| Inne zimowe / Łyżwiarstwo

Natalia Maliszewska wróciła z MŚ z trzema medalami. "Ten sezon był trudny do zniesienia mentalnie"

Natalia Maliszewska (fot. Getty Images)
Natalia Maliszewska (fot. Getty Images)

Natalia Maliszewska wywalczyła trzy medale mistrzostw świata, w tym indywidualny brąz na 500 metrów. Trudny sezon, przepełniony bolesnymi chwilami, zwieńczyła wylewając łzy szczęścia. W Pekinie – miejscu symbolicznym. To w końcu tam przed trzema laty została pozbawiona możliwości walki o wymarzone olimpijskie podium. Choć sama zapewnia, że nie żywi złych emocji związanych z tym miejscem.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Pojechała po medal MŚ w masce. To pokłosie strasznego wypadku

Czytaj też

Xandra Velzeboer (fot. Getty Images)

Pojechała po medal MŚ w masce. To pokłosie strasznego wypadku

Pracę białostoczanki w ostatnich miesiącach można obserwować i z ciekawością, i z podziwem. To historia sportowego zmartwychwstania. Powstania do walki po dwóch wyprowadzonych przez życie ciosach. W dodatku spięta klamrą w postaci miejsca akcji. Hollywood nie powstydziłoby się takiego scenariusza.

Wszystko, co złe, zaczęło się trzy lata temu w Pekinie. Maliszewska leciała tam jako faworytka do medalu olimpijskiego. Marzenia prysły zanim wyszła na lód. Pozytywny wynik testu na Covid-19, izolatka, kolejne dni stale rozbudzanych i gasnących nadziei. Zamiast podium, otrzymała koszarowe warunki w miejscu odosobnienia.

Już po takiej historii trudno byłoby się podnieść. Tymczasem w momencie, gdy wydawało się, że Maliszewska wraca na dobre tory, przyjęła kolejny cios: zawieszenie przez Polską Agencję Antydopingową. Powód? Trzy razy w ciągu dwunastu miesięcy wprowadziła do systemu ADAMS błędne dane dotyczące lokalizacji. 14 miesięcy, w trakcie których nie mogła ani uczestniczyć w zawodach, ani nawet profesjonalnie trenować, to jedno. Drugie to połączenie jej nazwiska ze słowami "afera dopingowa". Łatwiej oczyścić się z zarzutów niż z plotek i domniemań.

Powrót był bolesny

Do treningów Maliszewska wróciła latem ubiegłego roku. Miała niewiele czasu, by przygotować się do sezonu. Wymagającego bardziej niż zwykle, bo po przemianowaniu Pucharu Świata na World Tour, cykl stał się jeszcze bardziej elitarny. 29-latka odczuła to na własnej skórze. Dwa pierwsze weekendy przyniosły zaledwie jeden awans do finałowej części zawodów w czterech próbach. Najlepszy wynik: 14. miejsce. Na 1500 metrów, bo w tej fazie powrotu jeździła na nienaturalnych dla siebie, długich dystansach.

– Jako trenerzy podjęliśmy decyzję, że płynnie wprowadzimy Natalię do ścigania. Nie ukrywajmy, przez ostatni rok styl jazdy uległ zmianie. Stał się bardziej agresywny. Dziewczyny mocniej pracują w defensywie. To wymaga tego, żeby zawodniczka wracająca zrozumiała najpierw, jak ten short track na nowo wygląda. Bo to, że jeździła dobrze wcześniej, nie oznacza, że teraz z marszu będzie tak samo. [...] Biegi na każdym z dystansów stały się bardzo szybkie. Trzeba wykonywać wiele ruchów, dużo wyprzedzania na wysokich prędkościach. A żeby to robić, prędkości te muszą być w znacznym stopniu kontrolowane. Na ten moment w przypadku Natalii nie są – tłumaczyła wtedy, w listopadowej rozmowie z TVPSPORT.PL, trenerka kadry Urszula Kamińska.

Po raz pierwszy swoje koronne 500 metrów Maliszewska przejechała w trzecim World Tourze, w Pekinie. Odczucia po zobaczeniu tego miejsca po raz pierwszy po igrzyskach? – Na pewno jakieś "flashbacki" się pojawiły. Ale nie po to zainwestowałam mnóstwo kasy i czasu w terapię i przepracowanie tego wszystkiego, żebym wracając w to miejsce skurczyła się jak krewetka i nie mogła startować. Wiedziałam, że w tamtym miejscu będę miała jakieś wspomnienia. Ale wiedziałam też, że wspomnienia nie są złe. Wszystko zależy od tego, jak sama będę nimi zarządzać – przyznaje.

Pojechała po medal MŚ w masce. To pokłosie strasznego wypadku

Czytaj też

Xandra Velzeboer (fot. Getty Images)

Pojechała po medal MŚ w masce. To pokłosie strasznego wypadku

14 miesięcy bez łyżew. Maliszewska o zawieszeniu. Oglądaj!
Kamerą TVP Sport – Natalia Maliszewska
14 miesięcy bez łyżew. Maliszewska o zawieszeniu. Oglądaj!

