Gwiazdor Formuły 1 grzmi wobec federacji. "Kary, które przyznają, są za wysokie!"

Kierowca Formuły 1 Hiszpan Carlos Sainz Jr. jest zdania, że kierowcy generalnie nie powinni używać wulgaryzmów w trakcie komunikacji radiowej, ale działania restrykcyjne jakie Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) ostatnio podjęła ocenia jako zbyt surowe.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Lewis Hamilton rozbił Ferrari podczas testów!

Język używany w komunikacji radiowej przez kierowców F1 w trakcie wyścigów został wzięty "pod lupę" przez FIA i jej prezesa Mohammeda Ben Sulayem'a jesienią ubiegłego roku. To wtedy w przekazie telewizyjnym pojawiły się zapisy z kokpitów kilku kierowców, którzy rozmawiając ze swoimi mechanikami używali "grubego" języka.

Jako pierwszy karę za słownictwo dostał mistrz świata Holender Max Verstappen z Red Bulla (prace społeczne w jednym z państw Afryki) i Charles Leclerc z Ferrari (grzywna).

Pod koniec stycznia 2025 FIA zaktualizowany został międzynarodowy kodeks sportowy. Rozdział o karach i grzywnach nie jest w nim nowy, ale uściślono w nim wiele zagadnień, generalnie jednak... znacznie podwyższono taryfikator.

Rośnie nowy Kubica. 17-letni Polak debiutuje w Formule 4

Czytaj też

Rośnie nowy Kubica. 17-letni Polak debiutuje w Formule 4

Sainz, choć generalnie jest przeciw wulgaryzmom, to uważa jednak, że kary są "zbyt surowe".

– Będzie źle, gdy kierowcy w trakcie wyścigu nie będą mogli w samochodzie okazywać emocji – uważa Hiszpan.

Problemy mają już także kierowcy rajdowi startujący w mistrzostwach świata. Pierwszym z nich jest Francuz Adrien Fourmaux (Hyundai I20 Rally1), który padł ofiarą nowych regulacji podczas zakończonego w niedzielę Rajdu Szwecji, drugiej rundy mistrzostw świata WRC. Francuz został ukarany grzywną w wysokości 10 000 euro i dodatkowo w zawieszeniu 20 000 euro za użycie "niewłaściwego języka" podczas wywiadu telewizyjnego.

Fourmaux nie użył przekleństw w stosunku do kogoś innego, tylko w wywiadzie powiedział, że on i jego nawigator "wczoraj spieprzyli sprawę" na poprzednim etapie i mają spore straty.

W F1 grzywny są czterokrotnie wyższe w porównaniu do innych serii sankcjonowanych przez FIA. Na razie jednak organizacja nie zareagowała oficjalnie na sugestie Sainza, który przemawiając podczas premiery bolidu Williamsa FW47 wezwał FIA do rozróżnienia przekleństw wygłaszanych wewnątrz i na zewnątrz samochodu.

Hiszpan zgodził się, że kierowcy nie powinni używać niestosownego języka podczas oficjalnych konferencji prasowych, wezwał jednak organ zarządzający, aby nie karał zbyt surowo tych, którzy okazują pasję i emocje w rozmowach radiowych z zespołem.

– Kierowcy F1 powinni być wystarczająco kontrolowani podczas konferencji prasowych i wystąpień medialnych, aby nie przeklinać, a ja jestem za tym, aby starać się – gdy także dzieci oglądają nas na konferencji prasowej – zachowywać się dobrze i mieć przyzwoite słownictwo – powiedział Sainz. – Ale uważam, że to jest za dużo dla komunikacji radiowej, adrenaliny i presji, jaką mamy w samochodzie. FIA próbuje osiągnąć zakazami kulturę języka, ale to nie tędy droga. Kierowcy – tak samo jak wszyscy – czasami, aby rozładować emocje, mogą rzucić mięsem. I nic się nie stanie – dodał.

Hiszpan martwi się, że F1 straci trochę swojego charakteru, jeśli kierowcy będą uciszani przez radio. Do tego prezydent FIA Ben Sulayem zasugerował, że nawet rozważy możliwość wyłączenia radia zespołu na żywo. Obecnie komunikaty radiowe są już i tak nadawane z opóźnieniem na światowym kanale F1, aby wyciszyć ewentualne przekleństwa.

– Dopóki nie są to obraźliwe słowa skierowane do kogokolwiek i są to tylko przekleństwa, w których widać i słychać emocje, nie sądzę, aby powinno się to odbywać w zbyt kontrolowany sposób – wyjaśnił Sainz.

– To prawie tak, jakby na boisku piłkarskim umieścić mikrofony i słuchać tego, co w trakcie meczu mówią zawodnicy. Chyba FIFA i UEFA na taki pomysł jeszcze nie wpadły – zakończył Hiszpan.

Rośnie nowy Kubica. 17-letni Polak debiutuje w Formule 4