W Trondheim człowiek, który pracuje jako kontroler sprzętu FIS, nie był w stanie rozróżnić nowego kombinezonu od takiego, który był przeszyty. Został boleśnie oszukany, dlatego że wymyślone przez niego procedury okazały się dziurawe. A to zgłaszano już wtedy gdy wchodziły w życie. Puchar Świata nie może być obsługiwany przez niekompetentnych ludzi. Poniższy artykuł jest votum nieufności dla Christiana Kathola. I wyjaśnieniem, dlaczego zajęliśmy takie stanowisko.
W 2020 roku kadencję Waltera Hofera jako dyrektora Pucharu Świata nieoczekiwanie zakończyło Trondheim. Na pewno pamiętacie: koronawirus, nagłe obostrzenia ze strony norweskiego rządu, finał zimy i Raw Air rozstrzygnięte w lobby hotelu. Kadencję przynajmniej części ekipy zarządzającej skokami narciarskimi, która przyszła po Hoferze, też powinno zakończyć Trondheim. Ten wirus – wirus przymykania oka na oszustwa, manipulacje i kreowanie bezmyślnych przepisów zawierających masę luk; wirus niekompetencji – też jest dla skoków bardzo groźny.
Jedyna różnica polega na tym, że tamten wirus zabijał ludzi, a ten od dawna zabija nasz ukochany sport.
Echa skandalu w Trondheim. FIS skompromitowana tak samo jak Norwegowie
Na czym finalnie zatrzyma się walec, który od soboty przejeżdża po Norwegach i całym dotychczasowym ładzie w skokach, trudno jeszcze przewidzieć. Na razie zawieszono trzech członków norweskiego sztabu, a FIS – choć z bezsensownym opóźnieniem – zawiesiła również Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. Trzy dni po gigantycznym skandalu ktoś w federacji przypomniał sobie o tym, aby sprawdzić także pozostałe kombinezony, jakich podejrzani używali w trakcie MŚ. Trzy dni. W tym czasie można kilkakrotnie okrążyć Ziemię, więc na pewno również zatrzeć wszelkie ślady i do badań dla "niezależnego gremium" dostarczyć coś, co będzie chronić podejrzanych. To tak, jakby prokurator z kilkudniowym opóźnieniem zbierał ślady z miejsca zbrodni. Rozdeptane, pochowane, wyczyszczone i wywietrzałe.
Aktualnie jesteśmy w tym miejscu dyskusji, w którym Lindvik, Forfang i dyrektor Jan-Erik Aalbu udają lub kłamią, że nie wiedzieli i też są ofiarami. Momentu, w którym norweska federacja, której na domowych MŚ zależało na podbudowaniu dyscypliny w kryzysie, popadła w jeszcze większy – taki, z którego być może już nie będzie wyjścia. Jesteśmy w tym miejscu, w którym świat (słusznie) porównuje doping technologiczny do tego farmakologicznego i dziwi się, że za stosowanie EPO grożą kilkuletnie dyskwalifikacje, a jeszcze do popołudnia w środę jedynym, co spotkało skoczków, to anulowanie wyniku JEDNEJ SERII na MŚ i w efekcie strata jednego medalu. Aktualnie również Norwegowie starają się obnażać to, co ze sprzętem robią inne nacje. I zapewne oni również mają rację, ponieważ nawet krążące po sieci obrazki z rozciągniętym dziwnie krokiem w stroju Domena Prevca budzą podejrzenia. Albo budzą je wprost niesmaczne wspomnienia po śpiworze, w jakim skakał na normalnej skoczni Karl Geiger.
– Dzisiaj już juniorów trenuje się, jak poprawnie stawać do kontroli, aby ją przejść – mówią nam notorycznie trenerzy na różnym szczeblu, bezradnie rozkładając przy tym ręce.
– Prawda jest taka, że gdyby po każdych zawodach wnikliwie sprawdzić 50 kombinezonów, to wszystkie 50 dałoby się wskazać jako takie dające podstawę do dyskwalifikacji – mówił w programie 3. Seria Wiktor Pękala.
Rzecz w tym, że do wszystkich tych nowotworów tylko pośrednio doprowadziły sztaby decydujące się na oszustwa. Oni szukają luk i zawsze liczą na to, że kontroler nie zauważy uchybień. A że regularnie nie zauważa, a kary za występki są śmieszne, to szukają tych luk dalej.
Winna temu, jak wygląda obecnie dyscyplina, jest więc przede wszystkim jakość pracy ludzi odpowiedzialnych za skoki narciarskie: Sandro Pertile, Christiana Kathola, podkomisji sprzętowej, komisji skoków itd.
To pracujący w tych gremiach ludzie – niestety – doprowadzają do tego, że oszukiwać można i trzeba, chcąc liczyć się w tej grze. To ci ludzie, tym bardziej wobec narastającego wyścigu zbrojeń w skokach, od lat nie potrafią znaleźć skutecznego przeciwśrodka, a wdrażane co lato innowacje zostawiają nadal mnóstwo przestrzeni na manipulacje. To oni nie podają środowisku szczelnej i właściwej blokady. surowego taryfikatora kar, który byłby większym straszakiem niż anulowanie wyniku jednej serii.
