależy od Legii. W naszych głowach jest to, byśmy do każdego meczu byli optymalnie przygotowani i wygrywali. W grudniu był zjazd przedstawicieli klubów ekstraklasy. Z badań międzynarodowej firmy analitycznej wynikało, że w polskiej lidze jest największa konkurencyjność, biorąc pod uwagę ligi europejskie. Chodzi o to, że u nas najtrudniej seryjnie zdobywać mistrzostwo. I to nie jest żadna wymówka dla Legii. U nas nie ma innej opcji, przed każdym sezonem mówimy: "Gramy o mistrza" – taką mamy historię, markę, pozycję i oczekiwania. Tak nie powie chyba żaden inny polski klub, no może jeszcze jeden. Ale dziś, w oparciu o zasoby finansowe, decyzje właścicieli innych zespołów, o tytuł walczy kilka drużyn. Dziesięć lat temu było inaczej. Legia jest na innym poziomie, jeśli chodzi o wypełnienie stadionu, dzień meczowy czy sam obiekt, ale w kwestii budżetu na płace zespołu czy transfery wiele zaczęło się wyrównywać. I nie dlatego, że Legia się osłabiła, tylko też inni poszli w górę. Podsumowując tę kwestię: każda osoba w klubie chce mistrzostwa. Do niektórych to nie dotrze, tylko zakrzykną: "Gdzie ta dziewiątka". I to w pełni rozumiem, bo to prawdziwe emocje związane z kibicowaniem swojej ukochanej drużynie. I my też je mamy, ale nie żyjemy tylko w perspektywie dnia, tygodnia czy miesiąca, ale pamiętamy że w 2026 roku będzie 110-lecie Legii. Finanse klubu muszą być zdrowe. Zarobione pieniądze inwestujemy w rozwój klubu. Inwestujemy w drużynę na poziomie całościowego budżetu. Inwestujemy w nowoczesne rozwiązanie podnoszące nasz poziom sportowy. Nie spłaciliśmy zadłużenia wobec właściciela, ono chyba nawet urosło. Spłaciliśmy w zeszłym roku część innych długów i dlatego jesteśmy w bezpieczniejszej sytuacji niż jeszcze całkiem niedawno byliśmy. Po wielu latach strat, ubiegły sezon skończyliśmy z zyskiem. Ale do bardzo dobrej sytuacji jeszcze daleko i w kolejnych też chcemy walczyć, aby być na plusie. To ważne, jeśli chodzi o budowanie reputacji i wartości klubu. Wyniki, organizacja, dbanie o kibiców, rozwój młodzieży i akademii to wszystko składa się na Legię. Każdy z tych elementów chcemy rozwijać.
– Co z operatorem stadionu?
– Niektórzy mówią: "Dobra, może i pod względem komercyjnym sporo się poprawiło, ale prawa do nazwy stadionu wciąż nie zostały sprzedane". To domniemanie, że nic w tej kwestii nie robimy albo nam nie zależy. Nic bardziej mylnego. Jestem przekonany, że stadion Legii to równoprawne miejsce do Stadionu Narodowego. I kontrakt też powinien być na tym poziomie. Nie podpiszemy umowy na, powiedzmy, cztery mln zł rocznie. Bo jest to nieadekwatna i za niska wartość. Na świecie są różne kontrakty: ze stałą kwotą albo uzależnione np. od liczby wydarzeń i osób odwiedzających obiekt. Są firmy, które mówią: "Chętnie będziemy przy piłce, ale chcemy czegoś więcej". I są partnerami stadionów żyjących cały rok, a nie tylko przez 30 dni. Codziennie pracujemy nad partnerem tytularnym, pokazując, że bycie z nami oznacza nazwę firmy odmienianą przez przypadki nie tylko przy okazji meczów. Kiedyś obiecałem, że na stadion wrócą koncerty i tak będzie w tym roku. Zorganizujemy festiwal muzyki elektronicznej, którego gwiazdą będzie Armin van Buuren. Już teraz cieszy się ogromnym zainteresowaniem w Europie. Od 26 maja do końcówki czerwca na murawie będą inne wydarzenia niż piłkarskie: koncerty, wydarzenia, pikniki, itd. Marzy mi się, że w najdłuższą noc roku pożegnamy starą murawę i przygotujemy do otwarcia nowej. Naszą filozofią jest, by partner zobaczył różne światy. W ubiegłym roku ustanowiliśmy rekord liczby wydarzeń biznesowych na obiekcie. Odbywały się targi czy nawet studniówki. A to nie koniec. Marzy mi się, by w niedzielę bez meczów całe rodziny przychodziły na stadion na przedstawienia teatralne. To jest ta nasza praca na rzecz marki stadionu. W ostatnich dziesięciu miesiącach w całej Europie było 960 tysięcy wzmianek o Legii, o innym dużym polskim klubie 460 tys., a o klubie z północno-wschodniej Polski około 100 tys. Rozumiem, że w tej części kraju można podpisać umowę na sponsora tytularnego na kwotę 1-1,5 mln zł. Ale wtedy sami sobie robimy krzywdę. Patrząc na tę kwotę, można spytać, czemu Legia nie chce kontraktu na 4 mln. Bo to nie jest adekwatna kwota. Według różnych opinii kontrakt sponsora tytularnego na Stadionie Narodowym mieści się w przedziale 6-9 mln rocznie i to jest nasz poziom. Nie odstawiamy nogi w tym temacie, nie odłożyliśmy go i pracujemy dalej, aby nowa marka dołączyła do naszej nazwy przy stadionie.
