Przejdź do pełnej wersji artykułu

Magdalena Fręch przed Miami Open: wiem, że takie słabsze okresy nie trwają wiecznie i tym się kieruję

Magdalena Fręch liczy na dobry występ w Miami Open (fot. Getty). Magdalena Fręch liczy na dobry występ w Miami Open (fot. Getty).

Magdalena Fręch przyznała, że z powodu wysokiej pozycji w rankingu WTA znalazła się w nowej sytuacji i niektóre turnieje, jak teraz w Miami, zaczyna od drugiej rundy. – Mam więcej czasu na trening, ale brakuje mi meczów – przyznała 27. obecnie tenisistka świata.

Czytaj też:

Miami Open 2025. Terminarz, drabinki, pula nagród – kiedy gra Iga Świątek i Hubert Hurkacz?

Miami Open 2025. Terminarz, drabinki, pula nagród – kiedy gra Iga Świątek i Hubert Hurkacz?

– Miała pani bardzo udaną końcówkę poprzedniego sezonu. Czy triumf w turnieju w Guadalajarze dodał pewności siebie?
Magdalena Fręch:
Na pewno bardzo mi to pomogło w tym aspekcie i było to widać w kolejnych turniejach w Azji. Grałam dużo pewniej i przede wszystkim podejmowałam lepsze decyzje. Miałam w głowie duży spokój. Z pewnością był to przełomowy moment - trochę niespodziewany, bo przed tym turniejem, nawet nie zakładaliśmy, że mój pierwszy tytuł zdobędę właśnie w Guadalajarze. Cieszę, że się ta "jedynka" przy nazwisku pozostanie ze mną na zawsze. To dla mnie mocny bodziec do dalszej pracy i do zmiany na "dwójkę", czyli kolejnego takiego sukcesu.

– Czy tym samym zmieniła się pani gra i jest teraz bardziej ofensywna?
– Cały czas pracujemy, aby mój styl był jeszcze bardziej agresywny. Jednak myślę, że przede wszystkim dało mi to pewność w podejmowaniu decyzji w ważnych momentach. Te kluczowe piłki rozgrywałam inaczej niż wcześniej. To ma największe znaczenie, bo właśnie te najważniejsze momenty, najważniejsze akcje tworzą całą grę i decydują o wyniku. Moje myślenie zatem trochę się zmieniło. Mam nadzieję, że to będzie procentowało. Oczywiście, grę też staramy się zmieniać, ale na to potrzeba trochę czasu.

– Jakie cele założyła sobie pani przed tym sezonem?
– Przede wszystkim nie chciałam zbytnio skupiać się na rankingu, bo jest to hamujące. W poprzednich sezonach to robiłam i kiedy przestało mi się dobrze układać, to zaczynały się nerwy, pojawiała się frustracja. Bardziej skupiam się na tym, aby poprawiać swoją grę. Cały czas wyznaczam sobie nowy cel związany z grą. Najpierw staram się przenosić to na treningi, a później na mecze. To będzie robiło różnicę na korcie. Oczywiście, główne cele to skupienie się na pozostałych Wielkich Szlemach, aby w nich powalczyć o jak najlepszy rezultat. We wszystkich trzech, które są przede mną, w zeszłym sezonie nie punktowałam najlepiej, więc teraz mam duże pole do popisu. Mam nadzieję, że w nich będę w najwyższej formie.

– A jak to ma się do mniejszych turniejów? Czy takie jak w Guadalajarze lub Pradze również znajdują się na pani celowniku?
– Przede wszystkim, jeżeli już jedzie się na turniej, to po to, aby go wygrać. Nigdy nie leci się, aby po prostu sobie zagrać czy potrenować przed innymi zawodami. Każdy mecz to jest nowa szansa i punkty do rankingu. Zdrowie mi dopisuje, więc będę chciała grać we wszystkich najważniejszych imprezach. Startuję teraz jako zawodniczka rozstawiona i brakuje mi meczów. Gram co dwa tygodnie, więc to dla mnie nowa sytuacja.