A przecież gdy minionej wiosny zatwierdzano i prezentowano pomysł na czipowanie kombinezonów, właśnie tego domagała się w Pradze część audytorium. To wtedy Kathol ukręcił sprawie łeb, uważając, że nie powinien być jedyną wyrocznią w przypadku przewinień poważniejszych niż jednorazowo niepasujący strój. Normalnie w tej sytuacji powołano by taryfikator i wieloosobową komisję. Jednak w FIS po prostu uznano, że taryfikator ani komisja nie powstaną. Te – zapewne uznano – i tak się nie przydadzą. Teraz by się przydały.
Trwa misja ratunkowa FIS. Kolejna misja pisana na kolanie
Niestety obecnie jedyne, co widać w reaktywnych działaniach Pertile i Kathola, to próba ratowania tonącego statku. A może przede wszystkim próba zachowania własnych stanowisk. Teatralna surowość, jakiej doświadczamy, jest zdumiewająca, jeśli porównać ją do stylu ich pracy z poprzednich miesięcy i lat. I jest równie niedorzeczna, a przykładu stanowiącego podstawę takiej opinii nie trzeba szukać daleko. Otóż w środę – tak po prostu – FIS ogłosiła wolę rekwirowania kombinezonów skoczków i wydawania go im tylko na skoki. To dokładnie ten sam pomysł, który do FIS był zgłaszany już wiele razy, m.in. przez dziennikarzy i niektórych działaczy. Z tą różnicą, że do tej pory było to – cytujemy, co słyszeliśmy – "logistycznym koszmarem". A teraz – tak po prostu! – będzie to możliwe od ręki. Nie wiadomo jeszcze, kto to będzie przewoził i w jakich warunkach trzymał. Ale róbmy. Bo okazało się, że jednak to potrzebne.
Tylko że z tzw. parkiem sprzętu jest jeszcze jeden problem. Bo do niego będzie można zgłosić już tylko po jednej sztuce stroju, w dodatku taką, której używało się wcześniej. Sztaby – w dniu, w którym np. podróżowały z domów do Oslo na kolejny PŚ – dowiedziały się zatem, że mają ostatnie godziny na to, żeby dostosować te egzemplarze do złożenia na ręce Kathola.
Dostosowanie jest możliwe, bo tak samo było możliwe, odkąd w listopadzie zadebiutowało czipowanie kombinezonów. Przeszywanie elementów strojów, choć brzmi to absurdalnie i zgłaszano to do FIS jako wadę nowego systemu, nie było zakazane. W zasadzie to po wprowadzeniu go do bazy można z tymi kombinezonami było robić cokolwiek. Więc sztaby robiły, tyle że Norwegowie poszli za daleko i zostali na tym przyłapani na gorącym uczynku.
Jest jeszcze jedno. Skoro w listopadzie wszystkich zaszokowało, że sprawdzenie kombinezonów przed czipowaniem dotyczy tylko niektórych parametrów strojów, a nie jest kompleksową oceną jego prawidłowości, to kolejne sztuki rejestrowane w skompromitowanej bazie FIS też takie były. Czyli teraz nie ma żadnej gwarancji, że Kathol w jeden dzień przed PŚ w Oslo sprawdzi rzetelnie wszystkie stroje, jakie dostarczą do parku sprzętu ekipy startujące na Holmenkollen.
Te stroje będą, jakie będą. A co mogą w sobie kryć, to już najlepiej przekonaliśmy się za sprawą Norwegów. I wszystkich kolejnych przykładów możliwych nadużyć, jakie z wielkim oddaniem publikuje i zgłasza m.in. dziennikarz sport.pl Jakub Balcerski.
Kathol nie zauważył, że Norwegowie wszywali nowe części stroju. A musiał
Systemowi, który obecnie działa, po prostu nie da się już wierzyć. I trudno jest uwierzyć, że kolejne usprawnienie – zwłaszcza takie projektowane na kolanie wobec kryzysu wizerunkowego – będzie godne zaufania. To dlatego wskazujemy, że obecnie zarządzający skokami nie udźwignęli tematu rywalizacji fair play. To dlatego uważamy, że Trondheim skompromitowało ekipę FIS w porównywalnym stopniu, co Norwegów. Ale nie tylko. Na przykład: pamiętacie słynny skaner, który Kathol wprowadził przed PŚ 2023/24, aby mierzyć ciała skoczków? Zgadnijcie, czy przed tą zimą też mierzył nim zawodników. Odpowiedzi możecie się domyślać.
Dziwne, że teraz Kathol tak bardzo wziął się do wyczyszczenia skoków z oszustw, skoro niedawno człowieka zgłaszającego mu potencjalne nieprawidłowości zablokował w swoim telefonie. Tak rozwiązywał problemy. Teraz być może zablokuje numer Lindvika i Forfanga?
