Twarda ręka FIS czy kolejna wydmuszka? Obnażamy nowe zasady w skokach. "Banda klaunów"

• Trener odmówił Norwegom. Jest nazwisko nowego szefa kadry. Jeszcze inny
• Świątynia skoków upadła. Na Holmenkollen był planowany "zamach"
• Kolejni sponsorzy rezygnują. Szefowa dyscypliny też. Chaos w Norwegii
• Więcej ciekawych treści o skokach w zakładce dyscypliny na TVPSPORT.PL

Norweskie skoki próbują podnieść się po nokaucie, jaki otrzymali od środowiska po oszustwie reprezentacji startującej w mistrzostwach świata. Jednocześnie na skandal z Trondheim musieli zareagować ludzie z FIS. W środę w nocy rzecznik Pucharu Świata Horst Nilgen na grupie dla mediów na WhatsAppie przekazał ogólnikowy zarys nowych reguł kontroli kombinezonów uczestników PŚ.

Wiemy na pewno, że:

– w czwartek od rana kontroler sprzętu Christian Kathol sprawdzał w Oslo kombinezony wszystkich zgłoszonych do zawodów na Holmenkollen;

– po kontroli FIS zatrzymała sprzęt u siebie, żeby stroje wydać skoczkom na 30 minut przed ich skokiem. A po skokach w ciągu 30 minut ma je otrzymać z powrotem do przechowania;

– skoczkom do końca sezonu PŚ przysługuje tylko jeden, już wcześniej zaczipowany przez FIS kombinezon plus ewentualny zapas, gdyby pierwsza sztuka uniformu uległa zniszczeniu.

Kontroler sprzętu skoczków musi odejść. Wotum nieufności

Czytaj też

Kontroler sprzętu skoczków musi odejść. Wotum nieufności

Aż do środowej konferencji FIS w Oslo nie wiedzieliśmy natomiast tego:

– kto po zakończonym turnieju Raw Air przewiezie kombinezony na kolejny PŚ w Lahti. A później też z Lahti do Planicy.

To teraz już wiemy.

– Zrobią to sztaby. Nie może tego zrobić FIS, bo my nie jesteśmy ich właścicielami – odpowiedział Pertile na pytanie Kacpra Merka. Poniższy artykuł zaktualizowaliśmy po tej wypowiedzi. Bo to oznacza, że w skokach, choć po skandalu miało zmienić się wszystko, tak naprawdę nie zmieni się nic.

Już wyjaśniamy.

Nikt nie ma wątpliwości, że zabieranie kombinezonów skoczkom to w obecnych realiach warunek konieczny. I przez środowisko zgłaszany jako pomysł do FIS już wielokrotnie w przeszłości, przy czym zawsze w odpowiedzi padały wątpliwości o logistyczną trudność takiego projektu. Teraz okazało się, że w trosce o naruszony wizerunek skoków władze PŚ zdecydowały się na taki ruch niemal spontanicznie. Tak, jakby logistyka nagle przestała mieć znaczenie.

Niestety nadal jest kwestią kluczową. Bo to od ostatniego wątku – czyli tego, kto przewiezie kombinezony z Norwegii do Finlandii między poniedziałkiem a czwartkiem – zależało tak naprawdę powodzenie całej misji. Innymi słowy: dopiero ta informacja miała powiedzieć nam, czy ratunkowy pomysł Sandro Pertile, Kathola i innych ludzi z FIS będzie faktyczną rewolucją, czy może kolejnym pomysłem-wydmuszką, mającym tylko zapozorować stanowczą reakcję federacji. Oczywiście Pertile w rozmowach z dziennikarzami zarzeka się, że teraz działacze mają już nową wiedzę o tym, jak sprawdzać stroje i czego w nich szukać. Padło też, że przed Lahti Kathol najpewniej ma znów sprawdzić dokładnie wszystkie sztuki sprzętu.

Tylko że – po pierwsze – brzmi to tak, jakby do tej pory FIS nie miała wiedzy o tym, czego szukać w sprzęcie (a raczej powinna). A po drugie, informacja o powtórnej kontroli sprzętu w Lahti już na starcie sugerowała, iż między Raw Air a rywalizacją w Finlandii znów będzie mogło potencjalnie dojść do nadużyć. Bo jak nietrudno się domyślić, nadużycia będą możliwe, skoro sztaby po Raw Air znów dostaną kombinezony w swoje ręce zamiast przekazać je w ręce Kathola i odebrać dopiero na Salpausselce.

I tu dochodzimy do meritum: pisany na kolanie plan kwarantanny dla kombinezonów brzmi ładnie, bo ma brzmieć ładnie – dla ochrony wizerunku dyscypliny. Ale pierwotny brak wyjaśnienia szczegółów, a później zrzucenie transportu strojów na sztaby skłania do jednego wniosku: że już należy zacząć wątpić w to, co wymyślił Pertile ze swoimi ludźmi. Bo to, że należy je przewieźć, trzymając z dala od sztabów, jest oczywiste. Oczywiste jest też, że – zwłaszcza gdy np. w Vikersund będzie mokro – należy je przechowywać tak, aby nie uległy zniszczeniu, przegniciu itd. To zagwarantować jest trudno, zwłaszcza wobec wymyślania nowych reguł w pośpiechu, a nie z logistycznym planem przemyślanym w każdym calu. I tego FIS zagwarantować nie dała rady, de facto ośmieszając swoją "rewolucję".

– Banda klaunów – dosadnie ocenił na X Jakub Balcerski, reporter sport.pl, który jako pierwszy nagłośnił skandal na MŚ z udziałem Norwegów.

Kontroler sprzętu skoczków musi odejść. Wotum nieufności

Czytaj też

Kontroler sprzętu skoczków musi odejść. Wotum nieufności

Świątynia skoków upadła. Rząd zaplanował zamach na Holmenkollen

Czytaj też

Świątynia skoków upadła. Rząd zaplanował zamach na Holmenkollen

Skoro w niedzielę po Vikersund stroje z powrotem trafią do ekip na kilka dni (zwłaszcza po tym, jak ogłoszono szumnie ich kwarantannę), to względem dotychczasowych reguł de facto nic się nie zmienia. Jedyna różnica polega na tym, że Kathol ma je znów rzetelnie sprawdzić w Lahti.

Tyle że dokładnie to jest, a raczej powinno być, jego obowiązkiem, odkąd pracuje w roli kontrolera sprzętu w PŚ.

Gdy w środę i czwartek próbowaliśmy znaleźć odpowiedź na to pytanie, pierwotnie nikt nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi na kluczową wątpliwość. Do chwili publikacji pierwszej wersji tego artykułu na naszą wiadomość w tej sprawie nie odpowiedział też rzecznik PŚ Horst Nilgen. Gdy odpisał, stwierdził, że temat jest jeszcze do przedyskutowania. A chwilę później Pertile potwierdził, że żadnej dyskusji już nie będzie. I że FIS de facto rozmywa swoje przedsięwzięcie.

O utracie zaufania przez Christiana Kathola szerzej na TVPSPORT.PL pisaliśmy w środę. Domagamy się jego odwołania, uważając, że zwłaszcza skandal z Trondheim obciąża jego konto w porównywalnym stopniu, co skompromitowanych Norwegów.

Świątynia skoków upadła. Rząd zaplanował zamach na Holmenkollen

Czytaj też

Świątynia skoków upadła. Rząd zaplanował zamach na Holmenkollen