| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
Nikodem Wolański to polski rozgrywający o bogatej karierze klubowej. Obecnie występuje w Ajman Sports Club w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale na swoim koncie ma grę w Katarze (Al Wakrah SC, Al Arabi Ad-Dauha), Belgii (Noliko Maaseik), Saaremaa VK (Estonia) czy TV Schoenenwerd (Szwajcaria). W TVPSPORT.PL opowiada o luksusie i biedzie życia w krajach arabskich, kupowaniu paszportów, baraninie z jednej miski i tym, czy Arabowie podbiją siatkówkę.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Którą z lig, w których grałeś do tej pory, uznałbyś za najbardziej egzotyczną?
Nikodem Wolański: – Dobre pytanie. Nie jest łatwo to ocenić ze względu na to, że trafiałem do nich w różnych momentach życia. Wybrałbym chyba jednak Katar.
– Masz na myśli Al Wakrah SC czy Al Arabi Ad-Dauha?
– Al Wakrah, w Al-Arabi byłem tylko dziesięć dni podczas jednego turnieju. W Al Wakrah spędziłem dwa sezony i to chyba było najbardziej egzotyczne miejsce. Belgia, Estonia czy Szwajcaria to inne ligi niż polska, ale jednocześnie wciąż europejskie kraje. Kulturowo jesteśmy więc w pewien sposób zbliżeni. Tutaj to zupełnie inny świat.
– Co jest najbardziej odmienne?
– Ludzie mają inny system wartości niż Europejczycy. Otoczka, cały kraj i jego przepych na początku mnie przytłaczały. Poznałem jednak bardzo otwartych muzułmanów, z którymi nie miałem wcześniej nigdy do czynienia. Po dwóch latach, które spędziłem w katarskim klubie, byli dla mnie jak rodzina. Z tamtego czasu mam dwóch przyjaciół, z którymi do tej pory mam kontakt. Oni "otworzyli" mnie na swój świat. Potrafiliśmy w weekend po sobotnim meczu jechać na plażę czy pustynię, rozbić obozowisko i z jednego talerza jeść baraninę. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że tak to może wyglądać.
Katar to jednak kraj kontrastów. Chwilę później wjeżdżaliśmy do centrum Dohy, a tam czekał na nas przepych i wysokie wieżowce, które wieczorami robiły wrażenie. Siadaliśmy na wzgórzu, z którego było widać całą panoramę miasta, i nie mogliśmy się napatrzeć na to, co człowiek stworzył własnymi rękami.
– Największy przykład bogactwa?
– Kiedyś przyjechałem do galerii. Tam zwróciłem uwagę na rodzinę z czwórką dzieci. Każde dziecko miało swoją indywidualną nianię, która za nim biegała. Zauważyłem też miejscową kobietę, której towarzyszyła pomoc. Bogaczka wskazywała palcem na to, co jej towarzyszka miała zapakować do wózka, który jednocześnie pchała. Pokazała, jakie owoce chce i wskazała na olbrzymiego arbuza. Popatrzyłem wtedy na służącą, chyba Filipinkę, która była bardzo malutka i uznałem, że muszę jej pomóc, bo sama pewnie waży niewiele więcej niż owoc...
– Bieda też jest tak kontrastowa?
– Zdecydowanie tak. W naszej sekcji pracują ludzie z Bangladeszu; to tak zwani "kimani". Miesięcznie zarabiają około 1500 zł i nie mają szans na podwyżkę. Co miesiąc składaliśmy się więc z chłopakami, by wesprzeć ich finansowo, tym bardziej, że mieliśmy świadomość, że nie dość, że muszą się utrzymać w obcym kraju, to jeszcze wysyłają część pieniędzy do swoich rodzin za granicę. Co ciekawe, to ludzie, którzy często rozmawiają w trzech językach. Są bardzo ciekawi świata, uważają, że wygrali życie.
– Mimo tego, że zarabiają tak mało?