Ale jest jeszcze jedno. Sam start afery i stanowisko, jakie zajął Christian w rozmowie z Eurosportem. Zacytujmy je:
– Widziałem wideo. (…) Sprawdzałem te stroje dziś przed konkursem. Widziałem w nich moje oznaczenia, sprawdziłem też drugi system ochrony czipów przed manipulacjami. Gdyby ktoś je naruszył, wiedziałbym o tym – powiedział. I w tym samym czasie odrzucił protesty, które do FIS zgłaszała część reprezentacji.
Gdyby nie powtórne protesty i determinacja ekip, afery w ogóle by nie było. I tu pojawia się pierwsza wątpliwość: czy Kathol nie chciał celowo zamknąć sprawy zanim został zmuszony do otwarcia felernych norweskich kombinezonów po konkursie? Ale na to dowodu nie ma i nie będzie. A na fakt, że widząc wideo, Kathol nie rozpoznał tam duplikatów czipów i absolutnie nowych elementów kombinezonu zamiast wszywanych, już taki dowód jest. Dostarczył go, tłumacząc sprawę "jak krowie na rowie" Stefan Hula – współwłaściciel firmy Huligan’s, który szyje kombinezony razem z żoną. Cechy, które zobaczył i które wskazują na "nowość" elementów widocznych na słynnych nagraniach z ukrycia, mogą być niejasne dla oka laika. Ale kontroler sprzętu FIS powinien to zobaczyć w sekundę. A w dwie sekundy nabrać podejrzeń, a nie dopiero po powtórnym proteście i presji ze strony części trenerów.
Ktoś, kto nie odróżnia nowego kombinezonu od używanego, nie ma prawa w naszym odczuciu pełnić funkcji kontrolera sprzętu skoczków na poziomie elity.
Pertile chce dobrze dla skoków. Może po prostu potrzebuje suflera
Pertile z doborem kontrolera nie ma naszym zdaniem wyboru. Musi go zmienić ponownie, chcąc zachować twarz. Musi znaleźć osobę, która będzie po prostu kryształowa i kompetentna. Ani Kathol, ani wcześniej Mika Jukkara, kimś takim się nie okazali.
Musi, o ile wcześniej sam nie zapłaci głową za skandal z Trondheim, czego od dawna zresztą domaga się dość liczne grono sympatyków tego sportu.
Tylko że co do Sandro, zdania mają prawo być podzielone. Oczywiście nie wszystkim może podobać się jego łagodny ton rządzenia (zwłaszcza na tle surowego i kontrowersyjnego Hofera), podobnie jak szalone wizje, które prezentuje w kontekście przyszłości dyscypliny. A chwilami bierność w chwili, gdy trzeba twardych i jasnych decyzji. To jednak bezsprzecznie jest dobry człowiek, w dodatku mający naraz na głowie mnóstwo problemów. Dobry, ale może chwilami po prostu niewystarczająco sprawczy i skuteczny. Od tego, aby FIS jako instytucja, sprawiała takie wrażenie, Pertile powinien mieć jednak maksymalnie kompetentnych fachowców w rolach doradców i zarządców poszczególnych obszarów funkcjonowania tego sportu. Być może Pertile jest potrzebny ghostwriter – ktoś, kto będzie asystentem nie od zapalania zielonego światła, tylko od podejmowania najtrudniejszych decyzji.
Christian Kathol dziś w żadnym stopniu nie jawi się jako osoba, która udźwignęła odpowiedzialność za kwestie sprzętowe. Nie jawi się jako ktoś, kto nadaje się do wykonywanych obowiązkow. I jego stanowisko jako vacat jest i tak możliwie najniższym wymiarem reperkusji, jakie powinny spotkać ekipę Pertile po tym, co zaszło na ostatnich MŚ.
Nie będzie lepszej okazji, żeby naprawić skoki. Tylko tym razem naprawdę
Skoki narciarskie, które nie zostaną naprawione od zaraz, po prostu się pogrążą. Trawi je nie tylko sprzętoza i wzajemne oskarżenia, ale również nieustający żal kibiców np. do sposobu wystawiania not za styl czy wadliwego działania przeliczników, z czym prawie niczego nie zrobiono przez 15 lat. System rekompensat za wiatr i belkę, mimo że ograniczył przypadkowych triumfatorów i jest sprawiedliwszy pod kątem sportowym, przez nieudolne postępowanie jury konkursów odziera kibiców z przyjemności oglądania tej dyscypliny. Sport, który był prosty, stał się zbyt skomplikowany, aby rozkochać nowe pokolenie fanów. A starzy odchodzą. Bez nowych, którym nie wystarczą pomysłowe filmiki na Instagramie i efektowne grafiki na X, kursu na przepaść nie uda się skorygować.
Skoki mają dziś idealną okazję, aby gruntownie się naprawić. Tego im życzymy. Dokładnie to napisaliśmy Pertile w sobotę późnym wieczorem. Odpowiedział: thank you.
Obyśmy wszyscy mogli sobie podziękować także za kilka lat. Oby skoki wtedy były lepsze, bo na pewno jeszcze mogą.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.