Pierwsze polskie medale na halowych mistrzostwach Europy w Apeldoorn już za nami. Krążki wywalczone przez Pię Skrzyszowską i Jakuba Szymańskiego wytworzyły pewien problem dla organizatorów. Konkretnie problem natury językowej, bo przy oficjalnej ceremonii medalowej znów będą toczyć oni walkę z wymową polskich nazwisk. Polska płotkarka dobitnie przekonała się już, że to wyzwanie dla nich wyjątkowo trudne.
Korespondencja z Apeldoorn
Polscy płotkarze pokazali moc podczas lekkoatletycznych halowych mistrzostw Europy. Drugiego dnia rywalizacji za ich sprawą Polska zapisała w klasyfikacji medalowej pierwsze dwa krążki. Złoto trafiło w ręce Jakuba Szymańskiego, a brąz – Pii Skrzyszowskiej.
Choć na razie tylko metaforycznie. Polscy lekkoatleci kończyli piątkową sesję wieczorną, ale medale na szyi będą mieli zawieszone w sobotnie popołudnie. Wtedy odbędzie się ceremonia medalowa, która może okazać się dużym wyzwaniem dla organizatorów imprezy.
O co konkretnie chodzi? Spikerzy w Apeldoorn mają niemały problem z poprawną wymową polskich nazwisk. Trudno się jednak temu dziwić. Szczególnie nazwisko polskiej brązowej medalistki w biegu na 60 metrów przez płotki może sprawiać obcokrajowcom bardzo duży kłopot.
Sama zainteresowana poruszyła ten temat po piątkowym finale. Jak przyznała, już podczas prezentacji przed biegiem miała wątpliwości, czy organizatorzy wywołują właśnie ją.
– Bardzo bym chciała, żeby się nauczyli. Staliśmy przed oficjalną prezentacją, wyczytują nas po kolei i nagle słyszę dziwnie wymówione nazwisko. Mówię: "you mean me?" ("mówicie o mnie?"). Odpowiadają: "tak, tak, masz bardzo trudne nazwisko". Więc tak, chciałabym, żeby moje nazwisko – Skrzyszowska – było wymawiane coraz lepiej. Nie chcę go zmieniać, ale nie wiem, co zrobić, żeby nauczyć obcokrajowców – powiedziała ze śmiechem.
– W nazwisku Pii jest więcej trudnych sylab, u mnie po prostu jedna literka, którą ewentualnie mogą wymówić nieco inaczej. Podoba mi się nawet, że nieco zniekształcają moje nazwisko, bo jest to zabawne. Poza tym polski jest jednym z najtrudniejszych języków, więc się im nie dziwię – to z kolei słowa Szymańskiego – płotkarza o nazwisku nieco łatwiejszym do poprawnego wymówienia, ale dalej będącym wyzwaniem dla obcokrajowców.
Te mini-pomyłki można jednak Holendrom wybaczyć. Wpadkę z pomyleniem Krzysztofa Kiljana z Damianem Czykierem także. Wówczas to była kwestia mylnego wyczytania nazwisk z innego biegu, a tak się złożyło, że obaj Polacy startowali z pierwszego toru. Tak czy inaczej to tylko szczegóły. Apeldoorn udźwignęło ciężar organizacji halowych mistrzostw Europy.
Następne