| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jest rodowitym warszawianinem, zakochanym w Białymstoku. To Jagiellonia dała mu szansę wypłynięcia na wielkie, piłkarskie wody. Sławomir Abramowicz w wywiadzie dla TVPSPORT.PL opowiada o swoich początkach kariery, dojrzałości, pasji do skrzypiec i byciu... białostockim Arturem Borucem.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Jest marzec 2023 roku, ty debiutujesz wtedy w seniorskim zespole Jagiellonii Białystok. Co sobie pomyślałeś o początku swojej kariery i o miejscu, w którym się znalazłeś? Bo Jagiellonia w 2023 roku szosowała po dolnych częściach tabeli w Ekstraklasie.
Sławomir Abramowicz, bramkarz Jagiellonii Białystok: – Ostatnio wyskoczyła na Instagramie informacja, tam jest opcja wspomnień. I akurat rewanż z Cercle Brugge był tego dnia, kiedy debiutowałem dwa lata wcześniej z Górnikiem Zabrze…
– Od debiutu z Górnikiem po europejskie puchary, w dwa lata. Ładna historia.
– Można powiedzieć, że dwa inne światy… Na pewno ten debiut był dla mnie czymś niesamowitym. Przeżywałem wtedy duży stres, ciążyła na mnie ogromna presja. Głośno było wtedy w mediach o tym, że w przypadku porażki może zostać zwolniony trener Maciej Stolarczyk. Wówczas wracałem ze zgrupowania kadry młodzieżowej i chłopaki do mnie pisali, abym był gotowy, bo Zlatan Alomerović się rozchorował i nie wyglądało na to, że da radę zagrać. Było to dla mnie wielkie przeżycie i już po końcowym gwizdku, kiedy mecz zakończył się wynikiem 2:1, to odetchnąłem z ulgą, że zdołaliśmy wygrać. Był to dla mnie oraz dla całego klubu mecz ogromnej rangi, który w ostatecznym rozrachunku bardzo pomógł nam w utrzymaniu.
– Rok później, na podobnym etapie sezonu, docierały już do nas plotki, że Jagiellonia będzie chciała postawić na ciebie, jako na pierwszego bramkarza w kolejnym sezonie, bo klubowi nie układały się rozmowy kontraktowe ze Zlatanem Alomeroviciem.
– Dużo było plotek i one też do mnie dochodziły, ale o tym, że przejmę pałeczkę pierwszego bramkarza dowiedziałem się dopiero na obozie, gdy widziałem, że częściej jestem wystawiany w pierwszym składzie podczas sparingów. Oczywiście wcześniej były pewne wątpliwości, czy moja historia ma się właśnie w ten sposób potoczyć. Odbyliśmy kilka rozmów z dyrektorem sportowym, również w sprawie ewentualnego wypożyczenia, bo nie wyobrażałem sobie siedzieć czwartego roku z rzędu na ławce. Ale cieszę się, że podjąłem decyzję, by zostać. Dziękuję też klubowi, że mi zaufał. Wiele zawdzięczam trenerowi bramkarzy Mariuszowi Bołdynowi, który nie bał się postawić na młodego golkipera, co naturalnie nie było tak oczywiste. Przyznam, że byłem przekonany o tym, że znając swoją etykę pracy, na pewno wykorzystam tę szansę i zachowując chłodną głowę, nie ma prawa pójść coś nie tak.
– Stałeś się jednym z filarów szkieletu Jagiellonii Białystok. Nie za szybko biegnie dla ciebie czas w karierze?
– Śmieję się czasem, że ten sezon mnie postarzał o dobrych kilka lat i kilka siwych włosów przybyło. Mentalnie czuję się jednak dojrzalszym człowiekiem. Wiele w tym sezonie przeżyłem, również mniej przyjemnych momentów. Kiedy cała drużyna złapała zadyszkę w sierpniu ubiegłego roku, to spadło na mnie wiele niemiłych słów. Przegraliśmy wtedy kilka meczów z rzędu, wielu ludzi, w tym dziennikarzy, zaczęło pisać, że nie nadaję się do bramki Jagiellonii. Przyznam, że mocno mnie to dotykało i często dochodziło do sytuacji, gdzie wychodząc na boisko, moją główną myślą było to, aby tylko znowu nie wyciągać trzech czy czterech piłek z siatki. Prawda była jednak taka, że za żadną z tamtych bramek nie można było mnie bezpośrednio winić. Wszystkim było ciężko i zapewne niejedna lepsza na papierze drużyna z trzy razy bardziej doświadczonym bramkarzem nie wykręciłaby lepszego wyniku z takim, chociażby Ajaxem.