– Tak. Mieszkają w kilka osób w małych mieszkankach czy pokojach, dzielą się pieniędzmi z innymi. To bohaterowie swoich rodzin. Kiedyś rozmawiałem o tym z Denisem Kaliberdą. Zauważył, że kraje arabskie obfitują w ropę i inne złoża, ale cała gospodarka oparta jest na pracy taniej siły roboczej. Dzięki temu te państwa "żyją". Ostatnio przeczytałem, że tylko dwanaście procent mieszkańców Emiratów Arabskich to "lokalsi", a reszta to imigranci, którzy nigdy paszportów nie otrzymają.
– Czy siatkówka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Katarze się od siebie jakoś różni na poziomie lokalnym? I na ile ona różni się od siatkówki europejskiej?
– Liga katarska jest dużo lepszą ligą od ligi emirackiej. Już piętnaście lat temu w dyscyplinach takich, jak piłka ręczna, można było zauważyć, że podczas mistrzostw świata w Katarze w drużynie gospodarzy występowało wielu zawodników naturalizowanych. Pozyskiwano ich niejednokrotnie w kontrowersyjny sposób. W siatkówce wyglądało to nieco bardziej "naturalnie". Pościągano młodych chłopaków, jeszcze wtedy Brazylijczyków, Serbów i zawodników z Afryki. Dano im sportowe "paszporty". Tym samym mogli grać jako siatkarze lokalni i nadal mogą, przez co bardzo podnoszą poziom ligi.
Przez dwa lata gry w Katarze miałem w drużynie może dwóch zawodników w szóstce, którzy mówili po arabsku. Kiedy pojechaliśmy na mistrzostwa krajów arabskich, miałem tylko kapitana, który operował tym językiem. Co zabawne, większość graczy w lidze występowała jako Katarczycy, ale wyjeżdżając na turniej międzynarodowy byli oni ponownie Palestyńczykami i przedstawicielami innych narodowości. Finalnie pojechaliśmy na jeden z turniejów w dziewięć osób, za co klub musiał zapłacić wysoką karę, ponieważ nie mieliśmy wystarczającej liczby rodzimych reprezentantów. Poza podstawową "szóstką" musieliśmy dobierać zawodników ze względu na paszport. Dwóch z nich finalnie nie potrafiło przebić piłki dwa razy z rzędu.
– Widać w tamtejszym sporcie wpływ Dubai Sports Council, które chce organizować turnieje z europejskimi drużynami, a nawet Superpuchar Włoch czy finały Ligi Mistrzów?
– Brałem w udział w zeszłym roku w turnieju organizowanym przez ten podmiot. Określaliśmy te zmagania mianem "ramadanowych", ponieważ odbywały się w środku sezonu, w marcu, w przerwie. Brały w nim udział również aż cztery drużyny z Włoch. Wiem też, bo to powiedział mi Kamil Rychlicki, że Dubai Sports Council chciało także zorganizować Superpuchar Włoch, ale to chyba nie dojdzie do skutku.
Na pewno organizacja ta chce propagować siatkówkę i się w niej umacniać. Do Zjednoczonych Emiratów Arabskich wzorem Kataru ściąga się młodych chłopaków z Afryki i szuka się wśród nich talentów do "znaturalizowania". Z tego, co wiem, chcą też dołączyć do europejskich rozgrywek, ale najpierw mają przyłączyć się do jakiejś federacji europejskiej.
– Organizacyjnie jest totalny top?
– Nie. W Katarze było łatwiej, ponieważ wszystko rozgrywało się w jednej hali w Doha. Był też system challenge – widać, że te rozgrywki chcą iść do przodu. Jest tu jednak problem z młodymi zawodnikami i sędziami. Kiedy tylko skończą naukę w szkołach, mogą pójść do jakiejkolwiek pracy i dostać na start na rękę dwadzieścia tysięcy złotych. Trudno więc później im przyjść na trening i przyłożyć się do tego stopnia, by można było od nich zacząć wymagać. To są młode, najedzone koty, które już na początku swojej zawodowej drogi mają wszystko podane na talerzu.
W takiej sytuacji sport staje się hobby i... jest drogą do tego, by wyjść z domu. Nie od dziś wiadomo, że dzieci w rodzinach arabskich jest sporo. Grałem nawet z jednym z prawników, który był jednym z jedenastu synów. Mówił, że docelowo chce mieć więcej dzieci niż miał jego ojciec, więc w tym celu szuka drugiej żony. Ta musi się dogadać z pierwszą, ustawowo żyć w takich samych warunkach, dostawać takie same prezenty i być tak samo traktowana... Kiedy słuchaliśmy tego z Denisem, była to dla nas abstrakcja.
