Kiedy debiutował w kadrze, czołowy polski strzelec za granicą grał w Luksemburgu. Tylko jeden piłkarz poza Polską potrafił zdobyć więcej niż dwadzieścia bramek w sezonie. Dziś dla Roberta Lewandowskiego to "pestka", ale dla każdego kolejnego młodego gracza może być to "mission impossible". Coraz bliżej końca przygody RL9 w kadrze, a następcy na horyzoncie nie widać, co zauważa sam kapitan reprezentacji Polski.
10 września 2008 roku to ważna data w historii polskiego futbolu. To właśnie tego dnia w wyjazdowym starciu el. mundialu z San Marino zadebiutował wówczas 19-letni Robert Lewandowski, zmieniając w 59. minucie spotkania Marka Saganowskiego. Osiem minut później, strzelił pierwszego gola dla reprezentacji i ustalił wynik końcowy na 2:0. To był początek pięknej opowieści, która trwa do dzisiejszego dnia.
153 mecze i 84 bramki – to obecny bilans w kadrze Lewandowskiego. W reprezentacji przebił absolutnie wszystkich. Ma najwięcej występów i goli dla biało-czerwonych barw. Co ciekawe, w 2008 roku Leo Beenhakker powołał go w miejsce Macieja Żurawskiego, legendy ligowego futbolu w Polsce, który przed "Lewym" wydawał się niedoścignionym wzorem napastnika. Inteligencja, mobilność, doskonały zmysł w polu karnym – to wszystko cechowało "Żurawia", który z Polski wyjechał dość późno, bo w wieku 29 lat. Wisła Kraków Bogusława Cupiała długo nie chciała go puścić, podobnie jak innego wielkiego strzelca Tomasza Frankowskiego, bo podstawowym celem była walka o Ligę Mistrzów. Koniec końców Żurawski wylądował w niezwykle wówczas szanowanym Celticu, który rywalizował w najbardziej elitarnych rozgrywkach Europy i wygrywał seryjnie mistrzostwo Szkocji.
Era przed Lewandowskim w kadrze była dosyć barwna. Zdarzały się "sezony-kwiatki", jak 2001/2002, kiedy najlepszym polskim strzelcem w ligach Top 5 byli Radosław Kałużny i Jacek Krzynówek (po pięć bramek), 2002/2003, kiedy najlepszym polskim strzelcem za granicą był Andrzej Kubica z Beitaru Jerozolima, czy 2008/2009, kiedy taki sam zaszczyt można było przypisać Tomaszowi Gruszczyńskiego z luksemburskiego Dudelange.
Z drugiej strony, było wiele pozytywnych przypadków – w Austrii szalał Radosław Gilewicz, Euzebiusz Smolarek był jedną z wiodących postaci Borussii Dortmund, Ireneusz Jeleń był niezwykle solidny w Auxerre, a Marcin Żewłakow strzelał po kilkanaście goli w lidze belgijskiej. To dorobek, który dziś potraktowalibyśmy z pocałowaniem ręki, w kontekście współcześnie grającego Polaka w Europie.
Top 5 czołowych polskich strzelców przed debiutem Roberta Lewandowskiego w kadrze w XXI wieku (najwyższy szczebel rozgrywkowy):
2000/2001 – Radosław Gilewicz (FC Tirol, Austria, 22 gole), Tomasz Frankowski (Wisła Kraków, 18 goli), Marcin Żewłakow (Excelsior Mouscron, Belgia, 16 goli), Paweł Kryszałowicz (Amica Wronki/Eintracht Frankfurt, 13 goli), Andrzej Juskowiak (VfL Wolfsburg, 12 goli)
2001/2002 – Maciej Żurawski (Wisła Kraków, 22 gole), Marcin Żewłakow (Excelsior Mouscron, Belgia, 15 goli), Grzegorz Rasiak (Groclin Dyskobolia, 14 goli), Cezary Kucharski (Legia Warszawa, 13 goli), Łukasz Sosin (Odra Wodzisław, 12 goli)
2002/2003 – Maciej Żurawski (Wisła Kraków, 22 gole), Marcin Kuźba (Wisła Kraków, 21 goli), Andrzej Niedzielan (Górnik Zabrze/Groclin Dyskobolia, 21 goli), Jacek Ziarkowski (Odra Wodzisław, 14 goli), Michał Chałbiński (Odra Wodzisław 13 goli)
2003/2004 – Maciej Żurawski (Wisła Kraków, 20 goli), Ireneusz Jeleń (Wisła Płock, 18 goli), Marek Saganowski (Legia Warszawa, 17 goli), Piotr Włodarczyk (Widzew Łódź/Legia Warszawa, 16 goli), Tomasz Frankowski (Wisła Kraków, 15 goli)
2004/2005 – Tomasz Frankowski (Wisła Kraków, 25 goli), Maciej Żurawski (Wisła Kraków, 24 gole), Marek Saganowski (Legia Warszawa, 14 goli), Marcin Żewłakow (Excelsior Mouscron, Belgia, 14 goli), Ireneusz Jeleń (Wisła Płock, 12 goli)
2005/2006 – Grzegorz Piechna (Korona Kielce/Torpedo Moskwa, 23 gole), Łukasz Sosin (Apollon Limassol, Cypr, 22 gole), Michał Chałbiński (Zagłębie Lubin, 16 goli), Maciej Żurawski (Celtic, Szkocja, 16 goli), Ebi Smolarek (Borussia Dortmund, Niemcy, 13 goli)
2006/2007 – Piotr Reiss (Lech Poznań, 15 goli), Marcin Mięciel (PAOK, 14 goli), Michał Chałbiński (Zagłębie Lubin, 12 goli), Adrian Sikora (Groclin Dyskobolia, 12 goli), Tomasz Gruszczyński (Dudelange, Luksemburg, 12 goli)
2007/2008 – Paweł Brożek (Wisła Kraków, 23 gole), Marek Zieńczuk (Wisła Kraków, 16 goli), Adrian Sikora (Groclin Dyskobolia, 16 goli), Łukasz Sosin (Anorthosis, Cypr, 13 goli), Tomasz Gruszczyński (Dudelange, 12 goli)
2008/2009 – Paweł Brożek (Wisła Kraków, 19 goli), Tomasz Gruszczyński (Dudelange, 16 goli), Robert Lewandowski (Lech Poznań, 14 goli), Ireneusz Jeleń (Auxerre, 14 goli), Artur Wichniarek (Arminia Bielefeld, 13 goli)
Po wyjeździe Lewandowskiego z Polski w 2010 roku, na arenie międzynarodowej pojawiło się kilku obiecujących polskich napastników, którzy nie przynieśli wstydu w Europie. Arkadiusz Milik przed serią kontuzji był w znakomitej formie strzeleckiej, Krzysztof Piątek w pierwszym sezonie był jednym z czołowych goleadorów Serie A, a swoje chwile chwały przeżywał też Łukasz Teodorczyk, który został królem strzelców w lidze belgijskiej. To właśnie ta czwórka, jako jedyna potrafiła przebić barierę 20 goli w ligowym sezonie w XXI wieku w ligach top 10. I prędko się nie zapowiada, żeby ktoś mógł podążyć ich ścieżką.
Lewandowski w wieku 20 lat sięgał po koronę króla strzelców Ekstraklasy, co dziś wydaje się czymś niemożliwym do zrealizowania przez jego rówieśników. Najskuteczniejszymi Polakami w najwyższej klasie rozgrywkowej w tym sezonie są grający na środku pomocy Bartosz Kapustka (9 goli) i grający na środku obrony w Stali Mielec 35-letni Piotr Wlazło (9 goli), który znakomicie egzekwuje rzuty karne. Poza tym najlepszym polskim napastnikiem jest Sebastian Bergier z GKS-u Katowice (siedem bramek). Totalna bieda jest wśród młodzieżowców – najskuteczniejszy Kamil Lukoszek z Górnika Zabrze (nominalnie skrzydłowy) ma cztery bramki, a podstawowy napastnik reprezentacji młodzieżowej Filip Szymczak, ma tylko dwa trafienia.
Młodych polskich napastników w porównaniu do rówieśników z Danii, Szwecji, Norwegii dzieli przepaść, a co dopiero np. z Litwą. 22-letni Armandas Kucys (rocznik 2003) przed sezonem zamienił Żalgiris Kowno na mistrza Słowenii, Celje. W osiemnastu spotkaniach zdobył dziesięć bramek i zanotował asystę, a w siedmiu starciach Ligi Konferencji strzelił sześć goli, w tym jednego, który miał gigantyczne znaczenie w kontekście awansu do ćwierćfinału rozgrywek. To piłkarz, który latem z pewnością trafi do większego klubu. Takiego zawodnika Litwinom może zazdrościć Polska. Tym bardziej, że nie ma żadnego napastnika poniżej 23. roku życia, który strzelił gola w tym sezonie za granicą.
Na konferencji prasowej przed meczem z Litwą zadałem kapitanowi reprezentacji Polski pytanie, czy widzi w młodej grupie osób, która przewija się w kontekście kadry narodowej, kogoś, kto mógłby go zastąpić. Lewandowski uśmiechnął się, przez kilka sekund się zastanawiał i następująco odpowiedział:
– Nie wiem, czy ktokolwiek chciałby usłyszeć, że jest moim następcą i czy byłby przede wszystkim na to gotowy. Nawet jeśli bym kogoś takiego widział, nie zrobię mu tyle niedobrego, mówiąc o tym. Nawet nie wiedziałby, z czym to się wiąże. Jeśli byłaby taka osoba, wolałbym, żeby podążała własną ścieżką. Mam nadzieję, że nawet jak teraz takiego piłkarza nie ma, to zaraz się pojawi.
Lewandowski w sierpniu skończy 37 lat. Jest bliżej niż dalej zakończenia gry z orzełkiem na piersi. Zanim to jednak zrobi, ma jeszcze kilka celów do zrealizowania, jak np. awans na mundial, czy dobicie do stu goli w reprezentacji. Wiemy, że jeśli zakończy karierę, to jako ten, który miał najbardziej wzorową karierę wśród wszystkich polskich piłkarzy. Stał się legendą w tak znanych klubach, jak Borussia Dortmund i Bayern Monachium, a do tego pracuje na status ikony w FC Barcelona. Jest jednym z najskuteczniejszych napastników w XXI wieku. Mimo, że jeszcze nie odszedł na emeryturę, to Polacy już tęsknią.
Ta tęsknota spowodowana jest tym, że na horyzoncie nie ma kogoś, kto mógłby wejść w jego buty, kto mógłby go zastąpić. Owszem, jest Krzysztof Piątek, Karol Świderski czy Adam Buksa, którzy w reprezentacji przewijają się od lat, ale nie są to "game-changerzy". Nie mają też konkurentów, którzy mogliby ich wygryźć z kadry. Czekamy na nowego Gilewicza, który podbije mniej znaną ligę, ale pokaże, że ma smykałkę do zdobywania bramek. Czekamy na nowego Żewłakowa, który w jednej z dziesięciu czołowych lig Europy będzie regularnie strzelał kilkanaście goli. To trochę jak w Football Managerze, kiedy czekamy aż wykluje się ciekawy "regen". Oby tylko jak w przypadku oczekiwania na kolejną edycję tej gry, nie trwało to wieczność.
Następne