Aleksandra Król-Walas zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach świata w snowboardowym slalomie równoległym, a od brązowego medalu dzieliły ją zaledwie... 0,04 s! – Zabkało tak malutko.... ale bardzo się cieszę, bo dałam z siebie wszystko – powiedziała reprezentantka Polski w rozmowie z TVP Sport.
W czwartek Aleksandra Król-Walas zdobyła brąz MŚ w slalomie gigancie, a w sobotę była blisko wywalczenia drugiego medalu. W rywalizacji w slalomie równoległym awansowała do półfinału, w którym jednak musiała uznać wyższość Ester Ledeckiej. W pojedynku o trzecie miejsce górą była Holenderka Michelle Dekker.
Złoto niespodziewanie wywalczyła Japonka Tsubaki Miki, która w finale pokonała Czeszkę Ledecką. Król-Walas miała prawo czuć niedosyt, ale i tak była zadowolona ze swojego występu, o czym opowiedziała w rozmowie z TVP Sport:
– Bardzo się cieszę, bo dałam z siebie wszystko. W kwalifikacjach było dużo błędów i nie miałam nic do stracenia, cisnęłam na maksa te zawodniczki. Jest czwarte miejsce, szkoda bo tak malutko zabrakło... ale cieszę się ze szczęścia Michelle, bo to moja najlepsza przyjaciółka w Pucharze Świata. Fajnie się ściga z przyjaciółką, ale niewiele brakowało, a byłby dublecik – powiedziała reprezentantka Polski.
Aleksandra Król-Walas awansowała do półfinału po zwycięstwie z Ramoną Theresią Hofmeister, która była jedną z faworytek do medalu. Polka wygrała z nią o... dwie setne sekundy:
– Z Ramoną nie miałam nic do stracenia. Powiedziałam sobie, że trzeba jechać tak agresywnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Po prostu ją cisnęłam do samego końca i tym razem to ja z nią wygrałam. Ten pojedynek najbardziej mnie cieszył, bo ona była bardzo trudną przeciwniczką. Jakby mi ktoś wczoraj powiedział, że ją "objadę" to nie uwierzyłabym – nie ukrywała radości.
– Szkoda tego przejazdu z Ester. Tam przez chwilę prowadziłam, ale tak mnie wybiło w powietrze, że latałam jak samolot i się ratowałam. Jestem bardzo zadowolona z tego czwartego miejsca, bo w tym roku bardzo mało trenowałam slalom. Mój najlepszy wynik w slalomie w tym roku to chyba ósme miejsce. Na ostatni PŚ w slalomie nie pojechałam, nie jeździłam dwa miesiące na desce slalomowej, bo skupiałam się na gigancie. Naprawdę jestem szczęśliwa. Choć szczerze powiem, że myślałam, że to ja wywalczyłam ten brązowy medal. Jak wpadałam na tę metę, to wydawało mi się, że zwyciężyłam i nawet przez chwilę się cieszyłam. Później jednak zobaczyłam, że zielone światełko nie jest przy moim nazwisku. Michelle była święcie przekonana, że to ja wygrałam. Na tym drugim torze ta meta była troszeczkę wyżej, to było takie złudzenie optyczne – podsumowała.
Następne