Warsaw Eagles, Panthers Wrocław, Lowlanders Białystok, a może Kraków Kings? To kandydaci do mistrzostwa. Rusza nowy sezon Polskiej Futbol Ligi. Prezes Lowlandersów Piotr Morko w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o zmianach w rozgrywkach, profesjonalizacji futbolu amerykańskiego w Polsce oraz faworytach do tytułu.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: Rozpoczyna się nowy sezon Polskiej Futbol Ligi. Jak nastawienie przed sezonem?
Piotr Morko, prezes Lowlanders Białystok: – To nie jest już nasze pierwsze rodeo. Więc są już mniejsze emocje, jak w poprzednich latach. A jest to dla mnie ósmy sezon z Lowlanders Białystok, kiedy jestem prezesem klubu. Myślę, że jesteśmy przygotowani. Trenerzy są spokojni przed pierwszą kolejką. Drużyna też jest dojrzalsza. Mamy trochę wsparcia ze strony grup młodzieżowych i nowych zawodników. Wygląda to obiecująco. Także czekam, bo to zawsze pierwszy gwizdek, pierwsza kolejka daje wiele odpowiedzi na pytanie jak wyglądamy. Treningi treningami, ale wiadomo, dopiero mecz weryfikuje wszystko.
– Zrobiliście kilka ciekawych wzmocnień…
– W poprzednich latach maksymalnie mogliśmy zatrudnić dwóch zawodników z USA. W poprzednich było to łącznie trzech obcokrajowców. Trzeci mógłby być z innego kraju. Mieliśmy u nas Francuza, mieliśmy Anglika. W tym roku mogliśmy zatrudnić każdego obcokrajowca spoza grupy krajów takich jak Meksyk, Kanada, USA i Japonia. Zdecydowaliśmy się na Australijczyka. Będzie pierwszym Australijczykiem w naszej drużynie, więc mamy trzech obcokrajowców tak naprawdę. Aczkolwiek w tym roku postanowiliśmy rozszerzyć kadrę trenerską i tutaj właśnie mamy trzech trenerów z USA i jednego trenera z Włoch. No i łącznie właśnie mamy siedmiu obcokrajowców, którzy przyjechali, którzy pracują nad tym, żeby przynajmniej powtórzyć wynik z ubiegłego roku.
– Trenerzy zagraniczni są lepszymi trenerami niż trenerzy z Polski?
– Myślę, że byłoby to duże uproszczenie. My, jako drużyna nie mamy się czego wstydzić, jeśli chodzi o poziom naszych trenerów polskich i o tym właśnie ostatnio rozmawiałem z trenerem głównym…
– A jak cała liga wypada na tym tle?
– Tego już nie wiem. Na pewno w lidze mamy wielu trenerów uzdolnionych, aczkolwiek ciężko mi oceniać ich pracę z perspektywy wyników drużyn, bo to raczej chodzi o wiedzę, o przekazywanie tej wiedzy zawodnikom, o pracę z nimi. Więc mogę powiedzieć z własnego podwórka, nawet po rozmowie z trenerem głównym ostatnio, który chwalił, że nasz Tomasz Żukowski czy Damian Wesołowski mogliby być śmiało trenerami w lidze uniwersyteckiej w USA. Tak ocenił ich poziom. Tu chodzi raczej o coś innego. Na pewnym poziomie sportowym, żeby drużyna dobrze funkcjonowała i żeby była dobrze przygotowana do treningów i do meczów, potrzeba zaangażowania czasowego. Polscy trenerzy mają to do siebie, ale to nie jest ich wada oczywiście, że mają rodzinę, mają inną pracę dodatkowo, więc mogą poświęcić się futbolowi w mniejszym zakresie czasowym niż trener z Ameryki, który przyjeżdża i pracuje nad zespołem cały dzień.
– Podobnie jest w przypadku samych zawodników, którzy oprócz grania, również trenują?
– Dokładnie tak, to futbol dla nich jest dodatkiem, a tutaj mamy czterech trenerów, którzy są na stałe w Białymstoku, poświęcają się wyłącznie dla futbolu. To daje nam bardzo dużą przewagę, jeśli chodzi o analizę treningową, przygotowanie zawodników, przygotowanie do meczów. Generalnie nie ma żadnych odciągaczy, głównym ich celem jest futbol, więc dla nas to jest bardzo przydatne.
– Futbol amerykański w Polsce staje się zatem coraz bardziej profesjonalny?
– My dziś organizacyjnie jesteśmy na wysokim poziomie. Przygotowujemy drużynę pod wieloma kątami. Kręcimy treningi i mecze z drona, później analizujemy. Mamy bardzo dobre warunki treningowe, biuro do dyspozycji trenerów przez 24 godziny. Nasz główny szkoleniowiec Dan Pippin, który jest pierwszy raz z nami, był między innymi trenerem w Niemczech, we Włoszech czy na Węgrzech i sam stwierdził, że wiele drużyn za granicą mogłoby się od nas uczyć. Trenerzy mają też dobre warunki mieszkaniowe, mają samochód służbowy, wyżywienie, więc ta profesjonalizacja musi iść z każdej strony. Nie tylko sportowej, ale także organizacyjnej. No niestety ciężko mi jest oceniać inne kluby. Niemniej okazuje się, że nie mamy się czego wstydzić. Natomiast kompleks polskości w futbolu amerykańskim nadal występuje, ale jak widać, jest to niesłuszne podejście.