Oczywiście ja jestem bardzo krytyczny co do swojej osoby i wymagam od siebie bardzo dużo. Wiem, że w pewnych momentach mogłem zrobić więcej. Tylko że taka właśnie jest robota bramkarza, który musi być perfekcyjny, ale wiadomo, że będąc ludźmi, nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrobić idealnie. Dziś nauczyłem się odcinać od takich komentarzy, zarówno pochwał jak i krytyki. Praktycznie w ogóle nie czytam mediów sportowych i mam spokojną głowę. Słucham jedynie tych, którzy chcą mojego dobra i rzeczywiście znają się na piłce. Czasami mam wrażenie, że niespełnione ambicje stają się motywem do deprecjonowania tych, którzy zaszli znacznie dalej od nich samych. Nie jest łatwe pozostanie wobec niektórych słów obojętnym, ale z perspektywy czasu mogę tym osobom podziękować, bo ironicznie pomogli mi się wzmocnić i uodpornić. Co niestety nie każdemu się uda i wielu młodych piłkarzy przez to odpadnie.
– Był już kiedyś taki bramkarz w Jagiellonii Białystok, który sobie nie poradził z presją. Mam na myśli Xaviera Dziekońskiego. Jakie ty masz sposoby na radzenie sobie z problemami natury mentalnej?
– Teraz mamy tyle meczów, że człowiek nie jest w stanie nawet dobrze pomyśleć o tym, co się dzieje, bo zaraz jest kolejny mecz, zaraz znowu jest wyjazd, zaraz znowu jest analiza, odprawa. To z tej strony jest dobre, bo człowiek nie ma czasu zafiksować się na punkcie konkretnego meczu. Mnie w walce z presją pomaga rodzina. Rodzice, ale również brat i siostra. Spędzam z nimi dużo czasu czy to na telefonie, czy też fizycznie. Mój dom rodzinny jest w Warszawie, więc ze względu na stosunkowo niewielką odległość często ktoś u mnie jest, czy nawet ja sam przyjeżdżam do domu. Ich wsparcie jest dla mnie nieocenione i śmiało mogę powiedzieć, że bez nich nie osiągnąłbym nawet połowy tego co dotychczas. Jestem też osobą wierzącą, czytam Pismo Święte przed każdym meczem, to jest dla mnie coś, co mnie uspokaja, coś, co pomaga mi się skupić i pamiętać o rzeczach o wiele ważniejszych niż piłka…
– Co byś wskazał za przełomowy moment zmian w Jagiellonii Białystok, że od drużyny, która uchroniła się od spadku, staje się niespodziewanie mistrzem Polski?
– Myślę, że nie będę oryginalny. Fakty wskazują, że na pewno wpływ na to miało objęcie funkcji pierwszego trenera przez Adriana Siemieńca. To był moment zwrotny w historii Jagiellonii. To była też odważna decyzja ze strony klubu. Mówię o tym, bo ostatnio wyświetliły mi się stare wpisy w Internecie, z wiosny 2023 roku, gdzie zdecydowana większość była przerażona, a niektórzy zniesmaczeni tym, że trenerem Jagiellonii będzie trener jagiellońskich rezerw. Pięknie się to zestarzało. Trener Adrian Siemieniec ma tu wypracowany wielki kapitał społeczny i szacunek, bo to, co osiągnął w ciągu tych dwóch lat, jest po prostu niesamowite. Jest też ogromna zasługa ze strony dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego, który trafiał za każdym razem z transferami. Inne ekstraklasowe kluby, kupując piłkarzy za wielkie pieniądze, mogą nam tylko pozazdrościć zawodników, często będących najlepszymi w lidze na swoich pozycjach.
