Pewien Michał modlił się długo o jeszcze łatwiejszych rywali niż w poprzednich eliminacjach. Pan Bóg uczciwie zaznaczył, że co do pierwszego koszyka, to nawet on cudu nie uczyni, ale co do trzech pozostałych proszę bardzo. Ba! W swej łaskawości wysłuchał nawet dodatkowej prośby, by pierwsze dwa mecze zagrać z najsłabszymi drużynami u siebie...
I nadszedł 21. dzień marca. Stwórca przełożył wajchę w położenie wiosna i wieczorem popatrzył na Stadion Narodowy w Warszawie. Po 80 minutach ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał. Jednakowoż próśb o cud płynęło z Polski tak wiele, że w swej nieskończonej dobroci obdarzył nas zbawiennym rykoszetem. Potem odwrócił się i odszedł rzucając przez ramię: mam dużo ważniejszych spraw na głowie, teraz już radźcie sobie sami – tak mecz z reprezentacją Malty rozpoczął Jacek Laskowski. Kibice byli zachwyceni.
Komentarz:
Jacek Laskowski, Marcin Żewłakow