GKS Tychy i JKH GKS Jastrzębie nie rozstrzygną w siódmym meczu, która z drużyn zagra w finale Tauron Hokej Ligi 2024/25. W środę, w meczu numer sześć, podopieczni selekcjonera reprezentacji Polski Roberta Kalabera do ostatniej minuty trzeciej tercji prowadzili u siebie 1:0, ale ostatecznie przegrali po dogrywce 1:2 (1:0, 0:0, 0:0, 0:1) i to tyszanie powalczą o mistrzostwo.
Fantastyczna postawa bramkarza. Obronił 45 strzałów
Stawka spotkania była bardzo wysoka, szczególnie dla JKH GKS-u, który nie miał już marginesu błędu i nie mógł pozwolić sobie na porażkę. W razie zwycięstwa gości to oni zapewniliby sobie grę w finale, po rocznej przerwie.
Jastrzębianie o tytuł nie grali od sezonu 2020/21, gdy zdobyli swoje jedyne mistrzostwo. Presja jednak ich nie zjadła i, po lepszym początku tyszan, to oni doszli do głosu. Sytuację sam na sam z Tomasem Fucikiem zmarnował Teemu Pulkkinen, który nawet wymanewrował bramkarza reprezentacji Polski, ale spudłował.
Następnie gospodarze świetnie wybronili osłabienie, a po chwili sami wykorzystali przewagę. W boksie kar wylądował Filip Komorski, krążek szynko i precyzyjnie podawali sobie grający w przewadze jastrzębianie i do bramki skierował go jego kolega z kadry Maciej Urbanowicz. Chwilę później zabrzmiała syrena, która jednak nie przerwała rywalizacji – za przepychanki sędziowie wymierzyli po trzy kary mniejsze poza grą dla każdego z zespołów.
Gospodarze w drugiej tercji nie próbowali za wszelką cenę podwyższyć i raczej skupili się na wybijaniu z rytmu rywali, przez co tempo zdecydowanie spadło. Tyszanie chcieli się przebijać, ale długo brakowało im precyzji. Dopięli swego w 40. minucie, gdy Rasmus Heljanko zdołał strącić wrzucony krążek do bramki gospodarzy, ale z remisowego gola cieszyli się tylko chwilę. Po analizie sędziowie uznali, że Fin grał wysokim kijem i anulowali trafienie.
Napór gości trwał również i od początku trzeciej tercji. Bliski gola był Komorski, ale tylko obił słupek. Świetną okazję miał Dominik Paś, w końcówce Vilho Heikkinen odbił kilka strzałów w jednej akcji, a Heljanko trafił w boczną siatkę. 49 sekund przed końcem wreszcie dopięli swego, gdy Jere-Matias Alanen dobił krążek odbity przez Heikkinena.
Ale jastrzębianie odpowiedzieli jeszcze w tej tercji... choć koniec końców nie. Tuż przed syreną wyprowadzili kontrę, którą wykończył Martin Kasperlik. Trybuny oszalały ze szczęścia, ale tylko na chwilę, bo po wideoweryfikacji okazało się, że krążek przekroczył linię bramkową już po upływie czasu.
Konieczna więc była dogrywka, która jednak nie potrwała długo. W jej trzeciej minucie Alan Łyszczarczyk błysnął wyszkoleniem i po indywidualnej akcji rozstrzygnął wynik spotkania i rywalizacji. Meczu numer siedem w tym półfinale nie będzie!