Pierwszy raz w historii Puchar Świata w skokach narciarskich na Holmenkollen nie odbędzie się w niedzielę, tylko w dniu roboczym. To symboliczny koniec tradycji, bo te w Oslo są wycinane jedna po drugiej. Na skokach rok temu nie było króla, od lat brakuje też zwykłych kibiców. Obiekt-mekka stał się symbolem ponurej strony skoków: ciszy, wietrznych loterii, a obok na biegach alkoholizmu. Jesienią rząd Norwegii wymyślił, żeby usunąć go z listy aren priorytetowych dla sportu. – Trudno nie dostrzec, że podupada legenda – mówi TVPSPORT.PL Jan Petter Saltvedt, komentator telewizji NRK. A ten tekst pisaliśmy jeszcze przed wybuchem afery w Trondheim. Relacja "na żywo" z prologu i konkursu w Oslo na TVPSPORT.PL.
Rusza turniej Raw Air. Sprawdź program imprezy w Norwegii
Od autora: poniższy artykuł został napisany na kilka tygodni przed MŚ w Trondheim. Najpierw sądziłem, że po sukcesie Mariusa Lindvika na K94 trzeba będzie zmieniać go i pisać o nowej nadziei. Po zawodach na dużej skoczni, których finałem jest największa sprzętowa awantura ostatnich lat w tej dyscyplinie, ten artykuł należałoby w całości obudować kontekstem tego skandalu. Uznałem, że mimo to pozostanie w niemal takiej samej formie, w jakiej powstał – choćby po to, żeby powspominać, jak skoki wyglądały zanim świat czarno na białym przekonał się, że są puszką Pandory.
***
Gdyby było normalnie, to Festiwal Narciarski na Holmenkollen odbywałby się w weekend. A gdyby było tak jak kiedyś, to konkurs skoków byłby wyłącznie w niedzielę i na trybunach ludzie nie mieściliby się, chcąc mieć jak najlepsze miejsce na zeskok. Ale chociaż w Trondheim właśnie rozdano medale mistrzostw świata, to w mekce narciarstwa żadnych tłumów wokół skoczni nikt się nie spodziewa.
Nie w dniu roboczym, nie przy sztucznych światłach. I nie po tym, co stało się z Lindvikiem, Forfangiem i ich sztabowcami, na czele z Magnusem Brevigiem.
– Trudno już w ogóle nazywać to miejsce mekką – słyszymy wprost z Norwegii.
Skoki narciarskie w Oslo Holmenkollen zawsze były w niedziele. I kropka
Strach przed tym, jak skoki w Oslo będą wyglądały w tym roku, uzasadnia jednak nie tylko skandal, który wybuchł. To przede wszystkim wskazywały poprzednie lata obecności Pucharu Świata w tej lokalizacji. Jedna z najważniejszych skoczni świata po prostu się wyludniła. I nic nie zapowiada, że 13 marca stanie się cud.
Napięty kalendarz ostatniego periodu PŚ wymusił na FIS, żeby planując tę zimę, zawody w Oslo w całości przeprowadzić już w czwartek. Tylko tak Norwegom udało się jakoś spiąć znów kadłubowy turniej Raw Air – z finałem i jego w zasadzie jedyną racjonalną częścią na mamucie w Vikersund. Fakt faktem, to, że w ogóle udało się doprowadzić do skutku te loty, i tak jest miłą niespodzianką, bo jesienią lokalni organizatorzy grzmieli, że są zadłużeni, krajowa federacja wspiera ich za małymi pieniędzmi, więc żadnej umowy o ten Puchar Świata nie podpiszą. Podpisali, a że FIS obchodzi się z lotami jak z jajkiem, to było jasne, że mając mało czasu na cały mikro-turniej, mamut wypędzi Oslo z weekendowego terminu.
PŚ istnieje od 1979 roku, a stolica Norwegii miała w nim miejsce od pierwszej edycji. Jeżeli pojawiała się w kalendarzu (wypadała m.in. przez przebudowę), to Holmenkollen zawsze miało konkurs w niedzielę. Zawsze aż do teraz.