– Czy ty się kiedyś z Adrianem Siemieńcem spotkasz w pierwszej reprezentacji?
– Prowokacyjne pytanie, haha! Na pewno byłoby miło. Życzę każdemu jak najlepiej. Każdy, kto wykonuje należycie swoją pracę i ciężko pracuje na sukces, dojdzie na pewno wysoko i osiągnie swoje cele. Sądzę, że tak jak w przypadku piłkarzy, tak i w przypadku trenerów, największym zaszczytem jest reprezentowanie barw narodowych. Dlatego życzę trenerowi, żeby kiedyś znalazł się w tym miejscu z podobnymi wynikami jak w Jagiellonii, haha! A oczywiście moim marzeniem jest również dostanie się do kadry. Więc nie miałbym nic przeciwko abyśmy się tam kiedyś spotkali.
– To teraz o muzyce. Trudniej jest być bramkarzem, czy skrzypkiem?
– Oba fachy są trudne i wymagają niezwykłej determinacji. Dla mnie muzyka jest czymś, co wyniosłem z domu. Moi rodzice poznali się w chórze. Mama śpiewała, tata śpiewał i też miał swój zespół w młodości. Grywał nawet w klubie Stodoła w Warszawie… Naturalnym więc było wychowywanie nas również w duchu muzycznym. Będąc jeszcze małym chłopcem, od początku byłem zafascynowany skrzypcami. W wieku dziewięciu lat rodzice zaprowadzili mnie na pierwsze lekcje i od tego momentu regularnie na nie uczęszczałem. W pewnym momencie musiałem jednak zdecydować, którą drogą chcę iść, bo wiadomo, że nie da się równomiernie kształcić w dwóch tak wymagających profesjach. Wybrałem piłkę, lecz muzyka do tej pory niezmiennie mi towarzyszy. Cały czas regularnie ćwiczyłem i chodziłem na lekcje, również w Białymstoku. Miałem też lekcje online, skupiające się bardziej na aspektach teoretycznych np. kształceniu słuchu czy rytmice. Niestety w tym sezonie musiałem z tego wszystkiego zrezygnować, bo po prostu czasowo nie byłem w stanie się wyrobić. Ale na spokojnie wszystko nadrobimy. Mamo nie martw się…
– Mama na pewno jest już spokojna… Zagrasz kibicom na skrzypcach, na przykład podczas fety, gdyby udało się wam obronić mistrzostwo Polski?
– Kto wie! Nie ukrywam, że od zawsze jednym z moich marzeń było zagranie na skrzypcach przed dużą publicznością złożoną z kibiców. Myślę sobie, że gdyby udało nam się obronić tytuł, to na pewno rozważymy taki scenariusz.
– Miałeś obawy przed startem sezonu, że nie uda Wam się pogodzić gry na tylu frontach?
– Mówiąc szczerze, ja dużo o tym nie myślałem. Też oczywiście byłem świadomy, że patrząc na przeszłość polskich klubów w Europie, to zawsze jednak nie układało się to wszystko najlepiej. Mimo wszystko starałem się przede wszystkim skupić na tym, na co mam wpływ, czyli na sobie i swojej formie. Początek oczywiście sezonu mieliśmy bardzo dobry, ale mecz z Poniewieżem chyba uśpił nieco naszą czujność.
– Poza ligową sieczką będziecie też grać przeciwko hiszpańskiemu Realowi Betis. Niektórzy kibice mówią: nie no, teraz to się już na pewno nie uda. Co im odpowiesz?
