Tylko dwóch Polaków w drugiej serii, a najwyżej klasyfikowany Paweł Wąsek na 17. miejscu. To bilans niedzielnych zmagań skoczków podczas Pucharu Świata w Willingen. – Mimo wszystko, to znowu jakiś kroczek do przodu – mówił optymistycznie Dawid Kubacki.
Rośnie przewaga Tschofeniga. Zobacz klasyfikację generalną PŚ
To właśnie Kubacki był drugim z biało-czerwonych, którzy w niedzielę zapunktowali. Po skokach na 136,5 oraz 131 metrów zajął 24. miejsce. – Wydaje mi się, że [w drugim skoku] troszeczkę "przyciąłem" na progu. Nie nabrałem wysokości i na dole nie było z czego odlecieć – analizował w rozmowie z dziennikarzem Eurosportu, Kacprem Merkiem.
– Ale mimo wszystko, to znowu jakiś kroczek do przodu. Patrząc na to, co działo się do tej pory, coś zaczyna się stabilizować. Nie jest to ta stabilizacja, na którą mnie stać i którą chciałbym mieć, ale ze skoku na skok jest coraz lepiej. To będzie rozwijało się w dobrym kierunku – mówił Kubacki. – Lepiej późno niż wcale. Trzeba dalej robić swoje. Wierzę, że to będzie w stanie jeszcze w tym sezonie dać mi fajne skoki i radość – dodał.
Wąsek, który po skoku w drugiej serii spadł na siedemnaste miejsce, analizował natomiast swoją drugą próbę: – "Spadło" mi to z progu. Straciłem na chwilę koncentrację, a jak wróciłem myślami do tego, co się dzieje, wiedziałem już, że spóźnię. I tak było. Nie wiem, z czego to wynikało. Szkoda. Bo technicznie te skoki zaczęły wyglądać już fajnie, a tu taki błąd – mówił.
Znacznie mniej zadowolony ze swojego występu mógł być natomiast Aleksander Zniszczoł. W Willingen ani razu nie awansował do drugiej serii. – Nie ma co ukrywać, to był nieudany weekend. Wyjeżdżam stąd z zerowym dorobkiem. Nie mogę być zadowolony, ale nie jestem też zrezygnowany. Tylko potrzebuję skoków. Jest coś do ugrania jeszcze w tym sezonie. Taki jest cel. Wiem, że niedużo potrzeba, żeby wszystko wróciło na dobre tory – stwierdził.