Dla jednych to jednorazowy kompromis. Dla innych jednak zamach na tradycję, zwłaszcza jeśli połączyć tę decyzję z inną, dla Norwegów dużo ważniejszą: usunięciem z kalendarza biegów kultowej "femmili", czyli dystansu 50 kilometrów, zwyczajowego na wzgórzu Holmenkollen. Gdy z FIS pierwszy raz wyciekły plotki na ten temat, środowisko się wściekło, a sprawę nagłośniły media. Nic nie wskórano, bo szef cyklu Michal Lamplot uznał, iż bliskie sąsiedztwo z MŚ i organizacja dwóch tak długich biegów w odstępie tygodnia wydrenuje listy startowe. Skutek jest taki, że pierwszy raz od 40 lat maraton odbędzie się nie tutaj, lecz w Lahti.
– To miejsce zasługuje na możliwie najlepszą obsadę i ekspozycję. Dlatego następnym razem należy je przesunąć dalej od głównej imprezy – krygował się dyrektor PŚ. A gospodarze, choć mogli, nie zaprotestowali, dlatego teraz czekają ich "tylko" biegi na 20 i 10 km.
W kwestii skoków, gdzie pomysł na Raw Air podsunęli do FIS sami Skandynawowie, nie próbowano choćby podnosić tematu. Oslo w czwartek, loty w weekend? Jeśli to ma uratować ten turniej: bardzo proszę. W przeciwnym razie, choć innych obiektów w kraju w roli potencjalnej rezerwy nie brakuje, zapewne upadłby już całkiem.
Ośrodki treningowe? Znikają. Rekrutacja się zapadła – mówią na miejscu
– To jasno pokazuje, które z miejsc do skoków jest obecnie ważniejsze w Norwegii. I to nie jest już Oslo, tylko mamut (zlokalizowany de facto na wsi – przyp. red.). Kłopot w tym, że w kryzysie znalazła się cała dyscyplina: znikają ośrodki treningowe dla dzieci, zapadła się rekrutacja talentów na skocznie, brylują gwiazdy w innych sportach. Więc w Vikersund też nie ma tłumów porównywalnych z tym, jak bywało kiedyś na Kollen – rozkłada ręce Jan Petter Saltvedt, komentator telewizji NRK. Kilkakrotnie podczas naszej rozmowy podkreśla: – to ze wszech miar martwiące.
Nie jest odosobniony w tej opinii.
– Jako dziecko dorastałem w przekonaniu, że w Europie są sportowe wydarzenia premium: finał na Wembley, Wimbledon i festiwal narciarski Holmenkollen. To wzgórze to pomnik, to norweskie dziedzictwo kulturowe – podkreślał we wrześniu Arne Scheie, legendarny komentator skoków w rozmowie z "Dagbladet". 80-latek też widzi, że coś się zmieniło. Że ta magia już nie działa.
Saltvedt, Scheie i wielu więcej z niepokojem czeka na to, jak Holmenkollen będzie wyglądała w edycji PŚ 2024/25. Słowem: czy jeszcze gorzej niż poprzednio. Nasz rozmówca wskazuje ciekawą teorię: że o ile Raw Air jako twór mógł wzbudzić zainteresowanie całymi skokami w jego kraju, to akurat w Oslo – odkąd miasto stało się integralną częścią turnieju, a nie oddzielnym świętem, jak było przez dekady – ta wieloetapówka bardzo wizerunkowo zaszkodziła. Tym mocniej, że na wzgórzu turniej nawet nie ma swojego finału, lecz jedynie inaugurację.
– Temu konkursowi po prostu odjęto część jego wielkiej niegdyś rangi – uważa, sugerując, że Raw Air po prostu rozmył ważność konkursu w tej lokalizacji. I to jeden z kilku powodów, przez które znikają stamtąd kibice.
Obraz i tak dość licznej widowni z MŚ w Trondheim zakrzywia percepcję, bo tam było mnóstwo zagranicznych kibiców. Prawdziwszy status skoków pokazało Lillehammer i zapewne pokaże też zaczynający się Raw Air.