– Patrząc logicznie, to jednak Real Betis gra w La Liga, to jest klub, który też niedawno wygrał z Realem Madryt, który się mierzy jednak z całkowicie inną sytuacją niż my. To jest klub z całkowicie innym budżetem, inną wartością zawodników. Grają tam wielkie, piłkarskie nazwiska, więc patrząc na to wszystko, można stwierdzić, że na papierze nie mamy żadnych szans. Skupiamy się przede wszystkim na tym, żeby się cieszyć tym wspaniałym momentem. To dla nas nagroda za ciężką pracę. Co oczywiście nie zmienia naszego podejścia i traktujemy ten mecz bardzo poważnie. Podkreślę, że naszym celem jest finał Ligi Konferencji. Potwierdzi to też każdy kolega z drużyny. Zostało nam do tego pokonanie dwóch rywali. Ale jesteśmy też pełni skupienia i pokory. Przez 180 minut meczu z Realem Betis wiele może się wydarzyć, a nikt nam nie zabroni marzyć. Nie raz udowodniliśmy, że niemożliwe jest jednak możliwe.
– Jakie to emocje, gdy uświadomisz sobie, że jeszcze niedawno oglądałeś Isco w barwach Realu Madryt, a teraz zagrasz przeciwko niemu na boisku?
– To, co dają europejskie pucharu, jest czymś niesamowitym. Nasza liga mimo wszystko dla zachodu jest swego rodzaju innym światem. Mam nadzieję, że sytuacja będzie się szybko zmieniała, zresztą już się zmienia, chociażby za sprawą naszych, jak i Legii osiągnięć. Dało nam to upragniony awans na piętnastą lokatę w rankingu. Dla mnie mecz przeciwko Realowi Betis będzie czymś niesamowitym. Cieszę się, że będziemy mieli szansę pokazać się na tle takiego przeciwnika.
– Przed wami też mecz o Superpuchar Polski, ale bez licznej grupy waszych kibiców…
– Wiadomo, że ze względu na całą serię, nazwijmy to, niezłych turbulencji związanych z terminem, jak i miejscem rozegrania tego meczu, to dla niektórych jego ranga i znaczenie mogła całkowicie spaść, ale nie dla nas. My bardzo poważnie traktujemy to spotkanie. Jest to kolejne trofeum, o które chcemy powalczyć. Co to sytuacji z kibicami to przyznam, że nie jestem do końca zorientowany w tej sytuacji, ale jestem przekonany, że nasi kibice mieli ważny powód, żeby podjąć taką decyzję, co niezwykle szanuję.
– Czy podobnie, jak wielu kibiców i dziennikarzy w Polsce odebrałeś swoje powołanie do reprezentacji U-20? Mówiono, że powinieneś być szczebel wyżej i stać się pierwszym bramkarzem zaplecza seniorskiej kadry.
– Dochodziły do mnie takie głosy, widziałem też, że było w mediach spore oburzenie. Ale dla mnie to nic nie znaczyło. Ja jestem dumny z każdego powołania, do każdej reprezentacji i nawet gdybym dostał powołanie na U–15, to z dumą reprezentowałbym nasz kraj. Ja nie jestem od tego, aby rozumieć czy dywagować na temat poszczególnych decyzji, tylko od tego, aby jak najlepiej prezentować się w klubie. Jestem szczęśliwy z tego, że mogę spojrzeć w lustro i szczerze powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby zaprezentować selekcjonerom jak najlepszą dyspozycję. A oczywiście każdą decyzję, czy to trenera, czy selekcjonera, ogromnie szanuję i zawsze tak będzie.
– Wyjazd na młodzieżowe mistrzostwa Europy, być może w roli nawet pierwszego bramkarza, to jest twój cel w tym sezonie?
– Taki turniej, to wielkie wydarzenie i celem każdego jest wyjazd na Euro. Oczywiste jest, że zrobię wszystko, aby zasłużyć sobie na powołanie. Pozycja bramkarza względem reprezentacji jest nieco inna bo pomimo tego, że wielu bramkarzy danej narodowości może grać na identycznie wysokim poziomie to i tak grać może tylko jeden. Możemy spojrzeć, chociażby na wieloletnią sytuację kadry Niemiec czy Brazylii.
– Kibice Jagiellonii martwią się tym, że po sezonie być może zmienisz barwy klubowe. Do tego pewnie jeszcze trochę daleka droga, ale też jesteś świadom, że twoja pozycja transferowa znacząco urosła w tym sezonie?
– Oczywiście jestem świadomy tego, że ogólnie patrząc na rynek bramkarzy, to niewielu młodych golkiperów gra na poziomie, chociażby ćwierćfinału Ligi Konferencji. Co automatycznie sprawia, że jestem bardzo eksponowany na piłkarski świat i przykuwanie przeze mnie uwagi dużych europejskich klubów wydaje się być całkiem naturalne. Zdaję sobie sprawę, że jeśli będę cały czas prezentował dotychczasowy poziom, to Jagiellonia może w końcu otrzymać propozycję, którą ciężko będzie odrzucić. Priorytetem w tej sprawie jest oczywiście zarówno dobro klubu, jak i dobro mojej kariery. Nie uważam, że dobrą ścieżką rozwoju jest transfer do potęgi europejskiej, gdyż interesuje mnie harmonijny rozwój i przede wszystkim gra. Na pewno ciekawe są takie kierunki, jak Belgia czy Holandia. Wówczas po dobrym sezonie twoja pozycja rynkowa jest nieporównywalnie lepsza i szansa na transfer i grę w jeszcze większym klubie jest o wiele bardziej realna. Natomiast na ten moment jestem w Jagiellonii i jeszcze wiele mam tutaj do zrobienia.
– Jesteś młodym, ale bardzo świadomym człowiekiem. To jest wyniesione z rodzinnego domu?
– Dziękuję, tak. Rodzice dużo czasu poświęcali wychowaniu mnie, jak i mojego rodzeństwa na przede wszystkim dobrych ludzi. Zarówno tata, czy mama. Mama wiele razy powtarzała mi, że dla niej nie jest ważne to, co będę robił w życiu. Czy będę grał w piłkę, czy robił cokolwiek innego. Ważne jest to, czy będę dobrym człowiekiem. Jeżeli nie jesteś w stanie kształcić się w tej dziedzinie, to wszystko inne, co będziesz w życiu robił nie będzie miało większego znaczenia, bo wszystko przemija, a to jakim będziesz człowiekiem zostanie. Jestem im niezmiernie wdzięczny za wszystko.
– Wróćmy do bramki. A może zostaniesz białostockim Arturem Borucem i po prostu na zakończenie kariery wrócisz do Jagiellonii?
– Szczerze, to myślałem o tym kiedyś. Białystok w opinii wielu nie jest miastem dobrym do życia. To jest jednak przykry stereotyp. Jest odwrotnie. Miasto nie jest duże, nie ma korków, wszystko, czego się potrzebuje, jest blisko. Jest też dobrze rozwinięta infrastruktura. Ja też tutaj mam wielu znajomych, część rodziny. Więc, czy wyjadę za pół roku, za rok, czy później, to zawsze będę miał do kogo i do czego wracać. Są tu też wspaniali kibice, którzy dają wielkie wsparcie, jaki oczywiście wspaniały klub, który pozwolił mi rozwinąć skrzydła. Co sprawia, że jak najbardziej jestem na takie rozwiązanie otwarty.
– Z jakim stanem konta Jagiellonia zakończy ten sezon?
– Podpisuję się pod tym, co jakiś czas temu powiedział Darko Czurlinow. Chcemy obronić tytuł mistrzowski oraz wygrać Ligę Konferencji. Nie po to doszliśmy do ćwierćfinału rozgrywek, by poddać się przed Betisem. W lidze też mamy bardzo dobrą sytuację, więcej punktów niż przed rokiem na tym samym etapie rywalizacji i tylko punkt straty do lidera. Naszą ciężką pracą chcemy dalej pisać piękną historię. Z drugiej strony musimy spojrzeć racjonalnie. Do końca sezonu zostało jeszcze kilka kolejek, więc nie możemy dawać ponieść się emocjom. Dla niektórych niemożliwe było to, aby Jagiellonia dobrze zaprezentowała się w europejskich pucharach, jak i w ekstraklasie po zdobyciu mistrzostwa Polski. Pokazaliśmy, że jesteśmy niesamowitą drużyną, a co za tym idzie, z wielką chęcią sprawilibyśmy wszystkim kolejną już niespodziankę…
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.