Iga Świątek nie zagra w finale turnieju WTA w Dosze. Jelena Ostapenko znów lepsza od Polki

Patryk Prokulski

Mecze Igi Świątek z Jeleną Ostapenko są prawdziwą zmorą dla Polki – co niestety potwierdziło się w półfinale turnieju WTA 1000 w Dosze. Polka przegrała z Łotyszką 3:6, 1:6 i nie obroni tytułu, który zdobyła rok temu.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Hurkacz szybko odpadł w Marsylii. Porażka z Chińczykiem

Czytaj też

Hurkacz szybko odpadł w Marsylii. Porażka z Chińczykiem

Turniej w Dosze jest jednym z ulubionych Igi Świątek – Polka triumfowała w nim trzy lata z rzędu. O ile jednak gra w stolicy Kataru budzi u Świątek same pozytywne skojarzenia, nie można tego powiedzieć o meczach przeciwko Ostapenko. Raszynianka nie wygrała żadnego z dotychczasowych czterech spotkań, z których trzy miały miejsce na twardych kortach.

Wydawało się, że Doha będzie jednym z najlepszych możliwych miejsc na przerwanie tej serii... choć forma Łotyszki w Katarze jest znakomita. W drodze do półfinału nie straciła ona ani seta, wyrzucając z turnieju same wyżej notowane rywalki: Ludmiłę Samsonową, Jasmine Paolini oraz Ons Jabeur.

Już pierwsze dwa gemy piątkowego meczu pokazały, że Igę Świątek czeka trudna przeprawa. Polka została przełamana w pierwszym gemie, a następnie bez straty punktu utrzymała podanie. Pierwszy set trwał 35 minut i padł łupem Łotyszki. Świątek miała tylko jeden break point przy stanie 2:3. Nie udało się go jednak wykorzystać, a pozostałe gemy serwisowe Ostapenko wygrywała bez najmniejszych problemów. Dość powiedzieć, że w pierwszym secie Łotyszka wygrała 73 procent punktów po 1. serwisie oraz aż 78 procent po 2. podaniu.

Łotyszka nie tylko świetnie serwowała, ale przede wszystkim grała bardzo agresywnie przy serwisie Polki. W pierwszym secie zdobyła aż pięć punktów bezpośrednio po returnie. Ostapenko szukała winnerów i punktów po krótkich wymianach. Ostatniego gema wygrała po raz drugi przełamując serwis Polki.

Drugi set rozpoczął się fatalnie. Ostapenko wygrała pierwsze cztery gemy, dwukrotnie przełamując Świątek – w tym jeden raz do zera. Polka miała w tym czasie jeden break point za sprawą podwójnych błędów serwisowych rywalki, lecz nie była w stanie go wykorzystać. Przy stanie 0:4 szanse na powrót były już bardzo małe. Coraz więcej było też zniechęcenia w gestach i mimice raszynianki.

Ulatującą nadzieję mógł wzbudzić piąty gem, który Świątek wygrała przy podaniu Ostapenko... lecz zaraz sama dała się przełamać bez zdobycia choćby punktu. Po chwili Łotyszka dokończyła dzieła zniszczenia i w wielkim stylu zameldowała się w finale.