Rewelacja Australian Open, pogromczyni wybitnych z Polski i Białorusi, ale w USA nie ma takiej pozycji jak Coco Gauff a dawniej siostry Williams. Zrobiła sobie jednak piękny prezent przed dzisiejszymi urodzinami.
– Rok temu leczyłam kontuzję i nie byłam pewna, czy zdołam zagrać na takim poziomie, by triumfować w tym turnieju. Zrobiłam to z mężem, który przyjął z pewnym zdziwieniem to, co się działo. Kocham was. Jestem wdzięczna każdemu, kto pozwolił mi uwierzyć w siebie – zwierzała się podczas ceremonii wręczenia głównej nagrody w Australian Open.
Pogoń za Świątek
W kilka dni rozegrała dwa najważniejsze mecze w karierze, warto więc do nich wrócić. Zacznijmy od pojedynku pełnego dramaturgii. Półfinał Australian Open wprawił kibiców w zachwyt. Starcie Igi Świątek z Madison Keys trwało ponad 2,5 godziny a o wszystkim rozstrzygnął tie-break.
Świątek we wcześniejszych meczach wygrywała w setach do zera, ale tym razem musiała rywalizować bardzo długo i bez powodzenia. Już początek spotkania nie był łatwy dla naszej tenisistki, a wynik 5:7, 6:1, 7:6 (8) na korzyść Amerykanki zakończył udział Polki w tej wielkoszlemowej imprezie. Kluczowa była obrona meczbola w dwunastym gemie trzeciego seta, bo zaważyła na końcowym rezultacie i sprawiła, że Keys zebrała same pochwały.
Amerykanka pokazała w tym meczu niebywały hart ducha. Było to już widać już w pierwszym secie, gdy przy stanie 5:2 dla rywalki, która miała piłkę setową, napsuła jej mnóstwo krwi.
Doprowadziła do tego, że Świątek nie miała kolejnego przełamania i, jakby tego było mało, po raz trzeci straciła serwis. Dość niespodziewanie duża i bezpieczna przewaga "stopniała", a na tablicy świetlnej pojawił się remis 5:5. Siłą rzeczy mająca w tej sytuacji przewagę psychologiczną Amerykanka w tym secie musiała jeszcze uznać wyższość Polki, która utrzymała serwis i miała arcyważne przełamanie, wygrywając z trudem 7:5.
Drugi set był pokazem siły Keys, która zmiotła Świątek. Można było przypuszczać, że wygra tę partię do zera, bo było już 5:0, a skończyło się 6:1. Horror przeżyli polscy kibice w ostatnim secie przy stanie 5:5. Świątek miała trzy break-pointy, a zrobiła użytek dopiero z tego ostatniego. Zmarnowała piłkę setową, co sprawiło, że wkradła się nerwowość. Dowód? Podwójny błąd serwisowy.
To oznaczało konieczność tie-breaka, czyli wojnę nerwów. Świątek początkowo nieznacznie przeważała, ale im bliżej było końca, tym bardziej rosła w siłę rywalka. 7:7. Gdy Iga zaimponowała zagraniem przy siatce, to Amerykanka nie straciła rezonu. Popisała się asem serwisowym, by ostatecznie wygrać 10:8.
Nieświadoma potencjalnej porażki?
– Ten mecz miał sporo ważnych momentów, break-pointów, okazji. Iga naprawdę miała piłkę meczową? Miałam wrażenie, że straciła przytomność. Był taki czas w tym spotkaniu, gdy po prostu biegałam po korcie – powiedziała Keys.
Amerykanka wygrała tylko jeden z poprzednich meczów ze Świątek, a cztery razy musiała uznać jej wyższość w dwóch setach, co pokazywało różnicę klas. Teraz została zniwelowana. Przypomnijmy, że pokonując Polkę, awansowała do drugiego finału turnieju wielkoszlemowego w karierze. Wcześniej dotarła do decydującej rozgrywki w US Open 2017. Wtedy przegrała ze Sloane Stephens.
Sabalenka nie zapisała się złotymi zgłoskami
Tym razem pokonała liderkę rankingu Arynę Sabalenkę 6:3, 2:6, 7:5. To sprawiło, że Białorusinka nie mogła cieszyć się z trzech triumfów z rzędu w kobiecym singlu w Australian Open. A tego w XXI wieku nie dokonał nikt.
Sabalenka miała powody do niepokoju już po pierwszym secie, który nieoczekiwania zakończył się pewnym zwycięstwem Keys 6:3.W drugim Białorusinka pokazała moc i wygrała 6:2. Jednak Keys kolejny raz była górą w długiej, trzysetowej rywalizacji "na styku". Jeszcze przy wyniku 5:5 była duża powtarzalność, bo zawodniczki wygrywały gemy po swoim podaniu. Gdy było 6:5, to Keys przełamała rywalkę, co dało jej końcowy triumf.
Znana z wybuchowego temperamentu Sabalenka najpierw rzuciła rakietą, ale dość szybko się pozbierała i zreflektowała.
– Madison, zaprezentowałaś imponujący tenis, gratulacje. Zasłużyłaś na sukces. Ciesz się teraz tą fajną częścią turnieju. Mam nadzieję, że za rok wrócę tu mocniejsza. Dałam dziś z siebie wszystko, ale to nie wystarczyło – powiedziała Sabalenka podczas ceremonii.