Surowy beton. Sztuczne oświetlenie wydłużyło program, ale skróciło cierpliwość
Chcąc wzbudzić zainteresowanie fanów, na Holmenkollen od dawna wszystkie nordyckie sporty pakowano we wspólny weekend w ramach festiwalu. Niestety, jego założenia atrakcyjne były tylko na papierze, bo rzeczywistość zaczęła drenować skoki z widowni. Wszystko, dlatego że czas nie jest z gumy i żeby rywalizacje na siebie nie nachodziły, to tę skoczków zaczęto regularnie przenosić na popołudnie. A to ma konsekwencje. Fani biegów – najważniejszego sportu w programie Ski Festivalu – przestali zostawać na wzgórzu na cały dzień. W dużej części po finiszu wyścigów, zmarznięci i zmęczeni wracali do domów. Do domów albo rozstawianych przy trasach namiotów, gdzie wolą siedzieć przy grillu i nadużywać alkoholu. W ostatnich latach PR święta nart na Kollen ucierpiał dodatkowo właśnie z powodu ekscesów i libacji. Dochodziło nawet do bójek, rzecz jasna nagłaśnianych później w prasie.
Tylko że na kilka incydentów nie da się zrzucić winy na niepokojący trend. Albo nawet – jak nazywa to Saltvedt – zawstydzający. Tym właśnie, powodem wstydu, jest dla niego surowy beton, który widać w przekazie z konkursów na skoczni.
– To pewne, że skokom mocno zaszkodziła nowa godzina zawodów – mówi TVPSPORT.PL komentator. – Tylko że pory startu wymuszają największe rynki telewizyjne, czyli przede wszystkim niemiecki. Zapanowała moda na wieczory, bo oni muszą zmieścić jeszcze w ramówce alpy, biathlon, bobsleje itd. Tymczasem okolice godz. 14 były tu tradycją. Oddano to lekką ręką, musząc iść na kompromisy – przypomina.
Reklamy były po polsku. A w loży zabrakło króla
Ciche nadzieje dla skoków na Holmenkollen mówią o tym, że wspomniany wyjątek – przeniesienie na dzień roboczy i oddzielenie ich od biegów – tym razem da dyscyplinie szansę na dostrzeżenie. Zagrożenie jest takie, że odbije się podwójną czkawką, bo środek tygodnia tym bardziej zmusił do zaplanowania na zawody godzin popołudniowych. Kibice muszą mieć bowiem czas, żeby dotrzeć tam z pracy. Ale to broń obosieczna, bo po wszystkim muszą jeszcze jakoś wrócić do domów – na tyle rozsądnie, aby kolejnego dnia znów pójść do biur i szkół. Ilu skalkuluje, że warto, nie wiadomo. Może sporo, bo nie ma biegów, a może tak samo mało, co ostatnimi laty. A może jeszcze mniej i beton znów będzie szczypał w oczy. Obawy o frekwencję co rok wracają z podobną siłą. Saltvedt przypomniał, że widea nagrywane przez norweskich skoczków po polsku do polskich emigrantów powstawały jako forma ratunku już kilka, kilkanaście lat temu. To niewiele dało. Z areny pękającej w szwach olimpijska arena stała się ponurą lokalizacją, taką wyłącznie do odhaczenia. Co gorsza, miejscu już dawno przyklejono łatkę wietrznego, kojarzącego się z loteriami, odwołanymi seriami i – odkąd można zmieniać długość najazdu – niekiedy kuriozalnymi decyzjami jury. Te, o ile w telewizji jakoś tłumaczą komentatorzy, na trybunie są w zasadzie nie do wykrycia.
– Kibicowi na żywo nadal niełatwo zaakceptować, że można być lepszym, mimo że skoczyło się krócej. Skoki przestały być intuicyjne nawet przed telewizorami, a stały się zagmatwane. To przestał być produkt, na który się czeka i łatwo się nim pasjonować. I może także dlatego Norwegowie się od nich odwracają. Tu skoki nie mają podejścia do biegów i biathlonu, dodatkowo moim zdaniem federacja niewiele robi, aby zasypać tę dziurę – konkluduje komentator NRK.
Przed rokiem na PŚ na Kollen w swojej loży honorowej zabrakło króla. Oficjalnie pałac podał, że to z powodu choroby.