Dziś zarządza nimi na swoich warunkach. Na pytanie, czy sukcesy w mistrzostwach świata "odczarowały" Pekin w jej oczach, odpowiada, że odczarowywać wcale nie było trzeba. – Ja miałam mimo wszystko dobre wspomnienia z Pekinu. Udane kwalifikacje olimpijskie, wygrany Puchar Świata. Pamiętam te rzeczy bardzo dobrze. To, co wydarzyło się w wiosce olimpijskiej czy innych miejscach poza halą, to inna kwestia – mówi. 

Te pierwsze poigrzyskowe starcie z pekińską halą, w World Tourze, okazało się umiarkowanie pozytywne. Maliszewska w rywalizacji na 500 metrów doszła tam do ćwierćfinału. Zajęła 18. miejsce. Tydzień później w Seulu była 22. Z czasem stawała się coraz mocniejsza, a cały sezon w jej wykonaniu przypominał bardzo wysokie, ale dynamicznie pokonywane schody. W pierwszych dwóch World Tourach nie jeździła na 500 metrów w ogóle, w kolejnych była na skraju bytu w sesji finałowej, a później przyszedł przebłysk mocy w mistrzostwach Europy (drugi czas kwalifikacji), udział w wielkim finale World Touru w Tilburgu i na koniec medal mistrzostw świata.

– Dobrze, że chociaż z zewnątrz to tak ładnie wyglądało – komentuje sama zainteresowana. – U mnie, wewnątrz, była walka ze wszystkim. Na początku ze sprzętem, później samej ze sobą. Ten sezon był trudny do zniesienia mentalnie. I chociaż były w nim dobre momenty, to indywidualnie nie potrafiłam samej siebie zaspokoić. Ze sztafetą zrobiłyśmy za to świetną robotę. Po dwunastu latach wreszcie wywalczyłyśmy kolejny medal mistrzostw Europy. A później? W Tilburgu rzeczywiście coś "zaskoczyło". Starałam się tym cieszyć. Ale na mistrzostwach świata to, co się działo, samą mnie zaskakiwało. Musiałam bardzo szybko adaptować się do tego, co się działo i mam wrażenie, że całkiem nieźle to zniosłam – opowiada.

Medal wyczekiwany

Na mistrzostwa świata do Pekinu Maliszewska leciała bez presji oczekiwań. Tymczasem na miejscu sprawiła niespodziankę. Piątkowe kwalifikacje zakończyła z czwartym czasem w stawce. A w niedzielę dała istny popis. Dzień zaczęła od wywalczenia brązowego medalu ze sztafetą mieszaną. Następnie pobiła rekord Polski na 500 metrów podczas ćwierćfinału. Po kolizji z Florence Brunelle zakwalifikowała się do wielkiego finału, a tam pojechała kapitalnie. Startując z piątego pola zdołała w perfekcyjny sposób wyprzedzić Wang Xinran i Kim Boutin. Sięgnęła po medal.

Oczekiwany? – Przed sezonem trener przygotowania motorycznego zapytał mnie, co bym chciała zdobyć w tym sezonie. Na tamtym etapie czułam się tak silna i fizycznie i psychicznie, że bez zawahania odpowiedziałam, że chciałabym zostać mistrzynią świata. Ale szczerze mówiąc, jak patrzę teraz na te trzy medale, nie zamieniłabym ich na jeden – mówi.

Zaczęło się od srebra w sztafecie kobiet. Później przyszedł brąz w sztafecie mieszanej, a indywidualny brąz na 500 metrów był zwieńczeniem. Perfekcyjnym domknięciem sezonu, który wcale się na taki nie zapowiadał. Bo w jego trakcie myśli o mistrzostwie świata raczej wyparowały. Zastąpił je mozolny, często nieprzyjemny proces powrotu.

Polska medalistka IO wznawia karierę. "Chcę igrzysk"
Natalia Czerwonka (fot. Getty)
Polska medalistka IO wznawia karierę. "Chcę igrzysk"

– Cały ten rok był jedną wielką walką. Chwil szczęścia było dużo, dużo mniej niż gorszych momentów. Emocjonalnie, psychicznie ten sezon mnie "zeżarł". [Przed mistrzostwami] nie chciałam myśleć, że jadę tam po nie wiadomo co. Wciąż wiedziałam, że to kolejny etap w moim powrocie. Jakiś czas temu poczułam, że muszę nieco spuścić ciśnienie. I mam wrażenie, że gdy wreszcie troszkę odpuściłam, odpuściło też moje ciało. I końcówka sezonu wciąż była walką, ale taką przyjemną walką. Poleciały mi łzy, ale były to łzy szczęścia – opisuje.

