Zazwyczaj to błędy sędziów boiskowych sprawiają, że może wykazać się sędzia VAR. W meczu San Marino – Rumunia z udziałem polskich sędziów było zupełnie odwrotnie. Nie popisał się sędzia wideo Piotr Lasyk, a dzięki jego błędowi błysnął sędzia główny Damian Sylwestrzak.
San Marino przegrało z Rumunią 1:5, ale to wcale nie oznacza, że dla sędziów to był łatwy mecz. Wręcz przeciwnie. Na przykład sędzia Damian Sylwestrzak sam podyktował słusznie dwa rzuty karne, a gdyby posłuchał sugestii Piotra Lasyka, to rzuty karne byłyby w sumie trzy. Na szczęście Sylwestrzak w tym przypadku wykazał się asertywnością.
Wszystkie trzy sytuacje zdarzyły się w drugiej połowie. Z rzutów karnych Rumuni podwyższyli prowadzenie na 3:0 i 4:1. Lasyk interweniował niewiele wcześniej przed tym drugim karnym. Dlaczego?
Wyglądało na to, jakby zapomniał, że eliminacje mistrzostw świata to nie Ekstraklasa, a FIFA to nie PZPN. Co uchodzi w Polsce, bo PZPN nie sprawuje odpowiedniego nadzoru nad działaniami Kolegium Sędziów, nie uchodzi w rozgrywkach FIFA. Gdyby w tej sytuacji Sylwestrzak nie zachował rozsądku, to przez Lasyka o polskich sędziach VAR znowu mogłoby być w Europie tak głośno, jak jesienią, gdy bulwersujący błąd spowodował wypaczenie wyniku meczu Szwecja – Azerbejdżan.
Lasykowi najwyraźniej zaszkodziły szkolenia PZPN. Tak często wspomina się na nich o kryteriach oceny kontaktu piłki z ręką i tak rzadko przypomina, że to są tylko kryteria pomocnicze, które mają pomagać w sytuacjach, których sędziowie nie potrafią ocenić w oparciu o treść przepisu podstawowego, iż w rezultacie w wielu meczach w Polsce sędziowie kierują się przede wszystkim kryteriami zamiast kierować się przede wszystkim przepisem podstawowym.
Ta część artykułu 12 "Przepisów gry", która tutaj jest kluczowa, brzmi następująco:
"Dochodzi do przewinienia, gdy zawodnik:
• rozmyślnie dotyka piłkę ręką lub ramieniem, np. poprzez ruch ręki/ramienia w kierunku piłki,
• dotyka piłkę ręką lub ramieniem, gdy powiększały one w sposób nienaturalny ciało zawodnika. Zawodnik uważany jest za nienaturalnie powiększającego swoje ciało, gdy ułożenie jego rąk/ramion nie stanowi następstwa ruchu ciała w danej sytuacji lub nie jest tym uzasadnione. Mając rękę/ramię ułożone w takiej pozycji, zawodnik podejmuje ryzyko, że zostaną one trafione przez piłkę, a on zostanie za to ukarany.".
Takim ustaleniem The IFAB – akceptowanym przez FIFA, UEFA oraz powszechnie przez federacje narodowe krajów członkowskich – kierował się Damian Sylwestrzak w meczu San Marino – Rumunia w sytuacji, gdy piłka dośrodkowana przez Ionuna Mitritę dotknęła ręki Alberto Riccardiego. Sylwestrzak nie odgwizdał przewinienia, ponieważ dotknięcie piłki ręką przez zawodnika reprezentacji San Marino nie było rozmyślne, było ewidentnie przypadkowe, a jego ręka znajdowała się w pozycji naturalnej i wynikającej z danej sytuacji.
Była też okoliczność dodatkowa, która mogła mieć znaczenie dla Sylwestrzaka, ale i bez której też powinien tę "rękę" pozostawić bez gwizdka. W momencie, w którym piłka była już około metra od Riccardiego, nagle ruch nogą w kierunku piłki wykonał Denis Ciobotariu, być może nawet ją musnął. To mogło zmylić piłkarza z San Marino, ale być może i tak nie trafiłby czysto w piłkę. Po chwili odbiła się ona od murawy, być może trafiła i musnęła stopę Riccardiego, a może nawet jej nie dotknęła, po czym trafiła go w dłoń, odbiła się od niej i zmieniła kierunek lotu.
Dla każdego kibica i każdego sędziego powinno być jasne, że to było absolutnie przypadkowe dotknięcie piłki ręką. Dla każdego kibica i każdego sędziego powinno być jasne, że ręka Riccardiego była w położeniu naturalnym dla sytuacji, w której piłkarz robi zamach nogą w celu kopnięcia piłki. "Przepisy gry" mogą nam się nie podobać, ale one obowiązują, zwłaszcza sędziów. A jednak, mimo wszystko, sędzia wideo Piotr Lasyk postanowił interweniować? Dlaczego?
