Konrad Bukowiecki wierzy w dobry występ podczas halowych mistrzostw Europy w Apeldoorn i ma ku temu podstawy. Polski kulomiot, który po raz pierwszy w życiu osiągnął wagę 150 kg i pcha kulę najdalej od dwóch lat, ma czwarty wynik na listach europejskich i może zaatakować strefę medalową. Zapowiada walkę z posiadaczem najlepszego wyniku w tym roku na Starym Kontynencie, Włochem Leonardo Fabbrim.
👉 Bańdo i Mitan najlepsi w finale AZS Winter Cup
Choć Bukowiecki 17 marca skończy dopiero 28 lat, to już może pochwalić się dużym doświadczeniem na halowych mistrzostwach Europy. To czwarta tego typu impreza w jego karierze. Zaczął w 2015 roku w Pradze, gdzie był szósty (20,46 m), ale już dwa lata później cieszył się ze złota w Belgradzie. Wówczas pchnął kulę na rewelacyjne 21,97 m i ustanowił nowy rekord Polski (bijąc wynik słynnego Tomasza Majewskiego).
Kilka lat później zawodnik InPost Sport Team ma więcej doświadczeń i… większą wagę, co jest jednak w pełni świadomą decyzją. Jak przyznaje, na czczo waży 148,5 kg, a w ciągu dnia nawet 150. Większa waga oznacza to, że co prawda jest wolniejszy w kole, ale znacznie silniejszy. I potrafi mocniej pchnąć kulę. Coś za coś.
Razem z wielką wagą przyszły wyniki coraz większej wagi. Takie, jakich Bukowiecki nie osiągał od dwóch lat. To daje nadzieję na to, że medale wielkich imprez są na wyciągnięcie ręki. A najbliższą szansą na medal są halowe mistrzostwa Europy w Apeldoorn. Kwalifikacje w niedzielę 9 marca przed południem, a start finału najlepszych kulomiotów Europy zaplanowano na 16:28.
– Już na mistrzostwach Polski w końcu pokazałem, na co mnie stać – zaznacza zawodnik InPost Sport Team, który lutym w Toruniu wywalczył tytuł mistrza Polski (21,32 m – najlepszy wynik w tym roku). – Czułem, że to były fajne i trafione pchnięcia. Ale to nie jest mój maks. Ja lubię startować na hali, te szybkie koła mi zdecydowanie pomagają, o ile nie są za szybkie i za śliskie. Zawsze moim celem była stabilizacja na odległościach ponad 21 metrów. To było pierwsze 21 metrów od dwóch lat i tych moich nieszczęsnych kontuzji – dodaje.
Bukowiecki zdaje sobie sprawę, że faworytem do złota jest Włoch Leonardo Fabbri, który w tym sezonie pchnął kulę na odległość 21,95 m. Bukowiecki na europejskiej liście jest 4. Jednak warto zauważyć, że polski kulomiot już raz w tym sezonie wygrał z potężnym Włochem podczas Orlen Cup w łódzkiej Atlas Arenie. Czas na powtórkę na mistrzowskiej imprezie.
– To, że wygrałem z nim w Łodzi pokazuje, że Leo nie jest nie do pokonania. Ja natomiast jestem zawodnikiem, który lubi wygrywać. Walczę sam ze sobą i z tym, żeby pchać kulę jak najdalej. Lubię być faworytem, czuć się mocny i najlepszy. Mam nadzieję, że moje wyniki będą coraz lepsze i częściej będę startował jako faworyt – podkreśla Bukowiecki, który w Apeldoorn ma chrapkę na naprawdę mocne i dalekie pchnięcia.
– Apetyt rośnie w miarę jedzenia i wiem, że teraz już pytania o 22 metry będą się pojawiać. Pierwszy raz od dwóch lat przekroczyłem 21 metrów i chciałbym się na tym poziomie ustabilizować. Jeśli ta moja forma będzie rosła, tak jak rośnie od stycznia, to będzie dobrze – kończy Bukowiecki.