– Czyli nowy napastnik będzie wcześniej niż operator nazwy stadionu?
– Na pewno. I będzie w lutym drugim, ale nie ostatnim bardzo ważnym wydarzeniem dotyczącym naszej drużyny. Wczoraj było nim ogłoszenie przedłużenia współpracy z Pawłem Wszołkiem. Przedłużyliśmy z nim kontrakt o dwa lata z opcją kolejnego sezonu. Już pod koniec ubiegłego roku podjęliśmy decyzję, że chcemy, by Paweł został. Dla mnie jest wzorem zawodnika na boisku, w szatni i poza murawą. W każdym sezonie rozgrywa ponad pięć tysięcy minut. Dbaniem o siebie na każdym poziomie przypomina mi Roberta Lewandowskiego. Dziś zawodnicy po 30. roku osiągają w różnych dyscyplinach sukcesy. Czy to w piłce, koszykówce, tenisie. To oczywiście indywidualne predyspozycje, ale też umiejętność dbania o siebie w każdym najmniejszym detalu. Paweł to wzór dla młodzieży, świetny człowiek i do tego doskonały piłkarz, dlatego rozmowy z nim o nowej umowie zaczęliśmy w grudniu, a w styczniu przeprowadziliśmy negocjacje i w sobotę podpisaliśmy dokumenty. Kiedyś czekaliśmy z tym dłużej, ale wyciągamy wnioski i w konkretnych sytuacjach będziemy robić to wcześniej, żeby wzmocnić drużynę.
– Co z umowami Tomasa Pekharta i Artura Jędrzejczyka?
– Mamy dogadane kierunki, konieczne spotkania także i w odpowiednim momencie będziemy ogłaszali.
– Istnieje możliwość, że w 1/8 finału Ligi Konferencji Legia zagra z Jagiellonią.
– Byłoby to dobre przynajmniej z jednego powodu. Zauważyłem, że Jagiellonia marzy, by kiedyś zagrać z Legią przy Łazienkowskiej w czwartek. Przy okazji Pucharu Polski, kiedy chciała przełożyć spotkanie ze środy, jeszcze się nie udało. Ale, jeśli wyeliminuje Backę Topolę w 1/16 i los tak zechce, wreszcie będzie mogła spełnić marzenie. To byłoby interesujące wydarzenie dla polskiej piłki. A już poważniej. Za sukcesy polskich klubów w rozgrywkach europejskich z Białegostoku trzymamy kciuki, bo budujemy ranking. A gdybyśmy grali w 1/8 w Lidze Konferencji to byłoby to bardzo interesujące wydarzenie dla polskiej piłki.
– Mówił pan wiele o stadionie, Legia Parku i miejscach wokół obiektu. Co z kortami?
– Dzieje się na nich dużo, latem znowu będziemy mieli turniej WTA. Trzy lata temu podpisaliśmy umowę z miastem, by reanimować korty. Dziś mamy ponad stu zawodników w różnych grupach wiekowych PZT, a obiekt tętni życiem. Do Ministerstwa Sportu złożyliśmy projekt na rozbudowę zmianę infrastruktury, która jeszcze lepiej służyłaby Warszawie i Warszawiakom. Cały czas mamy nadzieję i czekamy na pozytywne rozpatrzenie. Jesteśmy zdeterminowani, bo historia tenisowej Legii jest równie bogata jak innych sekcji. Mam nadzieję, że minister to dostrzeże i otrzymamy od niego wsparcie. Nie na futbol, a na tenis i coraz bardziej popularne inne sporty rakietowe.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (955 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.