Gdyby Lasyk był nieznanym nikomu arbitrem, a szkolenie w Polsce było dokładnie takie jak w FIFA i UEFA, nie zostawilibyśmy na Lasyku suchej nitki. Ale przecież Lasyk jest doświadczonym sędzią Ekstraklasy, wcześniej był piłkarzem. Z pewnością wie i pamięta, że takie sytuacje zdarzały się w futbolu wielokrotnie, naturalnie, zapewne również jemu samemu, gdy grał w Polonii Bytom. Powinien czuć i pamiętać, że żaden dobry sędzia w takich sytuacjach nie powinien gwizdać ani tym bardziej dyktować rzutu karnego, bo nie ma sensu karać piłkarzy za to, że mają ręce i używają ich instynktownie, naturalnie, zgodnie z koordynacją ruchową i zasadami dynamiki ruchu. Zapewne rozumie, że rzut karny nie powinien być gwiazdką z nieba ani losem na loterii, bo ktoś miał pecha i został trafiony w rękę. Rzut karny – jak w sposób jasny i oczywisty podpowiada jego nazwa – powinien być karą za przewinienie, za faul, za zrobienie czegoś niedozwolonego, po piłkarsku złego (uwaga: nie mylić "złego" ze "słabego").
Tymczasem, czytając "Przepisy gry" i analizując powtórki sytuacji z Riccardim, nie widać żadnej winy, żadnego przewinienia piłkarza i żadnego powodu do użycia gwizdka w sposób zgodny z "Przepisami gry". Jedyny możliwy powód jest taki, że Lasyk tak dużo nasłuchał się w Polsce o kryteriach oceny kontaktu piłki z ręką, że zapomniał o przepisie podstawowym i w meczu FIFA postąpił tak, jakby tam też władzę nad nim sprawowało Kolegium Sędziów PZPN.
Lasyk wezwał Sylwestrzaka do monitora, kierując się tym, że piłka trafiła Riccardiego w rękę odchyloną, powiększającą obrys ciała, przy czym jego ręka przez chwilę zrobiła ruch w kierunku piłki, a ponadto piłka była dla Riccardiego spodziewana, ponieważ leciała z daleka, a ruch nogą Ciobotariu nie znaczył w tej sytuacji nic albo nie znaczył wiele. Argumentów Lasyk miał wiele, ale wszystkie nadają się tutaj do kosza. Każdy kibic i każdy sędzia w tak przejrzystej sytuacji powinien łatwo i szybko stwierdzić: gramy, nie ma przewinienia, sytuacja jest jasna i oczywista.
Lasyk "namachał się" tymi kryteriami jak jeden z bohaterów kultowej sceny z maczetą w "Indianie Jonesie". Sylwestrzak zareagował jak Indiana Jones. Po prostu strzelił – zamiast nabojem sensem "Przepisów gry" – i stwierdził krótko: przypadek. Gdy Lasyk wezwał go do monitora, Sylwestrzak obejrzał powtórki i odmówił podyktowania rzutu karnego. Brawo dla Sylwestrzaka.
A Lasyk? Piszemy o nim, bo tym razem trafiło na niego, ale równie dobrze na jego miejscu mógł być inny sędzia VAR z Polski, który tak samo jak Lasyk, po wielu szkoleniach PZPN, też mógłby zapomnieć, co tak naprawdę w tym sędziowaniu jest najważniejsze. Przypominamy więc wszystkim: "Przepisy gry". Ale uwaga: najważniejsze są oryginalne angielskie "Laws of the Game" lub ewentualnie prawidłowo przetłumaczone "Przepisy gry", a nie te firmowane przez PZPN, którymi polscy sędziowie posługują się obecnie. W nich znajduje się wiele istotnych błędów wynikających ze złego tłumaczenia z języka angielskiego. Pisaliśmy o tym między innymi w artykułach:
● W polskim wydaniu "Przepisów gry" jest istotny błąd! Wyjaśniamy przepis o spalonym
● Szef sędziów Ekstraklasy broni ich używając… fałszywego przepisu
● Sędziowie La Ligi dali arbitrom Ekstraklasy lekcję, na czym polega spalony
● Sędziowie Ligi Mistrzów dali arbitrom Ekstraklasy lekcję, kiedy nie ma spalonego
● PZPN: obowiązują "Przepisy gry". FIFA, UEFA, IFAB: obowiązują angielskie "Laws of the Game"
● Cała Polska widziała, VAR też… PZPN wprowadza wszystkich w błąd
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba