{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Aleksandra Król-Walas po wywalczeniu brązowego medalu MŚ: wstałam już o czwartej, zestresowana. Nie mogłam jeść

Aleksandra Król-Walas wywalczyła drugi w karierze brązowy medal mistrzostw świata w snowboardowym gigancie równoległym. W rozmowie z dziennikarzem TVP Sport, Jakubem Pobożniakiem, tuż po dekoracji przyznała, że w noc przed startem nie spała najlepiej. – Wstałam już o czwartej, zestresowana. Nie mogłam jeść – mówiła.
- Prezes Piesiewicz po raz kolejny przełożył posiedzenie PKOl
- Nie żyje sześciokrotny złoty medalista olimpijski
- Trzy miliardy dolarów za prawa do igrzysk olimpijskich
Czytaj też:

Aleksandra Król-Walas brązową medalistką mistrzostw świata w slalomie gigancie równoległym!
Król-Walas wróciła po przerwie macierzyńskiej niedługo przed tym sezonem. I bardzo szybko znalazła się ponownie w czołówce Pucharu Świata. Już podczas pierwszych zawodów w Chinach była druga. Łącznie pięciokrotnie stała na podium giganta równoległego, w tym raz na jego najwyższym stopniu w szwajcarskim Scuol. Przez jakiś czas była liderką cyklu, ostatecznie kończąc sezon na czwartej pozycji.
Podczas mistrzostw świata w Szwajcarii znowu zaprezentowała się kapitalnie. W najważniejszym starcie wygrała z reprezentantką gospodarzy Ladiną Caviezel. W ten sposób wywalczyła brązowy medal.
– Popłakałam się na mecie. Ten medal jest naprawdę piękny. Kolejna "śnieżynka" do kolekcji. Przydałby się jeszcze medal innej imprezy. To za rok. Niezmiernie się cieszę, bo nie był to dla mnie łatwy dzień. Wstałam już o czwartej, zestresowana. Nie mogłam jeść. Mam tyle lat, a nadal się tym stresuję. Bardzo mi zależało. I naprawdę uważam, że moja jazda w finałach była super – mówiła "na gorąco", tuż po dekoracji.
– Przeżywałam bardzo przegraną z Tsubaki [Miki]. Myślałam, że już tak wyciągnęłam rękę, że to jednak ja przejdę. A tu jedna setna. Boli. Ale medal jest, brązowy, na pocieszenie – przyznała. Polka rywalizowała z Japonką na etapie półfinału. O awansie rywalki zadecydowało zaledwie 0.01 sekundy. W finale Tsubaki Miki przegrała z Czeszką Ester Ledecką.
– Już dzisiaj sobie myślę, ile zdrowia mnie to kosztowało, ile nerwów. Ale to jest warte tego wszystkiego. Bo później taki medal wynagradza to wszystko – dzieliła się odczuciami w dalszej części rozmowy z Jakubem Pobożniakiem. Król-Walas odpowiedziała też na pytanie dotyczące przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. – Tak, jak pokazałam, jestem w czołowej "trójce" na świecie. Dlaczego miałoby się to nie powtórzyć na igrzyskach? Będę tam walczyć tak samo jak tutaj. Dam z siebie wszystko. Bo to moje marzenie. Po to wróciłam do sportu po urodzeniu dziecka, żeby o nie walczyć – mówiła.
A jak będzie świętować wywalczenie medalu? – Pójdę wcześnie spać. Mam nadzieję, że jutro obudzę się o siódmej, a nie o czwartej, jak dzisiaj – śmiała się nasza medalistka.