– Czy jesteś zadowolony z kierunku, który obrała twoja kariera?
– Ostatnio zastanawiałem się z żoną, dlaczego mam aż taką łatwość wyjeżdżania z kraju. Kiedy pojawiła się pierwsza oferta z Belgii, bardzo chciałem z niej skorzystać. Może to wynikało również z tego, że w PlusLidze mi nie szło. Przez trzy lata zagrałem może ze cztery mecze w podstawowym składzie, reszta to były jakieś ogony. Widziałem, że to nie idzie w stronę, którą chcę, by szło.
Być może moja chęć wyjeżdżania wynikała również z tego, że moja rodzina, zaczynając od babci, przechodząc przez tatę i teraz siostrę, mieszkała lub mieszka za granicą. Bardzo się ekscytowałem odwiedzinami u nich. Kiedy byłem dzieckiem, moją ulubioną książką był atlas geograficzny; znałem wszystkie flagi. Cieszy mnie więc poznawanie nowych krajów i kultur, nie mam żadnych barier adaptacyjnych.
Nie zmienia to faktu, że jesteśmy w takim momencie życia, że żona chciałaby, żebyśmy osiedlili się w Polsce. Kupiliśmy mieszkanie i chcielibyśmy wrócić. Z drugiej strony mam świadomość, że pogram do czterdziestki i będę miał co opowiadać dzieciom oraz wnukom. Chcę wykorzystać szanse, jakie daje ten sport, póki je daje.
– Stawki są konkurencyjne dla PlusLigi?
– Gdybym miał wrócić do Polski, prawdopodobnie byłbym zawodnikiem pierwszoligowym. Może załapałbym się na ławkę w drużynach, które walczą o utrzymanie w PlusLidze, ale wtedy na pewno nie dostałbym takich pieniędzy, jakie dostaję tutaj. Do tego jeszcze dochodzą koszty mieszkania, samochód... W ZEA to wszystko otrzymuję od klubu, więc na pewno w aspekcie finansowym wyciskam 130-150 procent. Jeśli jednak mówimy o dużych nazwiskach, które tu przyjeżdżają, zarabiają naprawdę bardzo duże pieniądze. Takim przykładem jest choćby Dawid Konarski, którego zresztą trochę "wprowadzałem" w realia ligi.
– Co masz na myśli?
– To, że wyjaśniłem mu, że trzeba być bardzo cierpliwym do ludzi, bo mają na wszystko czas. Kiedy jednak przebywa się z nimi dłużej, można zacząć się z tego śmiać. Kiedy umawiam się na którąś godzinę, pytam się, czy to arabski czas, czy ten europejski – czyli czy mogę się spóźnić te 40 minut (śmiech).
– Czy sądzisz, że w ciągu kilku następnych lat Katar czy ZEA może stać się finansowym el dorado dla siatkówki tak, jak się stało w przypadku piłki nożnej i pozyskiwania największych gwiazd dyscypliny?
– Bardzo dobre pytanie. Byłbym sceptyczny, bo tu króluje piłka nożna. Choć kontrakty siatkarzy i piłkarzy to finansowo dwie inne ligi, to i tak władze klubu potrafią zrezygnować z zatrudnienia kilku zagranicznych siatkarzy, by przesunąć jeszcze większe środki na piłkę nożną.
Ta druga dyscyplina jest tu kochana w absurdalnym stopniu. W każdym shisha barze są telewizory pokazujące wszystkie możliwe mecze. Chciałbym jednak, by siatkówka umacniała się i tu, bo chłopaki na to zasługują. Nasza dyscyplina jest trudna, techniczna i naprawdę powinna generować na wysokie zarobki. Sceptycznie jednak podchodzę do tego scenariusza.
Czytaj również:
– Leon poprowadził do historycznego sukcesu. Zapytaliśmy o jego przyszłość
– Finał Ligi Mistrzów w Polsce?! Oto potencjalny gospodarz
– Trzy polskie kluby w Final Four Ligi Mistrzów?! To realne!
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.