– Od razu przepraszam, bo na pewno nie uda mi się uniknąć łez. To zwycięstwo to dla mnie wszystko. Dziękuję każdemu, kto kiedykolwiek mi kibicował. Bardzo zależało mi na triumfie w turnieju wielkoszlemowym. Raz już dotarłam do finału, który jednak nie był dla mnie szczęśliwy. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedyś zagram w finale, ale mój zespół zawsze we mnie wierzył. Nawet w poprzednim sezonie, gdy leczyłam kontuzję i było bardzo trudno – wyznała Keys. Teraz miała dni chwały, ale jak rozpoczęła się jej droga na tenisowy szczyt?
Jak ważna była sukienka?
Jako dziecko miała zamiłowanie do baletu, ale... potem w telewizji był transmitowany mecz Wimbledonu, w którym grała Serena Williams. Czterolatka zachwyciła się jej strojem. Ojciec złożył więc córce propozycję: jeśli chcesz mieć taką kreację, to nie ma sprawy, tylko musisz zacząć grać w tenisa.
Miała siedem lat, gdy zaczęła poznawać tajniki tej dyscypliny. Często mówi się o tym, jak duży wpływ na jej rozwój miał trener John Evert, który towarzyszył Keys od dziesiątego roku życia, przez siedem lat. A to jeden z założycieli renomowanej w USA akademii Boca Raton na Florydzie.
Tam nie szlifowała techniki aż w tak dużym stopniu, ale nauczono ją za to korzystania z serwisu, by przytłoczyć rywalki siłą uderzeń. Stopniowo się rozwijała. Mając 14 lat rozegrała pierwszy mecz w cyklu WTA.
Dobrze na trawie
Jeśli chodzi o seniorską karierę, to przed odniesieniem sukcesu w Australian Open miała jeszcze kilka ciekawych osiągnięć. W 2014 wygrała na trawie w Eastbourne, a dwa lata później na takiej samej nawierzchni w Birmingham również triumfowała. Rok 2019 to wiktoria w Charleston, a w pokonanym polu zostawiła Carolinę Wozniacki.
W Cincinnati w finale zawodów była lepsza od Swietłany Kuzniecowej. Trzy lata temu wygrała w Adelajdzie turniej WTA 250, a rok później okazało się, ze Eastbourne jest dla niej szczęśliwe, bo znowu tam zwyciężyła. W finale uległa jej Daria Kasatkina.
Nie zagra w USA
Po triumfie w Australian Open awansowała na najwyższe w karierze (siódme) miejsce w rankingu WTA. W lutym chciała wystąpić w turnieju WTA 250 w amerykańskim Austin. Regulaminowy absurd jej to uniemożliwi...
Federacja wprowadziła restrykcyjne przepisy: w turnieju rangi WTA 250 może zagrać tylko jedna zawodniczka z czołowej dziesiątki światowego rankingu. Jest pewien wyjątek: tenisistka, która triumfowała w poprzedniej edycji zawodów, może zagrać jako druga. Szkopuł w tym, że udział w rywalizacji w Austin wcześniej "zabukowała" sobie zajmująca szóstą pozycję w rankingu Jessica Pegula.
Gdy Keys ogłosiła start w zawodach w Teksasie, to była jeszcze poza czołową dziesiątką. A więc, jakkolwiek to brzmi, jest ofiarą sukcesu w Australii... Trzeba przyznać, że są to zasady kuriozalne i bezduszne, bo nie pozwalają Amerykanom zobaczyć na korcie rodaczki tuż po triumfie w Australii.
Warto być przyzwoitym
Amerykanka skupia się nie tylko na grze. Ma też dużo empatii i niepokoją ją negatywne zjawiska społeczne, a zwłaszcza nasilający się hejt. Dlatego pięć lat temu założyła fundację "Kindness Wins", by zachęcić młodzież do bycia życzliwym wobec innych. Swego czasu przyznała Medal Dobroci Reese Brantmeier, bo była pod wrażeniem projektu realizowanego przez tę dwudziestolatkę. Przekazała jej na rzecz dotację w wysokości 5000 dolarów.
Chodziło o to, że studiująca tenisistka zainicjowała zbiórkę pieniędzy na odrestaurowanie dwóch kortów tenisowych ze swego dzieciństwa w Wisconsin, które uległy zniszczeniu. A Reese zapewniła, że przywróci je do użytku, by dzielić się miłością do tenisa z następnym pokoleniem.
Partner w życiu i... na korcie
Fundacją, która pomaga przywracać korty tenisowe do dobrego stanu kieruje Christine Keys, mama tenisistki. Notabene Madison jest bardzo rodzinna, relacje z bliskimi wpływają w dużym stopniu na jej samopoczucie. Ale trzeba wyjaśnić, dlaczego nie jest to truizm.
Gdy po wielu latach związku wyszła za mąż za Bjorna Fratangelo, który swego czasu też zawodowo grał w tenisa, to poczuła się pewniej także na korcie. Para świetnie sie dogaduje również w kwestii kariery sportowej Amerykanki. Co więcej, dwa lata temu Bjoern poświęcił się dla Madison. Zakończył karierę i został jej trenerem, co zapewniło niedawny sukces w Australii.
Keys na pewno nie jest gwiazdą w złym tego słowa znaczeniu, nie jest zmanierowana i arogancka, lecz pełna pokory. Dopiero teraz zyskała sławę. To, że poza kortem troszczy się o zdrowie psychiczne młodzieży i zależy jej, by ludzie byli dla siebie serdeczni, to nie PR, ale szczerość i po prostu życiowa mądrość.