{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Sędziowie VAR zabrali głos po meczu Arki z Wisłą. "To jest nasz błąd i rzut karny. Należało zarekomendować sędziemu wideoweryfikację"
Jakub Kłyszejko /
Bardzo dużo mówi się o decyzji sędziowskiej Pawła Raczkowskiego z meczu Arka Gdynia – Wisła Kraków. Tornike Gaprindaszwili zagrał piłkę ręką, jednak goście nie otrzymali rzutu karnego. Porozmawialiśmy z Piotrem Rzucidłą i Tomaszem Listkiewiczem, arbitrami VAR. Obaj nie mają wątpliwości, że zespół sędziowski popełnił błąd. – Zabrakło spokojnego spojrzenia, wszedłem na złą ścieżkę metodologiczną. Zamiast pomóc kolegom, przeszkodziłem. Jest nam przykro, ponieważ to była bardzo ważna decyzja – powiedział nam Listkiewicz.
Błąd, który daje do myślenia. To wielka porażka sędziów
Czytaj też:

Szymon Marciniak dla TVPSPORT.PL: żadna kamera nie dowodzi, że Jagiellonii należał się rzut karny
Wisła Kraków powinna otrzymać rzut karny
Po hicie Betclic 1 Ligi żaden z zespołów nie był do końca zadowolony. Arka Gdynia dwukrotnie prowadziła z Wisłą Kraków, jednak ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2. Biała Gwiazda częściej miała piłkę przy nodze, stwarzała znacznie większe zagrożenie pod bramką rywala i prezentowała się w Gdyni lepiej. Samo widowisko stało na dobrym poziomie, choć po ostatnim gwizdku Pawła Raczkowskiego najwięcej mówiło się o jednej sytuacji...
Tornike Gaprindaszwili zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Sędzia Raczkowski był dobrze ustawiony, jednak nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego "z boiska". Nie został również wezwany do monitora przez sędziów VAR. Za wideoweryfikację w Gdyni odpowiadali Piotr Rzucidło i Tomasz Listkiewicz.
Udało nam się porozmawiać z arbitrami. Obaj chętnie zabrali głos i przyznali się do błędu. Szczegółowo wytłumaczyli, dlaczego podjęli taką decyzję i nie zawołali Raczkowskiego do monitora.
– Analizowaliśmy tę sytuację pod kątem potencjalnego rzutu karnego dla Wisły. Wiedzieliśmy, że doszło do kontaktu piłki z ręką. To nie zostało przeoczone. Piłka trafiła w rękę i teraz pojawia się kwestia interpretacji, czy mamy ruch ręki do piłki i czy ręka jest ułożona nienaturalnie. Przy analizie wiedzieliśmy, że ręka jest ułożona szeroko i odstaje od ciała. W ostatnim fragmencie zdarzenia można nawet doszukać się ruchu ręki do piłki i te kryteria optowały za przewinieniem, jednak w trakcie analizy kierowaliśmy się też tym, że zawodnik Arki był w zwarciu z obrońcą. Dla nas ułożenie ręki piłkarza Arki było w jakiś sposób usprawiedliwione, patrząc, że walczył o pozycję. Głównym aspektem dla nas przy ocenie sytuacji było to, że Gaprindaszwili tej piłki nie widzi. Patrzy w kierunku swojego rywala, a nie piłki. Ona spadła mu na rękę. Wtedy braliśmy to pod uwagę. Te wątpliwości sprawiły, że po dogłębnej analizie nie zdecydowaliśmy się na zawołanie sędziego głównego do monitora. Po rozmowie z obserwatorem sędziów PZPN na pomeczowej analizie uważamy, że zdecydowanie więcej aspektów przemawia za rzutem karnym. Powinniśmy wezwać sędziego głównego do monitora. Ręka była ułożona w sposób nienaturalny. Zbyt mocno poszerzyła obrys ciała, nie jest współmierna do walki o pozycję. Podczas meczu oceniliśmy, że ułożenie rąk było adekwatne przy walce z rywalem. Zawodnik Arki szedł całym ciałem w kierunku piłki, nie widział jej, ale musi brać odpowiedzialność za piłkę. Ruch ręki do piłki też był. W trakcie meczu stwierdziliśmy, że piłka była dla niego zaskakująca i to był główny czynnik. Finalnie nasza decyzja była po prostu zła i wynikała z przyjęcia nieprawidłowych kryteriów – przyznał w rozmowie dla TVPSPORT.PL Piotr Rzucidło, sędzia VAR meczu Arki z Wisłą.
