Redemption – to hasło, które często pojawia się w nowoczesnej nomenklaturze sportowej. Przed szansą na odkupienie win staną piłkarze Pogoń Szczecin, którzy rok temu sensacyjnie przegrali w finale Pucharu Polski Wisłą Kraków. W tym roku ma być inaczej, a po 77 latach trofeum ma w końcu zawitać do "legendarnej" pustej gabloty, o czym przekonuje nas nowy właściciel klubu, Alex Haditaghi.
Pogoń Szczecin została założona w 1948 roku. Jest siódma w klasyfikacji wszech czasów Ekstraklasy. Do tej pory zdobyła dwa wicemistrzostwa kraju i trzykrotnie była trzecia. Problem w tym, że jak kiedyś Adaś Miauczyński, nigdy nie była pierwsza. "Zero Tituli" – to hasło przylgnęło do Portowców, którzy na ostatniej prostej w drodze po trofeum potykają się o własne nogi, albo sami sobie wsadzają kij w szprychy.
Tak było dokładnie 2 maja 2024 roku. Pogoń mierzyła się w finale Pucharu Polski z pierwszoligową Wisłą Kraków. Do dziewiątej minuty doliczonego czasu już witała się z gąską. W ostatniej akcji do dogrywki doprowadził Eneko Sastrustegui, a w dodatkowej części gry bramkę na wagę zwycięstwa po błędzie Leo Borgesa zdobył Angel Rodado. Portowcy z nieba trafili do piekła.
To właśnie wtedy rozpoczął się prawdziwy koszmar Portowców. Ówczesny prezes Jarosław Mroczek poszedł va-banque i wliczył w budżet na kolejny sezon udział w eliminacjach europejskich pucharów, którego nie było. Po czasie okazało się, że Pogoń ma ogromne długi i nie płaci na czas zawodnikom i pracownikom. W styczniu piłkarze "strajkowali" i nie wyszli na trening. Czynnik sportowy został odsunięty na dalszy plan. Wszyscy żyli długim i przedziwnym serialem z poszukiwaniem nowego właściciela. Mroczek najpierw sprzedał klub Nilo Efforiemu i United Sports Investement Limited, ale po czasie okazało się, że brazylijski inwestor jest "goły". Ostatecznie, ku zdziwieniu wszystkich, Pogoń przejął kanadyjski biznesmen Alex Haditaghi, który wcześniej nie mógł dogadać się z Mroczkiem.
Nowy właściciel znany z barwnego języka opowiadał, że wprowadzi Pogoń na europejskie salony. Na razie zaczął robić to, co obiecał od początku – zredukował zadłużenie o prawie 19 mln złotych i uregulował zaległe pensje na kwotę blisko 9 mln złotych, a także 955 tys. zł wobec byłych trenerów i zawodników. Dzięki temu Portowcy z czystymi głowami mogli przystąpić do półfinałowego starcia Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice, które wygrali 3:0.
– Gdyby Craciun wykorzystał rzut karny, ten mecz mógł zupełnie inaczej się potoczyć. Zarówno Pogoń, jak i Puszcza obijały poprzeczki. Ten mecz był szalony, tak jak szalone jest życie. O końcowym wyniku często decydują centymetry – powiedział po meczu w rozmowie dla TVPSPORT.PL Alex Haditaghi, który wierzy w triumf na PGE Narodowym.
– Przełamiemy klątwę, która nad nami ciąży. Mamy niezwykle mocne charaktery. Ten klub miał tyle momentów, w których mógł stracić wszystko, zbankrutować, a w ostatnich momentach potrafił się dźwignąć. To wojownicy. Nie mówię tylko o piłkarzach, ale także o trenerach, sztabie, kit-manie. Każdy w tej organizacji jest niezwykły. Podróż, która trwa tysiące mil, zaczyna się od prostego kroku. Ten krok wykonaliśmy teraz – dodał właściciel Pogoni.
Portowcy czekają na swojego przeciwnika w finale Pucharu Polski. 2 maja zmierzą się ze zwycięzcą pary Ruch Chorzów – Legia Warszawa.