Rząd zaproponował zamach na świątynię. Nawet biegacze wznieśli protest
Niestety z Holmenkollen jako domem norweskiego narciarstwa klasycznego wkrótce może być jeszcze gorzej – i to niezależnie czy wiekowy Harald V tym razem powróci, czy nie. Obawy dotyczą burzy, jaką we wrześniu niechcący wywołał tamtejszy rząd. Przytoczona tutaj wyżej wypowiedź Scheie pochodzi z momentu, gdy środowisko wzburzyła koncepcja, aby przy nowym rozdziale obiektów na liście strategicznych ośrodków przygotowań olimpijskich w przypadku biegów i skoków zrezygnować ze wzgórza w stolicy kraju. To konkretne pieniądze z przeróżnych dofinansowań, sięgające nawet 50 proc. rocznego budżetu poszczególnych aren: na remonty, utrzymanie, przebudowy i inną bieżącą działalność.
Politycy zasugerowali: biathlon zostawimy, bo jest strzelnica. Ale skoczni i tras biegowych nie brakuje w innych miejscach, więc nikt nie ucierpi.
– Nie bez przyczyny jest fakt, że odkąd odbudowano K120 na potrzeby MŚ 2011, nadal nie ma na niej igelitu. Mając ten obiekt tylko na czas zimy, a nie całorocznie, środowisko faktycznie go nie odwiedza. A przez to też zawodnicy nie mają z nim odpowiednio dużej więzi – uważa Saltvedt.
Projekt wymazania skoczni (co zdumiewające: przedstawiony przez szefową resortu kultury i równości) i tras z listy spotkał się z gigantyczną krytyką środowiska. A w samym magistracie w Oslo i biurach ośrodka: wręcz z ostracyzmem, który nieoczekiwanie przelał się też na innych polityków rządzącej partii pracy. Podobno to Holmenkollen, a nie wiele innych tematów, tak podzieliło obóz na dwa fronty, ocierając się po drodze o najważniejsze gabinety. Sytuacja na tyle wymknęła się spod kontroli, że minister-autorka pierwszego komunikatu zaczęła kluczyć i wycofywać się, że jej pomysł był wyłącznie teorią i próbą konsultacji społecznej.
– To wstyd, że w ogóle podniesiono taki temat – powiedział biegacz Johannes Klaebo, podkreślając, że mowa o statusie, jaki Holmenkollen nadano ponad sto lat temu.
– Jeśli Oslo dla narciarstwa klasycznego straci ten status, nie umrze całkowicie. Tylko zostanie odcięte od wsparcia finansowego – tłumaczył nam we wrześniu Brede Thomassen, reporter NRK.
Thomassen sam pisał artykuły na temat pomysłu ministerstwa. Dziś zaznacza, że dotąd żadnego wycofania nie było, ale nie ma pewności, co przyniesie przyszłość.
Przyszłość leży w rękach norweskiej federacji, która (idąc śladem Salvedta) mogłaby poświęcić skokom więcej uwagi i kreacji. Leży w rękach zawodników, którzy mimo słabnącego PR-u od lat utrzymują się na topie. Leży też w rękach Graneruda, ale nie Halvora, tylko Sveina – ojca gwiazdy kadry – pełniącego na PŚ w Oslo rolę kierownika zawodów.
To jednak zdumiewające, że mając coraz mniej ochoty na oglądanie na Holmenkollen skoków, Norwegię tak bardzo wzburzył pomysł, aby te same skoki na Holmenkollen zacząć marginalizować. Być może tradycje w tym miejscu mają jeszcze jakieś znaczenie. Być może skoki jako sport w tym państwie mają jeszcze jakąś przyszłość. Być może z mekką, która stała się męką, coś jeszcze jednak dałoby się zrobić. Może nawet na lożę wróci jeszcze król.
Król powrócił na skoki – na MŚ w Trondheim. Po tym, co wydarzyło się jednak za kulisami tamtej imprezy, i on może już na nie nigdy nie powrócić. Podobnie jak kibice i sponsorzy skompromitowanej drużyny.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.