W podobnym tonie wypowiedział się Tomasz Listkiewicz, jeden z najlepszych sędziów asystentów na świecie, wieloletni członek zespołu Szymona Marciniaka. Doświadczony arbiter wspomniał o boiskowych kryteriach i powiedział, dlaczego Wiśle należała się "jedenastka".
– W trakcie analizy przyjęliśmy pewne kryteria, oglądając sytuację z kilku ujęć. Stwierdziliśmy, że zawodnik był plecami do piłki, piłka była nieoczekiwana i w tamtym momencie była to walka dwóch zawodników. W UEFA nazywa się to "raining ball", czyli piłka spadająca z góry, jak kropla deszczu między piłkarzy. Taką metodologię przyjęliśmy. To był błąd. Nawet już po meczu, a zwłaszcza dzisiaj, kiedy na spokojnie obejrzeliśmy sytuację, widzimy, że napastnik ustawia się do piłki, a zawodnik Arki nie był w ogóle nią zainteresowany i próbuje mu przeszkodzić ręką. Do tego wykonał ruch ręki do piłki. Może nieświadomie, ale robi to. To jest nasz błąd i rzut karny. Należało zarekomendować sędziemu wideoweryfikację, żeby obejrzał wszystko przy monitorze i zmienił decyzję. Przepis o ręce jest na tyle trudny i złożony, że w przepisach jest wiele kryteriów. My przyjęliśmy nieadekwatne do tej sytuacji. Największe pretensje mam do siebie, bo byłem najbardziej doświadczonym sędzią w tym gronie, po wielkich turniejach i różnych szkoleniach FIFA i UEFA. Zabrakło spokojnego spojrzenia, wszedłem na złą ścieżkę metodologiczną. Zamiast pomóc kolegom, przeszkodziłem. Jest nam przykro, ponieważ to była bardzo ważna decyzja – powiedział w rozmowie dla TVPSPORT.PL Tomasz Listkiewicz, asystent VAR w meczu Arka – Wisła.
Często kibice zastanawiają się, dlaczego sprawdzanie konkretnej sytuacji trwa tak długo i całość zajmuje kilka minut. W tym przypadku analiza przebiegła dość sprawnie, jednak sama sytuacja nie była wcale taka klarowna, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać.
– Czasami wideoanaliza trwa długo, ponieważ sędziowie próbują znaleźć odpowiednie ujęcie. Mieliśmy dowód ze wszystkich kamer, że piłka dotknęła ręki. Musieliśmy przejść tylko do interpretacji tego zdarzenia. Trwało to ponad minutę, od momentu zobaczenia sytuacji do braku wezwania sędziego głównego do monitora. Wtedy uznaliśmy, że piłka była nieoczekiwana, przypadkowa i spadła na rękę piłkarza Arki, który był w kontakcie z rywalem. Sami mieliśmy wątpliwości, nie była to czarno-biała sytuacja. Ostatecznie zinterpretowaliśmy to błędnie. Decyzją prawidłową powinno być zawołanie Pawła do monitora, a potem podyktowanie rzutu karnego. Ostatnio dużo mówiło się o tym, że sędziowie nie chcą tłumaczyć swoich decyzji. Nie jest tak. Chcemy wszystko jak najbardziej klarownie przedstawić i powiedzieć, dlaczego tak zadecydowaliśmy – podsumował Rzucidło.