Przejdź do pełnej wersji artykułu

Ester Ledecka kontra MKOl. Na IO musi wybrać: snowboard albo narty. "Nie chcą dać mi napisać historii"

/

Ester Ledecka w obecnym sezonie zdobyła złoty medal mistrzostw świata w snowboardowym gigancie równoległym i brązowy krążek w zjeździe na czempionacie narciarzy alpejskich. Czeszka na igrzyskach byłaby kandydatką do złota w obu konkurencjach. Problem w tym, że te planowo mają zostać rozegrane jednego dnia. Ledecka walczy z MKOl o zmianę terminu jednej z nich. Na razie bezskutecznie. – Tu chodzi o napisanie historii całego sportu – przekonuje w rozmowie z TVP Sport. 

"Nie mogłam spać, nie mogłam jeść". Polka ma medal MŚ!

Czytaj też:

Aleksandra Król-Walas zdobyła już drugi brąz pod wodzą Oskara Boma (fot. Getty/TVP)

Łzy wzruszenia na MŚ w snowboardzie. "Ten medal to cena poświęceń"

Korespondencja z Sankt Moritz

Ester Ledecka mistrzynią świata w snowboardzie była już w 2015 i 2017 roku. Czeszka dominowała tak, że zaczęła rozglądać się za dodatkową adrenaliną. I znalazła ją na nartach alpejskich. Poznać całemu światu dała się podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, gdzie została pierwszą zawodniczką w historii, która zdobyła dwa złote medale w dwóch różnych dyscyplinach – snowboardowym gigancie równoległym i narciarskim supergigancie. Ten drugi triumf był sensacją tak wielką, że sama Ledecka nie potrafiła uwierzyć w swój rezultat na mecie. 

Tu nie chodzi o napisanie historii dla Czech. To dla historii całego sportu. To jest coś, czego nie osiągnie nikt inny. A ja czuję, że mogę. Nie znam żadnego innego sportowca, który mógłby wystartować w dwóch sportach na jednych igrzyskach i w obu bić się o medale. Chciałabym mieć szansę, żeby to zrobić i zainspirować jeszcze więcej ludzi do uprawiania tych dyscyplin. O to przecież powinno chodzić na igrzyskach olimpijskich. I to jest jedyna rzecz, którą naprawdę bym chciała. Żeby MKOl to zrozumiał. Ale to już nie zależy ode mnie. Ja swoje zrobiłam – dodaje.

I nie chodzi tu tylko o słowa kierowane do mediów. Ledecka zgłosiła się do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, a konkretnie do wówczas jeszcze panującego prezydenta, Thomasa Bacha. Ten jednak nie znalazł czasu, by pochylić się nad sprawą. W grafiku igrzysk alpejski zjazd pań i snowboardowy gigant równoległy wciąż zaplanowane są na 8 lutego 2026 roku. – Teraz zmieniła się prezydent MKOl, więc ponownie nawiążę kontakt i będę liczyła, że to coś da. Wiem, że Czeski Komitet Olimpijski również walczy o mnie, ale tak naprawdę nie wiem na ile jest to skuteczne. Jesteśmy małym krajem i nie mamy tak dużego nacisku, ale naprawdę chciałabym, żeby ludzie z MKOl zobaczyli, co osiągam i dali mi szansę – podkreśla Ledecka.

Jeśli grafik igrzysk (pomimo możliwych dwóch tygodni na rozegranie zawodów) się nie zmieni, 29-latka ma już opracowany plan. Choć logistyka nie będzie tu łatwa. – Gdy zostanę postawiona pod ścianą, najpewniej wystartuję w supergigancie na nartach, a następnie w gigancie snowboardowym. Zawody alpejskie są w Cortinie. W ciągu dwóch dni musiałabym pojechać do Livigno, a to pięć godzin jazdy, i przestawić się na snowboard. Jestem na to gotowa, jeśli będzie taka konieczność – zaznacza Ledecka. – Ale bardzo chciałabym móc wystartować w zjeździe, bo zjazd to zjazd. Królewska konkurencja – kończy.

Do igrzysk olimpijskich pozostało nieco ponad 10 miesięcy. Czas na zmiany jeszcze jest, tym bardziej, że grafik poszczególnych dyscyplin zmieniany był już... siedmiokrotnie. Ani jedna zmiana nie dotyczyła jednak zawodniczki, która symbolem igrzysk została już w 2018 roku, a teraz może ponownie napisać niesamowitą kartę historii sportu.

Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także