– W tym sezonie znacznie zmieniają się też rozgrywki Polskiej Futbol Ligi, bo wystąpi w tym sezonie aż 15 drużyn. To niemal o sto procent więcej, niż w ubiegłym sezonie.
– Miało być osiemnaście, ale trzy drużyny zrezygnowały. To jest kierunek, który już parę lat temu wraz z kolegami z komisji rozgrywkowej sugerowaliśmy. Wiele w polskich klubach futbolowych zmieniła pandemia COVID-19. Niektóre drużyny schodziły poziom niżej, grały w ligach z dziewięcioma zawodnikami na boisku, a nie z jedenastoma. Dziś liga ma 15 drużyn i wygląda to poważniej z perspektywy kibica, mediów, czy też osób, które niekoniecznie muszą znać się na futbolu amerykańskim. Zdecydowaliśmy się na radykalne kroki, bo zlikwidowaliśmy, jako związek ligę dziewięcioosobową. Chcieliśmy władze mniejszych klubów wyciągnąć z ich stref komfortu. Walka w lidze jedenastoosobowej sprawi, że mniejsze kluby będą musiały zacząć się rozwijać, zadbać o swoich sponsorów. Było wiele wątpliwości, ale czas pokazał, że wszystko można zrobić, potrzeba tylko chęci. Mamy nadzieję, że dzięki zmianom będzie więcej meczów o stawkę, a dodatkowo zawodnicy będą rzadziej opuszczali swoje ośrodku futbolowe, by grać w najwyższej klasie rozgrywkowej, jak to było w poprzednich latach.
– Przykład?
– To zespół z Tych. Ich zawodnicy grali w różnych polskich klubach. Przed sezonem wrócili do rodzimej drużyny, bo czują potrzebę lokalnego patriotyzmu, wsparcia swoich dawnych barw. Jest już mniej transferów między klubami najwyższej ligi. Większość transferów to zawodnicy, których drużyny nie zgłosiły się do rozgrywek. My też od dwóch sezonów praktycznie nikogo nie transferowaliśmy, bo wyznajemy zasadę, że lepiej budować na swoim, niż polegać na innych. Dziś jesteśmy na takim etapie, że w lidze jest 15 drużyn, ale wierzymy, że w przyszłości pojawią się kolejne, chętne ekipy do walki o mistrzostwa Polski. Oczywiście nasze rozgrywki dzielą się na ligę północną i południową, bo chcieliśmy zmniejszyć koszty transportu. Po fazie ligowej są ćwierćfinały, półfinały i finał.
– Jakie były kryteria doboru drużyn do pierwszej ligi?
– Trochę na zasadzie… Palec pod budkę. Zrobiliśmy spotkanie. Zarząd ligi zakomunikował, że powstał pomysł zwiększenia pierwszej ligi oraz rezygnacji z ligi zespołów dziewięcioosobowych. Powiedzieliśmy, że mamy 18 miejsc. Zapraszamy kluby pierwszej ligi, drugiej ligi oraz z ligi "dziewiątek". Tak doszło do zwiększenia liczby drużyn w najważniejszych rozgrywkach futbolu amerykańskiego w Polsce.
– Jakie zatem przewidywania przed startem rozgrywek?
– Myślę, że zdecydowanym faworytem na papierze jest Warsaw Eagles. To poprzedni mistrz Polski, z którym rywalizowaliśmy przed rokiem w finale. Pościągali wielu zawodników, rywalizują w europejskich pucharach, mają ogromny potencjał. Porównałbym dziś Warsaw Eagles do Panthers Wrocłas sprzed ośmiu lat. Warszawiacy są murowanym kandydatem na papierze do zdobycia mistrzostwa. W lidze południowej mocny zespół ma Kraków Kings. Mieli w poprzednich latach szansę zajść bardzo wysoko, to im się nie udawało, natomiast mają obecnie nadal wiele do powiedzenia w lidze. Zagrozić mogą też, nazwijmy to, rezerwy Panthers Wrocław. Kandydatów do tytułu jest kilku.
– A gdzie wśród nich jest Lowlanders Białystok?
– Życie nauczyło mnie, że papier jedno, a boisko drugie. Opieramy swój klub na potencjale młodych zawodników, którzy w poprzednich sezonach zdobywali ligowe doświadczenie, a dziś są już na naprawdę wysokim poziomie. W tym sezonie na pewno będziemy underdogiem. Naszym celem jest walka o mistrzostwo. Nie schodzimy poniżej tego poziomu, więc wierzę, że stać nas na finał tych rozgrywek.
– Pierwszy mecz zagracie z Warsaw Mets…
– Z Warsaw Mets mamy ciekawe pojedynki, to już nie pierwszy raz też, kiedy rozpoczynamy sezon meczem z nimi. Jeszcze ani razu nie udało się im wygrać z naszą drużyną i mam nadzieję, że tak też zostanie. Mets mają bardzo dobrą ofensywę, dobrych, szybkich zawodników na skrzydłach. Co roku ich skład się zmienia, są inni zawodnicy, więc są też niewiadomą. Dla nas mecz z Warsaw Mets, to sprawdzian generalny. Niemniej, jeśli potkniemy się na starcie, to nie będzie to koniec świata. Ten mecz to sprawdzian, który nam pokaże, w jakim kierunku poszliśmy w przygotowaniach i ile nam jeszcze brakuje do optymalnej formy.