– Jak czuje się pani w czołowej "30" światowego rankingu? Czy czuje pani, że rywalki inaczej teraz panią traktują?
– Nie patrzę na to w ten sposób. To nowa sytuacja dla mnie. Kiedy przyjeżdżam na turniej, to cztery, pięć dni wcześniej wiem, kiedy zagram mecz. To dla mnie coś nowego, bo mam więcej czasu na trening. Z drugiej strony rozgrywam mniej meczów, a ja uczę się w bezpośredniej rywalizacji. Po porażkach wiadomo, co trzeba poprawić i na czym się skupić. Jeżeli natomiast więcej się trenuje niż gra, to trochę zamazuje faktyczny obraz obecnej dyspozycji. Można być mistrzem treningów, jak ja byłam w Indian Wells, gdzie z nikim nie przegrałam, ale w poważnej rywalizacji są zupełnie inne warunki. Brakuje mi właśnie meczów, bo mój kalendarz trochę się zmienił. To sytuacja, do której muszę się przyzwyczaić i inaczej planować.

– Na ile zmienia się traktowanie zawodnika z czołowej "30"? Czy ma specjalne przywileje od organizatorów turniejów?
– Na takich turniejach, jak w Miami czuję, że jestem za nisko... A tak poważnie, to duże przywileje mają przede wszystkim gracze z miejsc 1-16. Dostają swój samochód, mogą rezerwować kort na treningi i mają inne korzyści. Miejsca 16-32 to inna liga i mamy takie samy benefity, co pozostali zawodnicy z głównego turnieju. Pod tym względem nie odczuwam, żeby coś się zmieniło.

– W tym sezonie ma pani na koncie osiem porażek i trzy zwycięstwa. Chyba nie może być pani zadowolona z takich rezultatów?
– No cóż - mogę i nie mogę. Jeśli spojrzeć na to, że zagrałam w trzeciej rundzie Australian Open, to nie są złe wyniki. Być może straciłam troszeczkę punktów z zeszłego roku, ale to nie jest taka sytuacja, abym załamywała ręce. Jeżeli w Australii przegrałabym w pierwszej rundzie, to byłby sygnał, że jest gorzej. Jednak wiem, jak to wygląda, bo nauczyłam się na podstawie zeszłego roku, kiedy też po Australii notowałam porażki. Wiem, że przychodzi moment, w którym wszystko się odwraca i to jest kwestia jednego turnieju, kiedy zaczyna się łapać tzw. flow. Wszystko zaczyna iść w drugą stronę i wszyscy zapominają o tym, co się działo na początku sezonu. Wiem, że takie słabsze okresy nie trwają wiecznie i tym się kieruję. Trzeba pracować i czekać na moment, który wszystko zmieni.

– W trzeciej rundzie Australian Open przegrała pani z Mirrą Andriejewą, która zaskakuje tenisowy świat. W wieku 17 lat wygrywa z czołowymi zawodniczkami, w tym z Igą Świątek. Jak pani ją ocenia jako rywalka?
– Przede wszystkim ma wielki talent, łatwość w poruszaniu się na korcie i grze, antycypację, itp. Bardzo przyjemnie się ją ogląda. Szuka ciekawych rozwiązań i nie robi błędów, a jej gra jest bardzo spokojna. To chyba jedna z zawodniczek, którą najlepiej się ogląda w telewizji. Czerpię przyjemność z oglądania jej meczów. Jej ruchy, decyzje, urozmaicanie gry skrótami - to coraz rzadsze w damskim tenisie. Myślę, że to przyszła liderka rankingu.

– Występ w Miami zacznie pani od meczu z Rumunką Elene Gabriele-Ruse, z którą ma pani niekorzystny bilans 1-2. Czy to ma jakieś znaczenie?
– Szczerze mówiąc, nawet o tym nie wiedziałam. Pamiętam tylko jeden nasz mecz, który był kilka lat temu. Od tego czasu sporo się zmieniło. Na pewno to bardzo wymagająca przeciwniczka. W Melbourne też miała udany występ, bo przegrała dopiero z Madison Keys. Każdą piłkę uderza z impetem i na pewno będę musiała się "zbierać" po drugiej stronie siatki. Jednak, jak zawsze, postaram się zagrać na swoich warunkach.

Źródło: PAP
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także