– Tęskniłam za tym uczuciem lekkości jazdy – dodaje.

Dla białostoczanki było to drugie indywidualne podium mistrzostw świata w karierze. Nie będzie jednak specjalnie ryzykowną teza, że tegoroczny brąz jest wart więcej niż srebro z 2018 roku. Po pierwsze: ze względu na to, że wówczas mistrzostwa rozegrano po igrzyskach olimpijskich, przez co nie były najważniejszą imprezą sezonu (teraz zdecydowanie są). Po drugie: ze względu na okoliczności.

Za rok igrzyska!

Niespełna rok pozostał do rozpoczęcia igrzysk w Mediolanie. Niedawno, podczas World Touru, nasza kadra miała okazję ścigać się w arenie, która będzie gospodarzem zmagań. – Chcieliśmy zostawić tam dobrą energię i dobre wspomnienia. Ale nie stresować się przy tym specjalnie. Mnie uspokoiła jakość lodu, jaki zastaliśmy. Lód był dobry. Będę mogła znowu rzucać się w wiraże bez zastanowienia. Jeśli taki będzie na igrzyskach, to będzie super – opowiada Maliszewska.

Czy sama myśli dziś o walce o medal? – Na ten moment, po tym ciężkim sezonie, trudno mi jakkolwiek myśleć o przyszłym. Wszystko szybko ewoluuje. Trudno powiedzieć, jak będzie za rok. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pojechać tam w jak najlepszej formie – zaznacza.

Kamerą TVP Sport: Andżelika Wójcik [REPORTAŻ]
Kamerą TVP Sport: Andżelika Wójcik [transmisja, online, stream]
Kamerą TVP Sport: Andżelika Wójcik [REPORTAŻ]

Zobacz też
Z marszu stał się polską nadzieją na igrzyska. "Chcę mieć złoto"
Vladimir

Z marszu stał się polską nadzieją na igrzyska. "Chcę mieć złoto"

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Polacy z medalami i... dużą pokorą. "Popełniamy za dużo błędów"
Natalia Maliszewska,
polecamy

Polacy z medalami i... dużą pokorą. "Popełniamy za dużo błędów"

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Rosjanin zdobył dla Polski wicemistrzostwo świata!
Vladimir Semirunniy (fot. getty)

Rosjanin zdobył dla Polski wicemistrzostwo świata!

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Co za dramaturgia! Mamy kolejne medale MŚ! [WIDEO]
Natalia Maliszewska (fot. Getty)

Co za dramaturgia! Mamy kolejne medale MŚ! [WIDEO]

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Koniec holenderskiej dominacji. Szósta lokata najwyższą w polskim obozie
Miho Takagi ze złotem mistrzostw świata (fot. PAP)

Koniec holenderskiej dominacji. Szósta lokata najwyższą w polskim obozie

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Najnowsze
Prezes Piesiewicz po raz kolejny przełożył posiedzenie zarządu PKOl
nowe
Prezes Piesiewicz po raz kolejny przełożył posiedzenie zarządu PKOl
| Inne 
Radosław Piesiewicz (fot. Getty)
"Cudowne dziecko" z Rosji pokonało Świątek. Czeka na spełnienie obietnicy
Mirra Andriejewa (fot. Getty)
nowe
"Cudowne dziecko" z Rosji pokonało Świątek. Czeka na spełnienie obietnicy
fot. Facebook
Sara Kalisz
Lider Duńczyków odejdzie z United. "Nasza współpraca dobiega końca"
Christian Eriksen (z lewej fot. Getty Images)
nowe
Lider Duńczyków odejdzie z United. "Nasza współpraca dobiega końca"
| Piłka nożna / Anglia 
Sportowy wieczór (18.03.2025). Kadra gotowa na start MŚ
Sportowy wieczór: transmisja na żywo w tv i online (18.03.2025)
Sportowy wieczór (18.03.2025). Kadra gotowa na start MŚ
| Sportowy wieczór 
Czołowi gracze Probierza w kadrze U21? "Jeśli wyrażą chęć..."
Adam Majewski nie wyklucza powołania na Euro U21 Nicoli Zalewskiego (fot. Getty Images)
tylko u nas
Czołowi gracze Probierza w kadrze U21? "Jeśli wyrażą chęć..."
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
Tauron Hokej Liga: GKS Katowice – Re-Plast Unia [MECZ]
GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim. Hokej na lodzie, Tauron Hokej Liga – 1/2 finału (#5). Transmisja online na żywo w TVP Sport (18.03.2025)
Tauron Hokej Liga: GKS Katowice – Re-Plast Unia [MECZ]
| Hokej / Polska Hokej Liga 
Agent Szczęsnego: łatwo dojdziemy do porozumienia z Barceloną
Wojciech Szczęsny (fot. Getty)
Agent Szczęsnego: łatwo dojdziemy do porozumienia z Barceloną
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry